POCZĄTEK
Uwielbiam rozwiązania przemyślane, pomysłowe, wielofunkcyjne i takie, które potrafią pięknie wtopić się w moje codzienne życie, nie tylko poprzez oferowanie jakichś sporadycznych pomocnych rozwiązań, ale też stając się klarownym i nieprzeszkadzającym uzupełnieniem przestrzeni, w której funkcjonuję. Ostatnią z takich rzeczy było oświetlenie Philips Hue (TU recenzja). Teraz stał się nią głośnik, a konkretnie Bose SoundLink Micro.
Ekspertem od dźwięku nie jestem, więc o walorach brzmieniowych Bose SoundLink Micro będę mógł się wypowiedzieć raczej bazując na własnych odczuciach, aniżeli specjalistycznej wiedzy. Natomiast już teraz mogę zapewnić Cię, że poziom, jaki oferuje to maleństwo – ciężko znaleźć gdzie indziej. I nie dlatego, aby konkurencja nie potrafiła zaoferować czegoś, co fajnie gra, ale dlatego, że Bose SoundLink Micro jest tak mały, że mieści się w dłoni, a serwuje taki poziom muzyki, jakby był co najmniej trzy razy większy!
WZORNICWO I WYKONANIE BOSE SOUNDLINK MICRO
Głośnik Bose SoundLink Micro przypomina mi rodzaj starego, małego radyjka, które rybacy-hobbyści lubią zabierać na połów, żeby coś im tam cichutko grało. Innymi słowy – retro pełną gębą, tylko brakuje jeszcze wysuwanej antenki ;). Ale nie ma o tym mowy, bo chociaż gra, to przecież nie jest to radio, a sensownie brzmiący głośnik, który przede wszystkim ma być naszym towarzyszem podróży.
I, jako takiego – tak też traktowałem Bose SoundLink Micro.
Jego waga to zaledwie 290 gramów… No dobra – to wcale nie jest mało, bo czuć, że mamy w dłoni solidny klocek. Co innego, jak masz tablet, który na większej powierzchni rozkłada taki ciężar, a co innego, kiedy dzierżysz tak małe, ale zarazem bardzo kompaktowe 0,29kg w dłoni. Szerokość Bose SoundLink Micro to 9,83cm i 3,48cm grubości. Tak naprawdę na te gabaryty głośnika składa się solidnie zabezpieczona bryła.
Bo Bose SoundLink Micro został tak zaprojektowany, aby – kiedy już go ze sobą weźmiemy – nie trzeba było się zbytnio o niego martwić. On sam zadba o siebie ;)…
Po pierwsze – jest wodoszczelny. Spełnia normę IPX7 (zanurzenie przez 30 minut na głębokości 1 metra). Po drugie – odporny na wszelkiego rodzaju zabrudzenia i kurz. Ale tak napisać o nim, to tak naprawdę nic nie napisać! Bo Bose SoundLink Micro został – wg zapewnień producenta – tak zrobiony, aby wytrzymać ulewny deszcz i kąpiel w wodzie słonej, z mydłem i chlorem. Wytrzyma śnieżycę oraz spotkanie z basenem pełnym wody.
Dzięki temu, że Bose SoundLink Micro został pokryty bardzo miękkim i przyjemnym w dotyku sylikonem – nie boi się zadrapań, uderzeń, wgnieceń, upadków, piasku i wszelkich innych niesprzyjających czynników.
Od góry widoczne są otwory skrywające głośnik, a ponad nimi znajdują się trzy przyciski: regulacji głośności (plus i minus), a pomiędzy nimi przycisk wielofunkcyjny, czyli wszelkiego rodzaju ustawień i asystentów. Tak, asystentów, bowiem Bose SoundLink Micro kompatybilny, jest z Google Assistant i Siri od Apple. Powyżej znajdują się trzy otwory maskujące mikrofon.
Od szczytu Bose SoundLink Micro znajdziemy port Micro-USB typu B oraz przycisk z ikoną Bluetooth, po naciśnięciu którego głośnik przechodzi w tryb parowania oraz włącznik/wyłącznik.
Są tam też diody powiadamiające o stanie połączenia i poziomie naładowania akumulatora, co także sygnalizowane jest głosowo po włączeniu głośnika. Tak – również w języku polskim. Może nie brzmi on zbyt naturalnie, a bardziej, jak jakiś syntezator, ale kluczowe informacje podaje, co uważam za sensowne rozwiązanie.
Od miejsca, gdzie znajduje się port USB ciągnie się szeroki, elastyczny, czarny – również sylikonowy – pasek, który umożliwia umocowanie Bose SoundLink Micro w najróżniejszych miejscach: na kierownicy rowerowej, zapince przy plecaku, na rączce parasola plażowego, ssącej rurze odkurzacza, lampce nocnej, krześle… ;). Tak, dokładnie jest tak, jak myślisz – ogranicza Cię tylko grubość przedmiotu, do którego chcesz przytwierdzić głośnik oraz wyobraźnia ;).
Za to na spodzie głośnika Bose SoundLink Micro znajdują się cztery stópki, dzięki którym wytwarza się przestrzeń pomiędzy zagłębieniem w którym jest głośnik basowy, a podłożem, na którym go postawiliśmy. I właściwie to wszystko!
Bo sprzęt ten ma przede wszystkim grać i nie sprawiać za wiele kłopotów. A, że Bose zapewnia, że SoundLink Micro dobrze poradzi sobie również zarówno w upalne lato, jak i chłodną zimę, to tym bardziej chwali się taką konstrukcję, która pod kątem estetycznym nie wygląda najgorzej, a pod względem praktycznym daleko wykracza poza swoje typowe zastosowanie.
FUNKCJE, DZIAŁANIE, BRZMIENIE GŁOŚNIKA BOSE SOUNDLINK MICRO
Dlaczego tak polubiłem Bose SoundLink Micro? Bo tak, jak napisałem na początku – wtopił się w moje codzienne życie. I nie, nie korzystałem z niego każdego dnia i do tego bez przerwy. Najczęściej na wyjazdach, wakacjach i w czasie weekendów z rodziną. Nie musiałem się obawiać, że moi kilkuletni Synowie doprowadzą do jego unicestwienia, a przy okazji przejmował niektóre funkcje mobilne:
- Podłączenie Bose SoundLink Micro do dowolnego sprzętu mobilnego, jest banalnie proste. Pobierasz aplikację Bose Connect ze sklepu Google Play lub App Store i instalujesz na telefonie lub tablecie. Następnie uruchamiasz ją, a na włączonym głośniku jeden raz naciskasz na przycisk z symbolem Bluetooth. Aplikacja natychmiast wykrywa głośnik. Teraz wystarczy, że zgodnie z prośbą wyświetloną na ekranie telefonu przeciągniesz palcem po ekranie w dół i rozpoczyna się parowanie. Chwilę później Bose SoundLink Micro, jest gotowy do odtwarzania muzyki.
- Prawda, jest jednak taka, że wcale nie musisz mieć apki Bose Sound Connect. Ja nie miałem absolutnie żadnych problemów z połączeniem smartwatcha Fossil Q Explorist HR. Nie posiada on wbudowanego głośnika, więc taka para idealnie się sprawdzała, gdyż z zegarka można odtwarzać muzykę lub oglądać na nim filmiki na YouTube. Dodatkowo, dzięki tak solidnej konstrukcji możesz Bose SoundLink Micro wziąć do kuchni i bez strachu, że się zabrudzi używać do słuchania muzyki, audiobooków, podcastów. Tak – bezpośrednio z zegarka w czasie pichcenia!
- Bose SoundLink Micro działa z asystentami typu Google Assistant i Siri od Apple (wspominałem o tym wyżej). Nie trzeba go specjalnie w tym celu konfigurować. Po prostu wystarczy połączenie z Twoim telefonem lub tabletem. Następnie asystenta aktywuje się poprzez dłuższe przytrzymanie przycisku wielofunkcyjnego (a przynajmniej tak to działa przy parze ze smartfonem na Androidzie).
- Głośnik Bose SoundLink Micro potrafi zapamiętać do ośmiu ostatnio łączonych z nim urządzeń, a jednocześnie połączone mogą z nim pozostać dwa sprzęty. Np. pauzujesz muzykę puszczaną z zegarka, kiedy przychodzi połączenie telefoniczne i chcesz je przeprowadzić w trybie głośnomówiącym, czy obejrzeć filmik na YT, bo przyszło powiadomienie, że na subskrybowanym kanale właśnie pojawił się świeży materiał. Bez konieczności rozłączania par można łatwo przełączać się pomiędzy tym, czy to np. telefon, czy tablet (lub zegarek) ma mieć priorytet odtwarzania dźwięku dla żądanej treści.
- Nie ukrywam też, że Bose SoundLink Micro doskonale sprawdza się, jako… zestaw głośnomówiący w samochodzie. Jeśli takowego nie posiadasz, a zdarzają Ci się telefoniczne maratony, to zdecydowanie będzie to najlepsze rozwiązanie. Jest on bowiem tak głośny, że spokojnie zastąpi niejeden profesjonalny system.
- Dużą zaletą, jest spory zasięg głośnika Bose SoundLink Micro. Producent deklaruje, że to 9 metrów na łączności Bluetooth, ale ja swobodnie spacerowałem po 50 metrowym mieszkaniu i problemów z jakością połączenia nie było. Pojawiały się dopiero przy skrajnych punktach, kiedy byłem już naprawdę mocno oddalony.
Bose zachwala, że tworząc Bose SoundLink Micro postawił na zwartą konstrukcję nie tylko zewnętrzną, ale i całego układu brzmieniowego poprzez zastosowanie niestandardowego przetwornika i miniaturowych, pasywnych membran wraz z akumulatorem litowo-jonowym, mających stanowić jeden mikrosystem. I nie mam pojęcia, jak to się dzieje, ale rzeczywiście wychodzi to w brzmieniu, które jest świetne!
Bose SoundLink Micro generuje wyraźny, doniosły i przede wszystkim nasycony dźwięk. Tak, dźwięk potężny basowo!
Najczęściej słuchałem na nim jazzu oraz rocka i pomimo, że bardziej zaprojektowano go z myślą o muzyce bardziej elektronicznej, to nie mogłem nadziwić się, jak sensownie i uniwersalnie potrafi brzmieć również na muzyce klasycznej. Żeby było jasne – to nie jest poziom, który zadowoli audiofila, chociażby dlatego że brakuje trybu stereo. Ale wszelkie predyspozycje do tego, by zachwycać jakością przy codziennych pracach lub domowo-wycieczkowych aktywnościach ma!
Co więcej – Bose SoundLink Micro tak pomyślano, aby można było go sparować z drugim SoundLink Micro i wówczas można uzyskać efekt brzmienia stereo.
Taka para może nie rozkręci imprezy na sto osób, ale domówkę? Jak najbardziej! Muzyka taneczna to żywioł tych głośników, tak samo, jak soczyste basy elektro czy hip-hopu. Jak dla mnie prawdziwa bomba – patrzysz na ten produkt i cały czas zadajesz sobie pytanie – „Jak to jest możliwe, że on tak cholernie dobrze brzmi?!?!”.
Fajnie jest też to, że SoundLink Micro kompatybilny jest w trybie Party również z innymi głośnikami Bose, jak np. SoundLink Color II, SoundLink Revolve oraz SoundLink Revolve+, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby i z nimi go połączyć i stworzyć warunki do wspólnej zabawy.
BATERIA W GŁOŚNIKU BOSE SOUNDLINK MICRO
To, jest jeden z mocniejszych punktów tego sprzętu. Firma Bose w oficjalnych kanałach komunikuje, że głośnik SoundLink Micro potrafi grać na jednym ładowaniu przez 6 godzin. To, co mnie najbardziej zdumiewa to fakt, że mi przez 6 godzin schodziło zaledwie… 40 proc. z naładowania baterii!
Nie miałem wprawdzie nigdy sytuacji, abym rozładował zupełnie głośnik, bo jednak nigdy nie byłem w stanie stworzyć takich warunków, aby np. w ciągu 10h słuchać non-stop muzyki, czy korzystać z Asystenta Google, ale tak – ten sprzęt jedzie znacznie dłużej niż deklaruje producent na zastosowanym weń ogniwie!
Sam czas ładowania baterii – zależnie od tego, czy podłączymy SoundLink Micro do prądu i będziemy z niego korzystać, czy też będzie wtedy wyłączony, wynosi około 3h. Ja nie rozładowałem go nigdy do końca, ale wg producenta w takiej sytuacji ładowanie może trwać nawet 4h przy ładowarce 1A. Nie ma niestety podanej nigdzie informacji, jaka jest pojemność baterii.
OPINIA O GŁOŚNIKU BOSE SOUNDLINK MICRO
Wiem, wiem – nie wszystkich musi przekonywać mój entuzjazm. Nie każdy musi czuć potrzebę posiadania takiego głośnika. Może, jest po prostu tak, że ja jestem idealnym klientem dla tego typu produktów, bo po prostu naprawdę jestem mobilnym użytkownikiem, a do tego lubię odkrywać nowe rozwiązania i zmieniać otaczającą mnie przestrzeń tak, aby możliwe było komfortowe z nich korzystanie?
Ma to swoje wady, bo kiedy muszę odesłać taki sprzęt po skończonych testach – w tej przeorganizowanej rzeczywistości pojawia się rodzaj pustki, który jakoś tak ciężko zapełnić. Przykład?
Przez moje dłonie przechodzi ostatnio sporo smartfonów bez jacka 3.5mm. Wprawdzie mam przejściówki, ale są do nich podłączone moje mikrofony przewodowe, z których korzystam, kiedy nagrywam filmiki do bliskich na Facebook Messengera. Najczęściej poplątane w marynarce lub kurtce. Kiedy mam zacząć ich szukać, myśleć o tym, żeby podpiąć do telefonu, a telefon do mojego domowego zestawu grającego, to od razu mi się nie chce. Również dlatego, że zdarzyło mi się już zapomnieć o tak użytych przejściówkach, i kiedy musiałem coś nagrać – po prostu nie mogłem użyć wtedy mikrofonu, bo potrzebne kable zostały w domu przy sprzęcie grającym.
W takiej sytuacji włączam jednym przyciśnięciem głośnik, taki jak SoundLink Micro, który natychmiast komunikuje się z moim smartfonem i już – mogę słuchać muzyki, która najczęściej jest u mnie tłem do innych czynności, którym się oddaję. Kiedy przywyknę, że nie muszę sięgać po przejściówki, a potem nagle z dnia na dzień okazuje się, że jednak ponownie muszę – zaczynam mieć dreszcze. I to nie dlatego, żebym był taki wygodnicki albo leniwy. Ale dlatego, że przyzwyczaja mnie to do pewnego komfortu. Weź w rękę mobilny głośnik Bose SoundLink Micro, a weź szukaj po kieszeniach poplątanych przewodów z przejściówkami… Takie proste, a bywa tak frustrujące.
Oczywiście to nie powód, by wydawać 499zł na głośnik Bose SoundLink Micro. Ale na tyle dający do myślenia, że mocno przeze mnie rozważany.
Sęk w tym, że to nie jest jedyny przykład. Bo moc tego głośnika to świetna jakość dźwięku zawsze i wszędzie. Nawet w srogich warunkach atmosferycznych. W czasie wyjazdu, wycieczki, gotowania, długich wędrówek, jeżdżenia na rowerze, leniwego przesiadywania z paczką znajomych na murku przy szkole, przy okazji jeżdżenia na desce w skate parku, przy rozkręcaniu imprezy, do robienia romantycznego nastroju w czasie kolacji przy świecach, kiedy z drugą połówką spędzasz fajny weekend w domku za miastem. Trochę jest tych zastosowań, prawda?
A! I nie zapominajmy, że Bose SoundLink Micro sprawdzi się też w samochodzie, kiedy potrzebujesz zestawu głośnomówiącego. I to naprawdę działa!
A dodatkowe zalety płyną również z faktu, że masz zagwarantowane 6h działania na baterii, chociaż u mnie to nie była nawet połowa czasu przeznaczonego na odsłuch. Jestem więc zachwycony tym, jak to małe, proste, niezbyt rzucające się w oczy urządzenie – może dopasować się do okoliczności i stylu życia. A, kto z nas nie słucha mniej lub bardziej muzyki? Kto nie lubi jej zabierać ze sobą?
Głośniki Bose SoundLink Micro to po prostu świetna opcja. Jedna z wielu, która pokazuje, że małe, mobilne rzeczy mogą być naszymi prawdziwymi sprzymierzeńcami. Kompanami. Pomocnikami. Niby tylko tyle. Jak dla mnie – AŻ TYLE.
Czy polecam? W ciemno – na swoją odpowiedzialność! I nie, nic z tego nie mam. Kiedy czytasz ten tekst, Bose SoundLink Micro testuje już inny dziennikarz lub bloger technologiczny. Ale dzielę się z Tobą moim entuzjazmem, bo w świecie nowych technologii fajne rzeczy to nie tylko smartfony, tablety, smartwatche i ultrabooki. To również udane głośniki, po których później ciężko wypełnić nie tyle pustkę, co… ciszę.
-
WZORNICTWO I WYKONANIE
-
FUNKCJONALNOŚĆ
-
MOBILNOŚĆ
-
JAKOŚĆ BRZMIENIA
-
BATERIA