SŁOWEM WSTĘPU
Ciężko rozpocząć recenzję smartfona, który jest dla mnie bardzo miłym zaskoczeniem. I choć to zdanie brzmi bardzo dziwnie to tak jest, ponieważ z jednej strony to urządzenie, stojące w jednym szeregu z flagowcem One M8, a z drugiej swoim nowoczesnym wyglądem i przeznaczeniem idealnie nadaje się dla młodych ludzi. Nie zmienia to jednak faktu, że HTC wykonał kawał świetnej roboty i przynajmniej do mnie Desire Eye przemawia w pełni, jako bardzo udany smartfon.
[showads ad=rek3]
WZORNICTWO I WYGLĄD
Ten telefon jest wykonany naprawdę rewelacyjnie! Od razu wpadł mi w oko i z miejsca bardzo się spodobał. Ma w sobie to coś, co przyciąga i sprawia, że chce się go cały czas trzymać w dłoni. Nie ma tutaj flow znanego z One M8, który dawał inne bodźce. Nie odczujemy tutaj zatem chłodu metalu, ale przyjemny dla dłoni materiał, który daje poczucie ciepła. I choć nie zalatuje tutaj prestiżem, to Desire Eye jest bardzo dobrze zaprojektowanym telefonem. Ciężko określić, ale choć bardzo prosta, wykonana w technice unibody obudowa, naprawdę wpada w oko i nie spotkałem osoby, której ten telefon by się nie podobał. Muszę przyznać, że potwierdza się tylko, że projektanci HTC znają się na swoim fachu i doskonale wykonują swoją pracę. Oczywiście w przeszłości zdarzały się małe wpadki, ale generalnie tym modelem tajwańska firma utrzymuje wysoką formę wizualną.
HTC Desire Eye o wymiarach 151,7 x73,8 x 8,5 mm i wadze 154 g stwarza wrażenie słuchawki nie takiej dużej jakby się mogło wydawać i zaskakująco lekkiej. Muszę przyznać, że naprawdę gabaryty w stosunku do ciężaru zostały bardzo dobrze dopasowane, dzięki czemu do czynienia mamy z wygodnym w użyciu smartfonem. Ergonomia stoi tutaj na wysokim poziomie. Nic nie piszczy, nie trzeszczy i to zasługa obudowy, która tak jak wspomniałem – wykonana została z jednej części. Słuchawka HTC jest dość szczupła, dzięki czemu trzymanie jej w dłoni jest komfortowe. Całość wykonana jest z ciekawego matowego plastiku, który w dotyku jest przyjemny, dostarczając przyjemnych wrażeń dotykowy. Telefon stwarza wrażenie bardzo przyjaznego i aż chce się z niego korzystać.
Przód wykonany jest dość standardowo jak na HTC, aczkolwiek do czynienia mamy z pewnymi zmianami. Na pierwszy rzut oka widać, jakiego producenta jest to model, a nowości od razu zostaną wychwycone przez czujne oko. Największą z nich jest oczywiście przednia kamerka, która nadaje ton całości. Obok znajdziemy lampę błyskową, zestaw czujników i diodę powiadomień, która w dalszym ciągu jest zbyt mała – czasami ciężko zauważyć, że mruga, gdy informuje o jakichś przeoczonych akcjach. Trochę niefortunnie została również wtopiona w obudowę, a przy dużym obiektywie przedniej kamerki niespecjalnie zwracałem na nią uwagę.
Bardzo sprytnie schowano stereofoniczne głośniczki, które dotychczas były mocno wyodrębnione w stosunku do przodu obudowy (mowa oczywiście o innych modelach). W pierwszej chwili powstaje pytanie – gdzie one są? I rzeczywiście trzeba się naprawdę przyjrzeć, by je dostrzec, ponieważ znajdują się dokładnie na końcowych krawędziach ekranu – w górnej i dolnej części. Bardzo dobry pomysł, nie dość, że praktyczny to jeszcze estetyczny. Zresztą, nie wyobrażam sobie by głośnik był wkomponowany tuż obok przedniego „oka” ;).
Lewa krawędź to miejsce na kartę pamięci oraz kartę SIM. Zaślepki wyciąga się dość topornie, choć nie ma z nimi większego problemu. Mają one za zadanie chronić Desire Eye przed wodą, ponieważ model ten jest wodoszczelny – spełnia standardy normy IPX7.
Prawa strona to przycisk wybudzania smartfona, regulacja głośności oraz fizyczny spust migawki. Każdy z nich rozmieszczony został na odpowiedniej wysokości, choć odnoszę wrażenie, że wolałbym zamianę miejsc pomiędzy dwoma najczęściej używanymi. Wszystko to jednak kwestia przyzwyczajenia, tak więc nie stanowi to większego problemu. O spuście migawki mogę już teraz powiedzieć, że działa on niezbyt dobrze. W ogóle nie czuć podwójnego przeskoku., albo nie jest dwustopniowy, co utrudnia robienie zdjęć.
W górnej części umieszczono wejście słuchawkowe, a na dole na ładowarkę. To drugie znajduje się przy prawej krawędzi..
Plecki to prawdziwy pokaz prostoty. Oczko kamerki umieszczono w okolicy lewego narożnika, a pod nim lampę błyskową. Na środku widnieje duże logo HTC i to w zasadzie tyle. Tak jak wspominałem, bardzo podoba mi się materiał, z którego wykonano body, jak i cały telefon zresztą. Nie zbiera on brudu, ani odcisków palców. To duży plus, choć patrząc pod odpowiednim kątem, na upartego zawsze się coś znajdzie. Przy białym kolorze plecków zarysowania nie zwracają na siebie uwagi, ale brudne dłonie zostawią widoczne ślady.
Ogólnie rzecz biorąc, HTC Desire Eye swoim precyzyjnym wykonaniem przypomina mi np. Nokię 1020, która zadziwiła mnie swoim wzornictwem. Tutaj jest podobnie. Patrzę na model Tajwańczyków i zastanawiam się, jak udało się to wszystko tak dobrze posklejać i poskładać, że trzyma się to wszystko tak idealnie. Widzę nowoczesność, dynamikę i aktywnych ludzi, którzy nie potrzebują skórki, metalu i innych upiększaczy zapewniających nas o wysokim pozycjonowaniu produktu.
EKRAN
Przyznam szczerze, że wiedząc czego się mogę mniej więcej spodziewać po wyświetlaczu, mimo wszystko zaskoczył mnie. Szczególnie, że z dnia na dzień miałem przesiadkę z Galaxy Note 4, który przypomnę ma rozdzielczość QHD. HTC zastosował ekran bardziej tradycyjny, czyli Full HD. Przy przekątnej ekranu 5,2 cala, daje nam to bardzo dobrej jakości obraz. Myślałem, że odczuję różnicę pomiędzy Note 4, a Desire Eye i choć oczywiste jest – oka nie da się oszukać tak łatwo – to nie rzutuje to tak drastycznie, jak się spodziewałem.
Przede wszystkim wyświetlacz HTC jest bardzo jasny i na najwyższym poziomie powiedziałbym, że razi w oczy. Można to dostrzec, korzystając z niego wieczorem, albo w nocy. Wtedy spokojnie można przesunąć suwak i zmniejszyć go nawet na 1/3. To w zupełności wystarcza. W ciągu dnia nie ma problemów z odczytaniem informacji nawet, gdy jasność mamy ustawioną na połowę. Tak więc duży, duży plus za ten element.
Podobnie jak w One M8, tutaj również można odblokować ekran za pomocą gestów. Pierwszy, najbardziej znany poprzez dwukrotne puknięcie w wyświetlacz. W zasadzie ta metoda tylko podświetla go, ponieważ i tak trzeba musnąć palcem, by ujrzeć pulpit. Opcja ta (czyli odblokowania stuknięciem) działa również w drugą stronę lecz tylko z poziomu zablokowanego i podświetlonego ekranu. Podczas zwykłego korzystania, nie wyłączymy go w dowolnym momencie dotykiem, ostatecznie trzeba skorzystać z fizycznego przycisku. Odniosłem wrażenie, że rozwiązanie do jest dość oporne i dla precyzyjnego działania wymusza na nas jednoznaczne stuknięcie w ekran. Nie ma tutaj żadnej delikatności, i w zasadzie zmienia się to w pukanie.
Inne możliwości, to zwykłe przesuwanie palcem po powierzchni. W zależności, w którą stronę to zrobimy, smartfon odpowiednio również się odblokuje. Generalnie naszym oczom pojawi się jeden z trzech ekranów: zwykły, odblokowany pulpit, BlinkFeed i to przy dwóch gestach. Jest jeszcze szybkie wybieranie numeru, na który chcemy zadzwonić. Wystarczy wymówić nazwę kontaktu, by telefon połączył nas z wybraną osobą. Czasami, gdy nazwy są podobne, HTC pokazuje obydwa i wtedy musimy już sprecyzować polecenie tapnięciem.
W porównaniu z modelem One M8, Desire Eye ma o 0,2 cala większy ekran i osobiście jego proporcje bardziej mi odpowiadają niż te zastosowane we flagowcu. Naturalnie przy powiększeniu przekątnej, zachowując tą samą rozdzielczość ilość pikseli na cal spada, ale są to tak drobne różnice, że nie dostrzeżemy ich gołym okiem. Zresztą wynik Desire – 424 ppi jest bardzo dobrym rezultatem.
Bardzo przyjemny dla oka wyświetlacz, który swoją jakością zadowoli każdego. Nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Wyrazistość obrazu, kąty widzenia – wszystko stoi na wysokim poziomie.
WYDAJNOŚĆ
Desire Eye został wyposażony w dokładnie ten sam procesor co główny flagowiec. Przypomnę, że jest to czterordzeniowy Snapdragon 801, którego zegar kręci się z częstotliwością 2,3 GHz. Jest tu również 2 GB pamięci RAM, które świetnie współpracując z resztą podzespołów, wspólnie oferując użytkownikowi bardzo dobrą wydajność. Zresztą, ten kto miał do czynienia z One M8, otrzyma tutaj dokładnie tą samą jakość pracy. Podzespoły są identyczne, tak więc można spodziewać się płynności działania systemu jak i aplikacji, nawet tych najbardziej obciążających hardware.
Z pewnością osoby, które szukają wydajnego telefonu nie będą zawiedzione. Otrzymujemy tutaj wszystko co sprawi, żę każdy będzie zadowolony. Na Desire Eye nie robią wrażenia praktycznie żadne z wykonywanych czynności. Nie spotkałem się podczas testów, by cokolwiek się zawiesiło, nie wspominając o przymusowych restartach smartfona. Takie rzeczy absolutnie nie mają miejsca. Generalnie nie dziwi mnie to, po przeczytaniu na oficjalnej stronie producenta pełnej specyfikacji, wiedziałem, że do czynienia mamy z naprawdę skutecznym i pracowitym telefonem. Całość domyka bardzo dobrze zoptymalizowana nakładka HTC Sense, która choć nie zmieniła się od dłuższego czasu, w dalszym ciągu działa wzorowo.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Słysząc trzy słowa HTC, od razu widzę HTC Sense. Kiedyś, gdy dopiero zaczynałem przygodę z nowymi technologiami myślałem, że tak właśnie wygląda sam Android. Myślę, że nie byłem wyjątkiem ;). Otrzymujemy bowiem jedną z najlepszych nakładek na system Google, która szczególnie w wersji 6.0 odznacza się rewelacyjną efektywnością. Co można jeszcze o niej powiedzieć? Generalnie nic nowego, ponieważ HTC zadbał, by optymalizacja stała na najwyższym poziomie, tak więc każdy korzystający dziś obojętnie z jakiego smartfona z logo tajwańskiego producenta, będzie zadowolony z pracy Sense. Od dłuższego czasu co prawda nie było większej aktualizacji, ale ta z pewnością przyjdzie wraz z Lollipopem. I szczerze mówiąc nie mogę się już doczekać wersji 7.0, ponieważ najnowszy Android wprowadza wiele interesujących zmian, co mam nadzieje zobaczyć również w HTC Sense.
Liczę, na to, że Tajwańczycy nie zabiją wyglądu „lizaka” i nie przykryją go tylko i wyłącznie swoją nakładką, zostawiając charakterystyczne elementy Androida. Dlatego też z niecierpliwością czekam na zmiany, które zapronuje HTC. Przypomnę, że Tajwańczycy zdeklarowali się, że w ciągu 90 dni zaktualizują swoje najważniejsze urządzenia. Zegar już zaczął tykać i z pewnością Desire Eye również otrzyma Lollipopa. Nie wyobrażam sobie by było inaczej, a póki co słuchawka pracuje na wersji „batonikowej” – 4.4.4 KitKat. Wracając jeszcze jednym zdaniem do Sense 6.0, muszę przyznać, że jako jedna z nielicznych nie opatrzyła mi się pomimo, że nie pojawiło się w niej wiele zmian. Nadal jest ona bardzo przyjazna, z wyglądu jak i funkcjonalności. Podoba mi się łagodny charakter i kolorystyka, którą możemy zmieniać.
Jeśli chodzi o aplikacje, to HTC zaczyna stosować strategię, którą wprowadził Google. Niektóre rozwiązań zaczynają się pojawiać w sklepie Google Play jako oddzielny byt. Tak się stało z Zoe, a niedawno z aplikacją aparatu. Niestety ta druga nie działa na innych urządzeniach poza tymi z logo HTC. Szkoda, ponieważ wizualnie jak i poprzez swoją pracę sprawuje się ona bardzo dobrze i chętnie zainstalowałbym ją w moim telefonie. Podobnie zrobiłbym z aplikacją Galeria, którą od zawsze uważałem za bardzo dobrze zaprojektowany i funkcjonalny program. I ta polityka jest dla mnie z jednej strony zrozumiała, tylko pytanie czy będę kupował smartfon HTC tylko dlatego, żeby móc mieć odpowiednią aplikację? Zdecydowanie nie. Prędzej przyzwyczaję się do innej alternatywy. Dlatego też uważam, że wszystkie aplikacje, które udostępnił tajwański producent powinny móc instalować się również na innych urządzeniach, nie tylko tych z logiem HTC.
Standardową aplikacją, którą spotkamy w każdym telefonie HTC jest BlinkFeed. Jest to centrum, w którym możemy zebrać wszystkie informacje z portali społecznościowych, wiadomości, a także praktycznych wskazówek od producenta. Istnieje możliwość indywidualnej konfiguracji, dzięki czemu sami zdecydujemy, które informacje mają pojawiać się na tablicy. Funkcjonuje to podobnie do popularnych agregatorów treści, jak chociażby Feedly czy Flipboard i choć zamysł, a także wykonanie stoją na dobrym poziomie, osobiście nie korzystałem z BlinkFeed często. Brakuje mi tutaj automatycznego odświeżania, przez co póki sami nie zrobimy tego ręcznie, stare wiadomości wciąż będą wisieć na wierzchu. Myślę, że każdy sam znajdzie zastosowanie dla tej aplikacji, mnie osobiście ona nie przekonała.
Jeśli chodzi o Zoe, to cieszę się bardzo, że w końcu trafiła pod strzechy wszystkich urządzeń. Dzięki czemu każdy może stworzyć swój krótki niepowtarzalny filmik. HTC rozbudował aplikację, która aspiruje do portalu społecznościowego. Pisałem o tym więcej TUTAJ. Na przykładzie Desire EYE, który mocno reklamowany jest jako smartfon wykonujący świetne zdjęcia, aplikacja Zoe, jest efektywnym dodatkiem do tych fotografii. O tym wszystkim napiszę szczegółowo poniżej, w sekcji APARAT, tutaj natomiast nadmienię, że choć pomysł jest bardzo dobry, to jak widać po ilości użytkowników, działaniu oraz funkcjonalności – sporo jeszcze brakuje do ideału.
W HTC Desire Eye brakuje mi kilku dodatkowych funkcji, które goszczą u konkurencji. Są to być może małe niuanse, ale jakże istotne przy codziennym użytkowaniu. Nie ma zatem czegoś takiego, jak bezpośrednie odbieranie dzwoniącego telefonu, poprzez przyłożenie go do ucha. W tradycyjny sposób musimy wykonać gest palcem na ekranie. Korzystając z Sony lub Samsunga, tak bardzo przyzwyczaiłem się do tej funkcji, że stała się ona dla mnie wręcz naturalna. Brakuje mi również powiadomienia za pomocą wibracji w momencie, kiedy czeka na nas jakaś wiadomość, a weźmiemy smartfona do ręki. Jest za to mała dioda lecz w dalszym ciągu wydaje mi się ona słabo widoczna. Brakuje też funkcji obsługi jedną ręką. Co prawda Desire Eye, nie jest przesadnie wielki, ale myślę, że taka alternatywa by nie zaszkodziła. Wymienione przeze mnie rzeczy nie traktuję jako wad. To funkcje znane mi ze sprzętu konkurencji i fajnie byłoby znaleźć podobne rozwiązania w wykonaniu HTC. Ktoś stwierdzi, że to pierdoły, ale uwierzcie, że właśnie te małe szczegóły sprawiają, że szybko się do nich przyzwyczajamy, a dodatkowo budują charakter smartfona. Jeśli jednak pod uwagę weźmiemy, że grupą docelową są osoby aktywne, najczęściej w młodym wieku, to taka funkcjonalność nie jest potrzebna. Poza tym w tym modelu, to aparat ma odgrywać główną rolę.
Nie jest oczywiście tak, że HTC nie wyposażył swojego produktu w żadne dodatkowe rozwiązania. Wspominałem o nich przy okazji opisywania ekranu i są to gesty Motion Lauch. Miły dodatek, z którego rzadko korzystałem. Chętnie za pomocą któregoś z gestów odblokowałbym bezpośrednio kamerkę, albo np. przeglądarkę internetową, czy dowolną, ustaloną przeze mnie aplikację. Tak więc szkoda, że nie można samemu zdecydować co pod jakim gestem chcemy mieć.
HTC słynie z tego, że dźwięk w ich urządzeniach zawsze stoi na najwyższym poziomie. Tym razem również nie jest inaczej i Desire Eye podtrzymuje tą tradycję. Jakość jest bardzo dobra, zarówno na słuchawkach jak i na zewnętrznych głośniczkach. Potwierdza się też zasada, że smartfony HTC lepiej grają właśnie bez słuchawek i tutaj nie mają sobie równych. Dźwięk jest czysty i głośny, tak więc spokojnie można posłuchać sobie muzyki jadąc np. samochodem. Jeśli chodzi o słuchawki to pomimo dobrej jakości, brakuje tutaj jednak co nieco do tego, co prezentuje chociażby Sony. HTC pozwala na zastosowanie tylko efektu BoomSound i… w zasadzie to tyle. Nie ma bardziej rozbudowanego equalizera. Nie zmienia to jednak faktu, że spędzicie miło czas na słuchaniu muzyki z Desire Eye.
Wielka szkoda, że model ten nie jest kompatybilny z muzycznym dodatkiem – BoomBass, którego testowałem przy okazji One M8. Z tego co doczytałem na stronie producenta, basowy głośniczek nie będzie działał pod dyktando EYE, co mnie trochę dziwi, bowiem smartfon ten posiada sterefoniczne głośniki. Szkoda, ponieważ jest to naprawdę kapitalny dodatek, który chętnie zobaczyłbym w towarzystwie któregoś ze smartfonów HTC, jeśli na taki bym się skusił.
Na szczęście do smartfona można dokupić HTC Dot View, a więc interaktywne etui, które sprawdza się naprawdę świetnie. Miałem okazję korzystać z niego również przy okazji One M8 i moje wrażenia były bardzo pozytywne. Z pewnością warto zainwestować w ten dodatek, chociażby z punktu widzenia ochrony, a przy okazji dostajemy gadżet, który posiada interesująca funkcjonalność, która jest rozwijana za pomocą aplikacji, i można pobrać je z Google Play.
Ostatnia rzecz, na którą zwróciłem uwagę to jakość rozmów. Żeby nie było wątpliwości – naszego rozmówcę słychać bardzo wyraźnie, nic nie trzeszczy, nie piszczy. Poziom dźwięku jest tak specyficzny, że mamy wrażenie, jakby osoba z którą rozmawiamy stoła obok. To z kolei powoduje, że wydaje się jakby wszyscy dookoła słyszeli naszą rozmowę. Przyznam szczerze, że efekt dźwięku przestrzennego jest tutaj najlepszym określeniem. Spowodowane to jest niewątpliwie wysokiej klasy głośniczkami, dzięki czemu nawet w hałaśliwych miejscach będziemy mogli swobodnie rozmawiać, doskonale słysząc interlokutora po drugiej stronie słuchawki. Minusem zaś jest to, że trzeba telefon odpowiednio przyłożyć do ucha. Wystarczyło delikatnie przesunąć go, a głośność rozmowy wyraźnie spadała. Początkowo było to dla mnie uciążliwe i nawet pod koniec testów nie byłem w stanie za pierwszym razem idealnie dopasować sobie smartfona do mojego ucha.
APARAT
Aparat to główny winowajca zamieszania, jakie pojawiło się wokół tego modelu. W zasadzie to dwa aparaty, stąd nazwa Eye. Obie kamerki są wręcz identyczne i co dotychczas niespotykane, mają tą samą rozdzielczość. W obydwu przypadkach wynosi ona 13 MP. Różnice to wartość przesłony, tylni aparat ma wartość f/2.0, przedni f/2.2, a więc jest delikatnie ciemniejszy. Przednia kamerka obejmuje trochę większy obszar niż tylna, dzięki czemu złapiemy szerszy kadr. Obie mają możliwość nagrywania filmów w Full HD, wykonywania zdjęć w HDR, a także wyposażone zostały w podwójne lampy błyskowe. Tyle teorii.
Muszę przyznać, że HTC wpadł na bardzo dobry i prosty równocześnie pomysł. Moda na selfie nie trwa od wczoraj i dotychczas nikt nie zamontował przedniej kamerki o wysokiej rozdzielczości z przodu. Nie od dziś wiadomo, że tajwański producent mocno walczy o uzyskanie równowagi rynkowej jak i finansowej, tak więc można było się spodziewać nowatorskich pomysłów. Co prawda stworzenie telefonu selfie jakim można określić Desire Eye, nie jest jakimś genialnym pomysłem. Jednak na tyle dobrym, że może wypalić. Dotychczas górną granicą przednich aparatów było 5 MP, urządzeń oferujących większą rozdzielczości osobiście nie spotkałem. Wydawało się, że to wystarcza, bo w sumie wystarczało, ale dlaczego selfie nie może być w lepszej jakości? Dlatego właśnie Tajwańczycy moim zdaniem wykonali świetny ruch. Smartfon ma dwa praktycznie te same aparaty, a także lampy błyskowe, co w ostatecznym rozrachunku daje dobrą jakość zdjęć z nich obu.
Zanim przejdę jednak do samych funkcji, warto zauważyć, że HTC definitywnie porzucił pomysł na technologię UltraPixel. Nie dość, że żaden z debiutujących modeli nie ma już takiego aparatu, to nawet nadchodzący flagowiec – One M9 – wyposażony zostanie najprawdopodobniej w tradycyjny aparat. Nawet One M8 Eye nie ma forswanej dotychczas optyki. Widać na każdym kroku, że UltraPixel przechodzi do historii. Desire Eye jak widać również otrzymał „normalny” aparat (a nawet dwa ;) ). Jak sprawuje się 13 Megapixeli pod dyktando tajwańskiego smartfona? Odpowiedź jest jedna – bardzo dobrze.
Ciężko mi jednak jednoznacznie określić czy lepiej niż 4 MP z UltraPixel. Z pewnością rozdzielczość wypada tutaj bewzględnie lepiej, dlatego też przy powiększeniach fotografie prezentują się mimo wszystko korzystniej. Jeśli chodzi zaś o samą pracę to nie odczułem różnicy. Oczywiście zasługa w tym bardzo dobrego oprogramowania. Aparat (aplikacja) HTC jest naprawdę bardzo dobrym i dopracowanym produktem.
Menu Aparatu HTC jest proste i przejrzyste. Nie zmieniło się praktycznie w ogóle od dłuższego czasu, ale w tym przypadku to plus, ponieważ, interfejs zaprojektowany jest przejrzyście i estetycznie. Szybko znajdziemy odpowiednie funkcje. Jest to jedna z lepszych aplikacji do aparatu i nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Dzięki dobrej optymalizacji zdjęcia wykonujemy szybko, bez zbędnych przystanków na zapisywanie plików.
Oczywiście oprócz trybu AUTO, otrzymujemy szereg innych dodatkowych funkcji, dzięki którym nasze zdjęcia nie będą zwykłymi, standardowymi kadrami. Pojawiają się tutaj doskonale znane filtry, które od dłuższego czasu są takie same. Szkoda, że nie można zainstalować nowych efektów, dzięki temu zabawa z pewnością byłaby jeszcze większa, a tak musimy korzystać z tego, co udostępnia nam producent. Jest szansa, że się to zmieni. W związku z wyodrębnieniem aplikacji aparatu, HTC będzie mógł wprowadzać częstsze aktualizacje, co pozwoli nie tylko na rozwijanie samego programu, co udoskonalanie go. Dlatego jestem przekonany, że w przyszłości zobaczymy sporo ciekawych rzeczy.
Jedna z nich już się pojawiła. To Eye Experience (szczegółowo pisał o tym Michał Brożyński), która właśnie z testowanym modelem jest mocno reklamowana. To nic innego jak zestaw ciekawych funkcji wykorzystujących m.in. przednią kamerkę. Trzeba przyznać, że zostało to dość szumnie przedstawione lecz Eye Experience jest rozbudowaniem menu aparatu. Dodano tutaj po prostu nowe możliwości, które moim zdaniem są przemyślane. I częściej je wykorzystamy niż wrzucenie w kadr krasnoludków znanych z aparatów Sony – z całym szacunkiem do pomysłów Japończyków oczywiście – ale czas na progres, bo HTC wyraźnie w miejscu nie stoi.
Chcemy wykonać selfie? Nic prostszego! Oczywiście tradycyjnie możemy zrobić je dotykając ekran lecz wprowadzono tutaj dodatkowe możliwości pstryknięcia fotki. Wystarczy się uśmiechnąć lub po prostu powiedzieć „uśmiech” – Pstryk! i fotografia gotowa :) Jest to bardzo praktyczne, ponieważ ciężko jest wykonać samemu sobie zdjęcie, gdy mamy maksymalnie wyciągniętą rękę do przodu. Komendy głosowe rozpoznawalne są bezbłędnie i za każdym razem aparat wykonywał prawidłowo zdjęcie.
Co ciekawe, funkcjonalność przedniej kamerki jest praktycznie taka sama jak tylnej, dzięki czemu doświetlimy naszą twarz lampą błyskową, dodamy efekty i dostępne filtry. Dzięki temu nasze zdjęcia nie będą typowymi selfie, ograniczającymi się do poprawy twarzy. Oczywiście tutaj taka opcja również istnieje i opcji upiększających jest wiele. Rozjaśnianie, kształt, efekt czerwonych oczu, niwelowanie efektu świecącego się czoła. Wszystko to możemy zweryfikować zanim wrzucimy fotkę w świat.
Świetnym dodatkiem jest funkcja Automatu fotograficznego, dzięki któremu możemy szybko stworzyć kolaż, znany z tzw. budek fotograficznych. Desire Eye wykonuje w krótkim czasie cztery zdjęcia. Sami możemy zdecydować w jaki sposób je połączyć. Kolejny prosty i właściwie oczywisty sposób na bardzo fajne selfie, które wcześniej nie było spotykane u konkurencji. Coś co bardzo przypadło mi do gustu, to szybka praca przy łączeniu zdjęć. Nie trwa to wieki, po krótkim czasie otrzymujemy gotowy efekt i co ważne w bardzo dobrej jakości – dzięki wysokiej rozdzielczości przedniej kamerki.
Fotografowany obraz możemy również dzielić, gdzie jedna strona filmowana jest przez przednią, a druga przez główny aparat. Dzięki temu nie tylko wykonamy selfie z ukazaniem tego co jest przed nami, ale też tego co za nami. Jest to również bardzo przydatne podczas rozmów wideo. I tu znów kłania się wysoka i taka sama rozdzielczość obu kamer. Przeprowadzanie tego typu pogawędki jest o wiele przyjemniejsze niż pokazywanie się w np. 2 MP. Przydaje się również zamontowana lampa, dzięki której możemy się odpowiednio doświetlić. Naprawdę HTC miał świetny pomysł, bo tak niewiele potrzeba, by użytek z przedniego aparatu stał się o wiele przyjemniejszy i praktyczny.
Przy okazji sprawdzania trybów fotograficznych Desire Eye, przyjrzałem się bardziej aplikacji Zoe. Jest ona już od jakiegoś czasu dostępna w sklepie Google Play i co ciekawe, może ją zainstalować każdy. Nie ma bowiem żadnych ograniczeń związanych z marką urządzenia. Pisałem o tym jakiś czas temu i podobnie jak wtedy, nadal uważam, że uwolnienie Zoe było świetną decyzją. Dotychczas możliwość tworzenia krótkich filmików ze zrobionych wcześniej zdjęć ograniczała się do modeli HTC. Teraz nie dość, że każdy może je wykonać, to sama aplikacja została rozbudowana i przekształcona na wzór portalu społecznościowego. Pomysł świetny. Gorzej z wykonaniem.
Przede wszystkim, tak jak wspomniałem, Zoe został nieznacznie rozbudowany w stosunku do swojego pierwotnego kształtu. W kilku prostych etapach składamy nasz filmik. Wybieramy zdjęcia (maksymalnie może być ich 16 na jeden film), dodajemy efekt oraz muzykę, która ma lecieć w tle. O ile usprawnienia są te same co wcześniej, to dodano kilka miłych dla ucha melodyjek. Cały proces przypomina wrzucanie zdjęcia na Instagramie. Przy odrobinie kreatywności można stworzyć naprawdę ciekawe filmy, które następnie wysyłamy na nasze konto. Oczywiście podobnie jak na innych portalach społecznościowych, możemy wyszukać i obserwować inne osoby, „lajkować” inne posty, komentować. Wszystko wygląda bardzo fajnie, przejrzyście i ciekawie, ale najzwyczajniej brak tutaj użytkowników. Takie przynajmniej odniosłem wrażenie, że wieje pustką. Oczywiście Facebook skutecznie zawładnął naszym wirtualnym życiem i miejsca na inne portale społecznościowe jest najzwyczajniej bardzo mało. Druga kwestia jest taka, że Zoe wystartował całkiem niedawno, więc pewnie potrzebuje jeszcze czasu na rozkręcenie lecz choć jestem jego zwolennikiem to nie sądzę by osiągnął wielki sukces. Widać nawet po użytkownikach, że większość pochodzi z Azji i to tam HTC może znaleźć grunt pod to rozwiązanie. Ciekaw jestem jaka będzie przyszłość tej aplikacji?
Podsumowując. Pod kątem fotograficznym bardzo udany telefon, który ma wszystko, by wykonywać ciekawe zdjęcia, a także selfie. Brakuje mi tutaj tylko jednej rzeczy. Trybu panoramicznego zdjęcia, który wprowadził Samsung swoim Note 4. Gdyby w Desire Eye coś takiego się pojawiło, byłbym w pełni usatysfakcjonowany, ale i bez tego uważam, że HTC trafił w samą dziesiątkę.
Więcej zdjęć tradycyjnie zobaczyć można na naszym koncie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Pojemność akumulatora niestety trochę zawodzi. 2400 mAh to zawodnik o kiepskich możliwościach. Dziwi mnie trochę, że nie udało się wmontować większej baterii. W teorii, większy ekran = więcej zapotrzebowania na energię, ale muszę przyznać, że pomimo wcześniejszego grymasu na mojej twarzy, w praktyce nie wygląda to źle. Czas na jednym ładowaniu nazwałbym standardowym do jakiego przyzwyczajeni jesteśmy przy naszych smartfonach. Przy zwykłym korzystaniu, HTC Desire Eye będzie nam towarzyszył cały dzień. Przy intensywnej pracy, takiej jak przeglądanie Internetu, granie, oglądanie filmów czas ten naturalnie się skraca i można dość szybko zacząć szukać ładowarki. Jednak jak na taką pojemność akumulatora stwierdzam, że jest naprawdę przyzwoicie, a wręcz bardzo dobrze, co nie ukrywam zaskoczyło mnie, ale jak najbardziej pozytywnie.
Oczywiście HTC wyposażył swój model w tryb oszczędzania energii, który sprawuje się bardzo dobrze i daje również możliwość dostosowania pod własne potrzeby. Do dyspozycji mamy cztery elementy – zasilanie procesora, ekran, wibracja i transmisja danych. I tak odpowiednio mając uaktywnioną każdą pozycję przy oszczędzaniu energii, procesor działa na wolniejszych obrotach, ekran automatycznie zostaje przyciemniony, wyłącza się wibracja, a transmisja danych jest nieaktywna wraz z wyłączonym wyświetlaczem. Przy takiej konfiguracji Desire Eye, daje dodatkowe kilka godzin spokoju, aczkolwiek kiedy zaczniemy korzystać z Internetu to nie ma zmiłuj, prędzej czy później telefon padnie.
Bardziej wydajny i przydający się w naprawdę podbramkowych sytuacjach jest tryb – Ekstremalnego oszczędzania baterii. Przy jego aktywacji, wyłączane są funkcje smartfona i pozostawione absolutne minimum. Można poczuć się jak za starych czasów, kiedy telefon służył do dzwonienia i wysyłania SMS-ów. Ekstremalne oszczędzanie energii rzeczywiście jest bardzo wydajne i z pewnością przyda się, gdy nasz Desire będzie z rozpaczą wołał jeść. Dzięki temu trybowi przedłużymy jeszcze jego żywotność.
Jak wygląda sprawa temperatury? Muszę przyznać, że też mile zostałem zaskoczony ponieważ, pomimo tego samego procesora, Desire EYE grzeje się o wiele mniej niż One M8. Oczywiście to zasługa zastosowania innych materiałów do obudowy. Metal jak wiadomo jest lepszym przewodnikiem ciepła, także w tamtym przypadku zdecydowanie szybciej i wyraźniej czuć ciepło. W przypadku naszego bohatera, mówiąc szczerze, nie zwróciłem specjalnej uwagi na podwyższoną ciepłotę. Przy zwykłym użytkowaniu nie odczujecie żadnego dyskomfortu, przy dłuższym graniu, wyraźnie czuć wyższą temperaturę, ale bez obaw, nikt się nie poparzy. ;)
PODSUMOWANIE
HTC Desire EYE to naprawdę świetna słuchawka. Przyjemna, sprawująca wiele radości użytkownikowi. Dająca poczucie stabilności, wysokiej wydajności i nowoczesności. Przede wszystkim to bardzo dobrze i ładnie zaprojektowany smartfon. Materiały z których jest wykonany mogą się podobać i z pewnością nie będzie obciachu wyciągając go z kieszeni – wręcz przeciwnie. W parze z wyglądem idzie bardzo dobra praca, z której każdy będzie zadowolony. W katalogu telefonów HTC, Desire Eye może stanąć bez wahania w jednym szeregu z One M8. I choć seria One jest stylizowana na bardziej prestiżową, to EYE wśród wszystkich innych Desire’ów jest zdecydowanym przywódcą.
Komu poleciłbym ten telefon? Mi nasuwa on skojarzenia z dynamicznymi, młodymi ludźmi, którzy wykonują dużo zdjęć. Dla których telefon to niekoniecznie narzędzie pracy, a centrum rozrywki, z fotografią na czele. Oczywiście ulepszony aparat do selfie jest tu głównym gwoździem programu, tak więc każdy kto zdecyduje się na nową słuchawkę HTC powinien być zadowolony. Ja byłem, a satysfakcja osiągnęła tutaj wysoki poziom. Polecam!
[showads ad=rek3]
****
Specyfikacja techniczna HTC Desire Eye
Werdykt 90sekund
Bardzo dobre wykonanie. Wydajna praca i bardzo dobry aparat do zdjęć selfie. Nikt się nie zawiedzie!
-
WZORNICTWO I WYGLĄD
-
EKRAN
-
WYDAJNOŚĆ
-
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
-
APARAT
-
BATERIA I TEMPERATURA