POCZĄTEK
Fossil Q Explorist HR to mój ulubiony ze wszystkich smartwatchy, które do tej pory pokazały się na rynku. Pracuje napędzany platformą Wear OS by Google, został wyposażony w niemal wszystkie niezbędne hardware’owe rozwiązania, a dzięki temu cechuje go świetna, wielozadaniowa multifunkcjonalność. Można z nim robić naprawdę wiele rzeczy, a przy okazji liczyć, jak na czołowego i głównego kompana przy lwiej części zadań, z którymi musimy się każdego dnia uporać.
Fossil Q Explorist HR to też taki smartwatch, przy którym zadbano o właściwe proporcje pod względem wrażeń estetycznych i wzorniczych. Wprawdzie istnieje wiele jego wariantów, które przede wszystkim wyróżniają różne typy pasków i bransolet, ale zasadniczo jedno się nie zmienia – został pomyślany, jak zegarek dla osób będących w ruchu.
WZORNICTWO I WYKONANIE FOSSIL Q EXPLORIST HR
Poprzedni Q Explorist (TUTAJ recenzja i wideorecenzja) był taki, jak wskazywała jego nazwa, czyli przypominał lodowatą skamielinę. Zimny, wyrafinowany, ciężki, konkretny. Zero subtelności. Dla drapieżników płci męskiej. Żadnych kompromisów. To dość istotne, bo Fossil Q Explorist HR czwartej generacji już taki nie jest. Tak – wciąż męski. Tak – wciąż zdecydowany. Tak – wciąż pięknie łączący klasykę z nowoczesnością. ALE…
…Fossil Q Explorist HR w nowym wydaniu to przede wszystkim smartwatch znacznie odchudzony względem poprzednika.
O ile tamten model w nazewnictwie i zarazem pod kątem wykonania nawiązywał do skamieliny, tak już bohater tego tekstu wyraźnie wiąże się z walorami eksploracyjnymi, ale w typie miejskim. Raz, że jego konstrukcja nie jest taka masywna, więc ręka ma więcej swobody. A dwa – zyskał nowe funkcjonalności, których z uwagi na uboższy hardware brak w poprzednich wariantach zegarków z serii Q Explorist. Po trzecie – sensowny miks łączenia „lżejszego” w odbiorze wzornictwa z doskonalonym hardware sprawiają, że dostajemy przede wszystkim „busolę”, która pozwala odnaleźć się w gąszczu miejskiej dżungli, w napakowanym po brzegi kalendarzu i tempie życia obliczonego na zadaniowe organizowanie czasu.
Jedno natomiast się tutaj nie zmienia – w smartwatchu Fossil Q Explorist HR do czynienia mamy wciąż z tradycyjnym wyglądem, który w niczym nie zdradza, że właściciel może nosić na nadgarstku potężny nowoczesny i inteligentny zegarek.
Konstrukcja jest stalowa, a od góry wokół wyświetlacza znalazł się nieruchomy, ząbkowany bezel. Prawy bok to trzy wyraziste przyciski z ruchomą koronką, która nie stawia ociężałego oporu, jak we wcześniejszym wariancie Q Explorist i nie posiada charakterystycznego logotypu. Przyciski są bardziej spolerowane, a przy naciskaniu (szczególnie te skrajne) delikatnie odbijają. To ważne, bo przez przypadek przy zagiętym nadgarstku (np. podczas opierania dłoni o stół lub wciągając kurtkę z wąskim przewężeniem przy rękawie) niczego nie uruchomimy. Skok jest krótki, ale wymaga ciut mocniejszego dociśnięcia.
Sporemu przemodelowaniu uległ spód Fossil Q Explorist HR.
Znajdziemy tutaj teraz czujnik tętna, który został tak pomyślany, jak powinno się to robić, a o co marki modowej bym nie podejrzewał. Wcześniej wiele smartwatchy wykładało się na tym, że dekiel od czujnika był osadzony równo z całym spodem, a przez to – jeśli nie dociskałeś/-aś porządnie zegarka do nadgarstka – ten miał problemy ze zmierzeniem tętna, gdyż wytwarzała się szczelina pomiędzy spodem czasomierza, a skórą. Oczywiście silne dociśnięty/dopięty zegarek niwelował te problemy, ale też – powodował np. obrzęki od pasków i niekomfortowe poczucie ucisku.
Fossil Q Explorist HR nie cierpi na żadne z tych defektów. Producent w tym modelu zrobił to dokładnie tak, jak należy.
Dekielek – podobnie, jak np. w zegarkach Garmina – odstaje, więc możesz mieć swobodnie i lekko zapięty zegarek, a czujnik tętna bez problemów będzie rejestrował puls. Korzystam z tego smartwatcha blisko dwa miesiące i nie zarejestrowałem ani jednej sytuacji, w której pomiar nie byłby możliwy! Świetna sprawa i wielkie brawa za tak dokładnie zaprojektowany czujnik tętna (HR)!
Podoba mi się również, że pod ten standard odpowiednio wyżłobiono indukcyjny connector, więc podczas ładowania elegancko zakrywa cały mechanizm – chroniąc go zarazem przed zarysowaniem. Bardzo przemyślane i widać, że względy eksploracyjne przyświecały pod każdym względem projektowaniu tej konstrukcji. Również dlatego, że magnetyczny klips ładującego connectora trzyma się teraz o wiele silniej niż we wcześniejszym wydaniu, więc przypadkowe trącenie leżącego pod ładowarką zegarka nie powoduje jego zsunięcia z niej. Niby drobiazg, a tyle zalet – prawda?
Fossil Q Explorist HR waży 99 gramów ze skórzanym paskiem, który posiadam.
Szerokość koperty, a właściwie wyświetlacza to 45mm (w poprzedniku 46mm). Grubość zegarka jest za to dla mnie najbardziej zaskakująca, bo wynosi 13mm, czyli o 0,5mm więcej niż we wcześniejszym Q Explorist, ale mógłbym przysiąc, że wizualnie zegarek jest cieńszy! Rozstaw pomiędzy mocowaniem pasków/bransolet – to 22mm. Oczywiście również bardzo dobrze przemyślany – z możliwością szybkiej wymiany na inne.
Co mi się również podoba od strony wzorniczej w Fossil Q Explorist HR?
Sam skórzany pasek złożony z dwóch warstw. I wcale nie dlatego, by przyoszczędzić, ale ze względów praktycznych. Od góry przeszywany wspomnianą skórą, w ładnym odcieniu, ale od spodu sylikonowy (lub może gumowany?).
Na pewno z elastycznego tworzywa, które idealnie układa się do nadgarstka i posiada dwa rzędy kanalików, przez które może być odprowadzana woda (kiedy pływamy) czy pot (kiedy biegamy) i pozwala na przewiew skóry (w codziennym noszeniu).
Dzięki tak zaprojektowanemu paskowi wydzielany pot nie powoduje jego przebarwień oraz pojawiającego się z czasem z powodu przepocenia – nieprzyjemnego zapachu. A, że Q Explorist HR idealnie nadaje się również do treningów basenowych, to nie martwisz się o szybkie zużycie paska mocno nasączającego się wodą z chlorem. Jak dla mnie – rewelacja!
No, a skoro już dotknęliśmy wody…
Tak, Fossil Q Explorist HR jest wodoszczelny. Poprzednik również był, ale w zakresie normy IP67 (możliwość zanurzenia w wodzie na głębokość 1,5m i czas do 30min.). Tutaj mamy konkretne 3ATM (zanurzenie do głębokości 30 metrów w ciśnieniu statycznym), a więc możesz zabrać go na basen i monitorować treningi pływackie. Z tamtym nie było to możliwe lub byłoby wielce ryzykowne. Oznacza to też, że ta konstrukcja lepiej zniesie ulewny deszcz i solidny prysznic.
Podsumowując – Fossil Q Explorist HR został tak zaprojektowanym, aby z łatwością schować się pod mankietem koszuli i bez potrzeby nie rzucać w oczy. Ale, kiedy już wchodzi to akcji, to widać, że nosi przysłowiowe spodnie!
Wciąż wygląda, jak klasyczny zegarek, więc świetnie się kojarzy i bardzo przyjemnie na niego patrzy, a do tego charakteryzuje się przemyślanym wykonaniem, dzięki któremu nie będzie problemów z zabraniem go na trening biegowy czy basenowy. Zadbano nawet o to, by pomiar tętna nie był tylko fajnie wyglądającym sloganem marketingowym, ale praktycznym dodatkiem, który monitoruje naszą aktywność.
Jak na moje oko – piątka z plusem!
WYPOSAŻENIE I WYŚWIETLACZ W FOSSIL Q EXPLORIST HR
Zacznijmy od konkretów. Fossil Q Explorist HR pracuje pod kontrolą wykonanego w 28-nm procesie technologicznym Snapdragona Wear 2100 (konkretny model to: MSM8909), posiada 512MB pamięci RAM oraz 4GB pamięci na pliki. Jest rzecz jasna wbudowane WiFi pracujące w częstotliwości 2.4GHz oraz Bluetooth 4.1 do łączności ze smartfonem. Oprócz tego Fossil Q Explorist HR dostał wszystko to, czego do tej pory smartwatche modowe od Fossil Group nie posiadały, a więc: moduł łączności GPS, NFC, wspomniany czujnik pulsu/tętna (HR).
- GPS w Fossil Q Explorist HR – jest i działa dobrze, aczkolwiek bywa, że na połączenie z satelitami trzeba poczekać. Zegarek – zależnie od poziomu zabudowania oraz warunków atmosferycznych – potrafi złapać fix w czasie wynoszącym od nieco ponad dwóch minut do ponad pięciu minut. Zdarzały się sytuacje, że czekałem na połączenie z antenami GPS nawet 20 minut, ale sporadyczne. Najczęściej fix uzyskiwałem w około 5 minut. Czasem po 10 minutach. Nie wiem też, czy ten dłuższy czas oczekiwania na połączenie z satelitami to nie jest jakaś cecha po prostu mojego modelu(?).
- NFC – czyli łączność wymiany danych bardzo bliskiego zasięgu (Near Field Communication), dzięki której możliwe jest płacenie smartwatchem Fossil Q Explorist HR dokładnie tak samo, jak kartą płatniczą. Tutaj odbywa się to w ramach funkcji Google Pay, której trzeba wcześniej na zegarku przypisać swoją kartę. Działa bardzo dobrze. Dziś mam za sobą na pewno około trzech setek płatności dokonanych w ten sposób i mogę jasno stwierdzić, że jedyny minus wynikający z płatności smartwatchem wynika wyłącznie z tego, że sklepikarze w różnych miejscach ustawiają terminale płatnicze i czasami trzeba się lekko nagimnastykować, by do nich wygodnie sięgnąć. Idealnym rozwiązaniem byłoby stworzenie modułu NFC implementowanego w klamrze, bo ułatwiałoby to cały proces, ale to już raczej pieśń przyszłości. Natomiast rzeczywiście, jest to praktyczny ficzer. Nie oddałbym już za żadne skarby.
- HR (Heart Rate) – czujnik pulsu sprawuje się wzorcowo. Dzięki aplikacji Fossil Q monitoruje tętno i pokazuje jego stan na tarczy zegarka. Można też okresowo mierzyć puls korzystając z Google Fit (pomiar wówczas z automatu odbywa się raz na 20 minut), albo korzystać z innych dedykowanych temu aplikacji, jak np. Cardiogram for Wear OS, które dają nam bardzo szczegółowy wgląd w pomiary oraz pojawia się możliwość np. tworzenia scenariuszy pomiarowych.
W smartwatchu Fossil Q Explorist HR zastosowano wyświetlacz o wysokiej rozdzielczości wynoszącej 454x454mm.
Ekran wykonano w technologii AMOLED, więc wyświetla doskonałą czerń, a w podświetleniu biorą udział tylko aktywne diody, dzięki czemu sensowniej ów panel gospodaruje baterią. Po przeprojektowaniu systemu Wear OS by Google – nowe środowisko jest czytelniejsze i lepiej zoptymalizowane pod notyfikacje.
Kolorystycznie oraz pod kątem jasności Fossil Q Explorist HR posiada świetny, nasycony wyświetlacz, który bardzo dobrze sprawdza się również w słoneczne dni. Jasność regulowana jest automatycznie i to na tak zadowalającym poziomie, że po raz pierwszy od dawna zostawiłem ją właśnie na poziomie autoregulacji.
Dużym plusem Fossil Q Explorist HR jest aż 36 personalizowalnych tarcz.
Możesz więc przebierać w najróżniejszych propozycjach. Poczynając od najbardziej klasycznych, poprzez wszelkiej maści warianty cyfrowe i retro oraz kończąc na futurystycznych wariacjach. Miałem (ponownie) z przeglądania i dobierania tarcz sporo frajdy i od dawna już nie instalowałem niczego alternatywnego ze Sklepu Play. Fossil nie dość, że przygotowuje skórki na wysokim poziomie, to jeszcze co pewien czas udostępnia ukryte wcześniej – tarcze okolicznościowe. I nie robi tego jeden raz i zapomina. Używam zegarka od dwóch miesięcy i dotarły do mnie już cztery nowe propozycje.
Tarcze w Fossil Q Explorist HR możesz też zapisywać, jeśli stworzysz własną ulubioną modyfikację i sięgać po nią zależnie od okoliczności.
Są takie, w których zdecydujesz o najdrobniejszych detalach, jak kształt wskazówek, rodzaj mechanizmu, który ma być imitowany w czasie pracy (mechaniczny, kwarcowy), kolorach wskazówek i teł pod poszczególne informacje wyświetlane na tarczy np. kroki, datę, puls etc. Daje się też bez problemu podłożyć na ekran smartwatcha własne zdjęcie wrzucone na Instagrama lub Facebooka, czy zdecydować o tym, czy chcemy widzieć zakres godziny w cyfrach arabskich, rzymskich, a może po prostu jako kreski lub też w wariancie mieszanym. Ale są też w tym „dobrobycie” tarcze, które pozwalają ustawić jeden, dwa lub tylko trzy elementy i nic więcej. Najważniejsze jednak – że jest w czym przebierać.
Natomiast praktycznie przy każdej tarczy jest jakiś setup, który całkowicie zmienia wygląd zegarka.
Jeśli więc dobierzesz do niego inne paski, możesz Fossil Q Explorist HR przekształcać w zależności od upodobań modowych pod to, jak się ubierasz, czy w danym momencie idziesz na trening, czy może na spotkanie biznesowe lub po prostu na imprezę. Możesz też dopasować pod swój nastrój wygląd tarcz, przez co dostajesz silnie personalizowalne rozwiązanie, na które po prostu przyjemnie się patrzy. Kiedy zaczyna się nudzić wybrany „look” – przeskakujesz na inny. Najciekawsze zapisujesz na później. Możesz też z jednych tarcz korzystać w czasie pracy, a inne uaktywniać już po zakończeniu roboczego dnia. Inne aktywować przy treningu, a inne gdy idziesz ze znajomymi do pubu.
Następna rzecz warta podkreślenia w temacie tarcz dedykowanych Fossil Q Explorist HR – to również fakt, że stanowią one mocno praktyczny przewodnik dynamizujący liczne akcje związane z codziennym, miejskim tempem życia. Możesz bowiem wyświetlić na ekranie smartwatcha w ramach wybranego stylu wiele informacji:
- o postępie w ilości kroków postawionych danego dnia,
- o tętnie, które co jakiś czas jest z automatu mierzone,
- o tym, ile masz przeoczonych nieodebranych powiadomień,
- o tym, ile dni zostało do określonej daty, na którą czekasz,
- o tym, jaka jest pogoda etc.
Jedno spojrzenie i już wszystko wiesz. Ale nie tylko.
Bo możesz też na tarczy dodać konkretną aplikację do uruchomienia, np. skrót do apki-przeglądarki internetowej, czy skrót do aplikacji pozwalającej oglądać filmy z YT na zegarku. Ale też dodasz skrót do ulubionej playlisty z muzyką (póki co wsparcie dla Muzyki Google Play), kontaktów do których najczęściej dzwonisz, otrzymasz wgląd w plan dnia, minutnik, stoper, fazy księżyca czy też czas wschodu i zachodu słońca.
Wiem – może się taki zestaw informacji wydawać bardzo chaotyczny, ale to Ty decydujesz, co chcesz tutaj widzieć. Ile elementów Cię interesuje. Możesz to skonfigurować, ale nie musisz. Dużo bowiem zależy od tego, jaki tryb życia prowadzisz.
Środowisko jest też należycie zoptymalizowane i Fossil Q Explorist HR pracuje szybko i właściwie bez przestojów. Zdarzają się w trakcie działania buble, jak zbyt długo szukający odpowiedzi na zadane pytanie zegarkowy Asystent Google, ale to akurat wina platformy, nie producenta zegarka. Nawigacja i obsługa są wygodne i widać, że prawie niczego temu smartwatchowi nie brakuje.
„Prawie”? No dobrze, czyli w takim razie czego?
Głośnika multimedialnego. Lubię sporadycznie porozmawiać na smartwatchu korzystając z połączenia telefonicznego. A przez ten brak stało się to niemożliwe w Q Explorist HR. Podobnie – obejrzenie niezobowiązującego filmiku z YouTube’a wymaga podpięcia słuchawek poprzez Bluetooth. Bez nich też nie posłucham podcastu, nie usłyszę notyfikacji czy alarmu z pobudką, więc jestem zdany na wibrację. Głośnik nie jest jakimś wielkim brakiem, bo jego jakość w tak malutkim body nigdy nie będzie zachwycająca, ale przyznać muszę, że się przydaje. Tutaj go nie ma.
Q FEATURES – CECHY I WŁAŚCIWOŚCI FOSSIL Q EXPLORIST HR
OK – wypisałem Ci powyżej, jak wyposażony jest Fossil Q Explorist HR, jak sprawuje się wyświetlacz, co można zrobić z personalizowalnymi tarczami. Ale na pewno zastanawiasz się, co konkretnie przynosi przerzucenie się na inteligentny zegarek i czy na pewno nie dubluje on funkcji znanych ze smartfonu?
Tutaj chciałbym Ci pokazać, co realnie – dzięki poszczególnym funkcjom (Q Explorist HR), pozwoli Ci zrobić – bez konieczności dotykania telefonu. A jeśli jesteś w zasięgu sieci WiFi to nawet bez konieczności posiadania smartfonu przy sobie.
- Pobieraj Aplikacje – system Wear OS by Google pozwala instalować aplikacje na smartwatchu. Ma się do nich dostęp z poziomu Sklepu Play na telefonie i tutaj przegląda się je najwygodniej, ale można też przebierać w dedykowanych aplikacjach z poziomu Sklepu Play w wersji na inteligentne zegarki. Żeby przeglądanie było łatwe – podzielone są na konkretne sekcje, takie jak: Najważniejsze na Wear OS, Czas na zabawę, Pracuj skuteczniej, Śledzenie ćwiczeń, Strumienie muzyki etc. Zależnie, którą kategorię wybierzesz możesz zainstalować aplikacje do tworzenia i przeglądania list zakupów (Bring!), czy czytania dokumentów PDF zlokalizowanych w telefonie lub na Dysku Google (Documents for Wear OS), skorzystać z podręcznego kalkulatora (Calculator), pobierać i odsłuchiwać muzykę nawet w trybie offline (Muzyka Google Play), zamawiać i śledzić trasę dojazdu do Twojej lokalizacji kierowcy Ubera, korzystać z komunikatora Telegram, sterować inteligentnym oświetleniem Philips Hue oraz IKEA Tradfri etc. Specjalnie podaję tak różne przykłady, by pokazać Ci, że apek jest naprawdę sporo. Nie chcę Cię tutaj przekonywać, że czytanie PDF-u na smartwatchu będzie wygodne. Bo nie będzie! Ale czasami okazuje się przydatne, kiedy masz instrukcję obsługi w takiej właśnie formie, a stoisz na drabinie i w jednej ręce trzymasz wiertarkę, a w drugiej lampę, którą instalujesz i musisz szybko rzucić okiem, czy oby wszystko robisz dobrze. Smartfonu z dużym ekranem, czy papierowej instrukcji to nie zastąpi – ale zmyślnie wyręczy. Pod warunkiem, że przyjdzie Ci do głowy, że możesz w takim celu użyć swojego inteligentnego zegarka.
- Steruj Muzyką – ile razy już to ćwiczyłem. Siedzimy ze znajomymi, pijemy winko, gadamy, coś leci w tle, ale wszyscy czujemy, że ciut za głośno. Nie muszę już wstawać – „Michał, ściszysz troszkę?” – Jasne, tap, tap i już! Albo właśnie pichcę coś w kuchni i towarzyszy mi muzyka, która akurat gra za cicho i chciałbym zwiększyć jej głośność. Znowu – tap, tap, tap – i już! Albo telefon jest podpięty do sprzętu w sypialni i towarzyszy mi przy zasypianiu muzyka. Czuję, że odpływam, ale nie chce mi się już wstawać, by ją wyłączyć. Wówczas jedno dotknięcie wyświetlacza i muzyka milknie. Kiedy jadę zatłoczonym tramwajem (a jeżdżę często) w ogóle nie dotykam telefonu, z którym połączone są słuchawki. Przełączam utwory, a nawet playlisty na zegarku. Jadę rowerem – analogiczna sytuacja. Bieganie? Proszę bardzo kilka tapnięć i już. Pewnie, że można odejść od stołu, wstać z łóżka, sięgnąć po telefon etc. Ale po co? Skoro można zrobić to szybciej, łatwiej na smartwatchu.
- Zarządzaj Powiadomieniami – brzmi nośnie, prawda? „Zarządzaj…”. Ile to już razy czytaliśmy lub słyszeliśmy w marketingowym bełkocie „o zarządzaniu powiadomieniami?”. Ale nie tym razem! Zarządzaj, to znaczy organizuj, reaguj, odbieraj i odpowiadaj! I to jest wręcz bajeczna funkcjonalność. Dostajesz SMS-a? Pojawia się od razu jego treść na ekranie Fossil Q Explorist HR. Ktoś odpowiedział na Twoją wiadomość zostawioną na Hangouts lub na Facebook Messengerze? Nie ma problemu – i to od ręki zobaczysz! Ktoś przez komunikator wysłał Ci zdjęcie lub emotkę? Wszystko to widzisz na swoim zegarku. Na wszystko możesz od razu zareagować. Odpowiedzieć na SMS gotowym, przygotowanym wcześniej szablonem, w stylu: „Mam spotkanie, odezwę się później”, albo wpisując treść ręcznie ślizgając w stylu swype po klawiaturze. A jeśli chcesz również wyślij w odpowiedzi emotkę. Więcej – możesz ją narysować na ekranie zegarka! A, jak nie idzie Ci ani „swype-owanie” po klawiaturze ani też rysowanie – to po prostu odpowiedź podyktuj tapiąc w ikonę mikrofonu. Obsługa powiadomień na smartwatchu jest przegenialna! I nie ogranicza się tylko do SMS-ów, czy komunikatorów. Dostałeś maila? Większość z nich czytam na zegarku. Jeśli są dłuższe, to i tak trzeba przełączyć się na telefon, ale znacznie częściej mogę zapoznać się od razu z treścią na moim nadgarstku i albo maila zarchiwizować, albo go usunąć, albo – odpowiedzieć na niego bezpośrednio z Q Explorist HR. I tak – czytanie maili na smartwatchu, jest bardzo wygodne. Znacznie bardziej niż PDF-ów ;).
- Podróżuj i pracuj w różnych strefach czasowych – tak, to znowu nie jest żaden wyświechtany slogan. Piszę tę recenzję w ostatnich dniach października. Około dwa tygodnie temu byłem na dwudniowym wypadzie w Londynie. Wysiadam z samolotu na lotnisku Stansted i mój smartwatch, jest już przestawiony o godzinę do tyłu. Z automatu, pod dedykowane warunki, w których się znalazłem na podstawie mojej lokalizacji.
- Spersonalizuj Przyciski – trzy przyciski, ale dwie opcje personalizacyjne. Szczególnie przydatne, jeśli masz apki, po które często sięgasz. U mnie to Google Pay, więc na stałe przypisałem jeden przycisk tej aplikacji, a drugi to szybkie włączanie treningów w Google Fit. Rejestruję bowiem nie tylko bieganie i jazdę rowerem, ale też spacery (marsze). Ewentualnie – jako, że teraz w nowej wersji Wear OS aplikacja Google Fit, jest dostępna na prawym pulpicie – lubię korzystać z latarki wieczorami, więc fizyczny przycisk pozwala mi ją teraz szybko włączyć. Jeśli często zamawiałbym Ubera, to skrót do tej aplikacji by tam był. Jeśli liczył coś na kalkulatorze, to do niego. A może chciałbym na bieżąco sprawdzać timeline Twittera? Przypisałbym apkę Looking for Twitter. Po prostu – opcja dopasowania niemal każdego przycisku i opcji systemowych do własnych potrzeb – to klucz do satysfakcjonującego korzystania z każdego smartwatcha.
- (Prawie) Bezdotykowa Obsługa – oprócz obsługi głosem ważne jest, by znaleźć efektywny sposób nawigowania po systemie. Można to czynić palcem, kiedy dotykamy ekranu lub posługiwać się koronką i rolować nią góra dół. Ale co, kiedy mamy mniej lub bardziej zajęte ręce i wówczas nie możemy posłużyć się naszymi palcami? Wówczas z pomocą przychodzą gesty. Wykonanie ruchu w kierunku od siebie na zewnątrz powoduje przewijanie powiadomień lub pozycji w menu z dołu ku górze. Ten sam gest, tyle że od zewnątrz do wewnątrz powoduje przewijanie powiadomień i menu z aplikacjami w dół. Energiczne potrząśnięcie zegarkiem pozwala wejść do sekcji z aplikacjami. Ponowne potrząśnięcie – wyjść na ekran główny. I właśnie to sprawia, że korzysta się ze smartwatcha tak dobrze. Bo możliwa jest niemal bezdotykowa obsługa (lub sprowadzona do kilku tapnięć), która pozwala uwolnić dłonie, nie skupiać tak uwagi na małych detalach zegarkowej tarczy, a zaspokajać potrzebę wiedzy, co aktualnie się dzieje i stosownej reakcji, jeśli jest na taką zapotrzebowanie w danej chwili.
- Asystent Głosowy – zdecydowanie, bezwzględnie i z całą mocą chciałbym polecić Asystenta Google. Pomimo, że bazuje bardziej jeszcze na Google Now, to wiele wskazuje na to, że już wkrótce kontrolę przejmie nad obsługą i komunikacją głosową ten właściwy Asystent Google. I jest on prawdziwą skarbnicą wiedzy oraz sensownego wsparcia, która sprawia, że jeśli tylko przełamiemy wstyd i okoliczności na to pozwalają – możemy głosowo różne informacje pozyskiwać oraz weryfikować potrzebne dane. Aby to zrobić należy przytrzymać dłużej wciśniętą koronkę lub wypowiedzieć komendę „OK Google”, po czym zadać pytanie, np.:
- OK Google, ile to jest 699 euro w złotówkach?
- OK Gogole, jak daleko jest z Ziemi na Księżyc?
- OK Google, przypomnij mi, żeby wysłać tabelkę rozliczeniową do szefa, jak będę w pracy.
- OK Google, zanotuj nowy pomysł na strategię marketingową.
- OK Google, ile to jest 257 odjąć 117?
- OK Google, która godzina jest w Nowym Jorku?
- OK Google, jaka pogoda jest w Koszalinie?
- OK Google, jak wygląda botwinka?
- OK Google, kiedy zaczyna się wiosna?
- OK Google, wyślij SMS do (nazwa kontaktu): Proszę daj znać, kiedy będziesz mógł rozmawiać, a zadzwonię, bo mam pilną sprawę.
Tych pytań może być znacznie więcej i można je zadawać zależnie od potrzeb oraz kontekstu. Zauważ, że jak powiesz „OK Google, przypomnij mi, żeby wysłać tabelkę rozliczeniową do szefa, jak będę w pracy”, to przypomnienie z kalendarza pojawi się dopiero wówczas, kiedy znajdziesz się w pobliżu adresu, gdzie mieści się firma, w której pracujesz, a więc na podstawie naszej lokalizacji, a nie konkretnej godziny. Przydatne, kiedy masz poślizg i nie wiesz, kiedy usiądziesz do komputera, a nie chcesz zapomnieć o ważnej wiadomości do szefa. Albo o zakupach, kiedy okazało się w ciągu dnia, że musisz dłużej posiedzieć, a żona prosi o zakupienie kilku rzeczy po drodze z pracy do domu. Nie ma w tym grama przesady – korzystam z tego non-stop. Sprawia to też, że używa się z smartwatcha kilka razy szybciej i efektywniej niż z smartfonu, chociaż i jego obsługiwać można głosowo. Ale odpada wyciąganie z kieszeni, odblokowywanie i dopiero mówienie. Podnosisz rękę do ust, podświetla się wyświetlacz i już – dyktujesz komendę.
Efekt korzystania ze smartwatcha Fossil Q Explorist HR? Znacznie rzadziej sięgam po telefon. Skutek? Bateria w smartfonie działa dłużej, bo wiele zadań załatwiam z zegarka, bez dotykania telefonu. OK – czyli szybciej wyczerpuję zegarek, prawda? Prawda – ale też… ładuję go niemal trzykrotnie szybciej niż telefon (zależnie od modelu smartfonu, bo może to być nawet czterokrotnie szybciej).
Podsumowując – Fossil Q Explorist HR – kojarzy mi się z takim bardziej miejskim smartwatchem. Nie tyle chodzi o penetrowanie z nim na nadgarstku górskich ścieżek i leśnych duktów, co:
- użycie do treningu biegowego w okolicznym parku, który mieści się w centrum miasta,
- podładowanie baterii w czasie prysznicu i szybkiego śniadania,
- użycie do zamówienia Ubera,
- sprawdzenie adresu muzeum, firmy, galerii, biblioteki, hotelu etc. na Mapach Google i nawigowanie krok po kroku z użyciem GPS-u, gdy zwiedzać będziemy obce nam miasto,
- kontrolny monitoring tętna w czasie dnia pracy (cyklicznie co 20 minut) oraz dokładny podczas snu – dzięki czujnikowi HR,
- szybkie płatności NFC, kiedy kupujemy kawę i bułkę do przegryzienia w pobliskiej piekarni i nie dotykamy portfela, tylko płacimy zbliżając tarczę smartwatcha do terminala,
- a przy okazji sprawdzamy Twittera w oczekiwaniu na tramwaj,
- przełączamy muzykę jadąc komunikacją miejską bez konieczności rozpinania płaszczy/kurtek i mozolnego sięgania do telefonu,
- przeglądamy skróty newsów z ulubionych serwisów i np. zapisujemy do przeczytania na później,
- sprawdzamy kluczowe dla naszego dnia informacje, jak np. koszty walut lub pogoda w mieście, do którego się wybieramy i chcemy wiedzieć, czy oby nie trzeba spakować parasola,
- odpowiadamy na SMS-y i inne wiadomości z komunikatorów od znajomych i rodziny,
- a przy okazji zasiadamy do konkretnych zadań, które przypominają się automatycznie po wykryciu zdefiniowanej lokalizacji, której te zadania przypisaliśmy.
BATERIA I CZAS PRACY FOSSIL Q EXPLORIST HR
Bardzo, ale to bardzo doceniam możliwość szybkiego ładowania baterii w Fossil Q Explorist HR. Smartwatcha można postawić na nogi dosłownie w ciągu minut. Czas ładowania od 14proc. do 100proc. wynosił u mnie 1h i 6min. I jest to bardzo dobra wiadomość, bowiem wcześniejsze modele potrzebowały około 3h, by uzyskać podobny rezultat.
Jeśli chodzi natomiast o czas działania, wyglądał on następująco, przy różnych scenariuszach użycia:
- w czasie monitorowania snu z aplikacją Sleep as Android w ciągu 5h i 15min. zeszło równe 20 proc. baterii i procentowy poziom użycia ogniwa w czasie innych nocy był podobny,
- w ciągu jednego trwającego 1h treningu typu Marsz w Google Fit uciekło 40 proc. baterii. Innym razem w czasie 1h i 14min. zeszło 31proc. Jeszcze innym – w ciągu 45min. marszu zeszło 22 proc. Kolejnym razem w ciągu 1h i 11min. zeszło 29 proc. Wówczas zegarek był rozłączony z telefonem i korzystał z własnego GPS-u oraz non-stop monitorowanego tętna. Oznacza to, że poza tym jednym wyjątkiem od normy – średnio w ciągu nieco ponad godzinnego marszu schodziło około 30 proc. baterii.
- w ciągu treningu biegowego trwającego około 40-45min. (w czasie, którego korzystałem z łączności GPS zegarka oraz czujnika tętna HR) schodziło mi w Google Fit 26 proc. baterii.
- realny czas pracy na jednym ładowaniu w ciągu doby wynosił u mnie 18-20h.
Jako, że biegam rano – musiałem kłaść na ładowarce Q Explorist HR dwa razy dziennie. Najpierw przed położeniem się spać, aby wytrzymał całą noc monitorowania snu, a następnie aby od rana pozwolił mi na spokojny trening biegowy trwający około 45min. Po powrocie kładłem go na ładowarce i szedłem pod prysznic, jadłem śniadanie (dokładnie tak, jak napisałem wyżej podsumowując sposoby użycia) i kiedy zakładałem zegarek był do mojej dyspozycji i mogłem zabierać się do swoich zajęć.
Jeśli ma się taki dość sztywny schemat funkcjonowania, to odkładanie na ładowarkę, nawet dwa razy dziennie jakoś specjalnie nie przeszkadza, ale też trzeba sobie wypracować ten system. U mnie on działa i bardziej odczuwam, kiedy smartfona muszę tak często ładować niż zegarek, bo – ponownie, jak pisałem wyżej – zegarek wraca do żywych w ciągu kilkudziesięciu minut, gdyż praktycznie nigdy nie doprowadziłem do pełnego rozładowania. Realnie więc Fossil Q HR spędzał na ładowarce każdorazowo około 45min. przy moim tempie dnia. Razem 90 minut w ciągu doby, ale nigdy nie było to wynikiem rozładowania do zera. W międzyczasie zaliczyłem przeziębienie i wówczas watch działał dłużej, bo odpadał trening biegowy i inne aktywności.
Nie jestem odosobniony w tych obserwacjach czasu pracy. Dość wnikliwie przejrzałem wpisy klientów zamieszczone na stronie Fossila, którzy w Stanach Zjednoczonych już kupili ten smartwatch i mało jest tych opinii, gdzie ktoś nie narzeka na czas pracy. Ale tutaj po prostu potrzebny jest efektywniejszy procesor. Jeśli ktoś nie działa tak intensywnie, jak ja – będzie ładował Q Explorist HR raz dziennie i bardziej taką optykę bym przyjął przy tym produkcie.
OPINIA NA TEMAT FOSSIL Q EXPLORIST HR
Fossil Q Explorist HR, jest takim właśnie smartwatchem, który pięknie wtapia się w taki krajobraz codziennego programu zajęć. Mniej lub bardziej intensywnego, ale charakterystycznego dla dynamicznie zmieniających się warunków.
Teoretycznie każdy zegarek potrafi podobne rzeczy. I to jest prawdą tylko częściową. Bo nie każdy, jest tak kompletnie wyposażony w GPS, NFC, czujnik tętna.
Nie z każdym pójdziesz na basen popływać, bo wprawdzie będzie odporny na zalania, ale nie na działanie wody w czasie treningu basenowego. Nie każdy ma tak zaprojektowany pasek, aby odprowadzać pot i wodę i dba przy okazji o względy higieniczne skóry oraz estetyczne samego paska. Nie każdy ma też taką opiekę producenta, jaką oferuje Fossil, który cały czas stara się dorzucać nowe tarcze, a te które już są – oferują tak zaawansowane funkcje, że dzięki temu już po podniesieniu zegarka na wysokość oczu wiemy, czy czeka na nas pięć nowych powiadomień, ile czasu zostało do wyznaczonej daty, czy która godzina jest w macierzystej lokalizacji, jeśli jesteśmy zawodowo po drugiej stronie globu.
Najsłabszą stroną okazuje się tutaj bateria, ale kiedy korzysta się ze smartwatcha – nie ma siły – nie będzie na jednym ładowaniu oferował cudów. I, jeśli są zegarki np. typowo sportowe lub pozbawione części funkcji – to tak, będą dłużej działać na baterii, ale pytanie, czy takiego rozwiązania szukasz? Funkcje treningowe to tylko jedne z wielu, jakie oferuje Fossil Q Explorist HR.
Jak na moje oko i moje doświadczenie – rewelacyjnie dopieszczono wzornictwo, zadbano o właściwe zaprojektowanie pasków, dekielka, dodanie kluczowego hardware, a w perspektywie intensywniejszego użycia – zaoferowano lepszy system ładowania, który sprawia, że z zegarkiem rozstajemy się co najwyżej na kilkadziesiąt minut. Dobrze napisane oprogramowanie, wsparcie producenta, mnóstwo tarcz, jeszcze więcej wariantów użycia.
Fossil Q Explorist HR to nie tylko jeden z najnowocześniejszych, ale i najlepszych smartwatchy z Wear OS by Google na pokładzie.
Używam go codziennie, wielokrotnie sięgając do niego w ciągu doby. Odciąża mojego smartfona, oferuje czytelne zarządzanie treściami, wspiera płatności bezstykowe, monitoruje tętno i sen, jest ze mną w czasie treningu, przy gotowaniu i kiedy chcę odciąć się od świata spacerując bez telefonu, ale z włączonym GPS-em, aby zarejestrować marsz.
Jeśli jakichś kompetencji brakowało dotychczasowym smartwatchom od Fossila, to zostały one w tym modelu smartwatcha wzmocnione. I Fossil Q Explorist HR świetnie oddaje naturę oraz ultramobilne zastosowania w nowoczesnym systemie funkcjonowania.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
WYPOSAŻENIE
-
FUNKCJE SMART
-
SYSTEM
-
DODATKOWE WSPARCIE FOSSIL