SŁOWEM WSTĘPU
Zazwyczaj, kiedy oddaję sprzęt po testach, łączy się z tym uczucie pewnego żalu – że to już koniec, że nie wiadomo kiedy, i czy w ogóle jeszcze się spotkamy. Choć słowa te piszę, wiedząc, że jeszcze przez tydzień HTC Desire 820 będzie w moim posiadaniu, już teraz jestem pewien, że nie będę za nim specjalnie tęsknił. Nie dlatego, że to zły smartfon, bo to ostatnie co mógłbym o nim stwierdzić, ale brak w nim czegoś ekscytującego. To dobrze wykonana, rzemieślnicza robota, bez większego błysku, ot solidny średniopółkowiec w przedziale ok. 1200-1400zł.
[showads ad=rek2]
WYGLĄD
Po zdjęciu górnej pokrywy pudełka smartfon zrobił na mnie dosyć pozytywne wrażenie, jednak po kilkunastu minutach zatarło się i zdałem sobie sprawę, że nie ma tu żadnego elementu, który przykuwałby moją uwagę, a wręcz przeciwnie – dość szybko zacząłem zauważać niedogodności i ogólną jakość. OK, nie jest tragicznie, rewelacyjnie jednak też nie i w tym segmencie widziałem już lepiej wykonane urządzenia.
[showads ad=rek1]
Zacznę od gabarytów i tutaj trzeba zwrócić uwagę na to, że jedni je pokochają, inni – wręcz znienawidzą. 5,5-calowy ekran to sporo. Odbija się to również na ogólnej wielkości, bowiem ramki również trochę dodają i robi się mała kolubryna. Na stronie producenta można przeczytać: Smartfon ma jedynie 7,74 mm grubości i świetnie leży w dłoni. Nie, nie leży. On w niej po prostu jest i szuka okazji, by czmychnąć w najmniej spodziewanym momencie.
Serio, bałem się go wyciągać w komunikacji miejskiej, trzymając się poręczy, by przełączyć utwór czy playlistę. Obsługa w jednej ręce jest więc co najmniej problematyczna w niektórych sytuacjach, choćby w wyżej opisanej. Jasne, w zamian dostajemy dużą powierzchnię, na której bardzo przyjemnie przegląda się wszelkie treści, natomiast, właśnie z powodu rozmiaru, nie czułem się pewnie obsługując go. Właściwie obie ręce muszą zostać zaprzężone do pracy, żeby go utrzymać.
Gdyby jeszcze chociaż plecy miały jakieś chropowatości lub były chociaż matowe. Niestety nic z tego. Zdecydowano się na najgorsze wyjście, czyli śliski plastik. Abstrahując od doznań wizualnych i estetycznych, nie muszę chyba pisać, jak wpływa to na komfort użytkowania? Rozmiar to jedno, ale fajnie jakby nieco ułatwić tak podstawową rzecz, jak trzymanie smartfona.
Model, jaki otrzymaliśmy, był biały, co uchroniło go przed zbieraniem odcisków palców. I bardzo dobrze, choć domyślam się, że jeśli wybierzecie wersję szarą, te będą Was nękać. Niestety w związku z jakością wykonania samego tworzywa, na tyle, już po tygodniu pojawiły się u mnie małe rysy, choć widoczne jedynie pod światło. Mimo tego, że zawsze podchodzę do testowanych sprzętów z należytą ostrożnością, nie udało mi się przed tym uchronić. Podejrzewam, że w związku ze swoją wielkością (157,7 x 78,74 x 7,74 mm), podczas wyciągania smartfona z kieszeni, czego przecież nie da się uniknąć, ocierał się on o materiał i zapewne stąd te drobne skazy.
Jeszcze słów kilka o wzorach i kolorach. Na oficjalnej stronie producenta można zobaczyć dwie opcje – białą z niebieskimi akcentami lub szarą z białymi. Na portalach aukcyjnych spotkałem się jeszcze z kilkoma innymi, jako chociażby czarny z czerwonymi elementami, który swoją drogą, moim zdaniem prezentuje się najlepiej. Ale nie piszę tego, żeby Was poinformować o odcieniach, a żeby ostrzec: nie polecam wersji, którą widzicie na zdjęciach. Szare akcenty prezentują się tak… szaro i ponuro.
Dodatkowo, obwódka w tym kolorze, otaczająca przyciski głośności i włącznik, jak stwierdził Krzysztof Bojarczuk – wygląda jak brud. I muszę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Zdaję sobie sprawę, że kwestia estetyczna, to czysto indywidualna sprawa, ale jeśli miałby już być biały, to niebieskie akcenty będą lepszym wyborem. Istnieje oczywiście możliwość, że to po prostu cecha modelu testowego, bo nie znalazłem takiej wersji w Internecie. Jeśli tak jest, te zarzuty nie będą miały dla Was znaczenia, ale z obowiązku muszę o tym wspomnieć.
Początkowo, HTC Desire 820 wydawał mi się też nieco ciężkawy. 155 g to nie najmniejsza wartość, jednak przy ogólnym rozmiarze, muszę stwierdzić, że jest całkiem w porządku. Mój znajomy, który posiada Nokię Lumię 920 z ceramiczną obudową, stwierdził wręcz, że jest leciutki. Choć przy takiej, solidnej co prawda, ale jednak, cegle, chyba o każdym by tak myślał. Tym niemniej, bardzo szybko się przyzwyczaiłem i nawet przy wielogodzinnych sesjach nie odczuwałem żadnego dyskomfortu związanego z wagą urządzenia.
[showads ad=rek1]
Przechodząc do szczegółów, na frontowym panelu, oprócz sporego ekranu, znalazło się miejsce dla oczka aparatu, loga HTC oraz dwóch sensownie umieszczonych głośników, skrytych pod kropkowaną maskownicą. Prezentuje się to o niebo lepiej od dwóch rzędów mniejszych kropek, stosowanych w tańszych modelach. Osobną kwestią są ramki otaczające wyświetlacz. Stwierdzić, że mogłyby być mniejsze, to nic nie stwierdzić. Tak naprawdę, gdyby nie one, smartfon przy swoim dużym ekranie, mógłby wyglądać, jeśli nie kompaktowo, to przynajmniej stosunkowo poręcznie.
OK, te po dłuższych bokach są akceptowalne, ale u góry i dołu to w sumie jakieś 4 centymetry dodatkowego rozmiaru, co w przypadku słuchawki, z której przecież korzysta się non stop, to sporo. Zdaję sobie sprawę, że gdzieś całą elektronikę trzeba umieścić, ale szkoda, że poświęcono przy tym ergonomię.
Pochwalić muszę natomiast muszę rozmieszczenie poszczególnych elementów na krawędziach. Na każdej coś jest i to zrobione z głową, więc nie ma w tym wszystkim przesady. Jest minimalnie i funkcjonalnie, tak jak lubię.
Na lewym boku na pierwszy rzut oka nic nie ma, jednak kiedy podniesiemy klapkę, ujrzymy sloty na kartę SD oraz SIM. Po zamknięciu, całkiem zgrabnie wkomponowuje się w całość i jedynie niewielkie wyżłobienie oraz kontury, sugerują że coś tu jeszcze się znajduje. Co ważne, klapka nie wystaje w żaden sposób, więc podczas codziennego użytkowania nie zauważycie jej istnienia w ogóle.
Co ciekawe, po jej zdjęciu oczom ukażą się nie dwa, a trzy sloty, co sugerowałoby dual SIM. Przyznam, że również dałem się zmylić, jednak po sprawdzeniu strony producenta i kilku innych ze specyfikacjami, okazało się, że tak nie jest. Albo raczej jest, ale w modelu oznaczonym jako dual SIM. Ten, który otrzymaliśmy był zwykłym “jednosimowcem”.
Szczerze pisząc, nawet mnie to cieszy, bo wyciągnięcie tacki, do której wkładamy kartę SIM graniczy z cudem. Serio. Dawno nie dostałem takiego skoku adrenaliny. Po prostu przestrzeń, do której trzeba włożyć palec jest zbyt mała, a samo wyżłobienie na tacce nie sprawdza się w praktyce. A przecież wystarczyłoby zamontować mechanizm podobny do tego w otworze na kartę SIM, czyli po mocniejszym wciśnięciu, wysuwałaby się tacka. Żeby mieć czyste sumienie, muszę jeszcze stwierdzić, że widziałem na jednym z filmów na YT jak wyciąganie tacki trwa 2 sekundy, więc może tylko u mnie był ten problem. A poprosiłem jeszcze inną osobę i również sobie z tym nie radziła, więc nie sądzę, że to ja byłem tym problemem. :)
U góry wsadzicie wtyczkę słuchawkową o standardzie jack 3,5 mm, z kolei na dole wepniecie kabel micro USB celem ładowania lub przeniesienia plików. Prawy bok należy do włącznika i przycisków, czy raczej przycisku, głośności. I tu mam kolejną uwagę: na samej regulacji głośności przydałby się jakiś mały znacznik w połowie, dzielący wyższą wartość od niższej, bo ciężko nieraz się rozeznać bez patrzenia, co wcisnęliśmy. Dopiero to usłyszymy. Już nie mówiąc o tym, że mój palec ciągle lądował na klawiszu blokady, aniżeli głośności.
A skoro już przy tym jesteśmy – przez cały okres trwania testów, po wybraniu ulubionego utworu i włożeniu smartfona do kieszeni, niemal zawsze niechcący odblokowywałem ekran. Raz kończyło się to na zastopowaniu muzyki i konieczności powtórzenia całej operacji od nowa, już z większą ostrożnością, w innych przypadkach uruchamiał się Google Now itp. Generalnie HTC Desire 820 sam z siebie ma tendencje do życia własnym życiem, gdy schowamy go do kieszeni. Przyznam, że od czasów Nokii 6020 (czyli bardzo dawno temu), która lubiła wysyłać smsy na pierwszy numer z listy (zmusiło mnie to do stworzenia fikcyjnego kontaktu), nie spotkałem się z podobną wrażliwością przycisków na dotyk wszelaki.
[showads ad=rek1]
Ogólnie o pleckach już wspomniałem, więc dopełnię temat. Zazwyczaj elementem widocznym od razu jest aparat. Po części faktycznie tak jest, ale nie mniej oczy kierują się w stronę naprawdę dużego loga producenta. Poniżej mamy symbole i oznaczenia dotyczące spełniania przez urządzenia norm unijnych itp.
Aparat zamieszczony w lewym górnym rogu, wraz z lampką LED poniżej to osobna sprawa. Co do samego, upraszczając, flesza, nie mogę się doczepić – ot wygląda jak tysiące jemu podobnych. Natomiast ta szara obwódka okalająca obiektyw. Ohydna. Tak jak wspomniałem wcześniej – bierzcie zatem jakąkolwiek inną wersję kolorystyczną. Ponadto, całość wystaje i to dość niesymetrycznie – z góry wyraźnie widać większą ilość plastiku niż w dolnej części. No nie sprawia to dobrego wrażenia, ale już nie będę się pastwić.
Jak możecie wywnioskować z powyższych słów, konkursu piękności w jakimkolwiek rankingu HTC Desire 820 nie wygra. Czy zatem nadrabia swoje braki w innych kategoriach? I tak, i nie. Wiem, że ta odpowiedź niewiele Wam mówi, ale kilka niezłych rozwiązań spotkało kilka słabszych, choć w ogólnym rozrachunku muszę przyznać, że w środku jest lepiej niż na zewnątrz. No to jedziemy.
EKRAN
Wyświetlacz to jedna z największych, dosłownie i w przenośni, zalet testowanego modelu HTC. Choć wyżej narzekałem na gabaryty całości, których głównym powodem jest ekran właśnie, to nie sposób nie docenić wygody przeglądania wszelkich treści. Czy to przeglądanie stron, wyświetlanie filmów, czy moja ulubiona aktywność – granie, wszystkie te czynności wykonuje się w sposób przyjemny i komfortowy. Tak naprawdę, jeśli jesteście w stanie przełknąć spory rozmiar całego smartfona, może on być całkiem rozsądną alternatywą dla siedmiocalowego tabletu.
Również na rozdzielczość nie mogę narzekać. Na wcześniej testowanym przeze mnie HTC Desire 510 było tragicznie. Ale był to też smartfon klasę niższy. Tutaj chciałoby się Full HD, ale drugi człon tej nazwy w zupełności wystarcza. 720p na przekątnej 5,5 cala daje nam całkiem sensowne 267 pikseli na cal, co sprawia, że wszystko jest wystarczająco ostre. Choć naprawdę fajnie, jakby było tu 1080p.
Kątom widzenia także nie mam co narzucić. Choć odbarwienia przy większym wychyleniu są obecne, to obraz pozostaje wyraźny nawet do momentu, gdy patrzymy w tej samej linii. Kolory są żywe i odpowiednio nasycone. Nie jest to co prawda Super AMOLED, a poczciwy LCD, ale naprawdę nie mam do niego żadnych zastrzeżeń. Zadbano również o naprawdę wysoką jasność, dzięki której nie powinniście mieć problemów z obsługą w wyjątkowo słoneczny dzień. Całościowo, wyświetlacz prezentuje się zdecydowanie pozytywnie.
WYDAJNOŚĆ
Kolejny element, który zasługuje na uwagę. Przede wszystkim bebechy napędzające jednostkę – HTC Desire 820 wyposażono w 64-bitowy układ Qualcomm Snapdragon 615, z ośmioma rdzeniami Cortex A-53. Cztery mają 1 GHz, następne cztery 1,8. Całości dopełniają grafika Adreno 405 oraz 2 GB RAMu.
Tylko że spodziewałem się wydajności kopiącej tyłek! Jedna z przyczyn, które podejrzewam, została opisana w dziale aplikacji. Natomiast zdaję sobie sprawę, że ciężko jest zaprząc do pracy wszystkie rdzenie. Przecież przeglądarka i muzyka gdzieś w tle nie obciążą tak podzespołów.
A z drugiej strony – wszystko działało błyskawicznie, więc nie mogę się przyczepić. Dzięki szybkiemu wyborowi ostatnich 9-ciu aplikacji obsługa szła jak z płatka. Przykładowo, gdy podczas gry dostałem powiadomienie na Facebooku, do tego musiałem napisać maila, a jeszcze przy okazji zmienić utwór, przejrzeć ostatnio wykonane zdjęcia i screenshoty, a na koniec chciałem wrócić do zabawy, przełączenie każdej z tych czynności zajmowało niewiele czasu.
To nawet nie były sekundy. Dosłownie zanim palec po tapnięciu w interesującą mnie aplikację zdążył wrócić do pozycji wyjściowej, na ekranie już wyświetlało się to, co chciałem. HTC Desire 820 jest zatem chyba pierwszym urządzeniem, w którym korzystałem tak chętnie z menu ostatnich aplikacji.
A skoro już poruszyłem temat gier, wypadałoby wspomnieć również coś o ich działaniu, tym bardziej biorąc pod uwagę, że to mój konik :) Bardzo się zdziwicie, jak powiem, że jest rewelacyjnie? Standardowo już za benchmark służył Asphalt 8 (swoją drogą – jeśli znacie inne tytuły, które są w stanie wyświetlać świetną grafikę i obciążyć podzespoły, piszcie w komentarzach).
[showads ad=rek1]
Początkowo uruchomił się w średnich ustawieniach, ale ja lubię mieć wszystko na maksa, więc od razu przesunąłem suwak na “high”. Po restarcie załadowałem pierwszą mapę i natychmiast się polubliśmy. Spadek klatek zdarzał się jedynie w momentach wyświetlania dużej ilości elementów cząsteczkowych i samych samochodów. Ale takich zdarzeń było mało i zdecydowanie okazyjne, krótkie ścinki nie przeszkadzały w przyjemnym obcowaniu z tytułem. Zdecydowanie – Moc silna w 820 jest i ciemna strona nie przesłania jej.
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA
Systemem operacyjnym napędzającym HTC Desire 820 jest Android KitKat w wersji 4.4.4 z nakładką HTC Sense 6.0. Nie jestem specjalnym jej zwolennikiem, ale wiem, że wiele osób, w tym Krzysztof Bojarczuk, ją ceni. Osobiście preferuję to, co oferuje Sony, aczkolwiek nie mogę jej wykonaniu nic nie zarzucić. Brzmi jak paradoks? Owszem. Po prostu jeśli chodzi o nawigację, wygląd, wolę inne rozwiązania, ale HTC Sense również da się lubić i muszę powiedzieć, że na jakość działania nie mogę narzekać.
Zacznijmy od samego robota. Ci, którzy już z “batonikiem” mieli do czynienia, nie mogą zaprzeczyć, że system ten śmiga niesamowicie. Również i tutaj zdaje egzamin, i nie miałem problemów ze spowolnieniami czy wręcz “wykruszaniem” się OS. Ot, jedna aplikacja sprawiała mi problem, ale to wina jej aktualizacji, która spartaczyła stabilność (Crusaders Quest, jeśli ktoś ciekaw, a swoją drogą – polecam).
Na niektórych stronach ze specyfikacjami smartfonów, znalazłem informację, że planowana jest aktualizacja do Lollipopa. Gdzie indziej (źródła już nie pamiętam), według HTC, to właśnie na nim ma rozwinąć skrzydła ośmiordzeniowiec. I szczerze pisząc, biorąc pod uwagę, jak świetnie Google wdraża nowe systemy na kolejne smartfony, jestem zaiste zdumiony, że ten HTC działa jedynie na KitKacie! A tak mniej cynicznie – oczywiście nie wiadomo kiedy można się spodziewać nowej wersji Androida na tym modelu. To może też tłumaczyć, dlaczego osiem rdzeni nie porwało mnie tak, jakbym sobie to wyobraził.
Na głównym ekranie zmieścicie w sumie 16 ikon lub mniej, w zależności od widgetów z jakich korzystacie. Po wejściu w menu aplikacji, da się zauważyć zasadniczą różnicę między nakładką HTC Sense, a innymi – tu ekrany przewija się swipe’m w dół, a nie na boki. Zawsze mnie zastanawiało, skąd taka decyzja, ale tego się już chyba nie dowiem. Przyznam, że na początku często się o tym zapomina i dopiero po chwili poruszanie się jest intuicyjnie. A wystarczyło sprawić, że ruch palcem w prawo, przesunie całość w dół i na odwrót. Może na papierze…ekhm, w przestrzeni cyfrowej, nie brzmi to za dobrze, ale w praktyce sprawdziłoby się.
Posiadacze poprzednich telefonów HTC (i zresztą nie tylko tych) ucieszą się z możliwości przeniesienia wszystkiego na nowy model. Kontakty, aplikacje, konta, a nawet tapety po dłuższej chwili (trzeba jednak wszystko ściągnąć) pojawią się na aktualnie posiadanym przez Was egzemplarzu. Świetne rozwiązanie, szczególnie jeśli ktoś w bardzo osobisty sposób przywiązuje się do smartfona, jego wizualnej strony (na myśli mam oczywiście software) i wszelkich programów czy gier. Wystarczy zaznaczenie konkretnej opcji i odczekanie pewnego czasu, w zależności od zawartości na poprzedniej słuchawce i już poczujecie się jak w domu.
Często korzystałem też z widoku ostatnich aplikacji, który możecie zobaczyć poniżej. 9 pozycji, do których możemy wrócić jednym kliknięciem to fajne rozwiązanie. Również pojedynczym przesunięciem usuniemy pojedynczą aplikację, lub po wciśnięciu “x” zamkniemy wszystko. W połączeniu z 64-bitowym, 8-rdzeniowym procesorem daje to szybką reakcje, co już zresztą zdążyłem napisać.
Standardowo już, po ściągnięciu górnej belki pojawia się menu powiadomień. Tutaj podzielone zostało na dwie części – na samym początku pokażą się Wam wszelkie wiadomości, maile, odpowiedzi na facebooku itp., z kolei po kliknięciu w prawy górny róg ekranu, Waszym oczom ukażą się szybkie ustawienia, których w sumie przypisać można 12, zatem ustawienie jasności, podłączenie się do WiFi czy włączenie pakietu danych nie stanowi żadnego problemu. Wszystko znajduje się w obrębie jednego ekranu, co wraz z dużymi ikonami znacznie ułatwia wybranie interesującej nas opcji.
Cieszy tu również spora ilość pamięci wewnętrznej – 16 GB powoli staje się standardem w podobnej półce cenowej, jednak nie wszędzie można się z tym spotkać,a często otrzymujemy połowę tej wartości. W połączeniu z kartą SD do 128 GB nie powinniście narzekać na brak miejsca.
Na starcie nie otrzymujemy dużej ilości aplikacji, ale kilka się znajdzie. Przede wszystkim, standardowo – pakiet od Google, czyli poczta, mapy, sklep itp. Wszystko co potrzebne do komfortowej pracy z Androidem. Od HTC również dostajemy pakiet minimum, który zdążył się już nieco znudzić. Brak tutaj jakichś naprawdę fajnych, autorskich aplikacji.
Przykładowo Power To Give, to raczej propozycja dla fanów marki i w zasadzie nie wpływa na zwiększenie funkcjonalności samego urządzenia, a raczej pomaga w konkretnych badaniach. Zasada działania jest prosta – jeżeli się zgodzimy, możemy przeznaczyć część mocy obliczeniowej na jedno z kilku badań jak poszukiwanie życia pozaziemskiego czy zajmującego się problemami zdrowotnymi. W momencie gdy podłączymy telefon do ładowarki i będzie odbierał sygnał WiFi, zacznie pobierać niewielkie fragmenty z wybranego projektu, wykona obliczenia i odeśle je z powrotem. Jeśli więc chcecie wesprzeć twórców, w którymś z nich – świetna sprawa, a dodatkowa moc obliczeniowa zawsze się przyda!
Zmotoryzowani powinni docenić aplikację CAR, która całkowicie zmienia interfejs smartfona, dając łatwy dostęp do ograniczonej części funkcji. Dodam, że tych najbardziej wykorzystywanych. Nie sądzę, że prowadząc pojazd będziecie grać, lub zaczytywać się na portalach, więc tego tu nie znajdziecie. W zamian za to dostaniecie nawigację, dostęp do muzyki, kontaktów, godziny i pogody. Wszystko podane w dużych ikonach, więc kliknięcie w poszczególne pozycje nie powinno zabrać dużo czasu i jest względnie bezpieczne podczas kierowania. Co ważne, w tym trybie do odblokowania ekranu wystarczy wciśnięcie włącznika, bez konieczności dodatkowego miziania palcem.
Klawiatura ekranowa również spisuje się na medal. Mamy tu oczywiście standard qwerty, a wszystko jest odpowiednio duże i rozmieszczone w sensowny sposób. Jedyne, do czego się trzeba przyzwyczaić, to znaki diakrytyczne, które nie pojawiają się na pierwszym miejscu po wciśnięciu na literę, a są gdzieś na dalszych pozycjach. Ale to naprawdę mały szkopuł, choć osobiście lubię mieć od razu pod palcem wszelkie “ogonki”.
Warto też zaznaczyć, że wszelkie elementy nakładki HTC Sense są rozbite na osobne aplikacje jak np. aparat, galeria czy zegar, dzięki czemu w przypadku aktualizacji, nie wszystko musi być zmieniane w całości, a jedynie poszczególne apki. Choć jeśli mam być szczery, co do zmian, to przydałyby się. Mimo, że to dopiero drugi HTC testowany przeze mnie na 90sekund.pl, to nakładka jest już dla mnie nieco nudna i średnio ciekawa wizualnie. Plus jest natomiast taki, że przy tym minimalizmie, wszystko działa płynnie i nie zacina systemu.
Jako miłośnik muzyki, który nie słucha wszystkiego podczas odkurzania, żeby tylko leciało w tle, zawsze zwracam uwagę na ten aspekt. I tak jeśli chodzi o sam software, tu z dodatków mamy technologię oznaczoną jako BoomSound, której na głośnikach wyłączyć nie możemy, na sluchawkach już owszem. Nazwa sugerowałaby podbicie basów, ale tak naprawdę ja zauważyłem niewielkie podniesienie wyższych partii oraz ogólnej głośności. Porównanie “z” oraz “bez” słychać od razu, na korzyść opcji zaznaczonej w pozycji “on”, więc nie widziałem powodu, by z niej rezygnować. Muszę przyznać, że przypadła mi do gustu, bo dźwięk jest klarowniejszy i jak wspomniałem wyżej – nieco głośniejszy. A przecież nie da się słuchać mocnej muzyki po cichu.
Sam odtwarzacz z kolei szybko wyleciał z użycia. Głównie z powodu braku equalizera i właściwie zerowych możliwości zmiany pasma. W ustawieniach można jedynie zmienić opcje dotyczące aktualizacji takich elementów jak okładka albumu, zdjęcie wykonawcy czy tekst. I już. Żadnego dostępu do silnika dźwiękowego, suwaków i wszystkich tych rzeczy, na które ja zwracam uwagę. Jeśli komuś wystarczy “byle grało”, powinien być zadowolony z intuicyjnego interfejsu, dużych ikon z okładkami oraz różnych możliwościach segregacji – po utworze, wykonawcy czy katalogu. Podstawy są, możliwości zaawansowanych brak. Zostaję przy Powerampie i Spotify.
[showads ad=rek1]
Do HTC Desire 820 dołączono również zestaw słuchawkowy, który nie wybija się wspaniałymi parametrami, ale wystarcza do komfortowego odtwarzania multimediów i rozmów telefonicznych. W tym drugim przypadku słyszalność była na akceptowanym poziomie i sama jakość również. Raz zdarzyło się, że musiałem wykonać połączenie jeszcze raz i rozwiązało to problem z przerywaniem dźwięku, ale w skład połączenia głosowego wchodzi tyle różnych zmiennych, że ciężko mi stwierdzić z czystym sercem, co tak naprawdę było tego przyczyną. Głośnik do rozmów również spisał się na medal – nie był za głośny, ani zbyt cichy. Po prostu w sam raz.
APARAT
Co do tego aspektu mam mieszane uczucia. Z jednej strony, na otwartym terenie, zdjęcia wychodziły naprawdę nieźle, z drugiej – przy niedoborze oświetlenia zaczynało się robić źle. Zresztą na jednym z przykładów jest zdjęcie wykonane przy pomocy flesza i cóż… nie za wiele na nim widać. Światła było co prawda bardzo mało, co zapewne miało duży wpływ na efekt końcowy, ale daje jakieś pojęcie o maksymalnych możliwościach. Nawet matryca BSI na niewiele się tu zdała.
Co już dziś jest standardem, model wyposażono w dwa aparaty o różnej “mocy”. Na froncie zamieszczono 8 MP wraz z nagrywaniem filmów w 1080p, główna jednostka to już całkiem zacne 13 MP, przysłona f/2,2, obiektyw 28 mm i również nagrywanie w Full HD.
Na papierze brzmi to zatem nieźle, w praktyce, jak już wspomniałem, sprawdza się niejednoznacznie, choć dla moich potrzeb wystarczająco. Zoom również się znalazł, ale raczej słaby. Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia jakiej wartości dokładnie – przekopywałem długo Internet w poszukiwaniu tej informacji, ale nie doszukałem się. Na moje oko – jakieś 6x – 8x. Nie ma to jednak dużego znaczenia, bo nie będziecie chcieli wykonywać z nim fotek. A przynajmniej nie z maksymalną wartością.
Jeśli chodzi o stronę oprogramowania, tutaj nadzwyczaj skromnie. Mamy do wyboru cztery tryby: zwykły, selfie, fotobudkę (4 zdjęcia w kilkusekundowach odstępach) oraz zdjęcie podzielone – połowa z głównego, połowa z przedniej kamerki. I to wszystko. Są jeszcze 3 tryby kadrowania – 16:9, 4:3 i rzadziej spotykany, kwadratowy – 1:1. Ogólnie zatem nie ma tego za wiele. A co do jakości zdjęć – ocenicie sami po przykładach.
Wszystkie zdjęcia w oryginalnych rozdzielczościach znajdziecie na naszym koncie w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA
Tu nie będę się rozpisywał i stwierdzę krótko: smartfon grzeje się dość mocno i nie “trzyma” zbyt długo. W zasadzie na tym mógłbym skończyć, ale pokuszę się o konkrety. Jeśli chodzi o czas pracy na baterii, tu najlepiej nie jest. Zazwyczaj udawało mi się ją zajeżdżać w trochę ponad 5 godzin. Fakt, dużo było w tym grania, non stop udostępniony internet, czy to WiFi, czy z pakietu danych, słuchanie muzyki, rozmowy itp. przy włączonym ekranie ok. 2-3 godziny, bo wykres nie pozwala na dokładniejsze zbadanie tego aspektu.
Jak łatwo się domyślić, musiałem zatem podładowywać go nieraz dwa razy w ciągu dnia. Jasne, mógłbym stwierdzić, że jeśli rzadziej korzystacie to nie będzie problem, ale choć 1400 zł to połowa z ceny niektórych flagowców, to wciąż sporo i nie po to się wydaje taką kasę, by na smartfonie sprawdzać godzinę (no, a przynajmniej nie tylko). Jednak dla osób, które nie grają nałogowo, powinno wystarczyć ładowanie na noc, lecz również nie spodziewajcie się, że co drugą, trzecią.
Co do grzania się urządzenia, mnie ten aspekt jakoś nigdy nie przeszkadzał, nawet jeśli był odczuwalny. Nie trafił mi się sprzęt, który parzyłby mnie w dłonie, choć HTC Desire 820 miał do tego zadatki. Najbardziej w okolicach oczka aparatu głównego. Zatem wysoka temperatura jest wyczuwalna, ale można się do tego przyzwyczaić i przestać zauważać.
PODSUMOWANIE
Jak wspomniałem we wstępie, nie jest to smartfon, za którym będę jakoś specjalnie tęsknić. Nie jest to też sprzęt, który jest zły. Powtórzę jeszcze raz, że to solidna robota, z fajnym wyświetlaczem i dużą wydajnością. Tyle tylko, że okupiona sporą obudową, słabą, jak na moje potrzeby, baterią i brakiem ułatwień do obsługi jedną ręką. A szkoda, bo mogłoby wyjść z tego urządzenie, do którego mógłbym wzdychać po oddaniu.
Już pod sam koniec pisania recenzji, przejrzałem jeszcze co mówią lub piszą na temat HTC Desire 820 inni i muszę stwierdzić, że jestem w swych marudzeniach osamotniony. Choć wady przeze mnie przedstawione powielały się w opiniach innych osób, podchodzili oni do sprzętu z większym entuzjazmem. A mimo to, nie zmienię ani słowa, chyba że będzie tego wymagać korekta. Chciałbym po prostu żebyście wiedzieli, że ten model może wzbudzać skrajne emocje i obojętnie raczej obok niego przejść nie można. Albo go naprawdę polubicie, albo będziecie zrzędzić jak ja :)
Czy jest to zatem sprzęt godny polecenia? Znów muszę uciec się do wyświechtanego stwierdzenia: “i tak, i nie”. Jak w przypadku każdego urządzenia, zależy to od Waszych indywidualnych preferencji. Jeśli szukacie bezawaryjnego urządzenia, które obsługuje się intuicyjnie i w mgnieniu oka, a dodatkowo, jesteście w stanie przeboleć duże wymiary i wyświetlacz 5,5 cala Wam odpowiada – bierzcie bez zastanowienia. Pozostałym, radzę wpierw przetestować go w jakimś punkcie operatora lub sklepie z elektroniką.
[showads ad=rek1]
****
Pełna specyfikacja HTC Desire 820
Werdykt 90sekund.pl
HTC Desire 820 to przykład solidnego produktu, bez jakiegoś większego błysku. Świetna wydajność oraz duży wyświetlacz są jednak powodem małego czasu pracy na baterii. Ten smartfon dostarczył mi trochę zabawy, mimo to, nie będę za nim tęsknił.
-
Wygląd
-
Wydajność
-
Hardware
-
Bateria
-
Cena/Jakość