SŁOWEM WSTĘPU
Naprawdę już dawno na 90sekund.pl nie mieliśmy w testach żadnego tabletu. Ale przyczyna jest jedna – większość producentów po prostu odpuściła sobie ten rynek, a namnożyło się, jak grzybów po deszczu, masę tzw. zetatabletów, do znalezienia w koszach z bielizną w wiadomych – owadowych dyskontach. Na ich tle, ale też na tle całej pozostałej androidowej konkurencji – Huawei MediaPad M2 jawi się, jak wartościowe ziarno wśród plew. Wiem też, że nie każdy będzie mógł sobie pozwolić na ten sprzęt. Jego ceny oscylują w granicach – lub mocno przekraczają (zależnie od konfiguracji) – 2 tys. zł. Ale nie mam wątpliwości, że już dawno tabletów nie spotkało nic tak dobrego, jak właśnie MediaPad M2! Nie oznacza to, że to najlepszy tablet na rynku, bo mimo wszystko sporo do życzenia pozostawia finalna specyfikacja i ostateczna płynność działania.
WZORNICTWO I WYKONANIE TABLETU HUAWEI MEDIAPAD M2
239,8×172,75×7,35mm oraz 490g chłodnej, przyjemnej w dotyku i nieco ciążącej wagi. MediaPad M2 od Huawei to prawdziwie rasowy tablet. Porządnie wykonany – z jednego bloku aluminium – z czytnikiem linii papilarnych, kamerką i diodą LED na froncie; na spodzie i na szczycie z charakterystycznymi dla Huawei otworami na głośniki firmy Harman/Kardon, które jakościowo oraz głośnością śmiało mogą konkurować z Apple iPadem Pro 12,9, który notabene również gości w testach na 90sek.pl, więc porównanie mam naprawdę bezpośrednie.
Ponadto sloty na karty SIM i microSD (bok lewy) oraz regulacja głośności i włącznik (bok prawy). Aaa, zapomniałbym – złącze micro USB do ładowania urządzenia znajduje się również na lewym boku, i jest to dość kiepskie umiejscowienie, przez co niewygodnie podłączało mi się do MediaPada M2 ładowarkę. Nie podobało mi się również, że w głównym body osadzono jeszcze jedną ramkę okalająca ekran. Jest ona węższa, połyskująca i wyróżnia się spośród matowego aluminium. Wykończenie prawego górnego boku, z wybrzuszeniami przy przyciskach jest zbyt pretensjonalne, a finalnie podwójna ramka pogrubia i optycznie, jak i czuciowo całe urządzenie.
Na pleckach jest matowe aluminium, poza górnym paskiem, w którym ukryto anteny, aparat i lampę błyskową. Całość jest zwarta, raczej nie pracuje pod naciskiem, dobrze trzyma się dłoni i wygląda dość zdecydowanie, chociaż lubi złapać drobne ryski, więc polecałbym jakiś case. Nie jest to najsmuklejsze urządzenie, chociaż 7,35mm grubości to przecież bardzo niewiele, ale też sam projekt wzorniczo pogrubia Huawei MediaPada M2.
Pod kątem dizajnerskim nie jest to mój nr jeden, ale doceniam porządne wykonanie, dobre materiały i wrażenia dotykowe, które płyną z obcowania z tym sprzętem, który pomimo 10,1-calowego ekranu, można wygodnie umieścić w niewielkim plecaku lub pojemniejszej damskiej torebce. Przestrzenie pomiędzy ekranem a ramkami można by jeszcze zmniejszyć i byłby wówczas prawdziwie slim produkt. A tak okazuje się, że niepotrzebnie na wyświetlaczu miejsce zajmują ekranowe przyciski nawigacyjne z systemu Android, a przecież można by je umieścić na ramce pomiędzy czytnikiem linii papilarnych. Pod tym kątem dwója dla projektanta, tym bardziej że czytnik jest aktywny i pozwala na wychodzenie z aplikacji i wracanie na ekran domowy.
EKRAN W TABLECIE HUAWEI MEDIAPAD M2
Rozdzielczość 1900x1200px na 10,1-calowym wyświetlaczu, to nie jest w dzisiejszych czasach żaden szał. Ale z ręką na sercu przyznaję, że w panelu zastosowanym przez Chińczyków sprawuje się świetnie! Piszę o tym z niemałym niedowierzaniem, bo przecież nawykłem do ekranów 2K, szczególnie w ostatnim czasie, kiedy przyszło mi sporo obcować wpierw w Nexusem 6 od Motoroli, a teraz z Nexusem 6P od Huawei, przy którym zagęszczenie pikseli jest jeszcze większe niż w jego poprzedniku. Niemniej panel w MediaPad M2, pomimo dużo niższej rozdzielczości niż w smartfonach, sprawuje się naprawdę świetnie.
Kolory są bardzo ładnie nasycone, ich odwzorowanie nawet pod bardzo ostrymi kątami pozostaje na świetnym poziomie, a treści są subtelne i przyjemne dla oka. Producent wybrał dla tego urządzenia ekran typu LCD z technologią IPS, dzięki której właściwie do kąta nachylenia 178 st. nie doświadcza się degradacji kolorów. Niestety – tak, jak i w smartfonach Huawei – tak też jest w tablecie MediaPad M2 – ekran nie może popisać się wysoką jasnością, przez co w słoneczne letnie dni (lub zachmurzone, ale z ostrym odblaskowym światłem chmur), po prostu nie pozwala na komfortową pracę na zewnątrz.
Ubolewam nad tym, bo z MediaPada M2 chce się korzystać bez przerwy! Świetnie czyta się na nim prasę, rewelacyjnie pochłania e-booki, sieć przegląda się superwygodnie, a do tego naprawdę kapitalnie prezentują się na nim zdjęcia. Testuję teraz jeden z aparatów Canona z serii G, który wyposażony jest w łączność WiFi, dzięki której bezproblemowo mogę wysyłać do tego tabletu wykonane fotografie. Ich obróbka jest więc na tym wyświetlaczu równie pasjonująca, bo obraz nie jest przekłamany, chociaż nieco podkręcony. Czerni brakuje głębi, ale przecież to nie problem, skoro pozostałe barwy pozostają na świetnym poziomie!
Gry, filmy, amatorska obróbka wakacyjnych lub wrzucanych na Instagram fotek – wszystko to wygląda bardzo żywo i przyjemnie. Jedynie wspomnianej intensywnej jasności brak… Sądzę, że jej mocniejszy poziom rozjechałby to ładne nasycenie, więc zakładam, że Huawei nie pozwala jeszcze bardziej rozjaśnić wyświetlacza w tym modelu celowo. Niemniej – to tylko moje przypuszczenie.
WYDAJNOŚĆ TABLETU HUAWEI MEDIAPAD M2
Huawei w MediaPadzie M2 sięgnął po sprawdzony układ, czyli HiSilicon Kirin 930. Jest on osobom z branży doskonale znany z flagowego Huawei P8 (TUTAJ recenzja). W praktyce pozwala cieszyć się efektywną pracą właściwie przy niemal każdym zadaniu, poza obróbką zbyt skomplikowanych grafik, które swoim rozmiarem potrafią przytłaczać procesor od Chińczyków, a przy okazji lubią pojawić się nawet poważniejsze lagi. Ale MediaPad M2 nie ma służyć do pracy, w szczególności zbyt zaawansowanej, tylko konsumpcji multimediów – i na tym polu ten procesor daje sobie bardzo dobrze radę.
- Procesor: ośmiordzeniowy HiSilicon Kirin 930, 64-bitowy,
- Częstotliwość: cztery rdzenie ARM Cortex-A53 z częstotliwością 2 GHz oraz cztery rdzenie ARM Cortex-A53 z częstotliwością 1.5 GHz,
- Grafika: Mali-T628 MP4,
- Pamięć operacyjna: 2GB (LPDDR3) – (w wersji podstawowej – jest też mocniejszy wariant Premium Edition),
- Pamięć na pliki: 16GB ROM (w wersji podstawowej – jest też mocniejszy wariant Premium Edition),
- Karty microSD: tak do 128GB,
- Sloty i złącza: karta SIM, micro-USB 2.0, wejście słuchawkowe jack 3.5mm,
- Dodatkowe ficzery: dioda powiadomień na froncie, posiada mocną wibrację.
Uczciwie nie mogę napisać, aby to był najlepiej wyposażony hardware’owo tablet na rynku, więc cena dla wielu osób może być myląca. Mocniejszy wariant obsługujący dedykowany stylus (którego niestety w tym egzemplarzu zabrakło), ma 3GB RAM i 64GB pamięci na pliki, ale zasadniczo to jedyne różnice. W związku z tym, testowany model sprawował się nieźle, ale zdarzały mu się czkawki, nawet przy przełączaniu pomiędzy wieloma oknami. Wychodzi więc na to, że 2GB pamięci operacyjnej to współcześnie dość mało. Szczególnie, jeśli ma się tak rozbudowaną nakładkę, jaką posiada Huawei MediaPad M2.
Druga rzecz, to dość niewybaczalne, że Huawei nie zdecydował się na wariant 32GB pamięci na pliki. MediaPad M2 10 był u mnie nieco ponad miesiąc i po tym czasie okazało się, że zostało mi do dyspozycji zaledwie 738MB na dane! Biorąc pod uwagę, że z tych 16GB tak naprawdę do użytku pozostaje nieco ponad 10GB, to przy multimedialnym urządzeniu pojawia się wrażenie ogromnego niedosytu… Nawet jeśli weźmiesz pod uwagę, że możesz dodać własną kartę microSD, to jej nabycie generuje dodatkowy koszt.
Bardzo dobrze natomiast, że Huawei nie poskąpił na wyposażeniu w łączność. Recenzowany model obsługuje karty SIM i łączność LTE, do tego WiFi w standardzie 5GHz, jest też GPS i seria licznch czujników.
- Łączność: dwuzakresowe WiFi 802.11 a/b/g/n/ac 2.4 GHz/5.0 GHz, LTE, Bluetooth 4.0, GPS/GLONASS;
- Czujniki: czytnik linii papilarnych, akcelerometr, czujnik światła otoczenia, Halla, żyroskop, cyfrowy kompas.
Na dodatkową pochwałę zasługuje czytnik linii papilarnych, którego można używać też do przeskakiwania pomiędzy aplikacjami lub cofania się o jeden krok w przeglądarce internetowej. Oczywiście jego działanie stoi na wysokim poziomie, a dzięki oprogramowaniu Huawei można nim blokować dostęp do poszczególnych zasobów tabletu, w tym galerii i konkretnych aplikacji. Świetne zabezpieczenie np. przed dzieciakami, jeśli nie chcemy, aby przeglądały naszą pocztę, czy Facebooka.
Finalnie nie jest więc najgorzej pod względem ogólnego spojrzenia na wyposażenie. Niemniej, kiedy spada wydajność przy zwykłym przełączaniu okien i okazuje się, że z 2GB RAM do dyspozycji jest tak naprawdę zaledwie 450MB, fajerwerki związane z dodatkowymi ficzerami przestają zachwycać, bo lagowanie potrafi drażnić.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W HUAWEI MEDIAPAD M2
Nie ukrywam, że nie mogę odżałować decyzji Huawei, aby pozostać w tym urządzeniu z Androidem Lollipop w wersji 5.1.1. Bo skoro producent zadbał już o możliwości zabezpieczania danych czytnikiem linii papilarnych, to mógł również postawić na świeższego Marshmallowa, który pozwala zaszyfrować cały tablet, zatem zgubionego lub skradzionego sprzętu nikt nawet nie byłby w stanie uruchomi. Tutaj zdecydowanie tego brakuje (chociaż dano alternatywę, o której napiszę za chwilę).
Poza tym w najbliższych tygodniach zadebiutuje Android 7.0 Nougat, więc tym bardziej czuć sporą przepaść pomiędzy nowościami i zabezpieczeniami w nadchodzącej platformie, a tym co można znaleźć w dwuletnim już OS-ie od Google, a który umieścił w recenzowanym tablecie Huawei.
W tym nieszczęściu jest i trochę szczęścia, bowiem sytuację poprawia nakładka systemowa EMUI w wersji 3.1, która dostarcza szeregu ciekawych funkcji (również pod kątem wizualnym), ale z drugiej strony – jak wspominałem wyżej – znacznie obciąża system. Huawei stawia więc swoich klientów w niemałym rozkroku. Podkreślę raz jeszcze – to jest tablet multimedialny wyceniany wciąż na 2 tys. zł, więc zapas mocy na najbliższe lata również by mu się przydał…
Finalnie przywykłem już nieco do wyglądu EMUI i w pewnym sensie pogodziłem się z tym, że wszystkie aplikacje autorska przeróbka systemu wyrzuca na pulpit(y). Nadal mnie to denerwuje, ale już mniej. Po prostu, trzeba iść w pewnym momencie ze sobą samym na kompromis, co niniejszym czynię ;). W tablecie tak boleśnie tego rozrzucenia nie odczuwałem, jak w smartfonach, ale i tak katalogowanie wszystkiego w foldery na poszczególnych ekranach jest męczące.
Nakładka Huawei wygląda bardzo podobnie, jak w innych tabletach tego producenta oraz jego smartfonach, toteż pozwala to na łatwe odnalezienie się w środowisku, jeśli ma się już jakiś produkt od tej firmy. Podobała mi się zawsze kolorystyka interfejsu, ale za to czułem się mocno przytłoczony możliwościami, którymi strzela z każdego narożnika MediaPad M2, co niekoniecznie jest wadą, ale jestem pewien, że nie z wszystkiego będziesz korzystać. Innymi słowy – lekki przerost formy nad treścią, ale to też moje indywidualne odczucie.
W EMUI 3.1 zmienisz motyw przewodni, sposób wyświetlania ikon na pulpicie (czy mają mieć np. tło, czy być go pozbawione), typ przejść pomiędzy poszczególnymi ekranami, dowiesz się, jak używać czytnika linii papilarnych (wspominałem wcześniej) i dodasz Przycisk Wiszący, czyli ekranowy odpowiednik przycisków nawigacyjnych, który można umieścić w dowolnym miejscu wzdłuż prawego lub lewego boku MediaPada M2 etc.
Sporą niespodzianką było dla mnie, jak wiele rozwiązań związanych z bezpieczeństwem pojawiło się w MediaPadzie M2! Mam tutaj na myśli m.in. Sejf, który blokuje dostęp do wyznaczonych przez Ciebie danych, czy też Blokada Aplikacji, która całkowicie odcina inne osoby od możliwości uruchomienia jakichkolwiek apek, które zainstalowałe(a)ś na MediaPadzie M2. Nikt więc nigdy nie skontroluje Twojego Facebooka, nie uruchomi gry Asphalt, ani nie przeczyta maili z Gmaila! Świetna sprawa!
Ale to, co jest tutaj najciekawsze, to możliwość pracy wielozadaniowej. W telefonach od Chińczyków też jest ona dostępna, ale w tablecie – na 10,1-calowym wyświetlaczu sprawdza się znacznie lepiej. I – co najważniejsze – nie jest ograniczona tylko do aplikacji od Huawei.
Z drugiej strony brakuje trybowi pracy z wieloma oknami dopracowania. Bo nielogiczne jest dla mnie, że mogę współdzielić np. Facebooka z przeglądarką Chrome, ale Menegera Stron na Facebooku już nie. Nie jest to tylko przypadłość Huawei, bo w obecnej odsłonie iOS-a 9.3 też praca z Menegerem na podzielonym ekranie nie działa.
Za to fajnym zaskoczeniem było dla mnie otwarcie jednocześnie trzech aplikacji, z czego jedna odtwarzała film, a okno z nim mogłem uwolnić, tak że przesuwałem je w dowolny obszar ekranu, przy czym nadal dało się całkiem płynnie korzystać z pozostałych dwóch apek (co widać na powyższym zrzucie ekranu)! Do tej pory spotykałem takie rzeczy w tabletach Samsunga, a przecież prawdziwej wielozadaniowości oficjalnie Android doczeka się dopiero teraz – z wersją 7.0 Nougat, więc w tym kontekście przyznaję za wykonaną robotę Huawei duży plus…
…chociaż jest też minus… Podkreślałem to już wielokrotnie przy recenzjach na tym blogu, że na odwal się przetłumaczona nakładka jest po prostu koszmarna i o ile jestem jeszcze w stanie przeżyć jakieś anglojęzyczne wtręty w menu, tak już bardzo denerwowałem się, kiedy widziałem rosyjskie opisy w polskojęzycznym interfejsie…
Halo! Huawei – nie jesteśmy blokiem wschodnim, ani tym bardziej nie palimy się na Wschód! Osobiście nic do Rosjan nie mam, ale do cholery – miejcie trochę więcej wyobraźni, komu dedykujecie swój sprzęt! Bo z rosyjskimi wtrętami czuję się co najmniej dziwnie… Jako, że miałem z językiem rosyjskim do czynienia, to potrafię odczytać litery oraz rozumiem zapisane zdania, to wątpię, aby ktokolwiek z młodszego pokolenia wiedział, co komunikujecie! Naprawdę – do solidnej poprawy, tym bardziej że skoro nakładka bazuje na Lollipopie, to mieliście całe dwa lata na to, aby dopracować tłumaczenia!
Huawei pozwala też z ekranu blokady uruchomić kilka apek, po które zdarza się sięgać najczęściej, jak np. Kalkulator, czy Latarka, a menu powiadomień dzieli się na dwie części i pozwala personalizować. Jedna to czyste komunikaty o nieodebranych akcjach, jak przychodzące informacje o mailach lub interakcjach ze społecznościówek, a druga część to już typowe narzędzia do używania WiFi, Bluetooth’a, dzielonego ekranu etc. Z obydwu tych miejsc korzysta się intuicyjnie, a dzięki ładnemu projektowi wizualnemu, dodatkowo przyjemnie.
Jako, że MediaPad M2 jest wyposażony w cztery głośniki od kapitalnej firmy Harman/Kardon – dwa wysoko tonowe i dwa basowe – toteż Hauawei oddaje w nasze ręce aplikację do ustawienia dźwięku. Nie ma w niej właściwie żadnych specjalnych funkcji, ale po włączeniu trybu Clari-Fi brzmienie jest bardziej przestrzenne.
Natomiast za zastosowanie tych właśnie głośników należą się producentowi gorące brawa! Jasne, to nie sprzęt, który rozkręci domówkę, ale gwarantuję Ci, że nie ma drugiego mobilnego urządzenia na rynku typu tablet, które na zewnętrznych głośnikach brzmiało by tak mocno, tak solidnie i tak głośno, jak Huawei MediaPad M2! Wow! Granie, filmy, a nawet muzyka ze streamingu to naprawdę świetny poziom. Oczywiście w granicach rozsądku – to jest tablet, więc szklanki na półkach i szyby w domu drżeć nie będą, niemniej do umilania czasu, czy niezobowiązującej rozrywki wystarczą aż z nawiązką!
APARAT W TABLECIE HUAWEI MEDIAPAD M2
Z biegiem czasu moje poglądy ewoluują, co dobrze pokazało mi spotkanie z aparatem w Huawei MediaPadzie M2. Do niedawna uważałem, że dodawanie kamerki do urządzeń większych niż 8 cali jest całkowicie bez sensu. Bo kto biega i pstryka fotki tabletem? Otóż trend ten już się na tyle zmienił, że i ja – przy całej swojej otwartości na technologie – doszedłem do tego, że nie ważne już, czy ktoś tak robi, ale jaki osiąga dzięki temu cel. A tak się składa, ze nowoczesne sprzętowe rozwiązania wyciągają do nas dłonie niemal z każdego narożnika, więc dobry aparat w tablecie – a taki jest w MediaPadzie M2 – przyjmuję z szerokim uśmiechem.
Huawei poszedł tutaj na całość. Rzadko bowiem zdarza się, aby producent tak dopracował swoje urządzenie, aby tabletowa kamerka miała takie same możliwości, jakie posiadają np. smartfony. Ale Chińczycy postanowili zostawić masę trybów w swoim 13-Mpx aparacie z autofocusem, a dzięki temu nagle okazało się, że nawet jeśli sama matryca nie potrafi wyciągnąć cudów, to przecież, jak na tablet – całość wypada świetnie i idealnie nadaje się do multimedialno-społecznościowych rozwiązań.
Zresztą – jak wspomniałem na początku – urządzenie dość dobrze trzyma się dłoni, więc nieźle spisuje się też w terenie. I sądzę, że możliwości aparatu znacznie wykraczają poza okazjonalne filmiki i zdjęcia z wakacji. Masz trochę fantazji? Zrobisz z kamerki w MediaPadzie M2 sensowny użytek!
Zachęcam do oceny poniższych fotek. Za dużą zaletę uznaję również fakt, że można robić zdjęcia z już nałożonymi filtrami, co dodatkowo uatrakcyjnia kadr.
PS.
na froncie znalazł się 2Mpx sensor. Do prostych selfie oraz rozmów wideo w zupełności daje radę.
ZDJĘCIA W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI W SERWISIE FLICKR, NA NASZYM KONCIE!
BATERIA I TEMPERATURA W TABLECIE HUAWEI MEDIAPAD M2
Tablet grzeje się poniżej kamerki, mniej więcej na środku plecków. Ale dzieje się to wyłącznie, jeśli długotrwale grasz. Poza tym nie zarejestrowałem specjalnych przegrzań, ani też nie było mowy o problemach z odprowadzaniem ciepła. Jak dla mnie – spory plus, tym bardziej że testowałem ten produkt w środku lata, kiedy słupki rtęci stały wysoko, wysoko ponad zerem.
Bateria o pojemności 6660 mAh okazała się względnie dobra. Z tabletu korzysta się inaczej niż ze smartfona, i MediaPad M2, jak na to ogniwo, które otrzymał – mógłby spokojnie pracować dłużej. Niemniej solidne 4h włączonego ekranu (właściwie cały czas na najwyższym poziomie), było bardzo częstą granicą żywotności akumulatora na jednym ładowaniu. W praktyce było więc tak, że raz na 4-5 dni musiałem podłączać MediaPada M2 do gniazdka zasilania.
PODSUMOWANIE
Huawei MediaPad M2 (A01L) jest bez najmniejszych wątpliwości produktem bardzo udanym. Cenowo wywindowanym i spokojnie obniżyłbym pułap ten o dobre 300zł, chociaż czy faktycznie mam rację weryfikować będzie rynek, czyli Ci, którzy wysupłają z kieszeni środki na ten tablet. Dlaczego wyceniłbym go niżej? Bo posiada procesor, który doczekał się swojego następcy, pamięci RAM posiada tyle, co średniopółkowe smartfony, a to odbijało się na płynności działania, pracuje na dwuletniej wersji Androida, zabrakło dobrego tłumaczenia nakładki systemowej.
Z drugiej strony sprawdził się w wielu codziennych zadaniach związanych z konsumpcją multimediów, a więc był dobrym towarzyszem przy zbijaniu nudy graniem w Asphalt 8 Airborne, rewelacyjnie czytało się na nim e-booki, bardzo dobrze nadawał się do codziennej prasówki w Internecie, a także w aplikacjach prasowych. Ładny ekran z przyzwoitą rozdzielczością i przyjemna kolorystyka dodatkowo wspierały przyjemności płynące z oglądania filmów i zabawy ze zdjęciami.
Nakładka systemowa posiada wiele funkcji, ale odchudziłbym ją na rzecz płynności pracy, bowiem widać, że obciąża Androida, aczkolwiek wciąż świetnie wygląda i przez większość czasu działa całkiem efektywnie. Nie jestem też usatysfakcjonowany samym wzornictwem, a kilka rozwiązań – jak zastąpienie przycisków ekranowych pojemnościowymi – wprowadził bym od ręki, aby oddać większą przestrzeń roboczą do dyspozycji użytkownika.
Na tle dość jałowego rynku tabletów z górnej półki MediaPad M2 prezentuje się bardzo obiecująco. To zdecydowanie dobry produkt, otwarty na multimedia i radzący sobie z nimi całkiem nieźle, w tym z wielozadaniowością, ale finalnie z powodu ograniczonych zasobów czuć, że momentami brakuje mu dobrego finiszu. Stąd rodzi się niedosyt. Chciałoby się wydać 2 tys. zł i mieć wydajnościowo sprzęt na dłużej niż jeden lub półtora roku.
WERDYKT 90SEKUND.PL
-
WZORNICTWO - WYGLĄD - MATERIAŁY
-
HARDWARE
-
WYDAJNOŚĆ
-
APARAT
-
BATERIA