SŁOWEM WSTĘPU
Dużo nie brakowało, gdy po testach HTC One M8, w czerwcu ubiegłego roku, telefon ten wylądowałby w mojej kieszeni. Tak bardzo podobał mi się ten model, że byłem gotów wyłożyć na niego swoje oszczędności. Stało się jednak inaczej i ostatecznie nie miałem okazji prywatnie korzystać z tego smartfona, czego trochę żałuje. Dzisiaj w momencie, gdy kolejna edycja flagowca z Tajwanu gości w naszej redakcji z pewnością mogę powiedzieć, że One M9 to smartfon, który pomimo swoich zalet, jest chyba najmniej docenianym telefonem w historii HTC. Swoją obecnością trafił w nieodpowiedni, trudny moment firmy przez co ciężko docenić jego prawdziwą wartość. Jest jeszcze jeden problem. Konsumenci wolą wybrać Samsunga, czy LG, o iPhonie już nawet nie wspominam, gdzie wśród tych milionów sprzedanych słuchawek, HTC błądzi jak dziecko we mgle. Czy aktualny flagowiec potrafi zmienić ten trend i podciągnąć wyniki firmy? Odpowiedź jest trudna, ale myślę, że mimo wszystko negatywna.
WYGLĄD I WZORNICTWO
Przyznam szczerze, że w momencie gdy sam zobaczyłem po raz pierwszy następce One M9, stwierdziłem “przecież to ten sam model”. Na pierwszy rzut oka zmienił się tylko kształt oczka aparatu i w zasadzie to tyle. Rzeczywiście można do takich wniosków dojść w pierwszej chwili. Obydwa modele są łudząco podobne, ale w żadnym razie nie takie same. Różnią je szczegóły, które uwydatniają się najlepiej, gdy położymy je koło siebie. I o dziwo, One M8, którego wygląd w dalszym ciągu zachwyca, nagle staje się nadszarpnięty zębem czasu. Dopiero, gdy przy nim leży aktualny flagowiec – zdajemy sobie sprawę, że M8 ma już grubo ponad rok. To moim zdaniem dobrze świadczy o zmianach wprowadzonych w M9.
HTC oferuje do swojego modelu również nowe barwy, które nie bardzo różnią się zbyt wiele od poprzednika, ale tutaj wypadają moim zdaniem bardziej korzystnie. Szczególnie w wersji dwukolorowej, w której obok metalicznego połysku znajdziemy również delikatny odcień złota. W specyficznych warunkach oświetleniowych ciężko to czasami nawet zauważyć, ale to moim zdaniem plus, ponieważ jest to zrobione z wyczuciem i smakiem. Szczerze pisząc nie przepadam za złotymi wstawkami, ale tutaj nie są one nachalne i prezentują się naprawdę delikatnie.
Wygląd telefonu to w dalszym ciągu prawdziwy kunszt wzornictwa i naprawdę olśniewający design. HTC One M9 prezentuje się naprawdę rewelacyjnie i pod tym kątem jest zdecydowanie w czołówce najpiękniejszych. Odpowiedzialny za to jest przede wszystkim materiał – metal. Delikatnie szczotkowane aluminium – szczególnie widoczne to jest na pleckach – nadaje prawdziwie konkretnego, trochę męskiego wyglądu. Nie oznacza to jednak, że to telefon dla faceta. Jest tu bowiem dużo zaokrągleń, spokojnych kształtów, które z jednej strony kontrastują z metalem, a z drugiej nadają poczucie gładkości i przyjemności korzystania.
Sam kształt i odczucia z trzymania w ręce One M9 nie uległy praktycznie żadnym zmianą. Zaokrąglone plecki świetnie dopasują się do Twojej dłoni, dzięki czemu telefon pewniej w niej leży. Wymiary również zdają się to potwierdzać, ponieważ w przypadku testowanego smartfona jest tu trochę wyżej i szerzej, ale to kwestia jednak około 1 mm, tak więc nikt tego nie odczuje. Dla porównania – HTC One M8 144,6 x 69,7 x 9,61 mm oraz HTC One M9 – 146, 36 x 70,6 x 9,35 mm.
[showads ad=rek3]
Jak sam/-a widzisz, różnic nie ma praktycznie żadnych, nowszy model jest trochę cieńszy, ale to też zmiana, która w codziennym użytkowaniu jest nieodczuwalna. Waga M9 wynosi solidne 157 g, i kiedy trzyma się go w dłoni czuć przyjemny ciężar, który nie dominuje. Od razu wiesz, że masz do czynienia z urządzeniem, które jest zbudowane z solidnych materiałów. To niewątpliwie duży plus, ponieważ One M9 wzbudza sympatię i zaufanie już od pierwszego dotyku. I choć to może małe szczegóły, to lubię, gdy producenci (świadomie bądź nie), myślą o takich rzeczach.
Wspominałem już o pleckach, toteż skupię się na nich. W oczy rzuca się od razu zmieniony kształt oczka od aparatu. Kwadrat, który się tu znajduję pasuje mi bardziej niż koło. Kolejna pierdołka, ale tak już mam, zwracam po prostu uwagę na takie niuanse. Poza tym nie zastaniemy tutaj innych zmian. W One M8 ukryto bardziej techniczne napisy znamionowe, które ostatnio niezbyt fajnie komponowały się z tym designem. Tym razem w One M9 znalazły się na dole plecków i nie psują do wyglądu tej niewątpliwie najatrakcyjniejszej części smartfona. Nawet bez loga, które umieszczono tradycyjnie na środku, od razu każdy entuzjasta nowych technologii będzie wiedział czyj to smartfon.
Prawa krawędź smartfona to miejsce, gdzie umieszczono wszystkie – no prawie – elementy. Po środku znajdziesz bardzo ładnie wyszlifowany przycisk włączania/wyłączania. Powyżej regulacja głośności rozdzielona tym razem na dwa osobne przyciski, a następnie tackę na kartę nano-SIM. Szkoda, że głośności nie reguluje się jednym elementem, ponieważ często robiąc to na tzw. czuja, zdarzało mi się go włączać zamiast zmniejszyć głośność muzyki – albo na odwrót. Może się to niestety mylić, bo pomimo iż włączanie/wyłączanie ma na sobie wyrytą ładną spiralkę, to nie jest to odczuwalne przy dotyku w ferworze dnia.
Dolna krawędź nie zmieniła się w porównaniu z poprzednim modelem i mamy tu wejście na słuchawki minijack i obok port micro-USB na podłączenie ładowarki lub kabla z komputerem w celu przenoszenia danych pomiędzy urządzeniami.
Przód również nie uległ zmianom, które rzucają się w oczy. Tutaj trochę mam poczucie zawodu, choć gdy przyjrzeć się bliżej, HTC poprawił i zaprojektował inaczej krawędzie. Są one jakby ściągnięte w dół w porównaniu z One M8 i ten zabieg powoduje, że nieznacznie ma się wrażenie, że telefon jest smuklejszy i bardziej dynamiczny. Jest to jednak tak delikatna zmiana, że podejrzewam, że połowa ludzi w ogóle tego nie dostrzeże.
Szkoda, że głośniki znajdujące się na górze i na dole nie zostały inaczej zaprojektowane. W dalszym ciągu mamy tutaj tą samą maskownicę, ciągnącą się przez całą szerokość. Wrażenie to jednak minie mi, gdy usłyszę pierwsze wydobywające się z nich dźwięki ;).
Ciężko opisywać telefon tak bardzo łudząco podobny do poprzednika, ale w ogólnym rozrachunku stwierdzam, że takie kosmetyczne zmiany wyszły na dobre. Błędem jest niestety, że rzeczywiście są one mało widoczne dla zwykłego użytkownika, który gotów jest pomylić One M9 z One M8. Jako będąc niejako człowiekiem z branży czuję, że zabieg ten pachnie mi ścieżką obraną przez Apple czy Sony. Nie wiem tylko, czy HTC nie powinien mimo wszystko wprowadzić więcej zmian, które wyróżniły by chociażby samą bryłę? Pytanie kolejne: czy HTC może sobie na takie coś pozwolić, skoro ma takie problemy? Wiem, że wygląd to nie wszystko, ale to kontakt wzrokowy jest tym pierwszym momentem spotkania się z określonym produktem, który ponad wszystko czasami nawet decyduje o zakupie. I jeśli taki przeciętny Kowalski stwierdzi tak jak ja w pierwszej chwili, gdy zobaczyłem M9 – “przecież to ten sam telefon” – to wątpię by wrócił do sklepu i kupił nowego flagowca HTC. Reszta zalet oraz zmian, które są w One M9 schodzą w tym przypadku na dalszy plan.
Sprzedaż zdaje się po części potwierdzać moje przypuszczenia, gdyż HTC, który tak liczył na tego flagowca, zmuszony jest wypuścić jego kolejną wersję z znaczkiem plus w nazwie…
EKRAN
Ekran w najnowszym flagowcu HTC jest taki sam jak w poprzednim. To zdanie idealnie pasowałoby do opisu wyświetlacza. Nie wprowadzono tutaj większych zmian, ale to dobrze, bowiem panel jest bardzo dobry i zastosowanie np. większej rozdzielczości nie jest tutaj postrzegane przeze mnie jako krok wstecz.
[showads ad=rek2]
Dla przypomnienia – wielkość panelu, to optymalne 5 cali o rozdzielczości Full HD. W przeliczeniu na wyświetlane punkty, dostajesz 441 pikseli na cal. Czy potrzeba czegoś więcej? Absolutnie nie. Całość chroni Gorilla Glass 4, także nie musimy obawiać się o nieprzyjemne rysy, choć te z pewnością prędzej czy później mogą się pojawiać – nic w końcu nie jest trwałe. Ostrożności nigdy dość.
Podobnie jak w M8 istnieje możliwość odblokowania smartfona na kilka sposobów. Ruch palca w określonym kierunku uruchamia konkretna aplikację. Chwaliłem sobie wtedy to rozwiązanie, ponieważ w szybki sposób jesteś w stanie dotrzeć do określonego miejsca w telefonie. Warto dodać, że przy pierwszej konfiguracji smartfona, zostało to ograniczone do jednego gestu, aczkolwiek można to szybko zmienić w ustawieniach.
Tak samo, jak przy poprzednich testach, wyświetlacz sprawował się naprawdę bardzo dobrze. Tak się składa, że zawsze w okolicach lata testuję HTC One tak więc do czynienia mam z dużą ilością słońca, które jak wiesz nie sprzyja panelom w naszych smartfonach. W tej kwestii HTC wypada dobrze, ale nie jest to taka intensywność jak w przypadku np. Samsunga Galaxy S6, który potrafił złamać nawet najmocniejsze promienie. Tutaj w około 90 proc. przypadków nie miałem problemów z odczytem. Prawda jest jeszcze taka, że czasami smugi które zostawiamy swoimi palcami równie skutecznie utrudniają odczytanie wiadomości w takich warunkach. HTC radzi sobie z tym całkiem nieźle. Nie mam się tu do czego doczepić.
WYDAJNOŚĆ
Za napęd i wydajność odpowiedzialny jest HTC One M9 okryty złą sławą Snapdragon 810. Ten 64-bitowy, ośmiordzeniowy potwór to jedno wielkie źródło ciepła, które tutaj również nie udało się okiełznać. Będę o tym pisał więcej za chwilę, ale trudno nie wspomnieć już teraz, że układ ten grzał się niemiłosiernie. Szkoda, że HTC nie zechciał skorzystać z np. Spapdragona 808, który zapewniłby równie dużą wydajność jak 810, ale nie wprawiał całości w taką temperaturę! Jest jednak jak jest i to, co napędza One M9 zdecydowanie pod kątem szybkości i płynności działania sprawia, że chce się korzystać z tego smartfona. HTC po prostu nie chciał, by Qualcomm ograniczał prędkość tego układu, na co decydowali się inni producenci, dzięki czemu udawało się redukować ciepło. Spadała przy tym jednak wydajność. Tutaj tego nie ma – coś więc, kosztem czegoś innego…
Procesor wspierają 3 GB pamięci RAM, które są standardem w tej chwili, choć nie wykluczone, że wchodzące powoli na salony 4 GB w przyszłym roku zagoszczą również pod maską nowego HTC. Póki co, obecna w One M9 pamięć operacyjna jest w zupełności wystarczająca i zapewniam Cię, że nie będziesz narzekać. Każde zadanie – nawet najbardziej absorbujące – wykonywane jest natychmiastowo.
Wyniki różnych benchmarków oczywiście powodują, że ludzie gonią za liczbami, ale dla mnie to tylko ciekawostka, ponieważ liczy się codzienne użytkowania, a nie jednorazowy test, który przeprowadzany na świeżym systemie z pewności zawsze będzie wyższy niż po np. półrocznym użytkowaniu. Przy dwutygodniowych testach ciężko to ocenić jednoznacznie, ale gdy napakowany różnymi aplikacjami z których na co dzień korzystam HTC One M9 pod koniec swojej bytności u mnie, potrafił działać tak samo szybko, jak na początku to bez wątpienia jest to dobry znak. Tak, ten smartfon jest wydajnościowym ekspresem.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Wraz z HTC One M9 otrzymujecie oczywiście Androida Lollipop. Recenzowany model miał wersję 5.0.2. Nie ukrywam, że bardzo czekałem na to, jak zmieni się HTC Sense, czyli autorska nakładka na OS, która występuje tutaj w wersji 7.0. Liczyłem na zmiany i nie jestem zawiedziony, choć ostatecznie nie ma ich tak wiele. Wygląd środowiska zaproponowany przez HTC należy do moich ulubionych i nie tylko dlatego, że prezentuje się świetnie, bowiem również dobrze i płynnie działa. Ta cecha cały czas jest jedną z zalet – optymalizacja nakładki względem Androida jest tutaj wzorcowa.
Przede wszystkim w dalszym ciągu mamy tu charakterystyczne elementy, które wiążą się tylko z Sense. Należą do nich np. przesuwanie wszystkich aplikacji w ruchu pionowym, a nie jak w innych smartfonach w poziomie. Mały szczegół, który nadaje charakteru nakładce, chociaż nie wiadomo, czy od jesieni wszystkie nowe smartfony nie będą tak obsługiwane, bowiem w Androidzie M Developer Preview (TUTAJ wrażenia z tego systemu oraz opis, jak go zainstalować) Google sięgnął właśnie po taki sposób nawigacji po widgetach i apkach. Jeśli już jesteśmy w tym miejscu, to oczywiście możemy posegregować sobie wszystkie programy alfabetycznie lub np. wg najnowszych instalacji.
Pasek zadań nie zmienił się praktycznie w ogóle w porównaniu z poprzednią wersją, aczkolwiek działa on tak, jak w czystym Androidzie i jest to jeden z wielu elementów, które zostały przemycone z Lollipopa. Dzięki temu mamy tu mieszankę pomysłów HTC z czystą wersją “lizaka”. Oczywiście listę opcji możesz dowolnie edytować, tak by dostosować ją do własnych potrzeb. W dalszym ciągu może to być maksymalnie 12 pozycji.
Kiedy skorzystałem pierwszy raz z podglądu wszystkich otwartych aplikacji, zastał mnie stary widok znany z wszystkich modeli HTC posiadających ostatnie wersje HTC Sense, czyli 9. ostatnio otwartych apek, gdzie wraz z kolejno uruchomioną, ostatni – dziesiąty automatycznie zostaje zamknięty. Dobre rozwiązanie, szczególnie, że unikamy niezliczonej ilości otwartych aplikacji lecz przy takiej konfiguracji technicznej nie ma to znaczenia dla takiego smartfona jak One M9. Mimo to wolę jednak wygląd, który jest w Lollipopie i na szczęście można go również uruchomić. Raz, że łatwiej mi było zarządzać zakładkami, dwa… wygląda to bardziej efektownie ;).
Ciekawą opcją, która również mi się spodobała, jest dodanie kolejnych przycisków do dolnego paska nawigacyjnego. Standardowo znajdziesz tam trzy – cofnij, home i ostatnio otwarte aplikacje. Przyzwyczajony do Samsunga, który dwa skrajne przyciski ma ustawione w odwrotnej kolejności, ciągle zdarzało mi się otwierać ostatnie aplikacje, chociaż chciałem skorzystać z Cofnij. Zaletą wirtualnych przycisków funkcyjnych jest jednak to, że łatwo zamieniłem je miejscami ;). Dodasz tam jeszcze np. wyłączenie ekranu, przycisk automatycznego obracania – ten przydawał się w moim przypadku akurat bardzo często – czy też szybki podgląd pod powiadomienia. Maksymalnie zawsze w pasku mogą być cztery przyciski i w dowolnym układzie.
HTC udostępnia również bogatą kolekcję motywów, czyli tzw. skórek, które można nałożyć na Sense. Zabieg praktycznie taki sam, jak w przypadku Galaxy S6, tyle że istniejący tutaj od niemal początku smartfonowej przygody HTC z Androidem. I podobnie, jak w przypadku Samsunga, nie jestem wielkim zwolennikiem takich upiększaczy, wolę zachować oryginalny wygląd – tym bardziej, że jest on zaprojektowany bardzo dobrze i nie potrzebuję udziwniać czegoś, co jest dla mnie praktyczne i proste w obsłudze.
Korzystałem za to z możliwości zmiany kolorów w nakładce. Tutaj również HTC dostarcza wiele gotowych wzorów i ta personalizacja akurat dla takich osób jak ja, okazała się z jednej strony odświeżeniem wyglądu nakładki przy zachowaniu jej podstawowej struktury, bez zmiany np. ikonek.
Podobnie jak w innych modelach HTC zmienisz również czcionkę systemową oraz jej wielkość. I choć nie jest to żadna nowość, to warto to odnotować przy okazji personalizacji i upiększania systemu.
One M9 to świetny imprezowicz. Z pewnością będzie duszą towarzystwa niejednego spotkania, gdzie umili wszystkim czas bardzo dobrej jakości brzmieniem. Zdecydowanie i z pełnym przekonaniem mogę Cię zapewnić, że to najlepiej grający na dwóch zewnętrznych, stereofonicznych głośnikach smartfon. Bardzo żałuję, że nie otrzymałem wraz z telefonem znów głośniczka basowego HTC BoomBass, którego dźwięki umilały mi ubiegłoroczne testy. Przypomnę, że współpracuje on ze smarfonem, i odpowiada za wszystkie niskie tony. Innymi słowy to taki subwoofer dla telefonu. Niestety, kompatybilny jest on tylko z wybranymi modelami. Pomijając jednak ten fakt, obydwa urządzenia tworzą naprawdę świetną muzyczną mieszankę, która dostarcza potężnego dźwięku.
Brakuje mi tylko tutaj porządnego equalizera. Jedyną opcją w aplikacji muzycznej jest możliwość włączenia trybu kina domowego, które co jest wsparciem dla głośnika BoomBass, chociaż różnica w dźwięku jest słyszalna. Oczywiście tego efektu nie wykorzystasz przy słuchawkach. Nic się pod kątem zarządzania brzmieniem nie zmieniło i to akurat minus, choć i bez tego jakość jest bardzo dobra.
Z tego powodu HTC One M9 stanie się również bardzo dobrym kompanem do oglądania filmów, a nawet koncertów, gdzie przecież chcemy usłyszeć swoją muzykę w jak najlepszym wydaniu. Tym samym smartfon ten staje się najbardziej atrakcyjnym dla melomanów i… młodzieży, która lubi zapuścić bit bujając się przy tym po osiedlu. ;)
[showads ad=rek1]
APARAT
“W końcu!” – takie słowa aż proszą się, by je wręcz wykrzyczeć. Mam na myśli zrezygnowanie z technologi UltraPixel, której byłem zwolennikiem, aczkolwiek HTC nie robił/nie robi nic w tym kierunku by ją rozwijać, tak więc pozbycie się jej – choć nie do końca – było najlepszą rzeczą, która mogła przytrafić się tej części smartfona. Tym sposobem głównym aparatem rządzi 20 MP kamerka.
Obiektyw ma przesłonę f/2.2, a ogniskowa wynosi 27,8 mm. Co ciekawe osłona zrobiona jest z szafirowego szkła, co jest świetną wiadomością, ponieważ w zdecydowanej większości sytuacji odkładamy telefon na plecki, a wiadomo, różnie to bywa. Miło, że HTC zadbał o ten detal.
Przedni aparat, to już UltraPixel i w tym miejscu te 4 MP pod kierunkiem tej technologii jest moim zdaniem dobrym wyborem. Przypomnę, że w M8, to właśnie ten obiektyw służył jako główny aparat. I choć pamiętam, że byłem w ogólnym rozrachunku zadowolony z jego działania, to chyba jednak wolę bardziej tradycyjne rozwiązania, które nie są wcale gorsze, a przynajmniej skutecznie są rozwijane. Tutaj UltraPixel zostanie docenione przez fanów zdjęć selfie. Technologia ta charakteryzuje się zwiększonymi piselami, dzięki czemu do obiektywu wpada więcej światła, a to z kolei prowadzi do ładniejszych zdjęć. Dzięki tej matrycy w trudnych warunkach oświetleniowych łatwiej będzie nam strzelić sobie selfie ;). Szkoda tylko tej rozdzielczości. I nie chodzi o to, że 4 MP w przedniej kamerce to mało – choć nie najwięcej – tylko, że aparat ten nadal stoi w miejscu, bowiem i w One M7, i w One M8 również wykorzystano praktycznie tą samą matrycę. Gdyby chociaż pokusić się i stworzyć 8 MP w tej technologii, co mogłoby namieszać trochę wśród konkurencji, a tak jest ciągle tak samo.
Jak sprawuję się główny aparat? Można to określić dwoma słowami – bardzo dobrze. Wciąż ogromnym atutem jest tutaj szybkość zapisywania zdjęć. Wystarczy pstryknąć, czy też tapnąć palcem w wirtualną migawkę, by sekundę później uchwycone wspomnienie wylądowało w telefonie lub karcie pamięci. Działa to naprawdę sprawnie – dokładnie tak jakbym sobie tego życzył. Poprzedni model również charakteryzował się taką szybkością a także precyzją, których także w M9 nie brakuje. Natychmiast złapiesz ostrość, dzięki czemu ujęcia w zdecydowanej większości będą idealnie ostre.
Muszę przyznać, że robienie fotek tym smartfonem to w dalszym ciągu czysta przyjemność. Świetnie zoptymalizowana aplikacja – HTC Eye Experience, która w swojej budowie i funkcjonalności jest czytelna i intuicyjna. Szybko i łatwo znajdziesz tutaj interesujący Cię tryb czy opcję. Jakiś czas temu została ona odświeżona i zmiany przyniosły kilka ciekawych możliwości. Zrobienie zdjęć jednocześnie przednim i tylnym aparatem, tryb budki fotograficznej, gdzie w krótkim odstępne czasu aparat wykonuje 4 fotki i łączy je w jedną. Nie są to co prawda nowości, występują one również u innych producentów, ale tutaj działa to tak przyjemnie i jest proste w użyciu, że chętnie zainstalowałbym tą aplikację na innym telefonie niż HTC.
Dobrze wypada tutaj również tryb HDR, który podobnie jak w np. Galaxy S6 działa szybko, a zdjęcia natychmiast zapisywane są w pamięci, choć nie tak szybko jak w koreańskim smarfonie. Nie licząc jednak Samsunga, HTC może pochwalić się jednym z lepszych trybów HDR wśród konkurencji. Zdjęcia zrobione w ten sposób będą Ci się podobać.
Szkoda tylko, że pomimo fajnie zaprojektowanego głównego menu aparatu, nie można wyciągnąć poszczególnych ikonek na główny ekran. Właśnie przy okazji HDR, gdzie szybko czasami chciałem się przełączyć np. na tryb Auto, musiałem przebrnąć przez całą listę, by go w końcu odnaleźć. Niby trwa to krótko, ale możliwość stworzenia skrótu jeszcze bardziej ułatwiłaby sprawę. Nazwijmy to jednak moim czepialstwem, które czasami jednak się sprawdza – przynajmniej w moim przypadku.
HTC udostępnia również tryb ręczny, gdzie samemu pobawisz się i pozmieniasz poszczególne ustawienia aparatu. W grę wchodzi balans bieli, wartość ISO i przesłona. W prosty sposób naniesiesz woje preferencje, które widoczne od razu są na ekranie dzięki czemu wiadomo jakiego efektu można się spodziewać.
HTC zadbał również o zwolenników obróbki zdjęć i dostarczył bardzo rozbudowaną – jak na standardy – aplikację. Jest w niej wiele nieprzeciętnych elementów, których nie spotkasz u innych producentów, a nawet w zewnętrznych apkach, dzięki czemu jest ona dość unikalna i szkoda, że nie jest dostępna dla wszystkich. Bardziej szczegółową recenzję możliwości obróbki fotograficznej przy pomocy HTC One M9 znajdziesz w moim osobnym wpisie – KLIK!
Podsumowując – tak, jak wspomniałem wcześniej, cieszę się, że zmieniono główny aparat i jest to zdecydowanie zmiana na plus. Zmiana nie tylko fizyczna, ale też wizerunkowa, ponieważ dla osób, które niekoniecznie znają się na fotografii, w większości wypadków wybiorą telefon/aparat, gdzie do dyspozycji jest więcej megapikseli. I choć nie jest to w żadnym stopniu wyznacznik jakości zdjęć, to działa na wyobraźnię bardziej niż 4 MP z technologią, która niekoniecznie wiele może mówić.
Co istotne – zmiana ta nie wpłynęła na inne atuty aparatu, a więc szybkość i precyzję ostrzenia, a także sprawne zapisywanie zdjęć w pamięci. Wraz z ciekawym oprogramowaniem HTC One M9 jest tutaj godnym fotografem do polecenia.
WIĘCEJ ZDJĘĆ W ORYGINALNYCH ROZDZIELCZOŚCIACH NA FLICKR
BATERIA I TEMPERATURA
Zdecydowanie największy mankament tego dobrego telefonu. Niestety jedno wpływa na drugie i jak nie trudno się domyślić, głównym winowajcą jest tutaj temperatura. Osiąga ona taki poziom, że zaryzykuję stwierdzenie, że nie miałem jeszcze do czynienia z tak gorącym telefonem. Oczywiście biorę pod uwagę to, że na czas testów, przypadły naprawdę duże upały i temperatura powietrza zdecydowanie nie sprzyjała obiektywnej ocenie, aczkolwiek inne smartfony w podobnych warunkach potrafiły zachować więcej rozsądku.
Wpływ na gorąco mają dwie rzeczy. Pierwsza z nich to oczywiście procesor. Nie ma on tutaj obniżonego taktowania (o czym pisałem wyżej), przez co daje całym sobą pełną moc – również cieplną. Kolejna rzecz, to metalowa obudowa, która jest świetnym przewodnikiem temperatury. W związku z tym, te dwie zależności składają się na jedną – dosłownie – patelnię, która nazywa się HTC One M9. Spokojnie usmażyłbym sobie na nim jajko i nie ma w tym specjalnie grubej przesady. Serio.
Oprócz tego, że wysoka temperatura wspiera szybkie uciekanie procentów wskazujących naładowanie baterii, stwarza ogromny dyskomfort. W tej chwili jest lato, temperatury wręcz afrykańskie, jest Ci gorąco, dłonie się pocą, a do tego podgrzewa Cię jeszcze Twój telefon. Z nie chęcią wkładasz go do spodni i szybko tego żałujesz, bo czujesz, jakbyś włączył sobie dodatkowe podgrzewanie. Nie jest to przyjemne. Zimą może tak, ale w ciepłe dni niekoniecznie. I choć wysokie temperatury powietrza z pewnością miały wpływ na moje odczucia, to jestem przekonany, że w chłodniejsze dni zachowuje się One M9 podobnie… :(
W sytuacjach rozsądnego użytkowania spokojnie telefon towarzyszyć Ci będzie przez cały dzień, z tym raczej nie powinno być problemu, aczkolwiek da się oczywiście szybciej wykończyć baterię ;). Mimo wszytko warto zaopatrzyć się w powerbanka albo nosić przy sobie ładowarkę. W moich podróżach, czy wypadach do miasta te dwa akcesoria praktycznie cały czas mi towarzyszą i często ratowały mnie przed totalnym rozładowaniem smartfona.
PODSUMOWANIE
W moim odczuciu jest to smartfon straconych szans. Telefon, który wygląda jak milion dolców, działa i oferuje przy tym naprawdę duże możliwości. Jest świetny i ciężko o cokolwiek się do niego przyczepić. Mankamentem jest intensywne grzanie się. Nie zapanowano niestety tutaj nad temperaturą, przez co momentami One M9 zamienia się w patelnię gotową do smażenia. Oczywiście metalowa obudowa będzie się zawsze szybciej grzała niż plastik czy szkło i być może mógłbym przymknąć na to oko, ale nie wierzę, że nie HTC nie dał rady znaleźć alternatywnego rozwiązania.
Poza tym – podkreślę to jeszcze raz – pod kątem wydajności, świetne zoptymalizowanym software i dzięki dobremu aparatowi, kończąc na mistrzowskim wzornictwie, One M9 zasługuje na bycie najlepszym. Pamiętam, że poprzednią recenzję zatytułowałem “najlepszy może być tylko ON(E)” i ten tytuł świetnie nadaje się również do opisu tego produktu.
Z drugiej strony mam odczucie, że rok 2015 jest czasem, w którym konkurencja pomiędzy poszczególnymi producentami jest jeszcze bardziej zażarta. W tych warunkach, gdzie różnice wśród flagowców nie są duże, ciężko rywalizować i dostarczyć ostatecznego argumentu konsumentowi, by ten zdecydował się na tajwański produkt, tym bardziej że chińskie Meizu, Honory i Xiaomi podkopują wszystkich legendarnych już dostawców sprzętu – poza może Apple.
Niby jest tu wszytko, a ostatecznie jednak brakuje tego czegoś, co powodowałoby, że wyciągasz pieniądze z portfela. Przykro mi jest, że nie tylko marnuje się duży potencjał tego smartfona. Jeszcze z większym smutkiem obserwuję, jak cała firma nie potrafi wydobyć się na powierzchnię, i jeśli tak dobry telefon nie jest w tanie tego zmienić, to nie wiem już, co by to mogło być…?
****
Specyfikacja techniczna HTC One M9
Świetna jakość wykonania, wygląd premium z kapitalnym aparatem, bardzo dobrze zoptymalizowanym oprogramowaniem lecz niestety z ogromnie grzejącymi się podzespołami.
-
WYGLĄD
-
WYDAJNOŚĆ
-
HARDWARE
-
BATERIA
-
CENA/JAKOŚĆ