SŁOWEM WSTĘPU
Asus Zenbook UX305FA posiada wszelkie cechy, które powinny wynieść go na sam szczyt ultrabookowych rankingów. Zanim trafił do testów w redakcji 90sekund.pl, sporo o nim czytałem, przeglądałem zdjęcia, specyfikację. Mianowałem go nawet naturalnym następcą mojego 5-letniego Asusa N71VN. Posiada wszystkie te cechy, które są tak dla mnie ważne w codziennej pracy blogowo-biurowej, bo przecież to doskonały twór, idealnie nadający się do zadań typowo mobilnych, i to na wysokim poziomie zaawansowania.
Tyle, że poza tym efekciarstwem, i faktycznie sporymi możliwościami, ultrabook ten okazał się niezwykle zawodzący moje oczekiwania w najważniejszym punkcie, chociaż chętnie postawiłbym go obok MacBooków Air. I niestety – przegrywa z nimi z kretesem…
[showads ad=rek3]
WYGLĄD I WZORNICTWO
OK, ustalmy to na samym początku, żebyś nie myślała lub nie myślał, że produkt ten jest złym komputerem. Nie, nie jest. Prawdopodobnie rzeczywiście go kupię. Ale wyłącznie dlatego, że również konkurencja nie zaoferowała do tej pory niczego bardziej satysfakcjonującego w podobnym przedziale cenowym. Niemniej, to właśnie nie wydajność i hardware, a względy estetyczne mnie od Zenbooka UX305FA najbardziej odrzucają, chociaż pozornie jest przepięknie.
Pokrywa wykonana jest z ciemnego aluminium. Na środku znajduje się logo Asusa, ale od centrum, aż po krańce, rozchodzą się koncentryczne kręgi. Efekt? Światło padające na tą powierzchnię fenomenalnie, równomiernie się rozchodzi. Od wąskiej wiązki przy środku, do rozszerzonej na kilka centymetrów im bliżej narożnych krawędzi. Jako, że to piękne, równe kręgi stanowią fakturę pokrywy, toteż zmienia się wyłącznie ich głębia nasycenia świetlnego.
Tak, ten efekt po prostu trzeba zobaczyć. Jeden z najciekawszych pomysłów wzorniczych, z jakim się spotkałem. Oczywiście nie jest nowy, bowiem (o ile mnie pamięć nie myli) już od pierwszego Zenbooka stosowano ten trik, ale co innego oglądać to na wystawie sklepowej, a co innego mieć na podorędziu, na biurku, stoliku nocnym przy łóżku, obok hamaka w ogrodzie, czy na leżaku w parku. Każda pora dnia i nocy, zdradza zupełnie inne właściwości odblaskowe pokrywy. To nie to samo, co wystawowe, ostre światło oblewające w ten sam sposób wszystkie sklepowe produkty.
I jest to punkt niesamowicie wiążący. Każdy esteta wpadnie w zachwyt. Czuć poprzez te symetryczne kręgi i rozchodzące się po pokrywie światło dużo ładunku emocjonalnego. Wygląda to tak dobrze, że po prostu przyjemnie jest popatrzeć na zamkniętego Zenbooka. Chciałbym móc to oddać na tyle wiarygodnie, abyś mogła/mógł mi uwierzyć na słowo, ale inaczej czyta się opis, a jeszcze inaczej nasyca oko przy bezpośrednim obcowaniu z produktem.
Zenbook UX305FA trafia więc od razu w pierwszy zmysł (wzroku), który jest w moim przypadku połową sukcesu do wyciągnięcia portfela i wyłożenia za niego pieniędzy. Drugim zmysłem, jest oczywiście dotyk. Skoro aluminium, to nie ma siły – zimna stal, w te upalne i gorące dni, to jak nagroda za to, że zdecydowałaś/-eś się na zakup tego ultrabooka. Dotykasz pokrywy i czujesz, jak ten komputer Cię wita. Uwielbiam to uczucie. Ka-pi-tal-ne! Poważnie!
Zauważ, że jeszcze nie otwarłem nawet pokrywy, a superlatywy sypią się spod moich palców, jakbym miał do czynienia z produktem z innej galaktyki! Niemniej, kiedy już ją podniesiesz, ujrzysz wewnątrz świetne, oszczędne wykonanie. Tutaj jest również aluminium, ale za to matowe i panuje stylowy porządek oraz coś, co uwielbiam – przestrzeń.
Ekran otoczony jest w całości cienkim, gumowanym dystansem, który chroni wyświetlacz przed zarysowaniami powstającymi w innych komputerach od klawiszy po zamknięciu pokrywy. Tego problemu tutaj po prostu nie ma. Uda się go uniknąć również dlatego, że sama klawiatura wpuszczona jest nieco w obudowę, zatem zupełnie nic nie grozi panelowi w Zenbooku UX305FA.
Zauważ też, że ultrabook ten jest niesamowicie cienki. W najgrubszym miejscu ma 12,3 mm. Pięknie, prawda? Pomimo więc, że testowałem 13,3-calowy model, to wrażenia z obcowania z nim były fantastyczne. Superlekki, bo ważący jedynie 1,2 kg, do tego cieniuteńki, przenośny, zupełnie nie obciążający. Narożniki ładnie wykończone równomiernymi zaokrągleniami, odpowiednio wyważonymi, zatem nie ma wrażenia, że to produkt szczeniacki, ale dojrzały.
Spód jest również stalowy. Poza czterema stópkami, głośnikami stereo umieszczonymi skrajnie blisko prawej i lewej krawędzi oraz kilkoma nadrukami znamionowymi nie ma tam zupełnie nic. Bo i po co? Boki są bardzo zgrabne, na tle znajdują się dwa maleńkie odstające dystanse, które unoszą minimalnie całą konstrukcję, kiedy pokrywę z ekranem Zenbooka maksymalnie odchylisz.
Co jest więc nie tak? Kurczę, bardzo, ale to bardzo ciężko jest mi o tym pisać, bo chciałbym, aby UX305FA był produktem idealnym, a takim nie jest. I widać, że są ludzie tworzący wspaniałe rzeczy, jedne detale wynosząc na piedestał, a inne totalnie zaniedbując. Oto więc moja lista grzechów ciężkich testowanego Asus Zenbooka:
1. Gładzik. Tak, jest duży, ale nie jest wielki, toteż jego proporcje wypadają bardzo komfortowo. Do tego wyposażony w obsługę gestów oraz perfekcyjnie reaguje na dotyk. Czym mi zawinił? Klik płytki dotykowej jest tak głośny, że po prostu aż razi! Wciskając go, czuję się jakby do galerii, gdzie jest wystawa oszczędnej sztuki współczesnej, wszedł w buciorach facet, który nie tylko nie potrafi się zachować, ale jest wręcz napastliwy i nieprzewidywalny. Nocą te głośne kliki zamieniają się w irytujący stukot.
OK, rzadko który notebook tego producenta może pochwalić się cichym touchpadem, ale kurczę – Asusie – na litość boską – czy nie czujesz, że to jest wręcz w takim produkcie niestosowne? Że dokładasz wszelkich starań do wypuszczenia prawdziwie kultowego ultrabooka i w ostatecznym rozrachunku czar pryska po otwarciu pokrywy, kiedy zaczynasz go używać…?
[showads ad=rek2]
2. Klawiatura. Ta jest – jak dla mnie – perfekcyjna. Już po pierwszym uruchomieniu posługiwałem się nią całkowicie bezwzrokowo. No po prostu szok! Do tego jest w pełni ergonomiczna, bo pełnowymiarowe przyciski wykonują tutaj pięknie całą robotę. Ich skok to niemal idealne 1,5 mm, zatem z początku dość miękko wpadają w gniazda, w których są osadzone, ale przy okazji… strasznie hałasują w trakcie pisania. Sam bardzo lubię skok twardszy, ale nie znoszę hałasu! A tak się składa, że tutaj jest z tym kiepsko, szczególnie przy naciskaniu spacji…
3. Klawiatura po raz drugi. Nie ma osobnego przycisku włączania – jest podobnie, jak w moim Chromebooku C200 (TUTAJ jego recenzja) – przycisk zintegrowany wyglądem z całą klawiaturą i znajduje się po przeciwległej stronie ESC. Kiedy uruchomisz już Zenbooka, to zapala się tam silna, jasna dioda. W dzień nie ma z nią problemu, ale wieczorem daje po oczach. I niestety, taka sama dioda jest na przycisku F2, który opisany jest ikonką jako Tryb samolotowy. Kiedy dioda świeci, to znaczy że jest połączenie z Internetem i Bluetooth, a kiedy nie świeci – połączenia nie ma. I mnie osobiście strasznie irytuje. Bo nagle okazuje się, że pod kątem wzorniczym ktoś nie przemyślał jej położenia. Wypadło na F2 i już… :( Przyzwyczaić się można, ale mi się to nie udało przez dwa tygodnie testów…
4. Klawiatura po raz trzeci. Cóż, zupełnie nie potrafię sobie wyobrazić, dlaczego w sprzęcie za 3k brutto – i to w ultrabooku – nie jest podświetlona cała klawiatura? Wtedy żaden ze świecących przycisków nie biłby po oczach. Tak się składa, że sporo pracuję wieczorami i wczesnym rankiem, zanim jeszcze wstanie słońce. Brak podświetlenia w tych okolicznościach, to jakaś katastrofa.
5. Spód i stópki. Matowa stal łapie na spodzie brzydkie odciski i smugi, a do tego cztery stópki – które mają uniemożliwić ześliźnięcie się z płaskiej powierzchni Zenbookowi – zupełnie sobie z tym nie radzą i wystarczy nieco popchnąć tego ultrabooka, by zatańczył na dowolnym blacie…
6. Pokrywa. Brrr… to piękne aluminium, te śliczne koncentryczne kręgi, te wstrętne odciski palców…, których nie daje się nawet zmyć jednym przeciągnięciem szmatki. Trzeba solidnie przemywać, by zyskać znów ładną powierzchnię.
7. Grzech siódmy, czyli pokrywa raz jeszcze. A właściwie jej dół, który wychodzi w widoczny sposób poza panel ekranu. Nie dość, że jest to punkt, na który rzuca się okiem od czasu do czasu, to jeszcze zbiera się tam sporo kurzu, który ciężko stamtąd wydobyć.
8. Temperatura pracy. Bardzo szybko się nagrzewa, nawet przy mniej absorbującej pracy, szczególnie na spodzie, blisko szczytu i po prawej stronie. Hello Asus! To jest ultrabook! Wiem, że piszesz w swojej instrukcji, że nie należy umieszczać tego Zenbooka na kolanach, no ale to chyba jakiś żart, prawda? I do tego niezbyt śmieszny. Przecież taka jest natura tych komputerów! Dla porównania mam przecież Twojego Chromebooka, również z pasywnym chłodzeniem, i ten praktycznie cały czas pozostaje chłodny, z niewielkim wzrostem temperatury po kilku godzinach pracy. Tutaj ta rośnie już po 10 minutach! Na szczęście się nie rozwija, dobija do pewnego poziomu i tak trwa.
9. Grzech ostatni, to bateria. Każdy używa inaczej swoich komputerów, recenzowany model przeszedł już kilka testów w innych redakcjach, zatem bateria nie musi być w idealnym stanie. Ale jeśli Asus deklaruje na stronie internetowej, że ogniwo może na jednym ładowaniu pociągnąć nawet 10 h. Przy umiarkowanym obciążeniu – w czasie blogowania – wstydem jest, kiedy dobija ledwie do 5h… Mam na to swoją teorię – Asus zaznacza wyraźnie, że pierwsze ładowanie MUSI trwać 3h. Wnioskuję, że przez pierwszych recenzentów wytyczne te zostały zaniedbane…
Wymieniłem właśnie dziewięć detali, które moim zdaniem zmarnowały szansę, aby ultrabook Asus Zenbook UX305FA stał się absolutnym hitem. Aby zagroził każdej swojej konkurencji, i który zarazem jest najbliżej tego, aby zdetronizować MacBooka Air. Ale nie w ten sposób. Tak się tego nie robi. Głośny gładzik, klawiatura bez podświetlenia i klekocząca, jak bocian, na idealnym wzornictwie gromadzący się kurz, odciski palców, tłuste plamy, grzanie się i krótki czas pracy na baterii. Kurczę naprawdę za dużo tego. Aż dziewięć punktów, przy czym po kilka przy jednym detalu, jak np. na klawiaturze.
Tak, stąd tytuł tej recenzji – Asus Zenbook UX305FA – przepięknie zmarnowane detale, które wykonane z pieszczotliwą troską, mogły wynieść ten komputer bardzo wysoko. Reszta jest już kapitalna. Rewelacyjny hardware, dobre osiągi, doskonały komfort pracy. Ech, szkoda wielka…
HARDWARE I WYDAJNOŚĆ
No dobrze, skoro bebechy zostały wywołane do tablicy, to rzuć na nie razem ze mną również swoim okiem ;). Pamiętaj, że porównując je w benchmarkach, możesz nie być usatysfakcjonowana/-ny. Ale nie o cyferki w programie komputerowym chodzi, a indywidualne odczucia związane z codzienną pracą. Przynajmniej takie są moje kryteria. Jasne, że każda osoba ma inne oczekiwania i swój próg tego, czy coś jest szybkie, czy też wolne, ale wierz mi na słowo – jestem bardzo niecierpliwy. Komputer, który muli, nie jest komputerem, o którym napiszę choćby jedno dobre słowo. A już na pewno nie w sytuacji, kiedy korzystam z niego przy pracy blogowej.
W rzeczywistości jest tak, że Asus Zenbook UX305FA występuje w licznych wariantach. Są na jego pokładzie i procesory Intela i5, czy i7, jak i pamięci SSD lub klasyczne dyski twarde i tutaj już nie ma mowy o chłodzeniu pasywnym. Są też różne opcje rozdzielczości ekranu, od Full HD aż po QHD+, a także rozliczne warianty pamięci RAM. Egzemplarz, który trafił w moje dłonie działa na niskonapięciowym chipie Intel Core M 5Y10 i taktowany jest zegarem – UWAGA – 800 MHz (innymi słowy 0,8 GHz).
Układ ten debiutował w trzecim kwartale 2014 roku. Jest to jednostka dwurdzeniowa, skonstruowana na 64-bitowej architekturze, z pamięcią podręczną wynoszącą 4MB i potrafiąca rozpędzić się w trybie turbo do 2 GHz. Przy maksymalnej wydajności zużywa tylko 4,5 W energii! Nie rozumiem zatem, dlaczego bateria nie trzyma tak, jak powinna, bo to naprawdę świetne parametry układu obliczeniowego. Co jeszcze o procesorze? Oczywiście grafika, czyli zintegrowany z nim układ Intel HD 5300. Cudów nie oczekuj, ale nie do gier kupuje się ultrabooka, prawda?
Patrząc na ten procesor musisz pamiętać, że nigdy nie osiągniesz na nim tego, co z wersjami pracującymi chociażby na i5. Niemniej jestem pod ogromnym wrażeniem, jak szybko startuje system (14 sekund do momentu pojawienia się pulpitu po wpisaniu hasła). Bez dwóch zdań jest to tempo porównywalne do Chromebooków. Fakt, te mają jeszcze wolniejsze chipy, więc w tym kontekście wypadają i tak lepiej, niemniej Windows swoje waży, ma się na nim też więcej plików, a zatem rzeczy do załadowania na starcie jest więcej, i tutaj naprawdę jest czego winszować Asusowi, czyli świetnej optymalizacji sprzętowo-programowej.
Na dalsze dobre wyniki wydajnościowe składają się 4 GB pamięci operacyjnej RAM i niesamowite 128 GB pamięci typu flash SSD. Zwykły dysk twardy może się po prostu schować. To właśnie dlatego system startuje tak szybko, a większość zadań odbywa się w mgnieniu oka. Dzięki świetnym możliwościom przesyłu danych, całość pracuje niezwykle kompatybilnie i sprawnie.
Za obraz odpowiada bardzo udana matryca IPS (świetne kąty widzenia), wyświetlająca treści w rozdzielczości 1980×1080 pikseli, odznaczająca się bardzo wysoką jasnością i kapitalną czytelnością w intensywnie słoneczne dni. Jej największą i bezkonkurencyjną zaletą jest fakt, że Asus zastosował matowy wariant, a więc zapomnij o odbiciach i jakichkolwiek refleksach. Po prostu nie ma o tym mowy! Same barwy są ładnie nasycone, ale nie przesadzałbym z zachwytami, które na ich temat przeczytacie w materiałach prasowych.
Uczciwie muszę też przyznać, abym musiał któregokolwiek dnia używać Asus Zenbooka UX305FA z maksymalną jasnością wyświetlacza. Wystarczał mi poziom rozjaśnienia wynoszący 40 proc. w zwykły letni dzień, obfitujący w słońce. Świetnie! To zasługa cholernie jasnej matrycy, która doskonale nadaje się do pracy na zewnątrz. (Aha – zapomniałbym – nie jest to ekran dotykowy).
Chcę, żebyś teraz rzuciła/rzucił ze mną okiem na kilka innych istotnych detali, które sporo powiedzą Ci o tym Zenbooku i być może zachęcą do zakupu. Bo oprócz tego, że to pięknie wykonany produkt typu slim, to kryje w sobie wiele fajnych rozwiązań. Po pierwsze kamerkę 720p na ramce powyżej ekranu. Po prawej od niej znajduje się dioda informująca o tym, czy aparat pracuje, a po lewej umieszczono czujnik światła otoczenia, który sam dostosowuje jasność ekranu do warunków, jakie panują wokół Twojego stanowiska pracy. Osobiście ani w smartfonach, ani w tabletach, ani tym bardziej w ultrabooku z tego nie korzystam. I kiedy się zorientowałem, że takie rozwiązanie jest, natychmiast je wyłączyłem, bo zbyt wiele było sytuacji, w których ekran podświetlał się za słabo. No, ale może Ty będziesz zadowolona/-y.
Powyżej klawiszy funkcyjnych (konkretnie nad F1) znajduje się zespół maleńkich otworków, które kryją mikrofon (ledwo dostrzegalny, co uznaję na plus). Oprócz Trybu samolotowego oraz włącznika, diodą podświetla się też CapsLOCK, kiedy jest używany.
Najwięcej dzieje się na prawym boku. Tutaj znajdziesz w Asusie Zenbooku UX305FA od góry – wejście zasilania, następnie port USB w standardzie 3.0, który dodatkowo obsługuje funkcję USB Charger+, dzięki której podłączysz do ładowania dowolne urządzenie, a ono odbywać się będzie nawet wtedy, kiedy Zenbook będzie w stanie uśpienia lub całkowicie wyłączony! Bardzo atrakcyjny pomysł – sprawdziłem i to naprawdę działa! Dzięki temu, że jest to port USB 3.0 może ładować sprzęt nawet o połowę szybciej niż USB 2.0.
W dalszym ciągu jest port micro HDMI (tak wciąż jesteś ze mną przy prawej stronie Zenbooka UX305FA), gniazdo wyjścia słuchawkowego 3,5 mm, które można zamiennie używać z zewnętrznym mikrofonem (2w1), dwukolorowa dioda ładowania baterii oraz dioda informująca o stanie włączenia ultrabooka.
Tył i przód nie posiadają żadnych portów, ale za to reszta znajduje się na lewym boku. I tutaj znowu – patrząc od szczytu – pojawiają się dwa USB 3.0, ale nie są już wyposażone w funkcje ładowania oraz ostatni slot przeznaczony na dwa typy kart: SD i SDXC.
I tutaj muszę niestety pogonić Asusa za jeden koszmarny i niewybaczalny, jak dla mnie minus. Karta wchodzi do gniazda tylko do połowy… Oznacza to, że pracując z Zenbookiem na kolanach łatwo ją zgubić lub wyłamać. Jestem też zawiedziony, że w sprzęcie tej klasy nie znalazła się zaślepka chroniąca slot przed pyłkami.
Sporo tego, prawda? Najbardziej podoba mi się rozmieszczenie portów, ich intuicyjne odnajdywanie, a także wysokie standardy, które spełniają. Nie do końca przekonuje mnie obecność diod od zasilania i stanu baterii na prawej stronie i widziałbym je chętnie z przodu, albo dyskretnie gdzieś ponad klawiaturą. No ale to są akurat niuanse, Ty być może jesteś/będziesz zadowolona/-ny z takiego położenia kontrolek.
Reasumując – zastosowany hardware jest naprawdę w porządku i zdecydowanie będzie odpowiadał na potrzeby każdej osoby, która chce mieć komputer do Internetu, Office’a, prostych gier, poczty i Facebooka. To tak w dużym uproszczeniu, bo można też szybko i wygodnie poddawać zdjęcia szybkiej obróbce, a zdecydowana większość działań odbywa się niezwykle płynnie i satysfakcjonująco. Czasami system musi chwilę pomyśleć, ale nie są to drastyczne przestoje. Oceniam więc ogólną wydajność Asus Zenbooka UX305FA na ocenę dobrą.
SYSTEM, FUNKCJONALNOŚĆ, MULTIMEDIA
Komputer przyjechał do mnie z zainstalowanym już systemem Windows 10, ale sam zrobiłem jeszcze jedną reinstalację. Ta przebiegła bardzo szybko, jak na Okienka i ostatecznie zamknęła się w czasie około godziny, chociaż już po 30-40 minutach system był położony i trwało ściąganie aktualizacji etc. Muszę też przyznać, że na tym Asusie sprawuje się nowe dziecko Microsoftu bardzo dobrze, liczne opcje konfiguracyjne i personalizacyjne pozwalają na dużo kombinacji w dostosowywaniu do swoich potrzeb nowego Windowsa.
Mi osobiście najbardziej do gustu przypadło Centrum Akcji, które bardzo podobnie wygląda do tego, co znajdziesz w Windows 10 Mobile i daje łatwy wgląd we wszystko, co się dzieje na podłączonych do systemu kontach pocztowych i społecznościowych oraz pozwala łatwo zarządzać jego łącznością. Drugim plusem obdarzam Windowsa 10 za powrót do klasycznego Menu Start, które połączono z kafelkami i wreszcie ma to ręce i nogi.
Jako, że nie jestem specjalnym entuzjastą stacjonarnego Windowsa, toteż nie wdrażałem się do tej pory w zakamarki systemu. Wyobrażam sobie, że Ty zapewne też albo nie masz na to czasu, albo potrzebujesz sprawny komputer do pracy mobilnej, który ma po prostu działać. Zestaw, który razem z Windowsem 10 oferuje Asus w pełni odpowiada na te potrzeby.
Na zastosowanym hardware oraz sofcie, bardzo dobrze radzą sobie filmy. Przerwa w pracy z ulubionym serialem w wysokiej rozdzielczości? Nie ma problemu, tym bardziej, że dość płynnie odtwarzają się materiały wideo w rozdzielczości 2k, które oglądałem na YouTube, aczkolwiek z minimalnymi, naprawdę sporadycznymi przycinkami. 4k nie wchodzi w grę. Procesor zupełnie nie daje sobie z nimi rady.
Ale za to nie ma problemu z grami. A przynajmniej niektórymi. Sam nie jestem graczem, ten komputer dla tego typu aktywności też dedykowany nie jest, ale Asphalt 8 Airborne działał świetnie. Zero spowolnień, przycięć, jakichkolwiek problemów. Szkoda natomiast, że pomimo zastosowania technologii Bang & Olufsen w Asusie Zenbooku UX305FA nie brzmi on zadowalająco na zastosowanych głośnikach zewnętrznych. Moim zdaniem jest katastrofalnie za cicho. Wystarczy, że pracujesz w Centrum, a przy otwartym oknie wpadają do biura odgłosy życia miasta, i nawet na maksymalnej głośności dźwięk rozmywa się, jak mgła w słoneczny poranek. Zdecydowanie lepiej bilans ten wypada przy odsłuchu na słuchawkach. Tutaj brzmienie jest bardzo przyzwoite, fajnie nasycone i dobre jakościowo.
GŁOŚNOŚĆ I TEMPERATURA
Jak już wspominałem kilka akapitów wyżej – Asus Zenbook UX305FA jest komputerem pracującym z niskonapięciowym procesorem Intela, a co za tym idzie – nie tylko oszczędnie gospodaruje energią, ale też nie potrzebuje żadnego dodatkowego chłodzenia w postaci wewnętrznych radiatorów odprowadzających ciepło. W konsekwencji ultrabook ten cechuje się zamkniętą konstrukcją, która nie wydobywa z siebie najmniejszego dźwięku. Tak, jest po prostu absolutnie cicho i nigdy się to nie zmieni :).
O temperaturze również wspominałem wcześniej. A ta jest odczuwalna, ale wyłącznie na odwrocie, bliżej górnej krawędzi. Niemniej, nie jest tak wysoka, aby sprawiać wielki dyskomfort w czasie pracy, ale na pewno nie można jej ignorować. Wiem, jak zachowują się urządzenia z pasywnym chłodzeniem i po 10 minutach nie powinny być tak rozgrzane. Na szczęście ta temperatura zasadniczo nie rośnie lub też ja nie zauważyłem odczuwalnych skoków.
Fajnym ficzerem, jest zastosowanie przez Asusa świetnego rozwiązania, które odpowiada za to, aby w czasie długiego pisania, kiedy Twoje nadgarstki będą spoczywały na obudowie przed klawiaturą, nie zagrzewały się tam. Odpowiada za to technologia Asus IceCool, którą znam z innych modeli tego producenta i wszędzie działa tak samo – rewelacyjnie. Rozwiązanie to odpowiada za to, aby ciepło nie było większe od tego, jaką temperaturę ma ludzkie ciało, zatem utrzymuje ją na poziomie od 28 st. C do 35 st. C.
BATERIA
Zaraz po wszystkich możliwych głośnych klikach, niepodświetleniach klawiatury i innych wadach, ta daje się w skórę dość zasadniczo. Ale nie umiem podejść do tego nie usiłując rozgrzeszyć Asusa Zenbooka UX305FA. Jest to bowiem pierwszy produkt tego producenta, z którym mam do czynienia, a który zachowuje się inaczej na jednym ładowaniu, aniżeli deklaruje to specyfikacja.
Wspominałem na początku tej recenzji, że prawdopodobnie wynika to z tego, że ten, kto pierwszy miał ten komputer w swoich testach nie przeprowadził poprawnie pierwszego ładowania, które musi trwać – wg zaleceń Asusa – 3 godziny. Sytuacja jest tym bardziej dziwna, że rozumiem odchyły na poziomie około 2h, w związku z tymi deklarowanymi. Ale nie takie, które wynoszą aż 5h w stosunku do tego, o czym zapewnia dostawca sprzętu.
Tak się składa, że jestem w stanie uwierzyć Asusowi, tym bardziej, że sam chyba tylko dwa lub trzy razy rozjaśniłem maksymalnie ekran w czasie testów, a tak – oscylowanie w okolicy 40 proc. jasności w zupełności wystarczało. Zastosowana matryca jest pod tym względem naprawdę bardzo efektywna. Asus tych sugerowanych 10h nie zapewnia przy maksymalnej jasności – dla mnie to oczywiste – a zatem 5h przy umiarkowanym obciążeniu o nawet nie połowicznym rozjaśnieniu to jak dla mnie wynik nad wyraz podejrzany. No chyba, że Asus przekombinował…, czego też nie mogę wykluczyć, ale nie bardzo wiem, na co by mu to było? Niemniej z MacBookiem Air ten ultrabook w szranki i tutaj nie stanie…
PODSUMOWANIE
Asus Zenbook UX305FA będzie najprawdopodobniej moim następnym komputerem z Windowsem. Rozważam w sobie jeszcze różne opcje dotyczące procesora, RAM-u i wielkości pamięci na pliki. Ale w cenie 3000zł brutto, recenzowany model w zestawieniu z zadaniami, które przed nim postawiłem, zrealizował się na tyle dobrze, że jedynie zastanawiałbym się nad inną kolorystyką. Myślę, że biała pozwoli uniknąć wyraźnych np. tłustych odcisków palców.
W ogólnym rozrachunku jestem więc bardzo zadowolony z Zenbooka UX305FA, który jest moim zdaniem niemal bezkonkurencyjny w tym przedziale cenowym – chociaż jest jeden Acer, który wyglądem i wyposażeniem, a także ciut niższą ceną mógłby trochę recenzowanego ultrabooka pogonić.
Wykonanie, wzornictwo, zastosowane materiały, wyposażenie w porty, zamknięty układ całej konstrukcji, świetna jasność ekranu IPS z dużą rozdzielczością – to wszystko perfekcyjne zalety Zenbooka UX305FA. Do tego rewelacyjnie działające oprogramowanie Microsoftu pokazuje tylko, że wystarczy zadbać o odpowiednią optymalizację, aby na nie do końca porywającym procesorze, pozwolić sobie na świetną i wydajną pracę.
Niemniej u mnie w ogólnej ocenie Asus Zenbook UX305FA przegrywa przede wszystkim rozczarowująco niedopracowanymi detalami. Stukoczący gładzik, głośna klawiatura, brzęcząca spacja, słaba głośność z kiepskich głośników 1W, gumowane stópki, które wcale nie trzymają w miejscu tego ultrabooka, niewybaczalny brak podświetlenia klawiatury, a także zastosowanie za ostrych i niezbyt przemyślanie rozlokowanie diod na poszczególnych klawiszach sprawiają, że komfort pracy zaczyna znacząco maleć. Być może to w dużej mierze kwestie estetyczne, bo zauważ, że samą wydajność zadaniową urządzenia bardzo chwalę, niemniej te wady to trochę tak, jakby samoczynnie otwierający się schowek lub popielniczka w nowo kupionym samochodzie. Albo skrzypiący fotel w Mercedesie, który wyjechał właśnie z salonu. Jedziesz szybko i płyniesz po trasie, zachwycasz się wygodą i komfortem, ale każdy ruch w tej ciszy przypomina, że wydałaś/-eś dużo pieniędzy i – cholera – coś tam w fotelu, na którym siedzisz skrzypi! No i raz po raz samoczynnie otwiera się popielniczka…
Oczywiście duża pamięć podręczna, nawet niezła grafika (aczkolwiek zintegrowana), ładna gęstość ułożenia pikseli, która przekłada się na fajny i czytelny ekran, do tego możliwość ładowania np. smartfona bezpośrednio z portu USB – nawet, kiedy Zenbook UX305FA jest wyłączony – do tego jego wymiary, lekkość, mobilność i świetny wygląd ogólny sprawiają, że pomimo tych mankamentów czuje się szacunek dla tego sprzętu. Zadaniowo jest również niezły, ale przy zachowaniu tych wszystkich pięknych rozwiązań, niepotrzebnie nie dopracowano detali, które jednak robią różnicę. Jestem na TAK, ale z rezerwą. Czuję się przekonany, ale nie porwany…
[showads ad=rek1]
****
Pełna specyfikacja Asus Zenbooka UX305FA
Werdykt 90sekund.pl:
Asus Zenbook UX305FA jest lekki, mobilny, szybki, pięknie wykonany, a do tego całkowicie cichy. Niemniej suma detali, do których się nie przyłożono, znacząco obniża ogólną ocenę, aczkolwiek jest to produkt wart polecenia.
-
Wygląd
-
Hardware
-
Wydajność
-
Bateria
-
Temperatura
-
Cena/Jakość