SŁOWEM WSTĘPU
HTC One A9 to pod niemalże każdym względem smartfon intrygujący. Jeszcze dobrze nie zadebiutował na rynku, a już spadła na niego masa uwag i krytyki, że jest niemalże wierną kopią iPhone’a 6. W sieci widziałem nawet gify ukazujące, jak na taśmie produkcyjnej, smartfony Apple w kilku prostych ruchach są zmieniane na telefon HTC. Pożywka dla hejterów była dość spora, ale uważam, że nie była w pełni zasłużona. Sam zresztą pisałem, że ten model pomimo swoich zalet, nie znajdzie większego zainteresowania. Niewątpliwie szum wywołał, niemalże z miejsca ochrzczono go “iPhone’m na Androidzie”, ale to stwierdzenie jest dalekie od prawdy. Pod kątem wizualnym – w porządku, trudno się nie zgodzić, ale cała reszta leży znacznie dalej od popularnego Jabłka.
Jak jest zatem naprawdę? Model One A9 wzbudza we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony pracowało mi się na nim bardzo dobrze i uznaję go za bardzo fajny produkt. Z drugiej zaś – czuję niesmak – bo pomimo problemów HTC wiem, że tę firmę stać na więcej. O wiele więcej…, chyba że moje wyobrażenia o tejże korporacji są zbyt wygórowane?
WYGLĄD I WZORNICTWO
Dobrze, miejmy to za sobą, bo to dość gorący temat. Wciąż jeszcze na czasie pomimo, że premiera HTC One A9 odbyła się już jakiś czas temu. Zacznę od cytatu ze strony producenta: Teraz HTC ponownie wyznacza nowy standard wzornictwa. I podobnie, jak za pierwszym razem kiedy pisałem o One A9, tak i teraz po dokładnych oględzinach telefonu, nie mogę się z tym zgodzić. Owszem, HTC wyznaczał pewne trendy, modele One M7/M8/M9 to prawdziwy, a zarazem nie doceniany kunszt wzornictwa, stylowe były stare serie Desire czy Hero z charakterystyczną brudką. Bez dwóch zdań, ale z A9 sprawa jest o wiele trudniejsza. Z jednej strony mamy tu silne akcenty i ducha HTC, a jednocześnie nie da się nie pomyśleć o iPhonie patrząc na ten telefon. Nie da się i koniec.
HTC One A9 wzbudza jednak bardzo pozytywne uczucia szczególnie, gdy skończy się z niego wyśmiewać i weźmie w końcu do ręki. O tak. Zdecydowanym punktem, który będzie Ci się w nim podobał, to sposób, w jaki trzyma się go w dłoni. Feeling stoi tutaj naprawdę na wysokim poziomie – złośliwi stwierdzą, że to dlatego iż jest podobny do wiadomo jakiego smartfona. A ja napiszę – dość! Zostawmy tego iPhone w spokoju. Rozmiary i waga telefonu Tajwańczyków sprawiają, że nie jest on ani za duży, ani za mały i świetnie łączy przyjemność korzystania z praktycznością gabarytów. One A9 waży 143 g, dzięki czemu wydaje się bardzo lekki, co w porównaniu z np. testowanymi przez nas Samsungami – Galaxy A3 2016 i A5 2016 – było wyraźnie odczuwalne. Powiedziałbym, że wręcz zaskakujące. Nawet Nexus 5X wydawał mi się cięższy, choć liczby mówią co innego.
HTC oczywiście stawia na połączenie metalu ze szkłem i tradycyjnie wypadło to bardzo dobrze. Aluminium, które pokrywa plecki, jak zawsze wygląda gustownie i kieruje myśli w stronę półki premium. Ma ono trochę inną fakturę niż chociażby w modelu One M9, ale wciąż czuć tutaj wysoką jakość wykończenia i płynący z tego prestiż. Wszystkie elementy są świetnie spasowane, a całość bardzo mi się podobała. Na moją uwagę zasługuje tutaj rewelacyjny i najlepszy – wg mnie – przycisk włączania/wyłączania. Ma on wyżłobione dość głębokie rowki, dzięki czemu jest świetnie wyczuwalny, co bardzo mi się podoba. Szkoda, że projektanci nie wykazali się konsekwencją i podobnego zabiegu nie zastosowali przy regulacji głośności – ta z kolei ładnie wtopiła się w zaokrągloną ramkę.
W gruncie rzeczy najbardziej podobnym elementem, z którym HTC One A9 może być kojarzony z iPhonem 6 są plecki. Tutaj rzeczywiście podobieństwo jest duże, chociaż ogranicza się do innego logo i przesunięcia oczka kamery na środek. Nooo, i w HTC nie jest ono tak wystające. Niemniej dla mnie rażące podobieństwa obydwu telefonów się tutaj kończą.
Jak widzisz póki co One A9 zbiera ode mnie plusy za wygląd, ale jest coś, co nie przypadło mi do gustu. Zanim jednak o tym, to brawa należą się za świetny czytnik linii papilarnych – w końcu! Działa on bezbłędnie, nie miałem problemów z odczytem moich odcisków. Wystarczy przyłożyć zarejestrowany palec i telefon się odblokowuje. Pomijam fakt, że przypomina to samsungowy przycisk Home, ale jest to akurat mało istotne. Przede wszystkim element ten nie jest wciskany, tak jak w koreańskich odpowiednikach, poza tym HTC nie przemyślał tej partii telefonu. Dlaczego? Już wyjaśniam.
Czujnik linii papilarnych działa równocześnie, jak fizyczny Home. Po co w takim razie tuż nad nim rząd przycisków wirtualnych? Po pierwsze zdublowana funkcja ekranu domowego, po drugie zmarnowane miejsce, bo gdy dołożysz do tej małej przestrzeni jeszcze logo HTC, robi się trochę ciasno. Coś co według mnie świetnie by się tutaj sprawdziło, to rezygnacja z wirtualnych przycisków funkcyjnych, na rzecz podobnego rozwiązania, które mamy we wspomnianych Samsungach. Byłoby to praktyczniejsze, a przy okazji wprowadziłoby ciekawą zmianę. Usprawiedliwieniem dla całej sytuacji nie jest dla mnie nawet to, że jeśli nie korzystasz z czytnika – nie masz go skonfigurowanego – przestaje on działać jako Home i staje się zupełnie bezużyteczny. A tak można było połączyć dwa w jednym. Wszystko wskazuje jednak na to, że podobnie będzie to wyglądać w kolejnych telefonach – przede wszystkim w nowym flagowcu – tak więc widocznie nie wszystkim to przeszkadza. Dla mnie projektanci się tutaj nie popisali.
Kierunek wzorniczy w One A9 jest… świetny, a zarazem dziwny. Uważam bowiem, że firmę stać na swoje rozwiązania, co z powodzeniem było wykonywane dotychczas. Zdaję sobie sprawę, że ciężko wymyślić coś innowacyjnego na tak zatłoczonym rynku technologicznym, ale LG modelem V10 udowodnił, że można jeszcze zrobić coś świeżego, co będzie ciepło przyjęte. Nie wiem, czy takie wzornictwo HTC to nowy kierunek – najprawdopodobniej tak i praktycznie w ciemno można strzelać, że tegoroczny flagowiec będzie łudząco podobny do A9. A już na pewno będzie korzystać z różnych rozwiązań, w tym z nieszczęśliwie umieszczonego czytnika linii papilarnych. We wzornictwie One A9 brakuje mi szczegółów, detali, które dopełniły by tego dzieła.
EKRAN
Przede wszystkim bardzo dobrze, że nie zdecydowano się tutaj na rozdzielczość wyższą niż FHD – w domyśle QHD. Przekątna 5 cali świetnie sprawdza się w Full HD, daje to zresztą bardzo dobry wynik w postaci 441 ppi. Dla zwykłego zjadacza chleba nie potrzeba więcej. Zresztą przy baterii, w którą wyposażony został ten model, zwiększenie rozdzielczości, czy też przekątnej, byłoby to dla niej nie do udźwignięcia. HTC zresztą nawet w swoim flagowcu nie daje QHD, co również w tym przypadku sobie chwalę – niższa rozdzielczość, która nawiasem mówiąc sprawdza się cały czas bardzo dobrze, to zawsze dłuższe działanie telefonu, na jednym ładowaniu.
Ekran chroni szkło Gorilla Glass. Niestety nie doszukałem się, która to jest wersja, niemniej na testowanym egzemplarzu nie spotkałem żadnych uchybień, a przede mną telefon przeszedł przez kilka par rąk. Wyświetlacz można oczywiście chronić poprzez dedykowane etui, ale o nim za chwilę.
HTC One A9, a konkretnie jego ekran może działać w dwóch trybach. AMOLED oraz sRGB. To, jaki wybierzesz, zależy już od Twoich prywatnych preferencji, jest też kwestią opatrzenia się, ale coś co mi bardzo przeszkadzało to kiepska jasność. Pod tym kątem A9 wypadał zadziwiająco kiepsko. Pomimo tego, że cały czas miałem maksymalnie rozjaśniony panel, czasami odnosiłem wrażenie, że coś tu nie gra i odruchowo chciałem zmienić jego ustawienia. Niestety nie było to możliwe. I choć nie do końca wpływało to na odczyt wiadomości w różnych warunkach, to zwyczajnie brakowało mi jasności – ale to może moje przyzwyczajenie z mojego prywatnego telefonu. Inna kwestia, że lubię, gdy ekran jest dostatecznie rozświetlony.
Inne elementy, takie jak ostrość obrazu, odwzorowanie kolorów, czy kąty widzenia stoją na solidnym poziomie i nie mogę się do niczego tutaj przyczepić. W moim przypadku wszystkie wyżej wymienione elementy prezentowały się bardzo dobrze.
- przekątna ekranu – 5 cali;
- rozdzielczość – 1920×1080 pikseli;
- gęstość ułożenia pikseli – 441 ppi (punkty na cal);
- jakość odwzorowanych kolorów – 16 mln;
- ochrona – Corning Gorilla Glass
WYDAJNOŚĆ
Specyfikacja smartfona wypada dobrze – i jak na obecne standardy – jest to raczej średnia – aczkolwiek dość mocna – półka. Początkowo, zanim jeszcze poznaliśmy oficjalne parametry myślałem, że znajdą się tu naprawdę jedne z najmocniejszych podzespołów. Nie ukrywam, że odczułem niemały zawód odczytując dokładną specyfikację, ale wszystko poszło w niepamięć, kiedy zacząłem korzystać z One A9. Nawiasem pisząc – HTC nie mogło pozwolić sobie na konkurencję dla flagowca – w końcu to seria One M jest tą najbardziej prestiżową.
Pełne wyposażenie możesz zobaczyć poniżej, ale co ważne – liczy się to, jak całość współgra z systemem w codziennym użytku. W przypadków telefonów HTC nigdy nie narzekałem na optymalizację i tym razem nie mogę napisać, że jest źle. Chociaż przyznam, że niemiło zostałem zaskoczony w momencie, gdy konfigurowałem smartfona i podczas ściągania aplikacji zwyczajnie się zawiesił. Dopiero restart przywrócił go do żywych i szczerze pisząc – dawno taka sytuacja mi się nie zdarzyła przy którymkolwiek telefonie. Tak więc zaczęło się z obawami, ale im dalej w las, tym było już tylko lepiej. Na szczęście ;) – uff…
HTC Sense dobrze współgra z Androidem 6.0 Marshmallow i całość pracuje na zadowalającym poziomie. Problem pojawia się, gdy chcesz skorzystać z dostępnych motywów. Da się przy nich odczuć, że telefon jest dość mocno obciążony i zdarzają się delikatne przycinki. Poza tymi sytuacjami, nie miałem więcej przygód i One A9 chętnie ze mną współpracował przez cały okres testów. Biorąc pod uwagę cenę, jaką trzeba zapłacić za tego smartfona, szkoda że nie otrzymał 3 GB pamięci RAM. Z pewnością ten 1 GB dopełniłby dzieła i obyłoby się bez mniejszych przycinek.
- układ obliczeniowy – ośmiordzeniowy (Octa Core) 64-bitowy, 4 x 1,5 GHz + 4 x 1,2 GHz
- model procesora – Qualcomm Snapdragon 617;
- pamięć operacyjna – 2 GB pamięci RAM;
- pamięć na pliki – 16 GB, ale rozszerzalne slotem na karty microSD do 2 TB.
- łączność: USB 2.0, Bluetooth 4.1, Wi-Fi 802.11 a/b/g/n, NFC, GPS + Glonass;
- czujniki: światła, zbliżeniowy, ruchu G-sensor, magnetyczny, żyroskop;
SYSTEM, APLIKACJE i MULTIMEDIA
Przede wszystkim wiadomość jest taka, że HTC One A9 pracuje na Androidzie Marshmallow (o czym wspominałem już w punkcie powyżej). I choć sam system na rynku jest już ponad kwartał, to mimo wszystko dobra wiadomość. Wiele urządzeń jeszcze nie otrzymało aktualizacji, tak więc jeśli zdecydujesz się na model A9, powita Cię wersja 6.0. Nie jest ona najnowsza (na dzień pisania tej recenzji – czyli połowa lutego 2016r. – jest to 6.0.1), ale biorąc pod uwagę powolny proces aktualizacji trapiący wszystkich producentów, HTC należy w tym względzie pochwalić.
Wszystko opiera się o dobrze znaną nakładkę HTC Sens w wersji 7.0. Jeżeli miałeś do czynienia ze starszymi wersjami Sens, to tutaj zdecydowanie poczujesz się, jak w domu. Już od dłuższego czasu HTC stawia na odświeżenie nakładki aniżeli jej rewolucjonizowanie. W tym przypadku uważam to za plus, ale nie ukrywam, że HTC Sense bardzo mi się podoba i korzystanie z telefonów tego producenta to zawsze czysta przyjemność.
Jest tu kilka rozwiązań z czystego Androida, chociażby pasek powiadomień, rozwijany na dwa razy. Przyznam, że wolę mieć od razu pod ręką takie funkcje, jak włączanie/wyłączanie WiFi, Internetu mobilnego, czy obracanie i rozjaśnianie ekranu. Są to elementy, z których korzystam najczęściej i zawsze – by się do nich dokopać – trzeba wykonać dwa ruchy palcem. Oczywiście jest na to również sposób i ściągając górną belkę dwoma palcami od razu rozwinie się menu z dodatkowymi funkcjami.
Osobny akapit muszę poświęcić klawiaturze systemowej, na której pracuje się niezwykle wygodnie. Ciężko jest się przyzwyczaić do innych rozwiązań, gdy korzysta się na co dzień z z innego smartfona, ale przesiadka na tą z HTC zawsze jest praktycznie bezbolesna. Kafelki odpowiedzialne za litery są dostatecznie duże, by przy 5-calowym ekranie moimi wielkimi paluchami sprawnie pisać i nie popełniać przy tym rażących błędów.
Moda na stosowanie różnych motywów trwa w najlepsze i HTC również prężnie działa pod tym kątem. Coś co bardzo mi się podoba, to to, że w Sense, wszystko jest w jednym miejscu. Za jednym zamachem zmienisz tapetę, dostosujesz HTC Dot View, zmienisz kolor nakładki, ikony, dzwonki, a nawet czcionkę. Oczywiście można to zrobić także z poziomu ustawień, ale w Moich Motywach jest to wszystko wrzucone do jednego worka, przez co pozwala na załatwienie całej personalizacji znacznie sprawniej.
Wchodząc w szczegóły – zmienisz tutaj również główny motyw, a tych jest naprawdę mnóstwo. Odnoszę również wrażenie, że jest tu o wiele więcej ciekawszych propozycji niż w Galaxy Apps. Muszę przyznać, że było wiele pomysłów, które przypadły mi do gustu.
Coś co jeszcze bardziej mi się spodobało to możliwość stworzenia swoich propozycji, które następnie możesz udostępnić innym użytkownikom. Również postanowiłem pobawić się i wymyślić swój motyw. Jest wiele gotowych rozwiązań i kwestią pozostaje wybór najbardziej pasujących Ci rzeczy, ale możesz też korzystać ze swoich grafik, dzięki czemu pole manewru pozostaje naprawdę duże. Niestety nie każdy motyw działa tak samo dobrze, jak czysty HTC Sense, część z nich jest dość zasobożerna, a to sprawia, że system, który i bez tego – jak pisałem wcześniej – potrafi się przyciąć.
Coś, czym jestem bardzo zawiedziony to dźwięk. Zazwyczaj w urządzeniach HTC, szczególnie flagowcach – sprawa wyglądała tak, że na słuchawkach brzmienie było w porządku, a najlepiej muzyka grała z zewnętrznych głośników. W połączeniu z dedykowanym głośniczkiem BoomBass, można było umilić sobie czas muzyką, nawet podczas małej domówki. W przypadku One A9, dźwięk jest płaski, pozbawiony jakiejkolwiek głębi, czy namiastki basów. Nie wymagam dużo, ale HTC przyzwyczaił mnie do innego standardu, który zawsze przy każdej okazji chwaliłem. Tym razem nie mogę tego zrobić. Brakuje tutaj equalizera z prawdziwego zdarzenia. Znalazła się za to tylko funkcja głośników HTC BoomSound z Dolby Audio, ale działa ona tylko przy przewodowym odtwarzaniu muzyki. Przy zewnętrznych głośnikach nie ma możliwości w ogóle skorygowania dźwięku.
Sytuację rekompensuje na szczęście dobra jakość przy słuchawkach, tutaj nie mogę narzekać, aczkolwiek chętnie zmieniłbym częstotliwość wzmacniania muzyki, tak bym mógł dostosować ją konkretnie pod siebie. System BoomSound w pełni nie rekompensuje możliwości equalizera, chociaż pewnie nie wszyscy potrzebują go do szczęścia ;).
Dot View, czyli dodatek, który podoba mi się w telefonach HTC, i zapoczątkowany został przez model One M8, gdzie ówcześnie funkcje tego rozwiązania były jeszcze bardzo ograniczone. Aktualnie, jest to bardzo rozwinięty kombajn, który możesz spersonalizować według własnych potrzeb lub skorzystać z wielu gotowych propozycji. Przede wszystkim Dot View to dedykowane etui, które nie tylko ochrania telefon (nie pogrubia go – co dla mnie jest bardzo istotne w tego typu gadżetach), ale jest w pełni interaktywne i pozwala na bardziej kreatywne korzystanie ze smartfonów od Tajwańczyków. Muszę naprawdę przyznać, że HTC świetnie wykorzystał swój pomysł, i Dot View to jedno z najlepszych rozwiązań tego typu na rynku.
Tak jak wspominałem do wyboru mamy dużo ciekawych motywów, które wyświetlą się na okładce, tak jak widać to na powyższych zdjęciach. Wśród nich znajdą się statyczne propozycje, a także animowane. Jeśli nie spodoba Ci się to, co przygotował producent, możesz sam stworzyć swój wzór, dzięki czemu uzyskasz jeszcze bardziej oryginalny efekt i pełnię personalizacji. Można załadować swoją grafikę lub narysować piksel po pikselu obrazek. Wariantów jest naprawdę dużo.
Dot View nie ogranicza się jednak tylko do tego by ładnie wyglądać. Nie otwierając bowiem klapki możemy odebrać telefon, przeskoczyć na kolejny utwór kiedy słuchamy muzyki. Za pomocą odpowiedniej ikonki telefon powiadomi nas również o SMS-ie, czy wiadomości z Facebooka. Myślę, że warto zainwestowć dodatkowe oszczędności w taką okładkę. Często i tak kupujemy różne futerały i ochraniacze na nasze telefony, więc warto się zastanowić, czy nie połączyć ochrony z funkcjonalnością i sprawić sobie dedykowane etui. Jedyna rzecz, która mi przeszkadzała to to, że klapka samoczynnie się zamyka. Nie można bowiem zostawić telefonu, kiedy jest otwarta. Czy to stwarza jakieś większe problemy? Jest to już kwestia indywidualnych preferencji.
HTC tradycyjnie stawia również w One A9 na dobrze znaną aplikację do agregacji treści z różnych kanałów informacyjno-społecznościowych, czyli – BlikFeed. Ja osobiście nie korzystam z niej, wolę inne sprawdzone rozwiązania w postaci Feedly, czy Flipboard. Cały czas mam wrażenie, że nic się nie zmieniło w apce od HTC, zaczynając od wyglądu, a na podstawowych funkcjach kończąc. Być może w międzyczasie pojawiły się mniejsze zmiany, których nie zarejestrowałem, ale z przykrością muszę stwierdzić, że BlinkFeed jest zaniedbywany przez HTC.
Coś, co podoba mi się w całym ekosystemie HTC, to rozdzielenie poszczególnych elementów na osobne aplikacje. Dzięki czemu aktualizacje na poszczególne programy mogą być dostarczane częściej, a zespół za nie odpowiedzialny może skupić się na konkretnych funkcjach. Decyzja o pójściu w ślady Google miała miejsce już dawno, ale warto o tym wspomnieć. Oczywiście HTC to nie jedyny producent, który stosuje taką politykę, ale w przypadku Tajwańczyków wygląda to dobrze, choć żałuję, że niektórych autorskich apek nie można zainstalować na innych telefonach. No, ale nie można mieć wszystkiego.
APARAT
Ta tajwańska firma – w mojej opinii – zawsze poświęcała dużo czasu na dopracowanie kamerki. Nie bała się zaryzykować i w swoim flagowcu umieściła tylny aparat, który miał mniejszą rozdzielczość od tego, który zamontowano w jego poprzedniku, a do tego było to w czasie, kiedy na dobre hulała wojna na megapiksele, więc cała konkurencja miażdżyła ich swoimi matrycami. Stąd One M8 – bo o nim piszę – nie miał łatwego życia.
Oczywiście miało to miejsce, gdyż HTC stawiał mocno na autorską technologię UltraPixel, która niestety w mojej opinii została pozostawiona własnemu losowi i przestała być rozwijana przez jej twórców. Jest nadzieja, że jej powrót z większą rozdzielczością będziemy mieli w tegorocznym flagowcu, ale poczekajmy do premiery. Jeśli jednak sprawdzą się przecieki, to już teraz jestem niezmiernie ciekawy, jak będzie prezentować się ta technologia w przyszłych telefonach HTC?
Aktualnie UltraPixel regularnie montowana jest z przednimi aparatami i sądzę, że jest to najbardziej odpowiednie miejsce dla tego rozwiązania. Sprawdza się przy okazji bardzo dobrze również w testowanym HTC One A9, tak więc nie ma powodów do narzekań.
W tylnym aparacie postawiono na tradycyjne rozwiązania w postaci 13-Mpx matrycy, która dodatkowo wyposażona jest w stabilizację OIS, przysłonę f/2.0 (przedni aparat również jest tak jasny), a okrągłe oczko kamerki ochrania szafirowe szkło. Wspominałem o tym, że nie wystaje ono mocno z obudowy, co uważam za plus, choć nigdy specjalnie mi to nie przeszkadzało w innych smartfonach.
Jak przy tych parametrach wypadają zdjęcia? W teorii bez rewelacji, ot dobra średnia półka. W praktyce w połączeniu z – jak zawsze – fajnie uszytą aplikacją, całość działa bardzo przyjemnie i sprawnie. Nigdy nie narzekałem na aparaty w telefonach HTC i tutaj również nie mam powodów do zmartwień. Zdjęcia z A9 wychodzą dobre, aparat łapie sprawnie ostrość i szybko zapisuje kadry. Za to zawsze cenię smartfony HTC – nawet zapisywanie fotek w trybie HDR odbywa się tutaj praktycznie w okamgnieniu. Nawiasem pisząc – sam tryb nie jest taki spektakularny i skuteczny, jak np. w telefonach Samsunga, za co trochę kręcę nosem. Jest to element, nad którym warto byłoby popracować.
HTC One A9 posiada kilka funkcji, takich jak standardowy tryb panoramy, ale znajdzie się tutaj również możliwość zarejestrowania filmów w zwolnionym tempie, czy HyperLapse. Najciekawszy natomiast jest tryb profesjonalny, a więc coś dla tych, którzy lubią pobawić się ustawieniami. Możliwości są spore i wystarczające, jak na smartfona. Nie przytłaczają ilością funkcji, ale to również zaleta bardzo dobrej i przemyślanej aplikacji. W trybie Pro mamy wpływ na balans bieli, ekspozycję, czułość ISO, czy wartość przysłony. Główną atrakcją jednak jest możliwość wykonywania fotek w bezstratnym trybie RAW. To miły akcent, z którego jako potencjalny użytkownik chętnie bym korzystał.
Z poziomu telefonu, oczywiście możemy dokonać podstawowej obróbki, zdając się na automatyczne poprawki lub ręczne. Nic tylko brać statyw i focić! HTC, o czym pisałem przy okazji recenzji One M9, bardzo fajnie rozbudował swoją aplikację do edycji. Posiada wiele ciekawych i niespotykanych u innych producentów możliwości. Nie każdy z nich przykłada do tego dużą wagę, często ograniczając się do maksymalnie prostej obróbki. W HTC zachowano balans między niepotrzebnym przepychem, a praktycznością. Jeśli chciałbyś/chciałabyś dowiedzieć się więcej o tej aplikacji – KLIK! – tutaj znajdziesz moją mini-recenzję.
BATERIA
Mam tutaj poważny problem – i to najtrudniejszy akapit dla mnie w tej recenzji. Zacznę od tego, że pojemność ogniwa wynosi 2150 mAh. Pomijając rozdzielczość i wielkość ekranu oraz specyfikację, która może nie jest bardzo wymagająca, dla mnie to dramatycznie mało. Nie wierzę, że nie dało się tutaj zaaplikować bardziej pojemnej baterii. Nie ukrywam, że jestem zawiedziony. I to jest fakt. Tego nie da się podważyć – 2150 mAh to katastrofalnie mało.
Mój egzemplarz testowy, po odłączeniu ładowarki w okolicach godziny 5 rano, kiedy wstaję, potrafił wytrzymać do około godziny 17:00-18:00., schodząc do tego czasu do poziomu 25 proc. energii. Czyli zakładamy, że akurat tyle, żeby włączyć tryb oszczędności i dociągnąć do końca dnia.
Jeszcze większy problem pojawia się, gdy sprawdzam czas, w jakim działał ekran w tym przedziale. Tylko raz przekroczyłem granicę 2h, co było dla mnie szokujące. Średnia oscylowała w okolicach 1,5h. Na dowód wrzucam screeny.
Przejrzałem Internet i moje wyniki różnią się od innych opinii, dlatego mam podstawy do tego by sądzić, że mój egzemplarz jest trefny, dlatego nie krytykuję tych rezultatów, bo wyglądają one rzeczywiście podejrzanie. Zastrzegam, że korzystałem z dedykowanej ładowarki, korzystałem z tych samych aplikacji, co w innych testowanych modelach plus oczywiście dedykowane od HTC, tryb mojej pracy również się nie zmienia, więc zakładam, że problem leży w tym konkretnym modelu.
Istotną informacją – znacznie na plus – jest to, że smartfon się nie grzeje, co było zmorą flagowców HTC. Tutaj zapanowano nad ciepłotą, ale należy mieć na względzie, że model procesora również jest mniej wymagający. Faktem jest jednak, że smartfon pomimo wykorzystanych materiałów zachowuje optymalną temperaturę i da się z niego komfortowo korzystać.
PODSUMOWANIE
HTC One A9 to dobry telefon. Dla mnie osobiście nic poniżej ani nic powyżej. Pracowało mi się z nim przyjemnie i z czystym sumieniem polecam go każdemu, kto chce mieć ładny telefon, z dobrą specyfikacją. Jedynym minusem i niestety decydującym – jest tutaj cena. W dniu, kiedy piszę niniejsze słowa kosztuje on około 2200 złotych (połowa lutego 2016r.). A to zdecydowanie za dużo! Nie mogę przy tej okazji nie wspomnieć o testowanych przez nas nowych Samsungach z serii A, gdzie model A5 będący odpowiednikiem One A9 jest o wiele tańszy – bez mała 600-700 zł, a ma te same funkcje co HTC (jeśli nie lepsze).
I nie piszę, że HTC One A9 to nieudany model. Nie. Jest po prostu za drogi, a za tą cenę są inne, o wiele lepsze alternatywy w tym ubiegłoroczne, wciąż bardzo dobre – flagowce. W kontekście testowanego modelu ciekawi mnie również, jaki będzie nowy flagowiec? Tak jak wspominałem, wiele wskazuje, że ta delikatna zmiana wzornictwa dosięgnie również modelu One M10, co w momencie pisania tego tekstu jest niemalże pewne.
Fani marki, będą zadowoleni z One A9. Zostały w nim zawarte wszystkie najlepsze cechy, jakie oferuje HTC, choć często w troszkę uboższej wersji. Jako całość jednak wszystko pracuje i prezentuje się bardzo dobrze – olać już to podobieństwo do iPhone 6. Chińczycy na umór wypuszczają na rynek takie kopie, niektóre wręcz bezczelne – tak więc ostatecznie przymykam na to oko. Chociażby dlatego, że One A9 to zupełnie inna klasa smartfona i z pewnością nie zasługuje na miano “iPhone z Androidem”, a ten mały smrodek, często ironiczny – będzie się niestety ciągnął za tym telefonem zupełnie niezasłużenie.