SŁOWEM WSTĘPU
Tym razem w udziale przypadły mi testy telefonu, którego pierwsza edycja była wg nas pełna sprzeczności. Huawei wypuszczając Honora 6+ (Plus) postarał się, by tym razem zaprezentować jeszcze bardziej dopracowany produkt, który z wielką sympatią przypadł mi do gustu. Za pierwszym razem było dobrze, a już teraz mogę Wam zdradzić, że jest jeszcze lepiej. Pozytywnie zaskoczyło mnie wiele rzeczy, które sprawiły, że praca na tym smartfonie przyniosła czystą przyjemność, ale nie da się nie zauważyć, że edycja Honora 6 z plusem to pod wieloma względami wciąż produkt niejednorodny.
[showads ad=rek3]
WZORNICTWO I WYGLĄD
Na wstępie napiszę tak: wygląd i ogólny odbiór najnowszej wersji Honora nie uległ drastycznym zmianom. To wciąż niezbyt wyszukane wzornictwo – niemniej mogące się podobać, nawet jeśli zapożyczające wiele od konkurentów. Podobnie jak Michał Brożyński w swojej recenzji pierwszego Honora, tak i ja widzę w Honorze 6 Plus kilka elementów, które spokojnie mogłyby pasować do charakterystyki innych smartfonów. Jest tu rzeczywiście coś z iPhone’a 4, ja widzę nawet trochę Sony Xperię z serii Z. I to jest moment, kiedy warto się zastanowić, czy jest to bezmyślna kopia, czy inspirowanie się innymi producentami? Mam nadzieję, że nie to pierwsze, aczkolwiek są tu elementy, które dla nawet średnio obytego użytkownika będą się jednoznacznie kojarzyć z innymi smartfonami. Honor 6 Plus całym sobą tworzy bryłę, która ma trochę fałszywy charakter i nie swoją tożsamość, przez co powstaje tutaj pewien niesmak. Z jednej strony ładne i oszczędne w wymowie body, ale z drugiej – zbyt wiele tropów prowadzących do konkurencji.
Zostawmy jednak chwilowo tą kwestię z boku i sprawdźmy z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Przede wszystkim w porównaniu z poprzednikiem wraz z Honorem 6 Plus przychodzi wzrost wagi (165g) oraz gabarytów (150,4 x 75,7 x 7,5mm). Pod każdym kątem otrzymujemy trochę więcej, poza jednym parametrem, którym jest grubość. Pomimo wyraźnie zwiększonego ekranu udało się zachować tą samą wartość, dzięki czemu przy tej wielkości telefon w moim przekonaniu jest bardziej zgrabny i smuklejszy. To przekłada się na zaskakująco świetną ergonomię. Okazuje się bowiem, że 5,5-calowy wyświetlacz wcale nie jest taki wielki i niewygodny jakby można było powszechnie sądzić.
Honor 6 Plus pokryty z przodu i z tyłu jest – no właśnie, czym? Szkło, tworzywo sztuczne? Ciężko znaleźć na ten temat konkretną informację, bo nawet jeśli to pierwsze, to nie ma też informacji, czy hartowane, niemniej rys w czasie testów H6P specjalnie nie łapał. Niemniej takie wykonanie sprawia, że smartfon wygląda rewelacyjnie. Owszem tego typu tworzywo ma to do siebie, że pozostawimy na nim swoje odciski palców, ale rozwiązaniem jest tutaj zakup białej wersji :P, która – przynajmniej na zdjęciach promocyjnych – wygląda jeszcze lepiej. Poza tym, bardzo łatwo jest przeczyścić powierzchnię, tak więc, choć nie jestem wielkim zwolennikiem takich wzorniczych rozwiązań, to da się do tego przyzwyczaić.
Przejrzyjmy zatem dookoła ten smartfon i zobaczmy jakie szczegóły składają się na jego wygląd.
Przód to przede wszystkim ekran. Stanowi on 78,2 proc. całej frontowej powierzchni telefonu. Nie ma tutaj fizycznych przycisków, dzięki czemu rzeczywiście wydaje mi się, że wyświetlacz zajmuje zdecydowanie najwięcej miejsca. Na górze i na dole są co prawda punkty, które nie zostały w żaden sposób wykorzystane, jednakże nie wydaje się, by było to marnotrawstwem. Tutaj zdecydowanie główną rolę odgrywa 5,5-calowy wyświetlacz. Szczególnie, gdy jest on podświetlony. Wtedy nic już nie zwraca więcej naszej uwagi.
[showads ad=rek2]
W zasadzie, nawet gdy telefon spokojnie leży wygaszony na biurku, nie ma żadnego elementu, na którym można byłoby zaczepić oko. Na upartego, może to być głośnik, który zamontowano w górnej części. Maskownica jest jednak tak sprytnie zabudowana i wkomponowana w całość, że nie zwracamy na nią uwagi. Myślę, że to wychodzi w tym przypadku zdecydowanie na plus.
Na pleckach pod powierzchnią szkła/plastiku, mamy delikatną, nieinwazyjną fakturę, która subtelnie nadaje wzorniczego smaczku całości. Oczywiście powierzchnia jest tutaj zupełnie gładka, a to sprawia, że telefon w niektórych momentach jest niebezpieczne śliski. Taki zresztą jest nie tylko na froncie i pleckach, ale i na bokach, co przy nie zachowywaniu ostrożności może prowadzić do przypadkowego wysmyknięcia z dłoni.
No dobrze, ale co my tu jeszcze mamy na pleckach? Jest głośnik zewnętrzny, zamontowany po lewej stronie. Na środku duże i od razu rzucające się w oczy logo – HONOR. Na samej górze zaś, charakterystyczne dwa oczka aparatu oraz lampa błyskowa. W zasadzie oprócz właśnie obudowy tylnego aparatu, Honor 6 Plus bazuje na identycznym wyglądzie, co pierwszy Honor 6. Jest prosto i bardzo minimalistycznie.
Całość dopełniają metalowe ramki, które okalają telefon z trzech stron. Od góry i po bokach. Na dole nie wiedzieć czemu – mamy już zwykły plastik i znajdziemy tutaj miejsce, gdzie podłączymy ładowarkę. Przyznam szczerze, że ta decyzja jest dla mnie niezrozumiała. To trochę tak, jakbym kupił samochód, który z trzech stron ma pięknie połyskujący lakier, a z tyłu pomalowany był farbą olejną. Dobra, może trochę przesadzam, ale skoro się decydujemy na ładne wstawki, to róbmy to porządnie i do końca. Może ktoś pomyślał, że dolna krawędź to najmniej widoczny element całego smartfona? ;)
Przeciwległa, górna krawędź to wejście na słuchawki (mini-jack), czujnik podczerwieni, a także mikrofon redukujący hałasy podczas rozmowy.
Prawa krawędź, to miejsce, gdzie dzieje się najwięcej. Regulacja głośności, przycisk włączania/wyłączania, ładnie wmontowana tacka na kartę micro-SD (nawet do 128 GB), slot na nano-SIM, a poniżej na micro-SIM. Może przypomnę w tym miejscu, że Honor 6+ obsługuje dwie karty SIM i stąd miejsce na te dwa kawałki plastiku. Przyciski są bardzo dobrze spasowane, choć działają dość ciężko i początkowo trzeba się do nich przyzwyczaić. Lewa grań jest zupełnie czysta i pozbawiona jakichkolwiek dodatków.
Podobają mi się te boczne ramki, ponieważ metal który je okala, jest delikatnie szczotkowany, co przy ciemniejszym odcieniu całego telefonu bardzo ładnie się prezentuje, dodając prestiżu i podnosząc rangę samego telefonu.
Podsumowując, mamy tutaj wzornictwo, które będzie przywodzić skojarzenia z pomysłami zaciągniętymi od innych producentów. I w zasadzie na tym mógłbym skończyć, ponieważ Honor 6 Plus nie będzie kojarzony z własnymi rozwiązaniami. Moim zdaniem już na zawsze pozostanie na nim łatka, telefonu, na który zabrakło oryginalnego pomysłu. To oczywiście bardzo ładny smartfon, nie można mu tego zarzucić, ale brakuje choć jednego elementu, który wyróżniałby Honora jego własnym wzornictwem.
[showads ad=rek1]
EKRAN
Honor 6 Plus został wyposażony w duży, bo 5,5-calowy ekran o rozdzielczości Full HD. Zrezygnowano tutaj z wyższych parametrów i choć różnice w porównaniu z QHD widać gołym okiem, to muszę przyznać, że decyzja, którą podjęto jest jak najbardziej trafna. Dlaczego? Z dwóch powodów. W teorii, powinno to wpłynąć lepiej na gospodarowanie energią. Piszę „w teorii”, ponieważ Honor 6 Plus nie wyróżniał się moim zdaniem bardzo mocno pod kątem wydajności na baterii od innych smartfonów, ale o tym później. Drugi atut jest taki, że to po prostu rewelacyjny panel. Muszę przyznać, że zostałem totalnie zaskoczony, i to w możliwie najbardziej miły sposób.
Przede wszystkim, wielkość. Tak jak pisałem wcześniej, na co dzień korzystam z 5,7-calowego ekranu i przyznam szczerze, że choć Galaxy Note 4 jest świetny pod względem ergonomii, to nie zawsze komfortowo korzysta się z niego jedną ręką np. podczas jazdy zatłoczonym autobusem. W przypadku Honora 6 Plus, który jest mniejszy zaledwie o 0,2 cala, różnica jest naprawdę odczuwalna. Ten smartfon to naprawdę rozmiarowo świetnie skrojone urządzenie.
Sam panel zaskakuje naprawdę piękną paletą barw, charakteryzuje się dużą jasnością i do tego dobrymi kątami widzenia. Z pewnością swoje robi tutaj również wysoki kontrast 1500:1, a także 85 proc. nasycenie barw, dlatego ciężko mi cokolwiek mu zarzucić, ponieważ chce się na niego patrzeć i… dotykać ;). To doskonały dowód na to, że fascynacja QHD, a może za chwilę jeszcze większymi rozdzielczościami, wcale nie musi być taka obsesyjna. Okazuje się bowiem, że rozdzielczość 1920×1080 pikseli również może świetnie wyglądać pomimo pędzącego postępu.
Oczywiście w porównaniu z pierwszym Honorem 6, model oznaczony plusem ma mniejszą gęstość ułożenia pikseli. Różnica spowodowana jest przekątną ekranu i wynosi 40 punktów na cal (ppi). Niemniej jednak mamy tu do czynienia z wartością rzędu 401 ppi, toteż zapewniam, że nie będziecie potrafili stwierdzić, który ekran jest bardziej szczegółowy. To po prostu za mała różnica jak na ludzkie oko.
Reasumując – Michał Brożyński trochę narzekał na wyświetlacz w Honorze 6, ja natomiast muszę go w wersji 6 Plus pochwalić, również pod kątem dotyku, który działał bez zarzutu. Paluch śmigał po ekranie, aż miło!
WYDAJNOŚĆ
Przyznam szczerze, że nie do końca byłem przekonany do procesorów Huawei – Kirin. Już przy pierwszym Honorze, pojawiały się delikatne zgrzyty, które również wychwycił Michał Brożyński. Ja natomiast muszę oddać producentowi, że stanął na wysokości zadania, ponieważ Honor 6 Plus działał bez zarzutu.
Oczywiście należy nadmienić, że został on wyposażony w trochę nowszą i szybszą zarazem jednostkę. Pod maską znajdziemy bowiem HiSilicon Kirin 925 – ośmiordzeniowy procesor o częstotliwości zegarów 1,8 GHz. Na papierze, wygląda to okazale, w praktyce również nie pozostaje w tyle. Naprawdę ciężko mi znaleźć na siłę jakieś wady ponieważ, ta jednostka świetnie daje radę. Do tego dochodzą jeszcze 3 GB pamięci RAM, które dopełniają wydajnościowe dzieło.
Zarówno w pracy w obrębie systemu, czy to w grach i innych czynnościach Honor 6+ działa naprawdę wyśmienicie. Nic mi się nie wieszało, każda komenda wykonywana była bez żadnego marudzenia. Oczywiście brawa należą się również za bardzo dobrze zoptymalizowaną nakładkę, która z pewnością ma tutaj duży wpływ na działanie. O niej samej już za chwilę, bo jest o czym opowiadać, ale kończąc ten dział, muszę Was zapewnić, że procesor jest mocnym sercem dla Honora 6+, które z niezłą werwą napędza całą machinę.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Już przy pierwszy kontakcie z Honorem 6 Plus czekała mnie niespodzianka. Przede wszystkim spoglądając na charakterystyczne przyciski nawigacji u dołu ekranu, pomyślałem – ooo jest Lollipop! Niestety moja radość była przedwczesna, jak się okazało rzeczywiście telefon krył w sobie Androida 4.4.2 KitKat, a przyciski najzwyczajniej zmodyfikowano programowo, tak abyśmy otrzymali trójkąt, kółko i kwadrat. Trochę poczułem zawód, ale jak się szybko okazało, nakładka EMUI – tutaj w wersji 3.0 – wygląda i sprawuje się tak świetnie i szczerze pisząc w ogóle mi nie było tęskno za jakimkolwiek Lizakiem.
EMUI tworzy Androida praktycznie od nowa i w zasadzie nie przypomina on w niczym swojego pierwowzoru. Bardzo mi się pomysł na taką wizualizację spodobał i choć po jakimś czasie chciałem wrócić już do mojego TouchWiza, to muszę oddać, że wykonano tutaj kawał solidnej roboty. Nakładka charakteryzuje się ciekawie dobraną kolorystyką, która przyjemnie wpada w oko, a także zaokrąglonymi krawędziami. Widać to już na samym wstępie, w postaci ikonek. Prezentuje się to w niektórych przypadkach bardzo ładnie, szczególnie w systemowych programach, takich jak aparat, telefon czy kontakty. Gorzej natomiast wygląda chociażby przy zewnętrznych aplikacjach, gdzie ikonka średnio wpasowuje się w charakterystykę EMUI – np. Spotify – chociaż tutaj prezentuje się to jeszcze znośnie, ale już taki Dropbox nie wypadał super.
Wszystko również zależało od danego motywu, który dowolnie mogłem zmienić i dopasować do własnych potrzeb. Nie jestem wielkim zwolennikiem takich modyfikacji, wolę zawsze tradycyjny wygląd, ale z pewnością wielu użytkowników to doceni i będzie miało masę zabawy przy personalizacji. Sama nakładka zresztą daje mnóstwo dodatkowych funkcji i smaczków, dzięki którym możemy dopasować pod siebie wygląd oraz zwiększyć wygodę korzystania z telefonu.
Teraz słów kilka na temat belki powiadomień. Została ona bardzo ciekawie zaprojektowana i muszę przyznać, że choć jej układ zapożyczono z telefonów Sony, to jednak nie jest do końca tym czego oczekuję. Niemniej w Honorze 6 Plus prezentuje się ona o wiele ciekawiej i funkcjonalniej niż w produktach Sony. Najbardziej spodobała mi się sekcja Powiadomienia, gdzie wszystkie informacje wyświetlają się w postaci zdarzeń na osi czasu. Na dole mamy najstarsze, na górze najnowsze. Do tego dochodzi prosta i jasna estetyka, przy której wszystko jest bardzo czytelne i miłe dla oka. Poniżej znajdziemy przycisk Kosza, którym za jednym razem usuniemy wszystkie powiadomienia. Co ciekawe – otrzymujemy od czasu do czasu informacje o działającej w tle aplikacji, która w danym momencie zużywa za dużo energii. Smartfon informuje nas o tym i szybkim zamknięciem, możemy zlikwidować proces, który podgryza naszą baterię.
Druga część powiadomień w postaci Skrótów to również bardzo ładnie skrojony kawałek kodu, który także utrzymany jest w minimalistycznej stylistyce. Na tyle mocno, że w niektórych momentach, zastanawiałem się czy chociażby mam włączony Transfer danych? Nie zawsze bowiem, było dokładnie widać, czy dana funkcja jest aktywna. Powinno być to lepiej rozwiązane i dla pewności przełączałem się z na mobilny Internet w Ustawieniach. Podobnie w sytuacji, kiedy słuchałem muzyki. Tradycyjnie, informacja o grającej w tle piosence okraszona jest dodatkowo przyciskami nawigacji, dzięki czemu nie trzeba wchodzić bezpośrednio na np. Spotify. Tutaj przyciski te niestety są niefortunnie w białym kolorze, co na tle tła sprawia, że są one praktycznie niewidoczne. Na zewnątrz, pomimo dobrego ekranu, można już tylko nawigować na ślepo.
W większości telefonów działających na Androidzie, przeciągnięcie dwoma palcami od górnej krawędzi uruchamia właśnie poniższy ekran z Ustawieniami, tutaj niestety ten trick nie działa, i aby skorzystać z tego ficzeru, trzeba przetapać się przez powiadomienia. Szkoda, bo obecnie wydłuża to drogę do określonej funkcji. Te możemy dowolnie modyfikować i zaproponowany układ stanowi tylko podstawę do ewentualnych zmian, tak by każdy mógł pod siebie wszystko spersonalizować.
Coś na co zazwyczaj mało kto zwraca uwagę, to odblokowanie telefonu. W przypadku Honora 6 Plus stanowiło to dla mnie bardzo miły dodatek. Przede wszystkim dzięki efektownej dla oka animacji, która ukazuje nam główny pulpit. Druga sprawa to zmieniająca się za każdym razem tapeta na ekranie blokady. Niby nic takiego, niby wszystko to było, ale każdy z tych obrazków jest świetnie skrojony i dobrany przez to prezentuje się naprawdę bardzo dobrze. Najlepsze jednak w tym wszystkim było to, że niezwykle rzadko trafiałem na dwa takie same obrazki w przeciągu krótkiego czasu. Takie niuanse sprawiają, że telefon żyje, jest dynamiczny, a przyjemność z jego korzystania niewątpliwie rośnie. Mi przynajmniej taka opcja bardzo się spodobała.
Skoro jesteśmy już przy tapetach, to warto nadmienić, że nawet przy tak prostej czynności, jak zmiana zdjęcia na pulpicie jest tutaj potraktowana z należytą uwagą, a największą frajdą jest wybór interesującego tła za pomocą prostego ruchu telefonem. Wystarczy nim potrząsnąć (nawet delikatnie :P ), a tapeta na ekranie głównym sama się zmieni. Proste, a zarazem praktyczne.
W nakładce EMUI jest również jedna, zasadnicza różnica w stosunku do innych tego typu modyfikacji Androida. Każdy użytkownik zielonego robota doskonale wie, że pod jednym z przycisków, znajdziemy wszystkie zainstalowane aplikacje. Pulpity należą od początku do końca do nas i możemy je w dowolny sposób zapełnić. Tutaj czegoś takiego nie ma i wszystkie pobrane apki trafiają na ekran/-y na pulpicie. Kto korzysta z iOS od Apple wie, o czym piszę, bo wygląda to dokładnie tak samo. Dziwne uczucie muszę przyznać szczególnie, że do czynienia mamy z KitKatem, da się do tego przyzwyczaić, ale moim zdaniem wprowadza niepotrzebny chaos. Nie mogłem się jakoś odnaleźć początkowo w tym wszystkim. Wolę zawsze mieć wszystko poukładane i choć korzystam osobiście z iPada i taki układ nie jest mi obcy, to w telefonie nie do końca mi odpowiadał, gdyż nie łatwo uporządkować dziesiątki instalujących się aplikacji.
Honor 6 Plus oferuje również wiele funkcji, które mają za zadanie ułatwić codzienne korzystanie z telefonu. I tak oprócz standardów, gdzie odwrócenie telefonu wycisza go przy nadchodzącym połączeniu, odbieranie automatycznie aktywuje się zaraz po przyłożeniu smartfona do ucha, a podniesienie urządzenia powoduje wyciszenie dzwonka – do dyspozycji dostajemy także potrząsanie, o którym wspominałem wcześniej. Pisałem, że dzięki temu można zmienić szybko tapetę, ale ten gest ma również inną funkcjonalność, mianowicie… sortowania ikonek na pulpicie. Jeśli, w którymś momencie zapanował chaos – a o to nie jest trudno przy takim układzie – i nie chce się Wam ręcznie układać wszystkich aplikacji, wystarczy że potrząśniecie telefonem, a te w magiczny sposób powskakują w odpowiednie miejsca i grzecznie poukładają się w szereg.
Inny sposób na przenoszenie ikonek pomiędzy pulpitami? Wystarczy, że przytrzymacie jedną z nich i przechylicie urządzenie w prawo bądź w lewo. Proste? Bajeczie! Jest tutaj również system gestów, które wywołują akcję, po narysowaniu czegoś na ekranie. I tak, jeśli macie wygaszony wyświetlacz, a narysujecie symbol literki C, Honor 6 Plus rozpozna to jako gest włączania aparatu! Oczywiście do każdej literki można podpisać inną funkcję. To przypomina mi trochę rozwiązania, z których można korzystać w przeglądarkach internetowych lecz tutaj zdecydowanie robi to większe wrażenie. I jest praktyczniejsze.
Na osobny akapit zasługuje również klawiatura systemowa. Generalnie źle mi się pisze, kiedy bloczki, odpowiedzialne za poszczególny znak są wysokie. Wolę, gdy ich układ jest bardziej kwadratowy, wtedy w moim przypadku wygoda jest o wiele większa i co ważne, w skuteczniejszy sposób wprowadzam tekst, bez konieczności ciągłego poprawiania. Klawiatura w Honorze 6 Plus na pierwszy rzut oka wydawała mi się mało przyjazne, jeśli chodzi o moje preferencje, ale bardzo się myliłem. Zweryfikował to już pierwszy tekst, który wprowadzałem. Jest naprawdę wygodnie, pisze się szybko i przyjemnie. Są tutaj oczywiście małe niuanse, które wyglądają trochę inaczej niż np. w moim Samsungu, przez co czasami łapałem się na swoich starych nawykach, ale to zupełnie normalne. Trzeba po prostu wgryźć się w klawiaturę i z czasem pisze się coraz szybciej.
Kolejny punkt, o którym warto wspomnieć, to pasek nawigacyjny i jego modyfikacje. Możliwość ustalenia odpowiedniej kombinacji tych przycisków to naprawdę świetna sprawa. Nie każdemu bowiem może przypodobać się układ zaproponowany przez producenta, chociaż należy pamiętać, że w tym zakresie np. LG za każdym razem wychodzi w kierunku użytkownika. W każdym razie i tutaj ujawniło się moje przyzwyczajenie. Standardowo w Honorze 6 Plus po prawej stronie (pod kwadratem) mamy podgląd pod wszystkie aplikacje przez nas uruchomione. W Samsungu jest to klawisz Wstecz. Nie muszę wspominać, co przez pierwsze godziny nagminnie robiłem. ;) Szybko jednak pozmieniałem układ i pracowało się od tego momentu o wiele lepiej. Gdyby to było jeszcze za mało, pasek możemy schować dzięki czemu uzyskamy więcej przestrzeni na wyświetlaczu. Będzie on wysuwał się w momencie, gdy wykonamy odpowiedni gest palcem. Wygląda i funkcjonuje to podobnie, jak ukrywanie paska w Windowsie.
Gdyby jednak, tradycyjny pasek Wam się już znudził, możecie skorzystać z przycisku wiszącego, który może być umieszczony w dowolnym miejscu na ekranie. Wystarczy na niego tapnąć, by się rozwinął i ukazał nam rozszerzone opcje nawigacyjne. Świetna sprawa. Generalnie czasami to są takie małe szczegóły i niuanse, ale zapewniam Was, że właśnie takie pierdoły kształtują charakter danego urządzenia. Za to je właśnie lubimy i kochamy. Niby nic wielkiego, a ułatwia życie i wprowadza komfort w użytkowaniu. Honor 6 Plus, to mistrz w… robieniu użytkownikowi dobrze ;). Potrafi się świetnie dostosować do naszych potrzeb.
Co więcej? Ważną i bardzo przydatną funkcją telefonu jest obsługa dwóch kart SIM. Działają one niezależnie, dzięki czemu jedna z nich może funkcjonować jako główny numer, druga jako Internet. Sami decydujemy, która za co jest odpowiedzialna. Pierwsza z nich obsługuje 2G/3G/4G, druga tylko 2G. Jest to oczywiście zależne, która karta zostanie umieszczone w odpowiednim slocie. Reszta zależy już od nas i od tego, jak chcemy te karty wykorzystywać. Innym świetnym patentem jest opcja, aby w bardzo prosty sposób i przede wszystkim bez ściągania dodatkowych aplikacji, przerzucać ekran ze smartfona np. na telewizor. Wystarczy, by Wasz odbiornik TV miał dostęp do Internetu. Następnie trzeba potwierdzić na pilocie chęć przełączenia się i gotowe. Prosto i szybko. W ten sposób można pokazać całej rodzinie np. wakacyjne zdjęcia z telefonu.
No właśnie, a skoro o nich mowa, to przejdźmy w takim układzie gładko do kolejnego akapitu.
APARAT
W porównaniu z pierwszym Honorem 6, model oznaczony Plusem, otrzymał inny – i myślę, że ciekawszy – aparat. Główna różnica jest już zauważalna, zanim zrobimy w ogóle pierwsze zdjęcie. Do czynienia mamy z dwoma soczewkami, co nasuwa myśl, że gdzieś już się to widziało. Jak dobrze pamiętacie HTC w swoim flagowcu One M8 zdecydował się również na takie rozwiązanie i przyznam szczerze, że choć było ono bardzo ciekawe, sprawowało się równie dobrze jak wyglądało. Tutaj jest podobnie. Nie miałem niestety do porównania pierwszego Honora 6, by sprawdzić, czy rzeczywiście różnice są tak znaczące, ale jest tu wiele cech, które zdecydowanie przemawiają na korzyść tej kamerki.
Pierwsza sprawa, to bardzo szybkie włączanie. Nie jest to może prędkość Samsunga Galaxy S6, ale trzeba przyznać, że telefon bardzo energicznie reaguje i pełna gotowość do zrobienia zdjęcia trwa bardzo krótko. Druga rzecz, to wybudzanie aparatu gestem. Pisałem o tym już wcześniej i dodam tylko, że to naprawdę świetne rozwiązanie. Wystarczy nakreślić na zablokowanym wyświetlaczu wybraną przez nas literkę (domyślnie np. „C”), by sekundę później cieszyć się z pstrykania fotek.
Bardzo ładnie zaprojektowano również menu samego aparatu. W 100 proc. nawiązuje do ogólnej charakterystyki nakładki. Proste ikonki, które doskonale informują o tym, z czym mamy do czynienia. Oprócz standardowych elementów, takich jak Panorama, HDR, czy Makijaż Cyfrowy, możemy również dodać znak wodny do zdjęcia, czy notatkę głosową.
Na osobną pochwałę zasługuje tryb HDR, który nie tylko wygląda efektownie, ale za co należą się ogromne brawa, działa bardzo szybko. W zasadzie nie ma różnicy przy zapisywaniu zdjęcia, przy wykonywaniu go w trybie Auto, czy HDR. To naprawdę świetna sprawa i należą się brawa, ponieważ nie ma nic gorszego, jak czekanie na zapisywanie zdjęcia. Równocześnie muszę przyznać, że nie odbywa się to dużym kosztem jeśli chodzi o jakość samego HDR. Nie jest on może tak efektowny, jak w Note 4, czy Galaxy S6, ale w moim odczuciu zadowoli amatorów mobilnej fotografii.
Dodatkowo do dyspozycji otrzymujemy szereg ustawień. Pierwsze z nich, o którym słów kilka – to rozdzielczość. Maksymalna wynosi 13 MP, ale tylko w trybie 4:3, z którego osobiście bardzo rzadko korzystam. Przypomina mi to historię z telefonami Sony, gdzie pełne 20,7 MP również jest tylko w tym układzie, a przy 16:9 jest to około 15 MP. Tutaj największą rozdzielczość, którą możemy uzyskać przy 16:9 jest 10 MP. Szkoda jednak, że tak to funkcjonuje.
Jak działa podwójny aparat? Odpowiedź jest krótka – bardzo dobrze. Świetne ostrzenie, szybkie zapisywanie zdjęć – niczego do szczęścia tutaj nie brakuje. A dochodzi do tego również przednia kamerka, która posiada rozdzielczość, aż 8 MP. Fanom selfie nie muszę pisać, co to oznacza… ;) Jeszcze większa i lepsza jakość zdjęć, a jeśli dodamy do tego upiększanie twarzy, to już w ogóle bajka. ;)
W tekście powyżej możecie obejrzeć kilka przykładowych zdjęć, więcej dorzucam w oryginalnych rozdzielczościach do naszego konta w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Ciężko mi jednoznacznie stwierdzić, czy się zawiodłem czasem pracy na jednym ładowaniu baterii. Producent bowiem wspomina o dwóch dniach przy standardowym użyciu. Sama pojemność ogniwa robie wrażenie – 3600 mAh, jednakże wystarczało mi to na 14 godzin pracy, co przekładało się na podświetlenie ekranu wynoszące 2h i 15 min. Trochę byłem zaskoczony tak szybkim uciekaniem energii nie ukrywam, ale z drugiej strony mojego użytkowania nie można nazwać – standardowym, o czym doskonale wiecie. Niestety ciężko mi uwierzyć w te 2 dni, ponieważ inne moje wyniki były bardzo podobne i skoro ekran (przy największej jasności), potrafi wytrzymać niecałe 3h, gdzie bateria woła już ładowarkę wydaje mi się to kiepskim wynikiem, na tak dużą pojemność.
Sytuacja taka mogła mieć miejsce, ponieważ korzystałem z trybu normalnego użycia energii. Są jeszcze dwa – Inteligentny, który automatycznie optymalizuje pracę procesora czy wykorzystania Internetu oraz Ultra-oszczędny – czyli pozostawienie w działaniu tylko podstawowych funkcjonalności telefonu. Co ciekawe, Honor 6+ wylicza nam (oczywiście mniej więcej), czas działania na poszczególnym trybie.
Warto wspomnieć też o temperaturze. Testy przypadły akurat w ciepłe dni, ale muszę przyznać, że nie miało to wpływu na nadmierne grzanie się telefonu. Oczywiście standardowo, potrafiłem odczuć zwiększoną ciepłotę, ale działo się tak przy dłuższym graniu, gdzie rzeczywiście potrzeba większej mocy obliczeniowej. Przy przeglądaniu Internetu, czy użytkowaniu bardziej standardowym, nie zarejestrowałem tego problemu.
PODSUMOWANIE
Honor 6 Plus to świetny telefon. Bardzo mi się spodobał i przypadł do gustu, a nie miał lekko. Ciężko bowiem było mi się przesiadać na inny smartfon, kiedy na biurku leży ten jedyny – Note 4. Egzamin został jednak zdany i Honor 6 Plus przekonał mnie do siebie praktycznie pod każdym względem. No właśnie pod PRAWIE każdym względem… Najbardziej kłuje tutaj w oczy wzornictwo. Owszem jest ono ładne, ale nawiązania do innych smartfonów są aż nader wyraźne. Honor 6 Plus przez to traci, ponieważ gubi w tym wszystkim swoją tożsamość. Nutkę oryginalności – coś, co jest charakterystyczne tylko dla niego. Szkoda.
Pomijając już ten element reszta skrojona jest już o wiele lepiej. Miła w odbiorze i praktyczna nakładka, jej możliwości, które dostarczają nam mnóstwo ciekawej funkcjonalności, a także bardzo dobry aparat z podwójną soczewką i nie najgorsza bateria, czynią z Honora 6 Plus mocno konkurencyjne rozwiązanie za relatywnie dużo niższą cenę (póki co wynosi ona 1779zł brutto).
Nie ma tutaj wyraźnych wad, czy też mankamentów, które dyskwalifikowałyby ten smartfon. To wydajna maszyna, która nawet jeśli działa na mniej znanym procesorze, załatwi niejednego Snapdragona, do których tak bardzo jesteśmy przyzwyczajeni. Jestem przekonany, że jeśli potraficie przyzwyczaić się chociażby do ala iOS-owego układu ikonek i charakterystycznego wyglądu nakładki EMUI to nie widzę żadnych przeszkód by nabyć ten telefon.
Czy Huawei Honor 6 Plus idzie na wojnę z flagowcami? I tak i nie. Ma z pewnością ku temu zadatki, i osoby z mniej zasobnymi portfelami w niższej cenie znajdą w nim wiele opcji, które często osiągalne są głównie dla reprezentantów półki premium, gwarantując przy tym niezłą wydajność. Ale żeby móc wyskoczyć na salony, trzeba mieć to „coś”, czego Honorowi 6 Plus mimo wszystko brakuje i niewątpliwie związane jest to z designem.