SŁOWEM WSTĘPU
Ta recenzja tak naprawdę powstaje z przypadku. Zupełnie jej nie planowałem, ale okazja przyszła sama wraz z moim ostatnim oświeceniem umysłu. Dziwię się niestety, że dopiero teraz. Jak to jednak mówią, lepiej późno niż wcale – prawda? Google Chromecast Audio to urządzenie, które na rynku jest już od kilkunastu miesięcy i z perspektywy technologicznego czasu, jest to stare urządzenie. Patrząc jednak z drugiej strony, jest on niezwykle praktyczny i funkcjonalny. I jeśli szukasz dla siebie, albo dla kogoś ciekawego prezentu, masz w domu stary sprzęt HiFi, a nie chce Ci się włączać komputera, żeby posłuchać głośno muzyki – to trafiłeś/aś idealnie. Chromecast Audio jest w urządzeniem, którego szukasz!
PO CO CI GOOGLE CHROMECAST AUDIO?
Zacznę może od siebie i powiem Ci, skąd u mnie wziął się pomysł na taki zakup. Generalnie rzecz biorąc, o istnieniu czegoś takiego, jak Google Chromecast wiedziałem cały czas, ale nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogę jeden z modeli wykorzystać do swoich potrzeb. A ta w zasadzie pojawiła się już jakiś czas temu. Otóż, w domu mam komputer stacjonarny, do którego dawno temu zakupiłem kartę muzyczną. Mam też starą wieżę HiFi firmy Sony, a ta już wówczas była rarytasem – duża moc, pięć głośników, system ProLogic, generalnie klasa sprzęt. Oczywiście nie mogłem odmówić sobie przyjemności i podłączyłem ją do komputera. Konfiguracja marzenie, zarówno muzycznie, jak i w grach komputerowych.
Aż do czasu, kiedy przyszedł Windows 10. Stara karta muzyczna nie dostała sterowników, a później gdy w końcu się one pojawiły, okazało się że wywalają mi system do słynnego niebieskiego ekranu. Próbowałem obejść tę zagadkę z 2-3 razy, ale nigdy nie kończyło się to dobrze. Tym samym zrezygnowałem z wieży i przerzuciłem się na słuchawki. Wciąż jednak brakowało mi muzyki z głośników, a radio… cóż moim radiem jest Spotify. No i w ten sposób – naprawdę nie wiem dlaczego tak długo to trwało – któregoś dnia mnie oświeciło, że mogę skorzystać z Google Chromecast Audio. W efekcie rozkoszuję się właśnie muzyką płynącą znów ze starej wieży, którą należało trochę odkurzyć.
W związku z powyższym odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie wytłuszczoną, czerwoną czcionką, jest bardzo prosta. W moim przypadku Google Chromecast ożywił stary sprzęt HiFi. U Ciebie może być podobnie, może również okazać się, że dzięki konfiguracji ze smartfonem czy tabletem – pod palcem będziesz mieć miliony piosenek i to w każdej chwili z dowolnego streamingu muzycznego.
ZAWARTOŚĆ PUDEŁKA, WYPOSAŻENIE
Chromecast Audio został spakowany w proste i klasyczne pudełko, w którym oprócz samego urządzenia, znajdziesz krótki kabel mini jack 3,5mm, a także ładowarkę. I tu uwaga, trzeba dokupić przejściówkę na europejską wtyczkę, bowiem w zestawie jest końcówka (w moim przypadku) angielska z trzema bolcami. Taką uniwersalną przejściówkę dostaniesz w każdym sklepie z elektroniką, tak więc po zakupie Chromecasta warto przejść się jeszcze do pobliskiego elektromarketu i zrobić konieczny zakup wart kilka-, kilkanaście złotych, żeby w domu nie było niespodzianki.
Cały zestaw prezentuje się bardzo skromnie, ale generalnie nic więcej nie jest tutaj potrzebne. Reszta już akurat zależy od sprzętu, który posiadasz. Chromecast Audio bowiem możesz do sprzętu audio czy głośnika podpiąć na trzy sposoby:
- Pierwszy i najprostszy to mini jack 3,5mm, wówczas nie będziesz potrzebował/a nic więcej.
- Gdy jednak tak, jak ja chcesz skorzystać ze sprzętu HiFi, będzie potrzebna przejściówka na wejście RCA.
- Ostatnią metodą jest skorzystanie z wejścia optycznego. Ja akurat potrzebowałem kabla na wejście RCA.
Przy zakupie kabli warto zwrócić uwagę na ich długość. O ile kabel zasilający Chromecasta jest wystarczająco długi, tak kabel mini jack jest króciutki. I to w gruncie rzeczy ogromna zaleta. Nikt bowiem nie lubi plączących się przewodów, tak więc w tym przypadku im krócej tym lepiej. Chromecast Audio nie jest urządzeniem, które ma zdobić biurko czy szafkę, i tak naprawdę warto go schować za głośnikiem, czy też radiem.
Sam Google Chromecast Audio wyglądem przypomina trochę krążek do hokeja, z tymże jest trochę mniejszy i o wiele lżejszy. Urządzenie nie wyróżnia się pod kątem prezencji niczym szczególnym, ale na uwagę zasługuje górna część, która jednoznacznie nasuwa skojarzenia z winylem. To nadaje mu ładnego klasycznego dizajnu. Nikt go jednak nie będzie podziwiał, raczej spędzi swój żywot w cieniu innych urządzeń i kabli. Wizualnie Google Chromecast Audio jest bardzo podobny do swojego odpowiednika tyle, że odpowiedzialnego za strumieniowanie wideo. Wspólnym mianownikiem jest złącze microUSB, przycisk uruchamiania i dioda. Nasz bohater ma oczywiście jeszcze port mini-jack. Drugi z Chromecastów ma w tym miejscu złącze HDMI.
KONFIGURACJA
Skoro wiadomo już z czym mamy do czynienia i posiadamy wszystkie kable, czas na konfigurację. Ta jest dziecinnie prosta i co istotne – zajmuje mało czasu. Po podłączeniu Chromecasta Audio do głośnika, czy też wieży Hi-Fi (jak w moim przypadku), należy ściągnąć odpowiednią aplikację na smartfon czy tablet z: Google Play lub App Store. Ja akurat dokonywałem instalacji na urządzeniu pracującym na Androidzie.
Po przeklikaniu kilku ekranów, aplikacja zacznie sama szukać naszego urządzenia. Jeśli korzystasz z Androida 6.0 i wyżej, w trakcie konfiguracji możesz natrafić na poniższy komunikat.
Być może spotkałeś się już wcześniej z nim, pojawia się bowiem w momencie zainstalowania nowych aplikacji, gdzie należy nadać jej uprawnienia. Dzieje się tak, ponieważ właśnie w Androidzie 6.0 po raz pierwszy pojawiła się kontrola nad przyznawaniem dostępu do swoich zasobów zewnętrznym aplikacjom. W przypadku Chromecasta również takie uprawnienia należy wydać, ale w tym miejscu właśnie może blokować Twoje ruchy system. Nie należy się tych komunikatów bać, chociaż ten ze zrzutu powyżej nie jest do końca jasny i w zasadzie nie podpowie Ci, co konkretnie należy zrobić.
Tak naprawdę, problem leży w jakiejś innej zainstalowanej aplikacji, dlatego metodą prób i błędów należy wyłączyć którąś z nich. U mnie pomogło odhaczenie Messengera. W większości wypadków winowajcą będzie właśnie ta aplikacja, a konkretnie „dymki czatu”.
Gdy już uporasz się z tym dość zaskakującym problemem, bez przeszkód Twoje urządzenie wykryje Google Chromecast Audio. Wystarczy teraz wybrać Konfiguruj, by po chwili podjąć próbę odtworzenia pierwszego dźwięku. Gdy wszystko jest w porządku, potwierdzasz to, by w następnym kroku wybrać nazwę swojego Chromecasta. Ja oczywiście nie mogłem się powstrzymać i nazwałem go 90sekund.pl :D.
Następnie konfiguracja z WiFi, gdzie nie będziesz musiał/a nawet wpisywać hasła, bowiem aplikacja – o ile na to pozwolisz – pobierze je z Twojego urządzenia mobilnego. Bardzo nie lubię wpisywać po raz któryś haseł, dlatego taka opcja jest dla mnie bardzo praktyczna. Potem już tylko logowanie poprzez Twoje konto Google, pobranie aktualizacji i gotowe. Wszystko trwa 3-4 minuty. Google przygotował krótki samouczek, ale i bez niego dasz sobie radę.
Istotną rzeczą jest to, że taką konfigurację robisz tylko jeden raz. W przypadku instalacji Google Home na innym urządzeniu, wszystkie ustawienia będą zapamiętane. Proste, łatwe i przyjemne.
Sama obsługa również jest bardzo prosta. Po uruchomieniu – na przykład – Spotify, wybierasz źródło, z którego ma płynąć dźwięk. Po dokonanej konfiguracji, nasz Chromecast będzie tam widoczny. Wystarczy go wybrać, by cieszyć się płynącym dźwiękiem z głośników. Przełączanie się pomiędzy piosenkami, czy przewijanie fragmentów konkretnego utworu odbywa się płynne. Nie doświadczyłem, żadnych przycięć, co było dla mnie miłym zaskoczeniem. Wszystko działa cholernie sprawnie i generalnie bez zarzutu. Szkoda tylko, że przy połączeniu z Chromecastem Audio traci się z poziomu np. smartfona dostęp do equalizera. W zasadzie to mógłby on pojawić się w samej aplikacji Google, ale powiedzmy, że to szczegół.
Jeśli korzystasz na przykład ze smartfona, w tle leci muzyka, a ktoś do Ciebie zadzwoni – nie martw się. Przez głośniki sprzętu audio nikt nie usłyszy sygnału nadchodzącego połączenia. Być może to oczywiste, ale warto o tym wspomnieć, bowiem ze smarfona, czy też tabletu można korzystać normalnie.
Spokojnie też można z nim iść do innego pomieszczenia i – o ile połączony z Chromecastem Audio tablet lub telefon – jest w zasięgu Twojej siedzi WiFi, to możesz sterować muzyką nawet z drugiego końca domu. Urządzenie mobilne staje się równocześnie pilotem, którym przełączysz utwór, czy też wyregulujesz głośność. Ta wygoda podoba mi się najbardziej!
Ostatnia rzecz to obsługiwane aplikacje. Przede wszystkim Spotify i Google Music Play, ale także Deezer, Pandora, czy YouTube Music. Lista jest bardzo długa i możesz się z nią zapoznać na stronie Google. Nie doszukałem się niestety Apple Music, tak więc jeśli korzystasz ze streamingu muzycznego płynącego z Sadu, to musisz obejść się smakiem. Ja akurat nad tym nie ubolewam. Już bardzo długo korzystam ze Spotify Premium i absolutnie nie czuję potrzeby zmiany.
PODSUMOWANIE
Śmiało mogę polecić Ci to małe okrągłe urządzenie. Niby nie odkrywa się tutaj Ameryki, dzięki niemu w zasadzie możesz wykonać z pozoru prostą rzecz, ale tak naprawdę daje to dużo wygody, pozwala przekształcić urządzenie mobilne w jeszcze lepsze narzędzie do zarządzania swoim wolnym czasem i przestrzenią. Reanimujesz również swój stary sprzęt HiFi, w którym tacka na płyty CD dawno nie czyta krążków, a kieszeń na klasyczne kasety magnetofonowe wygląda, jak jakiś przedpotopowy rarytas, do którego należałoby dołączyć instrukcję obsługi – a tak jest akurat w moim przypadku. Dlatego tym bardziej cieszę się, że mogłem w mojego starego, poczciwego dziadzię tchnąć nowe, cyfrowe życie z Chromecastem Audio.
Moja muzyka to Spotify w stu procentach. Nie słucham jej inaczej, więc połączenie możliwości brzmieniowych weterana audio z nowoczesnym streamingiem stało się niezwykle owocne i produktywne! Drugim źródłem muzycznego wyboru jest ewentualnie YouTube, poza tym nic mi do szczęścia w tym względzie nie jest potrzebne – jak sądzę – Tobie również, tak jak większości osób stąpających po tej planecie.
Przyznam, że sam sprawiłem sobie miły prezent na nadchodzące Mikołajki i muszę napisać, że przyniósł mi dużą radość! A jest ona tym większa, że powątpiewałem, czy nowa technologia zadziała ze starą wieżą HiFi…? Kto by pomyślał, że na takim zabytku będę mógł puścić muzykę ze Spotify czy Deezera. A wszystko to za rozsądne pieniądze. Jak widać, powiedzenie „mała rzecz, a cieszy” w przypadku Google Chromecast Audio sprawdza się idealnie.