SŁOWEM WSTĘPU
Byłem niemal pewien, że po nieudanej premierze HTC M9 Tajwańczycy zaliczą taki dół, że już z niego w żaden sposób nie wyjdą. W międzyczasie doszło do zmiany CEO, spodnie zamieniono na spódnicę, a kolejne premiery HTC nawet smartfonów ze średniej, czy budżetowej półki, nie rzucały mnie na kolana. Zupełnie inaczej aniżeli miało to miejsce w przypadku konkurencji, która doskonale wie już, że najniebezpieczniejszym graczem są dzisiaj chińskie tygrysy, które zaczynają swoim ciepłym oddechem dawać o sobie znać liderom branży.
Na HTC 10 nie czekałem. W świetle chylącego się okrętu ku zatopieniu nie liczyłem na cuda i… spotkała mnie miła niespodzianka. Bo najnowsze dziecko HTC to bez dwóch zdań smartfon premium. Niemniej pozostawia on po sobie ogromny niedosyt, i jeśli mam być uczciwy w stu procentach, to muszę jednoznacznie przyznać, że po raz pierwszy od lat nie mam pojęcia, jak zaklasyfikować takiego smartfona? Bo jednak strzał w dziesiątkę to nie jest.
WZORNICTWO I WYGLĄD HTC 10
Sądzę, że głównym winowajcą takiego niejednoznacznego odbioru dziesiątki jest przede wszystkim wzornictwo flagowca. Jestem przekonany, że HTC nie wie, w którym kierunku podążać. Z modelem One A9 skopiowali kropka w kropkę wzornictwo iPhone’a, a dzisiaj kiedy tak bardzo liczy się wyrazistość serwują swoją najbardziej reprezentatywną słuchawkę z czytnikiem linii papilarnych, który zamaskowany jest dokładnie takim samym przyciskiem, jak ma to miejsce w smartfonach Samsunga, tyle że w HTC 10 nie jest on mechaniczny, a pojemnościowy i integralny z frontem.
Trudno nie widzieć w tym celowego działania HTC, chociaż jak dla mnie jest to powód do wstydu – zżynać od kogoś tylko po to, aby klient się pomylił? Był przekonany, że kupując dziesiątkę będzie miał siódemkę od Samsunga? Taki niestety jest mój odbiór modelu HTC 10, który od frontu po prostu źle z tym samsungowym przyciskiem wygląda.
Na plus zaliczam, że wreszcie zniknął pasek z logiem producenta, który niepotrzebnie zabierał miejsce i sztucznie wydłużał ekran (napis przeniesiono na tył). Poza tym przód jest dość ładnie ulany, z miękko i odważnie ściętymi rantami ramki. Najwięcej dzieje się na pleckach, których krawędzie są bardzo mocno wykrojone.
Jak dla mnie za mocno i widzę w tym agresywne posunięcie, które interpretuję w ten sposób, że swoim wzornictwem HTC 10 narzuca się odbiorcy, ale w sposób za bardzo nachalny. Od frontu atakuje mnie skojarzeniami z Samsungiem, a na pleckach próbuje budować szacunek swoim wyjątkowym wzornictwem, które wyjątkowe nie jest, a jedynie pretensjonalne, zbyt krzykliwe, hałaśliwe i nazbyt wybujałe.
Jednym zdaniem – HTC 10 to obraz wzorniczego chaosu. Może i producent zastosował atrakcyjne materiały i szukał pomysłu na wygląd tego modelu, ale zupełnie mu się to rozjechało. Czy czuję niedosyt? Raczej niesmak…
EKRAN W HTC 10
Trudno o obiektywność w recenzji, ale w tym punkcie boję się, że nadzwyczajnie obiektywny to ja nie będę. Wynika to z tego, że wyświetlacz w HTC 10 zupełnie nie przypadł mi do gustu. I teraz kluczowe jest dla mnie, abyś nie brał(a) tego, jako monetę przetargową, bo istnieje spore prawdopodobieństwo, że Tobie jednak ten ekran się spodoba. Niemniej ja czuję się nieusatysfakcjonowany. I to jest mój drugi solidny niedosyt w przypadku HTC 10.
Jak to już wielokrotnie bywało w HTC – i ten flagowiec otrzymał panel Super LCD 5. Na froncie chroni go szkło firmy Corning, ale Tajwańczycy nie zdradzają, która wersja. Niemniej – na egzemplarzu testowym nie znalazłem specjalnych rys. Wreszcie też trafia do prominentnego smartfona tego producenta świetna rozdzielczość Quad HD, czyli wynosząca aż 2560x1440px, co przekłada się na kapitalną gęstość ułożenia pikseli przy matrycy 5.2 cala, która wynosi fenomenalne 564 punkty na cal! O ziarnie, nawet najmniejszym możesz zapomnieć!
Tak, specyfikacyjnie wygląda to doskonale, ale… Wyświetlacz jest po prostu za ciemny! Niestety, ale o ile moja firma ma swój stały adres, tak moje biuro jest całkowicie mobilne. W związku z tym raz bloguję na trawie nad Wartą (jestem z Poznania), a raz w miłej knajpce przy gorącym kakao. Czasem muszę przysiąść nad czymś w komunikacji miejskiej, a czasami na dworcu PKP lub w czasie drogi na tylnym siedzeniu z kierowcą wyszukanym na Bla Bla Car. Niemniej o ile znalezienie cienia z notebookiem na kolanach nie jest problemem, o tyle smartfona używam wszędzie i nierzadko redaguję na nim wpisy.
HTC 10 nie ma tak jasnego ekranu, aby w piękne, wiosenne dni zagwarantować dobrą czytelność w superjasnym słońcu. To jeden minus. Drugi minus – najniższy poziom jasności jest tak intensywny, że nocne siedzenie z nosem w telefonie męczy wzrok. Przykro mi, ale tak niestety to wypada w praktyce, a co najgorsze – korzystanie z najwyższych nastawów na zewnątrz, determinuje wyższe użycie baterii, którą w przypadku dziesiątki musiałem ładować nawet dwa razy dziennie i jestem pewien, że miał w tym swój udział gł. wyświetlacz.
Sama kolorystyka nie jest dla mnie zbyt szałowa, ale może dlatego, że po prostu przywykłem do AMOLED-ów. Tutaj w HTC 10 wystawiam jej ocenę bardzo dobrą, ale z małym minusem. Jako, że czytam ebooki na smartfonach, toteż i tutaj odczuwałem lekki dyskomfort, bowiem z uwagi na mniejsze nasycenie barw, sepia którą mam ustawioną, jako kolor wirtualnych kartek, wypadała po prostu blado…
Oczywiście czcionki są rewelacyjne, ostre i czytelne. Paleta kolorów też zaspokaja w większości sytuacji wzrokowe potrzeby, ale wg mojej opinii – jak wspomniałem wyżej – nie porywa. Przeglądanie stron, oglądanie filmów w wysokich rozdzielczościach, dynamiczne sceny – to wszystko wypada poprawnie. Tak samo zresztą, jak kąty widzenia, które przy białym tle nie są ani żółtawe ani też różowawe, co zdarza się bardzo często w AMOLED-ach. Niemniej brakowało mi tej ciepłoty i to pomimo bogatych opcji personalizacyjnych, które temperaturą kolorów pozwalają sterować.
WYDAJNOŚĆ HTC 10
Tutaj też odczułem niedosyt. Z dwóch powodów. HTC 10 wyposażono w najnowszy układ Qualcomma – Snapdragona 820 – czyli prominentny, 64-bitowy chip, pracujący na czterech rdzeniach z maksymalną częstotliwością zegarów wynoszącą do 2.2 GHz. Są też potężne 4GB pamięci RAM i 32GB ROM przeznaczone na pliki (jest też wariant 64GB). Co więcej – jeśli zabraknie Ci miejsca to dzięki slotowi na microSD dołożysz kartę o pojemności aż do 2TB! Za grafikę odpowiada oczywiście układ Adreno 530, a sam procesor jest wyposażony we wszystkie flagowe standardy, jak chociażby trzykrotnie większy upload LTE i o 33 proc. szybszy download w stosunku do X10 LTE dzięki nowszemu standardowi X12 LTE.
Snapdragon 820 wspiera wykonywanie zdjęć i ich przetwarzanie bez zbędnych lagów w układach z matrycami do 25 Mpx, wszystko przez zastosowanie w nim 14-bitowego procesora Qualcomm Spectra Image Signal Processor (ISP), co nie jest absolutnie żadnym sloganem marketingowym, bo fotografie uchwycane są i zapisywane przez HTC 10 z aparatem 12-Mpx błyskawicznie.
Kolejnym świetnym punktem wyposażenia Snapa 820 jest procesor sygnałowy Hexagon 680 DSP. Najprościej można go ująć, jako układ odciążający główny chip, który zachowuje się podobnie do koprocesora, a więc zbiera i analizuje dane, które normalnie angażowałyby rdzenie Snapdragona 820, a przez to wpływały na większe użycie energii. Jeden z pierwszych Hexagonów DSP debiutował wraz z Nexusem 5, w którym przy odtwarzaniu muzyki w MP3 miał redukować znacznie zapotrzebowanie na energię.
W wersji 680 w Snapie 820 Hexagon DSP odpowiada np. za lepszy sygnał z anten GPS oraz współpracując z układem Spectra Image, za większe możliwości wyciągania jaśniejszych kadrów fotografowanych w ciemności obiektów, bowiem DSP (Digital Signal Processor) analizuje analogowy dźwięk oraz światło i zamienia je w sygnały cyfrowe. Rozwiązanie to angażuje zaledwie 10 proc. mocy i jest wielokrotnie szybsze niż obciążanie tym samego procesora.
Zasadniczo zarówno Hexagon 680 DSP, grafika Adreno 530, jak i Qualcomm Spectra Image Signal Processor (ISP) to elementy rdzeni Kryo CPU, które wraz z debiutem Snapdragona 820 zastąpiły chwalone rdzenie Krait CPU, a te – jeśli nie pamiętasz, to przypomnę – występowały m.in. w Snapdragonach 800, 801 i 805. Kryo są więc zaprojektowane w całkowicie nowy sposób, po to aby główny układ obliczeniowy był mocno odciążony i by zachować jego maksymalną wydajność, a przy okazji oszczędzić baterię. Sam Qualcomm promuje układ jako ten, który może być nawet dwa razy bardziej wydajny niż jego poprzednik Snap 810, przy jednoczesnym zachowaniu dwa razy mniejszego poboru energii!
Oczywiście czytasz recenzję HTC 10, a nie procesora ;) , ale zanim opiszę Ci wrażenia z codziennego użytku, chciałbym żebyś wiedział(a), z czym masz w tym smartfonie do czynienia. A sądzę, że jest jeszcze jeden istotny punkt, na który MUSISZ zwrócić uwagę, bowiem wraz ze Snapdragonem 820 zadebiutował standard superszybkiego ładowania baterii Qualcomm Quick Charge 3.0, który od zera – w ciągu trzydziestu minut – zapewnia doładowanie telefonu do poziomu 50 proc!
Tak – sporo tego, ale to jest właśnie ta technologia, na którą później różni producenci próbują przyciągnąć kolejnych klientów do swoich słuchawek. Ma ona kolosalne znaczenie, ponieważ wpływa na to, jak realnie każdego dnia, kiedy dochodzi do Twojego urządzenia coraz więcej danych, wypada ono w codziennej pracy. Z mojej perspektywy HTC 10 pracował dwojako.
Po pierwsze szybko. Bardzo, ale to bardzo szybko. No dobrze – cholernie szybko! ;) Nowy Snapdragon pali gumę w każdym momencie. Czuć to tym bardziej, że system jest ogromnie obciążony danymi i tak wieloma instrukcjami wykonawczymi, w tym opasłą nakładką systemową, że po prostu trudno nie docenić tak ogromnego potencjału w tymże urządzeniu, który będzie realizował wysokie zapotrzebowanie na moc nawet za dwa lata, kiedy Twój obecny kontrakt będzie wygasał i będziesz się zastanawiać, jaki kupić ponownie telefon. Co do tego jestem absolutnie pewien.
Ale, jak wspomniałem wyżej – wydajność HTC 10 odbieram na dwa sposoby. I poza tym pierwszym, który wyraźnie pokazuje komfort szybkiego wykonywania poszczególnych zadań, jest jeszcze jeden. I on potrafi dawać się momentami w znaki. Na szczęście nie ma tego aż tak wiele, ale mimo wszystko – HTC 10 ze Snapem 820 potrafi się zgrzać i potrafi momentami przycinać. I owe przycinki są płynnymi przycinkami (wiem, wyszedł mi oksymoron) – czyli takimi, które nie spowalniają pracy, ale kaleczą płynne działanie interfejsu, który stara się mimo wszystko trzymać poziom. Żebym mógł jasno opisać ten problem, musisz teraz przeskoczyć ze mną do kolejnego rozdziału tej recenzji…
SYSTEM, APLIKACJE, MULTIMEDIA W HTC 10
…o tutaj – tak – do opisu tego, jak sprawują się aplikacje i multimedia, a przede wszystkim sam system w HTC 10. A tak się składa, że środowisko stworzone przez HTC bardzo miło mnie zaskoczyło. Tak ilością dostępnych rozwiązań personalizacyjnych (wcale nie głupich), jak i bazą motywów, brzmieniem muzyki czy ogólnym feelingiem wynikającym z obsługi nakładki systemowej HTC Sense.
Urządzenie pracuje na najświeższej odsłonie Androida 6.0.1 Marshmallow. Interfejs jest oczywiście całkowicie przebudowany przez HTC, ale nowy Sense nie wydaje mi się zbyt nachalny. Pracuje się na nim bardzo intuicyjnie i sprawnie, a w licznych zakamarkach kryje fajne funkcje, które tylko usprawniają przygodę z tym modelem.
Wiele zrobisz tutaj stricte pod siebie. Spersonalizujesz ekran główny pod kątem tapet lub motywów, w tym całkowicie zmieniających wygląd ikon oraz ich kolorystykę. Zmienisz czcionkę, dodasz tło na klawiaturze jeśli tylko chcesz, a nawet możesz samemu stworzyć swój motyw, dodając także dźwięki. Te zresztą też jesteś w stanie pobrać, jeżeli nie znajdziesz wśród dedykowanych takiego, który przypadałyby Ci do gustu.
HTC 10 posiada czytnik linii papilarnych na tym niesławnym froncie i nieszczęśnie przypominającym samsungowe rozwiązania przycisku. I działa on kapitalnie. Prawdziwa rewelacja! Zastępuje on też przycisk domowy, więc wreszcie HTC ujednolicił jego stosowanie. Służy zarazem do powrotu na ekran główny, do opuszczania aplikacji bez ich zamykania oraz odblokowywania smartfona.
Oczywiście w dziesiątce znalazło się też miejsce na funkcje inteligentne (gesty Motion Launch), jak szybkie uruchomienie aparatu bezpośrednio z wygaszonego ekranu, czy ekspresowe przechodzenie do pulpitu BlinkFeed. Nie korzystałem jednak z nich, bo aparat próbował się kilkukrotnie sam aktywować, a pozostałe gesty wymagają, aby smartfona trzymać w pozycji pionowej. Jak dla mnie dość nienaturalnie.
Sam BlinkFeed to osobno wydzielony pulpit z agregatorem newsów oraz możliwością podłączenia do niego serwisów społecznościowych, w celu uzyskiwania bezpośrednio na nim informacji o tym, co aktualnie dzieje się np. na Twitterze. Fajne jest tutaj też to, że całość działa w oparciu o aplikację News Republic, która umożliwia dobrać treści tematycznie i serwuje też newsy z Polski. Korzystałem – nie powiem – sprawdza się to bardzo w porządku!
Kolejną rzeczą, która również jest godna polecenia, to dokonywanie płatności zbliżeniowych przy użyciu HTC 10. Jest już w Polsce to możliwe z jednym z banków przez NFC (opisałem to TUTAJ) i działa to dokładnie tak, jak ma funkcjonować z Android Pay – wystarczy, że odblokujesz smartfona, przyłożysz do czytnika i już. Zapłacone!
Punktem, który celowo zostawiłem sobie na deser jest muzyka i to, jak HTC 10 brzmi. Osobiście nie spodziewałem się takiej petardy! Dosłownie! Urządzenie solidnie bije lewym sierpowym i to już przy użyciu dedykowanych słuchawek, które są w zestawie, za co szczere gratulacje dla HTC. Jasne, że nie jestem w stanie opisać Ci tego, jakich wrażeń muzycznych dostarcza dziesiątka, ale wiem jedno – hasła, którymi promocyjnie oblepiona jest sekcja audio na stronie producenta, nie są żadną podkolorowaną ściemą!
Kapitalnie działał system Personal Audio Profile, który pozwala indywidualnie dostosować brzmienie do właściwości Twojego słuchu. Wpierw przechodzisz test dla obydwu uszu – urządzenie odtwarza wysoki, piszczący dźwięk, a Ty zatwierdzasz moment, w którym go słyszysz. Czynność powtarzana jest wielokrotnie dla każdego ucha. Warto się do tego przyłożyć. Różnicę słychać od razu i nie jest to efekt placebo, bo jak chcesz możesz z tego zrezygnować. Poza tym, jeśli używasz różnych typów słuchawek z Personal Audio Profile dobierzesz konkretne właściwości dla każdej pary. Warto nadać im nazwy, aby potem się nie pogubić.
Ale to dopiero początek, bo HTC chcąc zagwarantować najlepsze wrażenia muzyczne dostarcza model 10 ze swoimi – jak twierdzi – najlepszymi słuchawkami Hi-Res, które przeznaczone są do odsłuchu dźwięku w wysokiej rozdzielczości. Zostały wyposażone w membranę 8 mikronów, której podstawę stanowi cienki polimer, który – i to brzmi już srogo ;) – wykorzystywany jest w technologii kosmicznej ;). A czy kosmiczne jest brzmienie? Jeśli wziąć na poważnie zapewnienia, że powiększone o 70 proc. głośniki pozwalają odtwarzać dźwięk z dwukrotnie szerszym zakresem częstotliwości, to rzeczywiście można nabrać przekonania, że ma się słuchawki wręcz nie z tej Ziemi!
Dla mnie brzmiały bardzo dobrze, zachwycały głębokim i cisnącym basem z miękkim owalem. Żadnych trzasków przy niskich i wysokich tonach oraz okazały się do tego hipergłośne. Nie byłem w stanie na nich zwiększyć głośności do 100 proc. – po prostu moje uszy by tego nie wytrzymały, a sam nie należę do osób, które cicho słuchają muzyki, zatem jestem pod wielkim wrażeniem. Zresztą biorąc pod uwagę, że podstawę wyjściową stanowi dla słuchawek zupełnie nowy wzmacniacz przy złączu 3.5mm, oparty o 24-bitowego DAC, to wszelkie wątpliwości co do jakości brzmienia musisz sobie podarować.
Ale – jak to w życiu bywa – nie ma róży bez kolców. I tutaj też mam jedną zasadniczą uwagę. Tak dobrze nasycony dźwięk – słuchawki od HTC – dostarczają wyłącznie przy włączonej opcji podbicia dźwiękowego, bo bez żadnych dodatkowych włączonych efektów – owszem 10 brzmi również bardzo dobrze, aczkolwiek wyraźnie słabiej, bez głębi w basie, a całość jest brzmieniowo bardziej spłaszczona. Możliwe oczywiście, że ta różnica jest tak duża, że ucho musi na nowo się przyzwyczaić do standardowych wrażeń, niemniej przeskok jest zbyt dotkliwy.
Drugim mankamentem jest kiepska jakość brzmienia rockowego. Jednak najlepiej sprawdzają się słuchawki HTC przy muzyce elektronicznej. Jazz i muzyka klasyczna też są bez wyrazu, czuć w nich mniej naturalnej przestrzeni. (PS. oprócz dołączonych słuchawek do HTC 10 używałem też swoich Sony MDR-V150).
Podsumowując – HTC 10 jest smartfonem zachwycającym pod względem projektu interfejsu systemowego. Bogaty w liczne funkcje, którymi nie straszy, ale pozwala na rozsądny wybór, co faktycznie może Ci się przydać. Zachwyca też muzycznymi doznaniami, idealnie nadaje się do konsumpcji multimediów, aczkolwiek delikatnie przycina, za co obwiniłbym nie do końca dograną optymalizację systemu, co sądzę – uda się rozwiązać jakąś aktualizacją.
APARAT W HTC 10
HTC 10 nie posiada najlepszego aparatu na rynku w roku 2016. HTC 10 posiada aparat z prawdziwej pierwszej czołówki i absolutnie nie ma się czego wstydzić. W mojej prywatnej opinii wykonuje zdecydowanie lepsze zdjęcia niż iPhone 6S, ale słabsze od LG G5 i Samsunga Galaxy S7. Nie widziałem jeszcze kadrów z Huawei P9, ale jestem gotów postawić na HTC, że jego 10 ma szansę znaleźć się w moim prywatnym rankingu na podium.
Aparat tylny w HTC 10:
- ilość efektywnych pikseli – 12 Mpx,
- przysłona – f/1.8,
- wielkość matrycy – 26mm,
- rozmiar pojedynczego piksela – 1.55µm (mikrona),
- optyczna stabilizacja obrazu (OIS) – tak,
- doświetlenie – podwójna, dwutonowa lampa LED,
- autofocus – tak, laserowy.
Aparat przedni w HTC 10:
- ilość efektywnych pikseli: 5 Mpx,
- przysłona – f/1.8,
- wielkość matrycy – 23mm,
- rozmiar pojedynczego piksela – 1.34µm (mikrona),
- autofocus – tak,
- stabilizacja obrazu – tak, optyczna.
- inne – obsługa trybu HDR.
Muszę przyznać, że aparat w HTC 10 w akcji wypada bardzo dobrze. Włącza się szybko, ma bardzo przemyślanie i intuicyjnie napisaną aplikację, a do tego serwuje różne funkcje, jak Zoe, czyli rejestrowanie kilkusekundowego wideo podczas wykonywania zdjęcia, czy opcje typu Hyper-lapse (filmy poklatkowe). Miłym zaskoczeniem było dla mnie, jak płynnie rejestrował, czy fotografowana osoba się uśmiecha i wówczas sam aktywował migawkę, dzięki czemu zdjęcie wychodziło dokładnie wtedy, kiedy powinno! Świetnie HTC 10 radził sobie także w trybie HDR oraz przy rejestrowaniu panoram, a filmiki ze spowolnieniami czasowymi to prawdziwa radocha przy zabawnych ujęciach filmowanych razem z bliskimi, czego sam doświadczyłem w czasie testów. Całości dodaje animuszu rejestrowanie zdjęć w postaci bezstratnych plików RAW.
Clou. Dochodzimy jednak do najważniejszej rzeczy, która sprawia, że na pewno HTC 10 nie posiada aparatu nr 1 na rynku. Otóż fotki – nawet te w HDR – nie są tak nasycone, jak ma to miejsce w innych, konkurencyjnych smartfonach – i mam tutaj na myśli wyraźnie LG G5 oraz Galaxy S7. Po prostu – HTC 10 ma świetną kamerkę, szybko robiącą zdjęcia, kapitalnie radzącą sobie z dedykowanymi trybami i z wieloma atrakcyjnymi funkcjami, tyle że samym zdjęciom brakuje ognia. I może tego nie widać tak bardzo, kiedy fotografujesz tylko tym smartfonem, ale jak zrobisz dwa te same ujęcia HTC 10 i np. SGS7, to Samsung wypada nieporównywalnie lepiej kolorystycznie. Przykład? Bardzo proszę:
Jak wyglądają inne zdjęcia? Zapraszam do oceny. Poniżej fotki wykonane HTC 10. Jak na moje oko – bardzo udane. Tym bardziej, że dziesiątka rewelacyjnie radzi sobie z drżeniem dłoni, a optyczna stabilizacja obrazu doskonale obejmuje swoim działaniem również materiały kręcone w systemie poklatkowym, dzięki czemu naprawdę trudno zepsuć sobie dobry kadr.
Wszystkie zdjęcia w oryginalnych rozmiarach
na naszym koncie w serwisie Flickr.
BATERIA I TEMPERATURA W HTC 10
To pierwsze źle, to drugie dość dobrze, chociaż do ideału brakuje wiele. To tak w skrócie. Ale faktycznie było tak, że HTC 10 musiałem ładować nawet dwa razy dziennie, a powerbank był zawsze przy mnie. Całe szczęście, że doskonale działa tryb szybkiego ładowania i faktycznie w kilkadziesiąt minut można solidnie podładować padającego HTC 10, no ale regularnie dwa-trzy razy dziennie ostatni raz ładowałem LG Nexusa 5 przed dwoma laty…
Jest to dla mnie dość dziwna sytuacja, bo ogniwo HTC wybrał bardzo pojemne – 3000mAh – ekran wprawdzie 2k, ale jednak nie tak jasny, jak chociażby AMOLED-y Samsunga, a do tego inne podzespoły są bardzo energooszczędne. Dlatego już na początku tej recenzji winę zwaliłem na wyświetlacz, który jako zwykły LCD po prostu ma ogromne zapotrzebowanie na prąd. Ostatecznie więc – wyciągałem jakieś 2,5h włączonego ekranu, przy czym prawie non-stop był on rozjaśniony na 100 proc.
A jak ciepłota? Jajecznicy już nie usmażysz na pleckach HTC 10, a naprawdę gorąco robi się wyłącznie w czasie ładowania. Czasami bardziej zaawansowane funkcje fotograficzne potrafią go bardziej rozgrzać i ta temperatura lubi się przez jakiś czas utrzymywać na bardzo podatnym na ciepło aluminium, stąd jakiś dyskomfort przez moment pozostaje, bo nie jest to ciepło standardowe, które da się przemilczeć. Ale znając wcześniejsze gorączki Snapdragona 810 i 801, jestem pewien, że odczujesz znaczącą poprawę – niemniej – jak dla mnie wciąż jeszcze daleko do poziomu serwowanego przez najnowsze układy Exynos.
PODSUMOWANIE
Od czasu HTC One M8, każdy kolejny flagowiec w portfolio tej tajwańskiej firmy, traktowany jest, jak jej ostatnie koło ratunkowe. Jeśli HTC 10 miał być strzałem w przysłowiową dziesiątkę, to uczciwie przyznaję, że na tarczy producent trafił w cyfrę siedem. Bo właściwie nic nie przeczy temu, że masz do czynienia ze świetnym flagowcem, tylko takim, który pozostawia niedosyt w wielu miejscach.
Wzorniczo pomieszane z poplątanym. Dół na froncie przypomina pierwszego z brzegu Samsunga, plecki zbyt mocno wykrojone na krawędziach. Próba szukania charakteru bez charakteru jednak. Do tego przycinający – pomimo supermocnej konfiguracji sprzętowej – soft, bateria którą trzeba ładować dwa razy dziennie i naprawdę kiepska jasność w mocniejszym słońcu. Jak dla mnie – tego wszystkiego być nie powinno. A jest też wciąż ciepło przy obciążeniu, co w sumie tu i ówdzie po prostu drażni.
Z drugiej strony HTC 10 może pochwalić się naprawdę świetnym aparatem, bogactwem funkcji, opcjami personalizacyjnymi, niezłą temperaturą w czasie pracy (chociaż ta jeszcze pozostawia trochę do życzenia), superszybkim ładowaniem, no i naprawdę kapitalnym systemem brzmieniowym muzyki, który wzbogacony jest dodatkowo przez dedykowane, wysokiej klasy słuchawki douszne.
Finalnie jest to jak dla mnie za mało. Z dziesięciu punktów mogę dać maksymalnie siedem i sądzę, że to uczciwa ocena. Natomiast Tobie pozostawiam decyzję, czy z opisanymi wadami i zaletami będziesz w stanie się pogodzić? Mi pójście na kompromisy szło tutaj wyjątkowo trudno.
WERDYKT 90SEKUND.PL
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
HARDWARE
-
WYDAJNOŚĆ
-
APARAT
-
BATERIA