SŁOWEM WSTĘPU
Fossil Q Founder drugiej generacji to jeden z tych smartwatchy, na którego czekałem z dużą atencją. Nie jest on taki, jak Q Marshal (TU recenzja), który powstał z myślą wyłącznie o mężczyznach – ani też – nie jest hybrydą w stylu Skagen Connected (TU recenzja), która pod swoją skorupą skrywa funkcje bliskie inteligentnej analityce aktywności. Q Founder 2.0 nie kwalifikuje się też do kategorii typowych smartwatchy, bowiem to co kieruje nań uwagę, mocno koncentruje się na klasycznym wyglądzie, dbałości o detale i tak bezpretensjonalnym konkretnym komunikacie, że już od pierwszego kontaktu zaczyna się czuć bijący od niego spokój i skondensowaną, reprezentatywną myśl wzorniczą.
Jeśli miałbym wskazać swojego ulubieńca z portfolio Fossil Group, na ten moment, jest to zdecydowanie – zaraz obok Michael Kors Access (TU recenzja) – Q Founder 2.0. Klasyczny, ale z ambicjami technologicznymi; elegancki, gotowy współgrać z białym mankietem koszuli z kołnierzykiem, a zarazem nadający się do fitnesowych zastosowań; typowy czasomierz, ale z otwartymi na świat możliwościami kontaktu; wielofunkcyjny, ale bez presji na wynik. Zawsze gotowy do działania, ale może też czekać na kolejne komendy w uśpieniu. Do biura i outdoorowy, aczkolwiek w tym ostatnim punkcie w ograniczonym zakresie. Sporo tego wszystkiego, prawda? A to przecież “tylko” jeden zegarek!
A – no i wreszcie – Q Founder 2.0 jest na nadgarstek nie tyle typowego, ambitnego i stabilizującego się życiowo kierownika zespołu, co managera otwartego na nowe wyzwania. Takiego, który jak trzeba, to idzie w ogień, ale nim zrobi krok, weźmie ze sobą gaśnicę… Managera, który nie tylko szefuje, ale pociąga za sobą cały zespół. Managera, który nie tylko wydaje polecenia, ale sam zakasuje rękawy.
Znajome? Piszę o Tobie? No to znalazłem dla Ciebie smartwatcha!
WZORNICTWO I WYKONANIE SMARTWATCHA FOSSIL Q FOUNDER 2.0
Jeśli miałbym wskazać trzy rzeczy, które zabrałbym z tonącego statku, to oprócz Surface Booka i Nexusa 6P, byłby to zdecydowanie Fossil Q Founder 2-gen. Jestem nadal – i mam nadzieję, że Czytelnicy mi to wybaczą – pod dużym wrażeniem, jak Fossil Group kierunkuje swoje ostatnie produkty modowe. Oczywiście, że technologie kręcą mnie zawsze najbardziej, ale w tym przypadku jestem bliższy fascynacji typowym designem, wykonaniem, niuansami wzorniczymi.
I rzeczywiście Fossil Q Founder jest zaprojektowany w taki sposób, aby przykuwać uwagę nie tyle estetów (bo ci po pierwszym rzucie oka na konstrukcję tego smartwatcha są już kupieni), co ludzi zdecydowanych, a szczególnie mężczyzn, którym minęło co najmniej czterdzieści wiosen, a którym szpakowata burza włosów nadaje szlachetnej i ustabilizowanej aparycji.
Lubię produkty modowe właśnie za takie podejście do nowych rozwiązań. Kurczowo trzymają się one przede wszystkim tego, jakim charakterologicznie jesteś człowiekiem, a dopiero później oferują to, co pod kątem wykonania oraz możliwości ma gwarantować sam sprzęt. Nie są pożywką dla fanów specyfikacji, bo te deaktualizują się już dzień po premierze. W tym ujęciu Q Founder jest właśnie na tym biegunie, który jednak odnosi się do długowiecznych tradycji.
Klasyczna konstrukcja koperty, z solidnej, grubej, ciemnej, dwutonowej kolorystycznie stali (two-tone Stainless Steel) to szkielet, który zafascynuje nawet te osoby, które nie przepadają za smartwatchami. A skoro wizualnie kogoś Q Founder jest w stanie chwycić za serce, to już tylko jeden maleńki kroczek do tego, by go w końcu nabyć. Bo powodów ku temu jest znacznie więcej i wszystkie są przekonujące.
Po pierwsze zegarek nie jest płaski. Szkło ochronne oraz wyświetlacz osadzone są w potężnej kopercie o rozmiarze 46mm i grubości 14mm, pięknie wyfrezowanej, której zewnętrzna krawędź została ścięta pod kątem i wypolerowana.
Po drugie – przydymiony korpus z czarnym przyciskiem-koronką po prawej stronie, pracujący bardzo miękko; obok niego mały otwór na mikrofon, a z lewej strony aż pięć różnych otworów, które skrywają głośnik rozmów telefonicznych.
Po trzecie – bransoleta o szerokości 22mm, która jest również stalowa, ale występuje też w innych wariantach. Niemniej – nie zamieniłbym jej na żadną inną. Chłodna, mocna, solidna stal – jak cała bryła – w wiodącej kolorystyce dwutonowej – przydymionej i ciemniej – z mocnym zapięciem i wygrawerowaną jednoznaczną nazwą producenta. Bransoleta oczywiście daje się zdjąć w mgnieniu oka, dzięki specjalnie przygotowanym teleskopom i można ją zastąpić np. skórzanym paskiem. Do tego fantastycznie układa się do nadgarstka, a skóra nie doświadcza żadnych stanów alergicznych.
Fossil Q Founder 2.0 to smartwatch, który samym swoim wykonaniem pisze własną historię. To doskonały przykład na to, jak ważne jest tworzenie produktu pod konkretnego odbiorcę. Producent nie komunikuje, że jak założysz ten zegarek na rękę, to staniesz się prawdziwym mężczyzną. Tak robi większość firm z branży tech!
Fossil mówi coś zupełnie innego – ten produkt nie jest dla chłopców, dorosłego pokolenia Piotrusiów Panów, czy mało zdecydowanych facetów, którzy nim podejmą decyzję, o wszystko pytają mamę. Q Founder jest dla mężczyzn, czyli samców alfa, którzy wyrośli z meszku na brodzie, i którzy wiedzą, że życie to nieustanny ciąg konsekwencji wynikających z podejmowanych decyzji. Innymi słowy Q Founder nie robi ze swojego właściciela kogoś, kim ten ktoś nie jest, ale czeka aż ten, kto ma go nosić, wyciągnie po niego dłoń, bo już jest kimś, kto nosi spodnie, a swoim zarostem mógłby ciąć jak brzytwą.
I to jest w tym smartwatchu pod względem wizualnym świetne!
WYŚWIETLACZ W SMARTWATCHU FOSSIL Q FOUNDER 2.0
Tutaj nie ma niespodzianki. Fossil w tej edycji inteligentnych zegarków z roku 2016. postawił w dużej mierze na wyświetlacze LCD z technologią transfleksyjną (transflektywną), która przepuszcza i zarazem odbija światło, dzięki czemu nawet w bardzo jasne i słoneczne dni nie ma najmniejszych problemów z odczytywaniem na tarczy zegarka wyświetlanych danych oraz godziny. Dobrze obrazują to poniższe zdjęcia, chociaż na żywo wygląda to jeszcze lepiej. Specjalnie na potrzeby recenzji jasność ustawiłem na poziomie pierwszym z pięciu, aby nie manipulować odbiorem. Oto efekt!
Z uwagi na typ ekranu barwy nie są tak nasycone (jednak coś za coś), a kąty widzenia mogłyby być lepsze, chociaż źle też nie jest. Zastosowana rozdzielczość wynosi 360x325px na przekątnej 1,5 cala. To niepełne koło wynika z tego, że u dołu wyświetlacza ukryto czujniki. Tak, jak np. w Michael Kors Access nie przeszkadzało mi to zanadto, bowiem tam była też inna konstrukcja zegarka, tak tutaj – w zdeterminowanym klasycznym owalnym wzornictwie – wyróżniał się dół wyświetlacza, wyraźnie odcinając od designu tarcz i całej kompozycji.
Duży – jak na zegarkowe standardy – ekran daje też spore pole do popisu pod względem efektywnej przestrzeni roboczej. I to jest też jedną z fajniejszych zalet tego panelu. Bo pozwala on również na optymalne wykorzystanie właściwości, jakie oferuje system Android Wear 2.0, który został tak zaprojektowany, aby pod względem graficznym znacznie lepiej eksponować treści. A to sprawia, że korzysta się w sposób bezproblemowy z wyświetlacza Q Foundera 2.0.
Na uwagę zasługuje dostarczony przez producenta zestaw preinstalowanych tarcz. Są one dostępne również z poziomu aplikacji Fossil Q, która znajduje się w pamięci smartwatcha. Po jej otwarciu wybierasz wpierw jeden z kolorów, który Cię interesuje, a zegarek sam selekcjonuje odpowiednie tarcze spośród tych prekonfigurowalnych. Na koniec można je – zależnie od wariantu – bogato edytować, zmieniać kolory, stylistykę, czy sekcje z danymi, decydując samemu, jakie informacje chcemy mieć dostępne oprócz godziny, np. ilość kroków, zamiast pogody lub datownik, albo pogodę – lub też – jedno i drugie etc.
Inteligentny zegarek Fossil Q Founder 2.0 pracuje również w trybie ekranu always-on display, który pozwala na wyświetlanie podstawowych treści w dwóch sekwencjach kolorystycznych. Pierwsza prezentuje je w pełnej, efektownej krasie, ale po kilku sekundach wygasza się i przechodzi w coś na kształt stanu czuwania, w którym – najczęściej w odcieniach szarości – prezentowane są podstawowe informacje, takie jak godzina, czy np. karta z powiadomieniem.
Takie zastosowanie ma oczywiście same plusy, bowiem dzięki czujnikom, których jest w Q Founderze 2.0 dziewiętnaście, po podniesieniu zegarka na wysokość oczu uaktywnia pełny, dynamiczny ekran. Kiedy z niego nie korzystamy, znowu przechodzi w tryb oszczędny, dzięki czemu nie nadwyręża baterii.
HARDWARE I WYDAJNOŚĆ SMARTWATCHA FOSSIL Q FOUNDER 2.0
To dobry punkt, aby to opisać szerzej. Fossil Q Founder trafił do moich testów w wariancie drugiej generacji. Jeśli wejdziesz na stronę producenta, to możesz znaleźć go tam jeszcze w pierwszej edycji (nawet nieźle przecenionego). I tylko na pierwszy rzut oka różnic jest niewiele, bo są one w samej wielkości smartwatcha, jak też i jego wyposażeniu, chociaż są to zmiany idące w milimetrach i jeśli nie ma się świadomości, że takowe istnieją, to bez uważnego przyglądania się, nie będzie możliwe ich zweryfikowanie. To tyle, jeśli idzie o gabaryty.
Natomiast bardziej kluczowy jest dla mnie układ obliczeniowy. W Q Founderze 1-gen. jest nim procesor Intela. W Q Founderze 2-gen. – czyli tym recenzowanym przeze mnie w niniejszym tekście – Qualcomm Snapdragon Wear 2100. Trochę żałuję, że nie ma tutaj tego samego chipa, który znalazł się w Founderze pierwszej generacji, gdyż z równie dużą pieczołowitością sprawdziłbym, jak sprawuje się w codziennych zadaniach.
Ale jeśli Fossil zdecydował się na taki krok – czyli zmianę układu obliczeniowego na konkurencyjny – to zakładam, że ten musiał się okazać znacznie efektywniejszy. Możliwe też, że jest lepiej przygotowany do obsługi licznych czujników, a także samej pracy z Androdiem Wear 2.0. I rzeczywiście – dzisiaj to już standard, że właściwie wszędzie jest Snapdragon 2100, ale przypomnę, że ten zegarek ogłoszony był w połowie marca 2016r., a formalnie debiutował w sierpniu tegoż roku, więc wówczas miał na pokładzie układ, który nie był jeszcze tak powszechnym. A już na pewno nie było w nadmiarze procesorów dedykowanych wearables, a ten chip właśnie z tą myślą został stworzony.
Oczywiście specyfikacja jest bardzo bliźniacza w stosunku do innych smartwatchy z Androidem Wear, czyli są 4GB pamięci wewnętrznej, jest 512MB RAM, łączność Bluetooth 4.1 niskiego poboru energii (LE), WiFi w standardach 802.11 b, g, n, wodoszczelność i pyłoszczelność (za co odpowiada spełnianie przez Q Foundera warunków normy IP67), a indukcyjne ładowanie odbywa się poprzez użycie dedykowanego magnetycznego konektora. Jego wadą jest, że magnes nie trzyma się za mocno zegarka i warto odkładać smartwatcha w czasie tego procesu w miejscach, gdzie nie będzie trącany.
Żałuję, że wcześniej nie zwróciłem na to uwagi w innych inteligentnych zegarkach, ale tutaj odkryłem ku swojemu zaskoczeniu aż dziewiętnaście najróżniejszych czujników! Okazuje się bowiem, że chociaż w specyfikacji występuje np. krokomierz, akcelerometr, czy też żyroskop, to tak naprawdę pojawiają się one w kilku wariantach, a ich zastosowanie rozciąga się na konkretne, poszczególne interakcje. I tak, dla przykładu, są akcelerometr i żyroskop jako takie, ale osobno akcelerometr i żyroskop odpowiedzialne za wybudzenie zegarka w dwóch różnych opcjach każdy. Jest czujnik grawitacyjny, linearnej akceleracji, pedometr, ale też osobno detektor kroków, jak i licznik kroków. W Q Founderze 2-gen. znajduje się też czujnik ruchu, ale również klasyfikator ruchu, czujnik wykrywający gesty nadgarstka etc.
Teoretycznie można przyjąć, że inne watche z AW na pokładzie mają te same rozwiązania w sobie, ale ja je tutaj doceniam z jednego zasadniczego względu – inteligentne zegarki dostarczane na rynek przez Fossil Group mają całkowicie inne zadanie, aniżeli te, którymi jak z rękawa sypią producenci technologiczni. Otóż w przypadku smartwatchy modowych kluczowy jest styl, estetyka, produkt dopasowany do konkretnego klienta, a nie produkt który klienta stwarza. Fossil mógł więc pokpić sprawę. Powiedzieć, że nie musi tych wszystkich czujników wrzucać do Q Foundera, skoro ten zegarek jest propozycją z półki fashion. A jednak tego nie zrobił! I to jest dla mnie też dowód na to, że nie szuka w ten sposób kompromisów cenowych, a oczekiwana zań kwota nie jest sztucznie zawyżana.
Owszem – brakuje mi w Q Founderze np. NFC, ale to wciąż standard, który dziś jeszcze przydatny nie jest. Niebawem będzie w płatnościach – to jasne, ale jeśli Q Founder to rozwiązanie modowe, to zrozumiałe, że producent nie chce, aby jego właściciel stykał zegarek z terminalami płatniczymi, bo po pewnym czasie – ten zacznie nosić ślady użycia. I chociaż czuć tutaj pewien niedosyt – a przynajmniej z mojej perspektywy – to już jest to argumentacja, która broni się przy takim rozumieniu produktu.
Z drugiej strony – ma on wszystko to, co jest odpowiedzialne za komfortową i wygodną pracę. Wszystko to, co ma zbierać dane związane z aktywnością, a do tego każda z tych rzeczy została tak podzielona, aby co innego odpowiadało za podświetlenie ekranu, a co innego – za klasy tych samych sensorów – za chociażby np. przyspieszenie, liczenie kroków etc., tak aby typowe lub przypadkowe poruszanie nadgarstkiem w czasie pisania na klawiaturze nie doliczało do naszej aktywności np. kroków, których nie postawiliśmy.
Ta róża ma jednak jeden tylko kolec, ale daje się z nim żyć… ? Otóż – jak już podejrzewałem przy innych testowanych smartwatchach skonstruowanych z grubej stali – zastosowany materiał tłumi możliwości mikrofonu, który w hałasie miasta lub w wietrzny dzień nie potrafi radzić sobie na zewnątrz z wypowiadanymi komendami. Wystarczy wejść do dowolnego pomieszczenia, aby nie było z tym problemów. Jest to więc częściowa wada, bo jeśli ktoś nie rozmawia ze swoim smartwatchem, nie będzie darł szat. Ale jeśli sporo zapisujesz – chociażby w kalendarzu lub wysyłasz SMS-y głosowo – biegając po mieście, to możesz mieć problem.
Podsumowując – wyposażenie w codziennym użyciu wygląda bardzo dobrze. Otrzymuje się smartwatcha z dobrym układem obliczeniowym, podzespołami, którym niczego nie brakuje, rozwiązaniami, które pozwalają na wieloaspektowe używanie zegarka, który pod swoim klasycznym wyglądem i takim też wykonaniem, kryje prawdziwie technologicznie zaawansowane segemnty, przeznaczone do analityki i dostarczania danych, które na dany moment są w orbicie Twoich zainteresowań. Naprawdę świetna sprawa!
SYSTEM W SMARTWATCHU FOSSIL Q FOUNDER 2.0
Android Wear 2.0 nie ma póki co dobrej prasy. Osobiście nie narzekam i nie dramatyzuję tak bardzo, bo jednak korzysta mi się z niego dobrze. Szczególnie pod kątem wizualnym. A, że jestem z AW związany od samego początku jego istnienia, toteż doceniam progres, który w wykonaniu Google możemy obserwować w wersji 2.0. Niestety – mam też poczucie, że brakuje w tym sofcie większej odwagi. Zrezygnowano z pewnych gestów, z których ja korzystałem, inne opcje są domyślnie wyłączone (jak wykrywanie głosowej komendy “OK Google…”), a płynność działania chociaż jest na zadowalającym poziomie, to sądzę że mogłaby byś lepsza.
Oczywiście jedną z największych zalet Androida Wear 2.0 jest jego – wspomniany przed chwilą – przeprojektowany interfejs, inne graficzne rozwiązania, udostępnienie lepszych metod interakcji ze środowiskiem, jak chociażby klawiatury rozpoznającej gesty, czy czytelnych czcionek. Na smartwatche razem z AW2.0 przywędrował też Sklep Play, przez co można bezpośrednio z zegarka instalować apki, bez konieczności asysty smartfona. Inną nowością jest przeniesienie przy pierwszej konfiguracji konta Google do zegarka. Dodano też Asystenta, ale w Polsce działa wciąż jako Google Now, czyli bez funkcji inteligentnych interakcji.
Minusem całego środowiska jest wymuszanie wejścia do menu z apkami poprzez korzystanie z przycisku koronki, usunięcie gestów nadgarstka wejścia/wyjścia, przesunięcie akcentów na większą interakcję poprzez dotyk, aniżeli mowę – jak było wcześniej i co pozwalało na niemal bezdotykową obsługę. No, ale są to rzeczy, na które producent smartwatcha mieć nie może wpływu.
Fossil dorzucił tutaj od siebie wspomniane już przy opisie wyświetlacza – tarcze, jest to jedyny autorski dodatek, więc otrzymuje się “czysty” soft, który pozwala na dokładną i indywidualną personalizację. Masz też gwarancję, że środowisko nie jest obciążone niechcianymi aplikacjami firm trzecich, a wszystko działa dzięki temu szybko, wygodnie i bardzo intuicyjnie.
APLIKACJE NA ANDROIDZIE WEAR W SMARTWATCHU FOSSIL Q FOUNDER 2.0
Odkąd Sklep Play jest dostępny na Androidzie Wear 2.0, czyli bezpośrednio w smartwatchu, mam w użyciu znacznie więcej aplikacji, niż dotychczas. Oczywiście nie chcę opisywać wszystkich, a pokazać kilka z tych, z których ja sam korzystam. Widać przy okazji, że Google chce nas przekonać do samorodności inteligentnych zegarków, że mogą funkcjonować, jako osobne byty, niezależne od telefonu. I nawet zamysł ten udaje się w dużej mierze zrealizować.
1. Połączenia telefoniczne – przez Fossil Q Foundera możesz prowadzić rozmowy telefoniczne. Wybieranie numerów odbywa się na smartwatchu lub na smartfonie, dostępne jest też głosowe nawiązywanie połączeń – wystarczy zbliżyć zegarek do ust i wypowiedzieć komendę “OK Google, zadzwoń do [podać nazwę kontaktu]” i już! Z poziomu watcha daje się też odrzucić połączenia, a nawet wysłać gotową wiadomość z informacją, że nie można w tej chwili odebrać i prosi się o kontakt w późniejszym terminie. Sama rozmowa jest prowadzona na niezłym poziomie, ale utrudnia ją np. wiejący wiatr lub zbyt duży hałas miejski. Niemniej nadaje się idealnie do sytuacji, w których masz zajęte obydwie dłonie, a koniecznie trzeba odebrać połączenie lub gdzieś zadzwonić. Oczywiście Q Founder musi być podłączony do smartfona poprzez bluetooth, bo zegarek nie posiada slotu na kartę SIM.
2. Wiadomości SMS, e-mail, WhatsApp etc. – naciśnij koronkę przez chwilę lub powiedz “OK Google, wyślij SMS/e-mail do [nazwa kontaktu] – a następnie podyktuj jednym ciągiem treść – Właśnie wyszedłem z firmy i za pół godziny będę na obiedzie. Lub: Wyślij mi proszę raport z ostatnimi poprawkami bo nie mam swojego pliku ze zmianami. – Tak, jest to banalnie proste, wygodne i pozwala na świetne usprawnienie codziennych spraw. I nie musisz dotykać przy okazji smartfona – wszystko to dzieje się z poziomu Q Foundera.
3. Nawigacja – Fossil Q Founder 2.0 korzysta oczywiście z Map Google. Nie posiada odbiornika GPS, ale czerpie z tego w telefonie. Możesz więc powiedzieć: “OK Google, jedź do Wydziału Komunikacji w Poznaniu” i już! Możesz też podać bardziej skomplikowaną nazwę, jak pełen adres z nazwą i numerem ulicy. Wszystko to działa ot tak!
4. Przydatne wyszukiwania – czyli wyszukiwarka Google na nadgarstku z cała masą świetnych komend:
– OK Google, jaki jest obwód Ziemi?
– OK Google, co to jest awokado?
– OK Google, ile to jest 20 EUR w złotówkach?
– OK Google, kurs dolara.
– OK Google, jak jest po francusku ‘dzień dobry’?
– OK Google, ile to jest pierwiastek z 9?
– OK Google, kto jest prezydentem Polski?
– OK Google, ile lat ma Leonardo DiCaprio?
– OK Google, jaka jest pogoda w Kołobrzegu?
Polecam skorzystać – efekt murowany!
5. Browser – prosta przeglądarka internetowa. Występuje w wersji darmowej, ale ja już jakiś czas temu kupiłem pełną za kilka złotych. Można zarządzać ulubionymi stronami, dobrze radzi sobie z ich wczytywaniem, z aktualizacji na aktualizację działa coraz szybciej. Przydaje się do niezobowiązującego przeglądania treści. Pochwalić mogę za naprawdę niezłą responsywność, dzięki czemu rzadko zdarza się strona, której układu Browser nie byłaby w stanie zmieścić czytelnie na ekranie zegarka.
6. Kalkulator – wolę zdecydowanie bardziej metodę “OK Google, ile to jest 540 minus 79”, ale są okoliczności, w których przydaje się ręczne przeliczenie czegoś skomplikowanego. Nie używa się za często, ale jak już jest potrzeba, to docenia się, że jednak się zawczasu kalkulator zainstalowało!
7. Minutnik – jedna z tych aplikacji, z których korzystam najczęściej. “OK Google, ustaw minutnik na 10 minut”. Możesz podać dowolną wartość, a smartwatch będzie odliczać czas do dead line’u. Świetna sprawa, szczególnie przydatna w kuchni, kiedy coś kleisz (a masz ubrudzone dłonie), przy wyznaczaniu dzieciakom czasu na oglądanie bajek etc.
8. Kalendarz – “OK Google, przypomnij mi, żebym wysłał zdjęcia z urlopu kiedy będę w domu”; “OK Google, przypomnij mi, żeby wysłać raport do szefa w poniedziałek rano”; “OK Google, przypomnij mi, żebym kupił bułki, kiedy będę koło Starego Browaru w Poznaniu” – czy mam pisać więcej? Działa to fenomenalnie, na podstawie lokalizacji i orientacyjnych pór dnia, zatem nie trzeba nawet precyzować komunikatu. Jak dla mnie – totalna rewelacja.
9. Video Tube – aplikacja, która pochodzi z tego samego studia, które wydało na świat Browser. Jest to bardzo fajna apka, którą również już kupiłem, a służy do oglądania YouTube’a na smartwatchu! Po miesiącach raczkowania, wreszcie ładuje filmy naprawdę szybko, a w wariancie płatnym pozwala zarządzać własnymi kanałami, więc korzysta się z tego niezwykle przyjemnie. Dźwięk odtwarzany jest z głośniczka w zegarku, a jeśli sparujesz Q Foundera ze słuchawkami bezprzewodowymi, to wówczas one przejmą tę rolę, a dzięki temu, np. kiedy męczy Cię bezsenna noc – nie przeszkadzając drugiej połówce, przejrzysz co tam ciekawego piszczy na ulubionych kanałach. Niby drobiazg mało przydatny, ale jednak warto to mieć.
10. Google Fit – moja podstawowa, a zarazem ulubiona aplikacja rejestrująca aktywność sportową. Od marszu, poprzez bieganie, na kolarstwie kończąc. Jest cała masa treningów, statystyk, zarejestrowanych tras, śledzenie wagi etc. Nie obciąża systemu, a na Q Founderze rejestruje np. godzinny trening zużywając przy tym (z aktywnym połączeniem BT i GPS-em ze smartfona) jakieś 15 proc. z baterii!
11. Bolt Bot – prosta gra. Jedziesz robotem po trzypasmowej drodze i musisz zbierać punkty oraz omijać nadjeżdżające z naprzeciwka samochody. Tak – w sam raz do poczekali u lekarza ;).
12. Nougat Land – taki Flappy Bird, tylko że osadzony w świecie Androida. Tapiesz w ekran, a sterowany przez Ciebie robot musi przeskoczyć, jak największą ilość przeszkód. Łatwiej niż w wersji na smartfona ;). Na poczekalnię przed wizytą u stomatologa – idealne ;).
13. Wear Maze – następna gra, tle tylko że polegająca na wydostaniu się z labiryntu. Sterowanie piłeczką odbywa się przy wykorzystaniu zainstalowanych czujników, zatem trzeba sporo popracować nadgarstkiem. To akurat dobrze rozładowuje napięcie przed trudną rozmową z szefem :P.
14. Sleep Tracking – apka do śledzenia jakości snu. Korzystam codziennie od wielu miesięcy. Świetna sprawa, bo tutaj czujniki z Q Foundera pozwalają jej analizować, jak dużo ruszasz się w nocy, a jeśli chrapiesz, to w połączeniu ze smartfonem nagra również kiedy i jak długo zdarza Ci się to robić w nocy. Jak dla mnie – must have! Zużywa około 15 proc. energii w czasie 6,5h snu.
OK, to by było na tyle. Kilkanaście moich propozycji. Wiele z nich powiązanych jest ze sobą, więc nie wymieniałem Tłumacza, notatnika Keep, Przypomnień etc., bo po prostu z automatu dyktuję głosowo komunikaty i dostaję odpowiedzi, nawet nie zagłębiając się, która z aplikacji mi ich udzieliła. Jest też sporo tarcz do wyboru, a w dodatku dedykowanych launcherów. Ja swego czasu korzystałem z dwóch, które opisałem TUTAJ. Również je kupiłem, ale póki co trzymam się standardowego wyglądu środowiska.
BATERIA W SMARTWATCHU FOSSIL Q FOUNDER 2.0
Niestety nie ma nigdzie precyzyjnej informacji na temat pojemności baterii w Fossil Q Founderze 2.0. Wersja pierwsza tego smartwatcha posiadała ogniwo 400mAh, ale to wszystko, co wiadomo. Jako, że “dwójka” różni się znacząco pod kilkoma względami od “jedynki”, toteż nie odważę się utrzymywać, że jest w recenzowanym modelu taki sam akumulator, aczkolwiek można przyjąć, że na pewno zbliżony pojemnościowo.
Jak się sprawuje w codziennym użyciu? Dokładnie tak, jak opisuje go producent. Pozwala na jeden dzień pracy, w zależności od użycia, więc może faktycznie starczyć na mniej niż 24h. Jak to się ma do tego, jak ja korzystałem z Q Foundera 2.0? Często ładowałem go dwa razy dziennie, ale ta informacja wymaga doprecyzowania. Otóż – jak wspomniałem wyżej, przy opisie aplikacji – monitoruję swój sen. Wstaję za to bardzo wcześniej (zazwyczaj między 4:30 a 5:30), więc tuż przed prysznicem odkładam zegarek na ładowarkę. Przez noc bowiem Sleep Tracking analizuje to, jak śpię i w tym czasie ubywa energii.
Kiedy zakładam ponownie go na nadgarstek, jest w 100 proc. naładowany, tyle że… w ciągu dnia wykorzystuję bardzo aktywnie. Dwa razy dziennie uprawiam aktywność fizyczną, która zajmuje mi w sumie 2,5h. W tym czasie więc około 30-40 proc. energii schodzi przy korzystaniu z aplikacji fitnesowej do mierzenia tempa, odległości, kalorii etc. W związku z tym, do realnego korzystania otrzymuję zegarek z około 60-70 proc. poziomem naładowania. I tak – nie oszczędzam produktów wearables. Mówię do nich sporo, często kilka razy na godzinę, a to sprawia, że są u mnie w ciągłym użyciu. Zatem nim położę się spać, muszę podłączyć smartwatcha do ładowarki, aby ze spokojem analizował mój sen.
Przy moim użyciu wytrzymuje więc Fossil Q Founder 2.0 około 12-13h. Jasność mam zwykle ustawioną na poziomach pomiędzy trzecim, a piątym; włączony tryb always-on display. Uczciwie przyznaję – nie jest to zbyt długo, chociażby względem LG Watch Urbane 2 (TU recenzja). Ale mam świadomość, że ja korzystam zupełnie inaczej z wearables i nie ma mowy o kompromisach, chociaż czytałem trochę opinii w anglojęzycznych serwisach, również tych sprzedażowych, i ludzie potwierdzają podobne do moich obserwacje. Co więcej – sprawy nie ułatwia fakt, że bateria ładuje się bardzo długo – leżąc pod ładowarką nawet 3h. Jest to więc punkt, który Fossil musiałbym poprawić w kolejnym wariancie smartwatcha.
PODSUMOWANIE
Fossil Q Founder 2.0 walczy z Michael Kors Access o pierwszeństwo na moim nadgarstku i jestem pomiędzy nimi rozdarty, chociaż nie kryję, że recenzowany tutaj smartwatch wywołuje niesamowite wrażenie i na ten moment, to ku niemu skłaniam się bardziej! Zaprojektowany i wykonany jest stokroć lepiej niż jakiekolwiek inne inteligentne zegarki. Fantastycznie skrojony, konkretny, pełen świetnych smaczków wzorniczych. Ma to jednak swoją cenę – chociażby rewelacyjny gruby korpus, który (niestety) na zewnątrz – w hałasie – izoluje mikrofon na tyle, że ten z kłopotami rozpoznaje komendy głosowe. Ale, jeśli nie musisz mówić za dużo w takich okolicznościach do Q Foundera 2.0, to…
…możesz być pewien, że reszta stoi tutaj na wysokim poziomie. Fossil nie oszczędzał na podzespołach, jest najnowszy układ obliczeniowy, cała masa czujników, którym przydzielono osobne zadania, można prowadzić z poziomu zegarka rozmowy telefoniczne, a zastosowany typ wyświetlacza, nawet przy jasności na najniższym poziomie, pozwala na bezproblemowe odczytywanie wszystkiego z tarczy nawet w ostre, słoneczne dni.
Do minusów zaliczyć muszę długi czas ładowania baterii i stosunkowo krótki czas pracy. Ale możliwości z Q Founderem jest co nie miara. Uwodzi majestatem klasycznej formy, a w niej kryje bogactwo supernowoczesnych możliwości technologicznych. Z jednej strony jest niepozornym, a z drugiej dobitnie konkretnym graczem, idealnym do każdego ubioru, dla ludzi zdecydowanych, których pozycja zawodowa ze zrozumieniem przyjmie jego dwie wymienione przeze mnie wady. I nie dlatego, żeby ktoś musiał iść tutaj na kompromisy, ale manager pracując przy biurku nie będzie miał problemu z położeniem Q Foundera na ładowarkę, a i tak większość rzeczy podyktuje do niego w aucie albo siedząc w biurze. No, a kiedy pójdzie na bieżnię, nie będzie przecież zajmował się pracą!
Piszę o tym tak zdecydowanie, bo widzę wyraźnie, jak to przebiega u mnie. Czuję też, jakie emocje wywołuje we mnie ten produkt, i jak bardzo czuję się z nim związany. Nie jest to przecież chwilowe zachłyśnięcie się sprzętem, bo mam Fossil Q Foundera 2.0 w testach od dobrych dwóch miesięcy. W tym czasie można naprawdę przywyknąć do produktu, tym bardziej, jeśli po drodze miało się całą masę konkurencyjnych rozwiązań. A jednak – trudno tę chemię uzasadnić, nie odnosząc się do wzorniczego kontekstu i technologicznego sznytu.
Fossil wykonał kawał świetnej roboty i pod względem zaadresowania produktu, wpisał się rewelacyjnie w to, czego grupa docelowa będzie od niego wymagać. Jak dla mnie – bomba!