SŁOWEM WSTĘPU
Słowo honoru – to jeden z najbardziej efektywnych smartfonów, z jakimi kiedykolwiek się zetknąłem. Pracuje wybornie! Jest poprawnie wykonany, superszybki, napakowany górą funkcji, z aparatem z najwyższej półki, dużą pamięcią i szybkimi standardami łączności. Tak, to wszystko jest na pokładzie Huawei Mate10 Pro – smartfona, który najchętniej nazwałbym flagowcem i posadził na tronie spośród wszystkich słuchawek tego producenta. A jednak – tego potwora Chińczycy postanowili postawić przed zadaniem trudnym do wykonania na obecnym etapie rozwoju Sztucznej Inteligencji.
Może i procesor w Huawei Mate10 Pro ma zaimplementowaną AI, ale ja – zupełnie szczerze – po wielotygodniowych testach, nie zauważyłem absolutnie ani jednej korzyści z tego, że taki układ tutaj siedzi. Nie znaczy to wcale, że go tam nie ma, ale jeśli efekt WOW ma się zaczynać i kończyć na rozpoznawaniu fotografowanych scen, to ja dziękuję za takie AI. Natomiast przyznać muszę bez kozery, że Kirin 970, jest jak czarny mustang. Oferuje przepięknie superszybką pracę. Note’a8 w moim prywatnym rankingu ten smartfon nie deklasuje, ale robi wrażenie swoją przepotężną energią życiową!
WZORNICTWO I WYKONANIE HUAWEI MATE10 PRO
Węższe ramki u dołu i góry, charakterystyczny, jaśniejszy pasek na pleckach w linii aparatu, szkło 3D na odwrocie, które świetnie załamuje się na krawędziach, dzięki czemu – pomimo tak wielkiej bryły – trzyma się Huawei Mate10 Pro bardzo dobrze – to najważniejsze cechy wzornicze tego smartfonu. Zawiedziony jestem, że pod wyświetlaczem znalazła się nazwa producenta, która podobnie, jak w Mate10 Lite (TU recenzja) wygląda nazbyt narzucająco się. Dzięki jednak niemal bezramkowemu wzornictwu, nie czuć że ma się przy sobie duże urządzenie, a wymiary Mate10 Pro to 154.2mm x 74.5mm, aczkolwiek nieco opasłe (grubość 7.9mm) i ciężkawe (178g).
Pod kątem ergonomicznym jest więc całkiem nieźle. Ma się poczucie, że trzyma w dłoni konkretny sprzęt. Jego obsługa jedną dłonią jest dyskusyjna, ale nie wiem, czy jest sens przykładać do tego wagę? W końcu mamy do czynienia z urządzeniem pokroju phabletowego, które już z racji wielkości ekranu stawia wymagania palcom. Pomyślano jednak o tym, aby systemowo możliwe było pomniejszenie całego interfejsu poprzez gest przeciągnięcia palcem po dolnych przyciskach nawigacyjnych. Sam chwyt jest jednak bardzo pewny. Zastosowane szkło jest foremne oraz zupełnie nie ślizga się w ręce, więc telefon bardzo dobrze trzyma się skóry.
Huawei Mate10 Pro nie jest pięknym produktem, ale za to bardziej akuratnym. Przystosowanym bardziej do efektywnego korzystania w terenie, kiedy trzeba działać sprawnie. Podoba mi się to w jego charakterze, ale też zaczynam czuć lekką wzorniczą nudę z powodu bezramkowości i całkowitego upodobnienia się wszystkich modeli do siebie. Może stąd ten pretensjonalny logotyp Huawei pod wyświetlaczem? Żeby nikt nie miał wątpliwości na jakie urządzenie się patrzy?
WYŚWIETLACZ W HUAWEI MATE10 PRO
Przekątna ekranu: 6 cali, rodzaj panelu: Huawei FullView; rozdzielczość: FullHD+, czyli wynosząca 1080x2160px, co daje gęstość ułożenia pikseli na poziomie 402ppi. Tak, to wystarczająco ostro, ale szkoda że brak pełnego 2K, bo mogłaby chociaż być taka opcja, skoro producent pozwala regulować rozdzielczość wg własnego uznania, można więc ustawić niższą. I ostatnia rzecz, która moim zdaniem nie do końca się udała, czyli proporcje ekranu 18:9.
Podobnie coś mi nie grało w poprzednio testowanym Mate10 Lite. Nie wyłapałem tych różnic w proporcjach od razu i już wiem dlaczego. Otóż konkurencja zaokrągla narożniki wyświetlacza. W serii Mate10 tego nie ma, przez co smartfon wizualnie wciąż nawiązuje do starych konstrukcji. Oczywiście to nie żaden zarzut, ale uwaga pokazująca, że zaokrąglone narożniki wpływają na bardziej miękki odbiór frontu oraz przywodzą złudzenie “większej bezramkowości”, bowiem panel zakręca razem z ramką. W tym kontekście np. LG V30 wygląda dużo, dużo lepiej.
Nie mam pojęcia, jak można to rozpoznać, ale Huawei informuje, że korzysta z różnych dostawców wyświetlaczy do Mate10 Pro. Cieszę się, że producent idzie na taką szczerość, bo sygnalizuje to przy opisie przekątnej panelu, więc jak rozumiem – mogą zaistnieć minimalne różnice w jego wielkości. Ale nie bardzo potrafię sobie wyobrazić, jak w tak precyzyjnie spasowanej konstrukcji może coś nie do końca trzymać narzucony z góry format…?
Oczywiście Huawei postawił na wyświetlacz typu OLED (przynajmniej takowy jest w moim modelu), więc barwy są tutaj świetne. Wisienką na torcie, jest obecność HDR10, dzięki czemu filmy, które obsługują ten format, mają szansę robić na nas jeszcze lepsze wrażenie. Osobiście czekam aż treści w tym systemie pojawi się więcej i będą bardziej powszechne. Niemniej nie mogę narzekać na kolorystykę. Producent pozwala na jej regulację w dowolnym odcieniu palety barw, można włączyć funkcję Ochrony Wzroku, która uaktywnia filtr światła niebieskiego, a ten może działać wg ustalonego harmonogramu i przydaje się szczególnie przy nocnym siedzeniu ze smartfonem, a aplikacje które nie justują się natywnie do nowego formatu 18:9, łatwo można przeskalować. Doceniam również, że w Stylu Ekranu Głównego można wybrać obecność szuflady aplikacji, aczkolwiek powinno to działać nieco inaczej – ale o tym niżej, w sekcji opisującej system.
Bardzo fajnie wypadają też dedykowane motywy – można dobrać ruchomą tapetę, a także personalizować poszczególne elementy pulpitu głównego, jak siatkę rozmieszczenia ikon, czy wybór ich wyglądu. Dedykowanych jest wiele obrazów ekranu i nieodzowny w smartfonach Huawei – Magazyn, w którym są od pierwszego uruchomienia telefonu wysokie jakościowo zdjęcia, które z powodzeniem możesz zastosować, jako własne tło. Pracuje się z tym bardzo wygodnie i czuć wielką swobodę personalizacyjną.
Czego mi brakuje? Funkcji wyświetlacza/ekranu Always-on Display na bardziej zaawansowanym – niż niezwykle podstawowym – poziomie. Znajdziesz to w Motorolach z serii Moto Z, X, G lub Samsungach Galaxy, czy smartfonach LG. I wcale to nie jest zarezerwowane dla słuchawek premium, bo telefony tych marek są z tą opcją zarówno w klasie najwyższej, średniej, jak i bardziej budżetowej. Tutaj znacznie usprawniłoby to obsługę, a że jest do dyspozycji panel OLED-owy, przeciwwskazań właściwie nie ma. Niestety AoD w Mate10 Pro ogranicza się tylko do funkcji stricte informacyjnej o godzinie, czy stanie baterii i bardziej nakierowane jest na działanie np. w nocy wg określonego harmonogramu, jeśli po przebudzeniu trzeba sprawdzić czas. Możliwe więc, że to dlatego Huawei nie za bardzo ten ficzer tutaj eksponuje.
WYDAJNOŚĆ I WYPOSAŻENIE HUAWEI MATE10 PRO
No dobra. Czas dołożyć do pieca! Mate10 Pro, to bez dwóch zdań jeden z mokrych snów fanów marki, którzy otrzymują tutaj wszystko na najwyższym poziomie. Jeśli gdzieś Huawei szuka kompromisów, tak w serii Mate z najwyższej półki – po prostu ich nie ma. Ale nie ma też jeszcze jednej rzeczy – paradoksalnie cały ten ferment wokół AI, jest nagłośniony nośnym hasłem reklamowym w wideo promocyjnym: This is not a smartphone. This is an Intelligent Machine (To nie jest smartfon. To jest Inteligentna Maszyna), natomiast systemowo – wcale tego AI nie widać. Ale od początku…
Na pokładzie znajdziesz aż 6GB pamięci RAM, jest 128GB szybkiej pamięci UFS 2.1 na dane (realnie dostępne równe 108GB, bo 20GB zarezerwowane jest dla systemu), do tego NFC, WiFi 802.11ac, GPS, liczne czujniki, USB typu C 3.1, które służy do podłączenia ładowarki oraz dedykowanych słuchawek, które znajdziesz w zestawie. Nie ma bowiem jacka 3.5mm.
Jest jeszcze jeden brak – nie ma slotu na karty microSD, ale to nie problem – zapełnić 128GB jest naprawdę trudno. Poza tym w Mate10 Pro znajduje się wszystko, łącznie z rewelacyjnym i superszybkim czytnikiem linii papilarnych, jak też dostępną podczerwienią IrDA, dzięki której można obsługiwać z poziomu Mate10 Pro np. telewizor lub sprzęt audio, bowiem telefon zmienia się wówczas w pilota.
Ale to, co jest tutaj najgorętszą nowością – to przede wszystkim innowacyjny układ obliczeniowy Kirin 970. Jego producentem jest spółka-córka Huawei, czyli firma HiSilicon. Z ręką na sercu przyznaję – do tej pory żaden Kirin mnie nie zadowalał. Odpadały te procesory też przy bezpośrednim starciu z MediaTEK-ami, Snapdragonami czy Exynosami. Ale model 970 robi rzeczywiście świetną robotę i jestem gotów polecić telefon z tym układem w ciemno. Wydajnościowo, jest po prostu torpeda! Co więcej – również efektywnie pod kątem ciepłoty (praktycznie jej nie wydziela – ewentualnie tak dobry jest układ chłodzący), a także bardzo dobrej szybkości w grach. Huawei w Mate10 Pro oferuje jedno z najmocniejszych serc na rynku, które jest również idealnie zgrane z softem, przez co wszystko działa tutaj superpłynnie i nadzwyczajnie gładko.
Kirin 970 wykonany został w 10-nanometrowym procesie technologicznym i na powierzchni zaledwie jednego centymetra kwadratowego posiada aż 5,5mld tranzystorów! Składa się z trzech układów:
- Pierwszy, to ośmiordzeniowa jednostka obliczeniowa z czterema rdzeniami taktowanymi 2,4GHz oraz następnymi czterema 1.8GHz.
- Do tego dochodzi aż dwunastordzeniowy chip graficzny, który jest kluczowy w kontekście przetwarzania zdjęć, czym tak chwali się Huawei (potrafi w ciągu minuty przemielić aż dwa tysiące fotografii), i w czym zarazem jest najszybszy obecnie na rynku.
- Ale wisienką na torcie jest trzeci układ, a więc jednostka Neural Processing Unit (NPU), która jest mobilną platformą Sztucznej Inteligencji (AI – Artificial Intelligence).
I to właśnie ten trzeci aspekt, jest tutaj dla Huawei tak kluczowy. Dlaczego? Bo postawiono na niego największy nacisk promocyjny. Ale też dlatego – że wg zapewnień producenta Mate10 Pro uczy się swojego użytkownika, jego nawyków, obsługi telefonu i tego z czego oraz jak korzystamy w interakcji ze smartfonem. Obecność NPU oznacza również, że Mate10 Pro potrafi sam siebie doskonalić, ucząc się i rozwijając na podstawie tego, jak działamy z telefonem. To właśnie z tego względu powinien przewidywać, kiedy będzie zależało nam na maksymalnej wydajności, po które fotografie sięgamy częściej w albumie, aby np. ładowały się szybciej, czy adekwatnie do użycia – efektywniej będzie zarządzać energią. Niemniej – uważam, że tak pojęta Sztuczna Inteligencja została tutaj źle „sprzedana”. Dlaczego?
Nie kryję, że włodarze z Huawei muszą wymyślić jakiś sposób na komunikowanie działań AI, bo ja ich nie widzę w Mate10 Pro. A zadanie wcale to nie musi być trudne w realizacji, ot chociażby np. Asysta w Sony lub HTC Comapnion są dobrym przykładem na to, jak wdrożyć rozwiązania, które informują o realnie konkretnych zdarzeniach, które przez te narzędzia zostały albo zauważone albo wykonane, i które przy okazji są w czytelny sposób komunikowane. A to oznacza tylko jedno – chociaż w takiej Xperii XZ Premium (TU recenzja), XZ1 (TU recenzja), czy XZ1 Compact nie ma tego całego szumnego AI, to widać faktyczne inteligentne zarządzanie telefonem oraz jego zasobami.
I tak (dla przykładu tylko) – Asysta powiadamia o aktualnie działającym planie dobowych zadań w ramach Xperia Actions, automatycznie przełącza smartfona w funkcje działające w tych trybach, np. na noc wyłącza diodę powiadomień, wycisza telefon i zmniejsza jasność ekranu i blokuje jego orientację w pozycji poziomej. Np. po wyjeździe za granicę pozwala tylko wybranym aplikacjom działać w roaming, a kiedy grasz – blokuje powiadomienia rozpraszające rozgrywkę, zwiększa jasność ekranu, rozpoznaje kiedy telefon jest trzymany i dzięki temu nie pozwala wyłączyć się wyświetlaczowi po wyznaczonym czasie bezczynności etc. Do tego funkcjonuje Ochrona Baterii, która na podstawie użycia smartfonu pozwala przewidzieć, w jakich godzinach jest on niezbędny do pracy i tak sterować napięciem w czasie ładowania, aby urządzenie było gotowe do działania o określonych porach, a ogniwo nie było nazbyt obciążane przy ładowaniu. Kolejnym dodatkiem jest Inteligentne Oczyszczenie, które również na bazie korzystania z aplikacji, czyści pamięć podręczną, jedne dane usuwają, a inne zostawiając, by szybko po nie sięgnąć – dbając zarazem o prawidłowe i płynne działanie telefonu. Bez jakichkolwiek restartów!
Pięknie, co? I tego wszystkiego – przedstawionego w czytelnej formie brakuje w Huawei Mate10 Pro. Serio. Nie żartuję. Nie mam „cichej” umowy z Sony na dyskredytowanie Chińczyków. Po prostu – funkcje inteligentne tak działają w pierwszym z brzegu konkurencyjnym produkcie, który nie niesie na sztandarach sloganów o Inteligentnej Maszynie! A to oznacza tylko jedno – podobnych rozwiązań oczekuję od AI w Mate10 Pro. Aby były w równie podobny i czytelny sposób komunikowane. Żeby pokazywały mi realnie, co zyskuję oraz co – jako inteligentne narzędzie – zostało pod moje potrzeby dopasowane.
Dzisiaj AI w Mate10 Pro objawia się gł. w aparacie. Telefon potrafi rozpoznawać różne sceny i specjalnie pod nie dedykować ustawienia fotografowania. Szczerze? Rozpoznawać sceny na podstawie kadru potrafią też Xperie, czy smartfony Samsunga. I znowu – bez tego całego AI w otoczce… I nawet, jeśli Mate10 Pro przoduje w tym konkretnym punkcie, to tak szczerze – kogo to obchodzi? Kto biega z dwoma, trzema smartfonami na raz i ocenia, czy dany telefon prawidłowo przyporządkował kanapkę na zdjęciu kategorii jedzeniowej?
A zatem – obecność NPU obiecuje jedną rzecz – w procesorze jest zaszyte rozwiązanie, które pozwala uczyć mu się tego, jak korzystasz z telefonu, z których aplikacji, kiedy ładujesz smartfona, kiedy trenujesz, kiedy jedziesz do- i wracasz z- pracy. Rozpoznaje, że dostałeś/-aś bilety lotnicze na maila, więc warto Ci przypomnieć o odwiedzeniu kantoru lub wyświetlić najnowsze przepisy dotyczące rozmiarów bagażów, które możesz wziąć na pokład w samolocie określonej linii etc.
A finalnie niczego takiego nie dostajesz w Mate10 Pro. Zero – ani jednej z tych funkcji. A przynajmniej – ja tego nie zaobserwowałem. Więcej nawet – pomyślałem, że może inni z naszego podwórka tech zauważyli. W materiałach promocyjnych, które w ostatnich tygodniach na temat Mate’a10 Pro forsuje Huawei jest mnóstwo tłumaczenia – czym jest AI. Co powinien smartfon z tym rozwiązaniem robić, i jak to się może objawiać. Ale poza gdybaniem – i oczywiście powoływaniem się na rozpoznawanie kadrowanych przez aparat scen – niczego namacalnego Mate10 Pro nie daje. Brak też szerszego wsparcia w Huawei Care, a niektóre zagadnienia z sekcji pomocowej nie są nawet w Polsce obsługiwane.
Podsumowując – czekam na kolejny krok ze strony Huawei. Jak wspomniałem wcześniej – wydajność i szybkość pracy są rewelacyjne. Nie pozostawiają żadnych złudzeń – mamy do czynienia ze smartfonem najwyższej klasy i to on śmiało może moim zdaniem zająć na tronie miejsce serii P w portfolio Huawei. Ale też – przy najważniejszym ficzerze, który jest wraz z Mate10 Pro forsowanym – nie ma niczego, co by dotykalnie budowało moją relację, kontakt i komunikację z tym smartfonem. Niczego, co by sprawiało, że kiedy miną dwa lata abonamentowego kontraktu z operatorem, będę szukał na gwałt innego smartfonu z AI, bo po przygodzie z Mate10 Pro nie jestem w stanie już bez tego żyć. Otóż okazuje się, że przeskok na Xperię XZ1 Compact (tak, mam ją teraz w testach – przyjechała tuż po Mate10 Pro), sprawił mi pod kątem inteligentnej komunikacji i obsługi więcej frajdy, aniżeli napompowana retoryka Huawei przy jego wiodącym produkcie.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W HUAWEI MATE10 PRO
Gdyby chociaż przez sekundę Mate10 Pro zwalniał, byłoby to rażącą wadą tego smartfonu, skoro na pokładzie ma tak potężny procesor oraz aż 6GB pamięci operacyjnej. Jest więc szybko. Bardzo, bardzo szybko. I płynnie. Widać, że Huawei położył na ten aspekt ogromny nacisk, przez co ma się realne poczucie, że trzymamy w dłoni smartfona klasy premium. Za taki odbiór produktu odpowiada też odświeżona nakładka systemowa EMUI 8.0 i Android 8.0 Oreo. Niestety (w chwili, kiedy piszę te słowa są ostatnie dni stycznia 2018 roku), łatki bezpieczeństwa pochodzą z 1 listopada 2017 roku, a więc od trzech miesięcy nie pojawiły się nowe. Czy trafią do Mate10 Pro od lutego 2018r? Tego nie umiem w tej chwili napisać, ale to taki punkt, przy którym po prostu nie można zwlekać, szczególnie w sprzęcie tej klasy!
Sam interfejs jest doskonale znany użytkownikom innych smartfonów Huawei. Fajerwerków i bajerów są tutaj prawdziwe tony, ale nie są aż tak ekspansywne. Widać rozsądek po stronie Huawei – nie ma co atakować wodotryskami, skoro i tak korzysta się z nich okazjonalnie. Lepiej skupić się na prawdziwie praktycznych rozwiązaniach. Stąd bardzo uporządkowane menu Ustawień z odpowiednimi sekcjami, które zawierają dostęp do poszczególnych opcji. Jest też sporo nowości z samego Androida 8 Oreo, jak etykiety powiadomień przy ikonach aplikacji w postaci kolorowych kropek, znalazło się miejsce na funkcję Obraz w obrazie, dzięki której można korzystać z dwóch apek symultanicznie, pomniejszając okno z jedną do wygodnej pływającej formy, którą dowolnie można przenosić w ramach interfejsu, by samemu jednocześnie korzystać z innej aplikacji, w której musimy coś odnaleźć lub przesłać dalej etc.
Kolejną nowością jest możliwość przypinania do ekranu głównego poszczególnych skrótów do konkretnych funkcji z aplikacji (np. bez konieczności otwierania Dysku Google – można dodać pliki do Chmury lub wyciągnąć na pulpit skrót do czytanej właśnie książki, bez otwierania całej aplikacji Google Książki etc.). Działa to bardzo fajnie i docenią to przede wszystkim osoby, które żyją superaktywnie i liczy się dla nich każda sekunda. Nie żartuję – sam bardzo doceniam to usprawnienie choćby w pracy z dodawaniem zadań w Kalendarzu, czy uruchamiania konkretnych treningów z Google Fit. Niestety nie jest to jeszcze obsługiwane przez wszystkie aplikacje, ale mi osobiście pozwoliło przeorganizować pracę z pulpitem i dostępnymi tam apkami.
Następna rzecz z nowego Androida, to genialna funkcja Autofill, która zapamiętuje loginy i hasła do aplikacji, z których korzystamy i przy przesiadce na inny telefon pozwala uruchamiać je, bez konieczności ponownego wpisywania wszystkich danych autentykacyjnych. System po prostu pamięta wszystko za nas. Tak – jest to swego rodzaju Pęk Kluczy znany ze środowiska Apple – iOS.
Ostatni widoczny i zarazem wielki plus z Androida 8.0 Oreo, który znajdziesz na pokładzie Mate10 Pro, to opcja rozpoznawania kontekstowego tekstu. Jeśli więc masz np. na jakiejś stronie internetowej podany adres e-mail w postaci nieaktywnego linku, to po zaznaczeniu go – w chmurce nad tekstem – pojawi się opcja uruchomienia od razu aplikacji do wysłania maila (w moim przypadku Inbox by Gmail). Tak samo, jeśli zaznaczysz nr telefonu – od razu, bez konieczności kopiowania, wracania na ekran główny i wybierania dialera – zostaniesz przerzucony/-a do opcji nawiązania połączenia. Jedno tapnięcie w słuchawkę i już dzwonisz! W tym samym kluczu – system rozpozna też adres fizyczny i pozwoli włączyć nawigację, bez uruchamiania na około Map Google, przekopiowywania lub przepisywania lokalizacji do wyszukania etc. Bardzo to automatyzuje pracę.
Huawei – jak wspominałem wcześniej – dostarcza też sporo opcji konfiguracyjnych pod kątem upiększenia środowiska, jak motywy, ruchome tapety, wariantywność przy wyborze wielkości siatki ikon czy szuflady z aplikacjami – aczkolwiek fajnie, gdyby możliwe było wysuwanie App Drawera z dołu ekranu. A tego – co sygnalizowałem w części poświęconej Wyświetlaczowi – tutaj nie ma, chociaż jest to cechą Androida 8 Oreo.
Producent dorzuca też od siebie system zarządzania pamięcią i wydajnością telefonu, jest aplikacja Sejf, która pozwala wydzielić dane, do których dostęp będzie zastrzeżony, znalazło się też miejsce dla Huawei Care, gdzie skorzystasz ze wsparcia posprzedażowego oraz licznych wskazówek, co gdzie i jak znaleźć w Mate10 Pro. Jest tutaj też instrukcja obsługi, a wszystkie dane przedstawione są w wygodnej i czytelnej formie.
Tak – po raz pierwszy od dawna – korzystało mi się ze środowiska zaproponowanego przez Huawei bardzo, bardzo znośnie. Smartfon wciąż ukrywa sporo wodostrysków, ale nie atakuje nimi. Można z nich korzystać lub po prostu ograniczyć się do lepszego poznania chociażby natywnych funkcji samego Androida, bo one najzwyczajniej – wnoszą najwięcej do płynnej i przyjemnej obsługi.
JAKOŚĆ MUZYKI I BRZMIENIA W HUAWEI MATE10 PRO
Za brzmienie Huawei Mate10 Pro odpowiedzialna jest ta sama technologia, która reguluje tę kwestię w Honorze 9 oraz w Mate10 Lite, czyli Huawei Histen. Nad jej zaprojektowaniem czuwało wielu specjalistów z branży muzycznej Japonii, Niemiec i Chin. Jednym z nich był ceniony producent, wyróżniony m.in. nagrodą Grammy – Rainer Maillar. Gł. zadaniem Huawei Histen, jest opcjonalne dostosowanie możliwości brzmienia do indywidualnych potrzeb. Przygotowano w tym celu trzy typy ustawień:
- Blisko Ucha – dla muzyki klasycznej,
- Przód – do słuchania muzyki z większą ilością basów oraz pod kątem filmów,
- Dźwięk Przestrzenny – potęguje wrażenie przebywania w sali koncertowej.
Co ciekawe – jakość brzmienia w Mate10 Pro, jest różna od tego, które oferuje Mate10 Lite. Co więcej – w modelu Pro jest ono bardzo zbliżone do tego, jakie otrzymujesz z Honora 9, a więc miękkie i soczyste. W wariancie Lite było/jest zdecydowanie czystsze i subtelniejsze. Kiedy więc podkręcasz basy, to czujesz w Mate10 Pro solidną dawkę mocnego uderzenia. W wersji Lite jest ono bardziej punktowe i bez intensywnego, masywnego łomotu.
Oczywiście to moje osobiste spostrzeżenia. Mate10 Lite testowałem chwilę przed Mate10 Pro, więc wrażenia dźwiękowe mam bardzo aktualne. Ale pamiętam też doskonale, jak dobre wrażenie wywołał na mnie Honor 9 swoimi nastawami. Tam wprawdzie dochodziła jeszcze jedna dedykowana technologia – Honor Purity – będąca zestawem odpowiednich ustawień equalizera. Niemniej Mate10 Pro, jest pod kątem jakości brzmienia świetną propozycją. Gdybym miał wybierać telefon wyłącznie sugerując się tylko samym doświadczeniem muzycznym – pomiędzy nim i Honorem 9 – musiałbym usiąść i zrobić odsłuch na bieżąco z jednego i z drugiego telefonu.
Jeśli miałbym takiego samego wyboru dokonać pomiędzy dodatkowo Xperią XZ1 lub HTC U11, to bez dwóch zdań wybrałbym Sony, ale w kontekście HTC już byłbym bliższy przeskoczenia na Huawei. Aczkolwiek, gdyby do gry włączyć jeszcze LG V30, to prawdopodobnie i tutaj postawiłbym na Chińczyków z Mate10 Pro na czele. Brzmieniowo Koreańczycy byli dla mnie zbyt poprawni, chociaż bez dwóch zdań – zainwestowali w jakość dźwięku najwięcej.
APARAT I ZDJĘCIA Z HUAWEI MATE10 PRO
Zasadniczo nie mam pytań! Aparat w Huawei Mate10 Pro to prawdziwa rewelacja! Smartfon ten jest stworzony do wykonywania zdjęć. Bezwzględnie! Z jednej strony znajdziesz tutaj wszystko co najlepsze, a co było już we wcześniejszych smartfonach tego producenta z wysokiej półki, a z drugiej strony jakość pracy z zastosowanymi tutaj sensorami jest na takim poziomie, że korzysta się z tego wybornie! Taki doszlifowany diament.
Fotograficznie uwielbiam więc Huawei Mate10 Pro przede wszystkim za genialny Tryb Monochromatyczny, superjasne przysłony przy obydwu obiektywach aparatu, rewelacyjną sześcioosiową stabilizację optyczną obrazu, możliwość malowania światłem, a tak naprawdę uwieczniania np. nocnego nieba. Niestety z tej ostatniej funkcji póki co nie do końca daje się korzystać, bo na niebie o tej porze roku gł. chmury, ale już wiosną i latem – możesz liczyć na prawdziwą ucztę dla oczu i prawdziwą frajdę z robienia zdjęć nocą!
Na tyle są dwa sensory. Pierwsza, główna matryca, to czujnik 12-Mpx. Druga, to 20-Mpx przetwornik. Wielkość pojedynczego piksela w pierwszym wynosi 1.25 mikrona, a sam sensor został wyprodukowany przez firmę Sony (model IMX386 z lipca 2016 roku), który znajdziesz też w Motoroli Moto Z2 Force, Xiaomi Mi6, Mi Max 2, Mi Mix 2, Mi Note 3, Honorze 6X, Meizu MX6 etc. Jest to więc jeden z chwytliwszych przetworników w wysokim segmencie sprzętowym.
Matryca 20-Mpx jest również od Sony (najpewniej model IMX350) i znaleźć ją można w Huawei Mate 9, Mate 9 Pro, Honorze 8 Pro, czy flagowych P10 i P10 Plus. Wielkość pojedynczego piksela to tylko 1 mikron, więc na powierzchnię światłoczułą pada stosunkowo mało światła. Ale ta matryca, jest akurat towarzyszącą. Przede wszystkim fotografuje się 12-Mpx układem, który sprawdza się ze swoim 20-Mpx partnerem kapitalnie! Fotki wychodzą superszybko, zdjęcia nawet w jakości HDR nie potrzebują ani sekundy więcej na zapis, a klimatyczne ujęcia w Trybie Monochromatycznym zmieniają całkowicie wymowę każdej ze scen.
Jak dla mnie – śmiało można określić możliwości fotograficzne Huawei Mate10 Pro, jako idealnie dopasowane do artystycznego apetytu twórców-amatorów, którzy szukają czegoś więcej w aparacie, a przy okazji dostają to bez utraty na jakości kadrowanych scen. Objawia się to przede wszystkim w baaardzo zaawansowanym Trybie Pro(fesjonalnym), a także w licznych filtrach. Nie dość, że możesz zdecydować o klimacie fotki, to jeszcze regulować natężeniem stosowanego efektu. Co więcej – w samym trybie automatycznym, jest możliwość łagodnego lub intensywnego podbicia kolorów.
Stabilizacja obrazu działa tutaj wybitnie! Nawet, kiedy kręcisz filmy w rozdzielczości UHD (4K) i stosujesz zbliżenia cyfrowe, to i tak cała scena jest pięknie stabilizowana, a obraz – dosłownie – miękko płynie. Żadnych drgań!
Przykładowe wideo nakręcone Huawei Mate10 Pro – 90sekund.pl (bez dźwięku) from Michał on Vimeo.
Rewelacja! Zasadniczo można wykonywać udane panoramy, malować światłem, a nawet robić panoramy 3D. Świetnie, że Huawei tak udanie umie odpowiedzieć na Kreatora 3D od Sony i przy okazji pokazuje, jak to powinno działać naprawdę.
WSZYSTKIE ZDJĘCIA W ORYGINALNYM ROZMIARZE NA KONCIE FLICKR
BATERIA I CZAS PRACY HUAWEI MATE10 PRO
Supersmartfon zasługuje na superbaterię! I taką też posiada Huawei Mate10 Pro. Telefon na jednym ładowaniu jedzie spokojnie 5,5h-6h! Co więcej – akumulator wyposażono w autorską technologię producenta odpowiedzialną za szybkie ładowanie: Hauwei SuperCharge. To kluczowa funkcja, bowiem do naładowania jest kolos o pojemności 4000mAh! Tak – z taką baterią, przy ekranie FullHD+, może ciut oszczędniejszym niż moje korzystaniu – można wykręcać rewelacyjne wyniki!
Mój czas działania? Wynosił z Mate10 Pro 24h i mniej więcej 15-20h. Tak, to bardzo, bardzo dobry wynik, który pokazuje, że jednak można w nowoczesnych urządzeniach mobilnych uzyskać naprawdę fajne czasy pracy. Co więcej – mam doskonałą świadomość faktu, że ja korzystam inaczej, bardziej aktywnie ze smartfonu: mam podpiętych około dwudziestu różnych kont do telefonu, a one przecież wymieniają dane w tle. Do tego biegam z Google Fit, więc telefon i tutaj jest w użyciu pod względem chociażby GPS-u. Dołóż do tego zdjęcia, filmiki, które nagrywam do znajomych i wrzucam im na Facebook Messengerze oraz które od nich odbieram i też oglądam, filmy ze śledzonych kanałów na YT, przeglądanie dziesiątków newsów w przeglądarce, aplikacjach do agregacji wiadomości etc. Kiedy jeszcze do akcji wkracza aparat, to nigdy nie kończy się na dwóch, trzech zdjęciach (staram się je zawsze wykonywać np. w trybie Auto, HDR oraz Monochromatycznym etc.), a te osoby, które mnie znają wiedzą doskonale, jak potrafię się rozgadywać przez telefon.
Przy tym wszystkim więc pokazuje Huawei Mate10 Pro, jak pięknie sprawować się może napakowany fajerwerkami smartfon, na jednym ładowaniu baterii. A skoro przy tym jesteśmy – model ten ładuje się w jakieś 2h. Nawet końcowa faza tego procesu nie odbywa się znacząco wolniej, więc na tle konkurencji – tu również jest lepiej. Oczywiście – jaki to ma wpływ na baterię – ocenić można dopiero po dłuższym czasie, ale na obecnym etapie – narzekać nie mogłem. Inna sprawa, że jest dostępnych kilka planów oszczędnościowych, które w znacznej mierze ograniczają pracę telefonu, ale potrafią też w sytuacjach wyjątkowo trudnych – wydłużyć jego pracę.
Zdecydowanie Mate10 Pro za baterię oraz zarządzanie energią zasługuje na duży aplauz!
OPINIA NA TEMAT HUAWEI MATE10 PRO
Jako czołowy, główny rozgrywający, idealnie wpisujący się w nowoczesne standardy superszybki smartfon – Huawei Mate10 Pro wypada fantastycznie! Polecam w ciemno, zwłaszcza że jest sensownie wyceniony, a kwota którą trzeba za niego zapłacić systematycznie jest obniżana. Nie wiem, na ile to celowa polityka producenta, ale rzeczywiście może przyciągać klientów, bo faktycznie produkt ten oferuje tak wiele i na takim poziomie, że po prostu warto go mieć!
Superszybki procesor, ogromna ilość pamięci RAM, jeszcze więcej przestrzeni na pliki, a do tego naprawdę kapitalne aparaty i świetna bateria – to nieprawdopodobnie poważne zalety. Dołóż tutaj jeszcze przyjemny w odbiorze soft oraz rewelacyjne oprogramowanie bazowe w postaci najnowszego Androida z wieloma praktycznymi nowościami, i otrzymujesz finalnie bardzo przyszłościowy smartfon, który posłuży przez dobre 3-4 lata.
To, co się NIE UDAŁO, to zdecydowanie komunikacja na poziomie informacyjnym w związku z AI. I nie, nie chodzi mi o media oraz obwieszczanie wszem i wobec, że mamy oto na świecie nie smartfona, a Inteligentną Maszynę. Brakuje wyraźnej obecności Sztucznej Inteligencji w wizualnej warstwie systemowej, która komunikując się ze mną, pokazywałaby mi co realnie rozwiązanie to pomogło mi z Mate10 Pro zrobić, gdzie zaoszczędziłem czas itp. AI traktuję też bardzo osobowo, więc chciałbym też z nią sensownej relacji. Bo odsyłając tego smartfona Huawei nie czułem, że pęka mi serce, a moje życie zmieniło się na tyle, że bez Kirina 970 w Mate10 Pro świata już sobie nie wyobrażam. Wręcz przeciwnie – jak wspominałem wcześniej – wpadła w tym czasie w moje dłonie Xperia XZ1 Compact ze swoją Asystą i cieszę się bardzo udanym urządzeniem z funkcjami smart. Ale owe funkcje smart komunikują się zerojedynkowo. A AI obiecuje relację. Tego nie ma.
Ale pytanie, czy to, że czynię Huawei zarzut z niebyt udanej realizacji AI w jego autorskim układzie, powinno być dla Ciebie jakimś wyznacznikiem przy decyzji pod kątem zakupu tego smartfonu? Recenzja produktowa – tak sądzę – powinna wykazać zarówno wady, jak i zalety sprzętu. Zależnie od Twoich potrzeb, suma jednych i drugi przeważy szalę. Do tej pory żyliśmy bez świadomej AI (bo jako taka jest w już wielu rozwiązaniach tech), więc możemy żyć bez niej dalej. Niemniej Chińczycy rozbudzili mój apetyt. Chciałbym więcej. I chciałbym bardziej namacalnie.
Na tym etapie mogę Cię jednak zapewnić, że jeśli zależy Ci na ultranowoczesnym i superszybkim smartfonie, Huawei Mate10 Pro będzie produktem, który idealnie wpisze się w te wymagania. I posłuży Ci niezwykle długo. Ale, jeśli czekasz na przełom – to w obecnym wydaniu, telefon ten go nie wnosi. I nie byłoby po mojej stronie tego niedosytu, gdyby nie tak rozbudzony apetyt na prawdziwą Inteligentną Maszynę. Póki co, syty jest tylko wilk.