SŁOWEM WSTĘPU
Przyznam, że gdy dostałem informacje, że w moje łapki wpadnie ni to tablet, ni to laptop od Asusa, czyli po prostu hybryda na Windowsie, nie mogłem się doczekać. W pierwszych dniach mój zapał z kolei nieco ochłonął, bo nie mogłem się doń przyzwyczaić, jednak gdy już przywykłem i trochę bardziej zrozumiałem ten sprzęt, uznałem że to całkiem ciekawa alternatywa dla innych urządzeń mobilnych. Na początku też miałem inne problemy – Asus T200 wydawał mi się za duży na tablet, z kolei za mały jako zamiennik laptopa. I choć po części to wrażenie ze mną zostało już do końca, to nie ukrywam, że ten sprzęt idealnie nadawał się do pracy, konsumpcji wszelkich multimediów i odpalenia mniej wymagających gier.
[showads ad=rek3]
Przestałem się też zastanawiać, czy mam go oceniać bardziej jako tablet, czy mini-notebook i odbieram go jako wielofunkcyjne narzędzie multimedialne pod kontrolą Windowsa. W recenzji oczywiście pojawią się poszczególne aspekty i sposoby zastosowania, jednak w całości traktuję ten sprzęt właśnie jak indywidualny byt.
WYGLĄD
Patrząc na Asusa T200TA nie sposób nie zwrócić uwagi na jego gabaryty. Ok, jeśli podejdziemy do niego jak do małego laptopa, to faktycznie jest bardzo kompaktowy. Bez problemu wskakuje do plecaka, a jego ciężar jest niemalże nieodczuwalny. Natomiast jeśli odczepimy tablet od klawiatury, tutaj robi się gorzej.
Od razu zaznaczmy, że obsługa jedną ręką jest niemożliwa, ale chyba nikt tego nie oczekiwał po prawie 12-calowym ekranie. Zresztą nie tylko to jest przeszkodą. Całość więc waży ok. 1,5 kg – 1,6 kg (w zależności z baterią czy bez) z czego po odpięciu klawiatury, rozdziela się to mniej więcej po połowie na oba komponenty.
Teraz już chyba wiecie do czego zmierzam – obsługa prawie kilogramowego tabletu do najlżejszych nie należy i dobrze jest się tak ułożyć, by mieć podparcie. U mnie najczęściej sprowadzało się to do wyłożenia się na kanapie i opierania Transformera o brzuch. Wtedy jak najbardziej jest ok, natomiast trzymania “w powietrzu” stanowczo nie polecam, bo się po prostu zmęczycie. Tym niemniej ma to swoje zalety, bo wyświetlane elementy na ekranie są duże i w tym względzie, obsługa jest jak najbardziej komfortowa. Ale o tym, będę pisał w innych sekcjach.
[showads ad=rek2]
No dobra, wagę mamy za sobą, a jak prezentuje się produkt Asusa od strony wizualnej? Muszę przyznać, że słowa jakie przychodzą mi do głowy to szyk, styl i elegancja. Nawet mimo wagi mógłbym dodać jeszcze jedno – smukłość, bowiem jak na urządzenie o tylu możliwościach, zamknięte jest naprawdę w kompaktową całość i razem z klawiaturą też prezentuje się to całkiem nieźle.
Zacznijmy od samego tabletu. Oczywiście główną część frontu zajmuje duży ekran o przekątnej 11,6 cala i do tego bardzo spore ramki. Nie są one stworzone na zasadzie 2 cieńsze, 2 grubsze, tylko wszystkie mają jakieś 2 cm. I przyznam, że jak w większości urządzeń podczas testów zwracam na to dużą uwagę, bo często ten aspekt nie spełnia moich wymagań, tak tutaj absolutnie mi to nie przeszkadzało, a wręcz cieszyłem się że tak jest. Dlaczego? Otóż w połączeniu ze sporą wagą, dobrze jest mieć przestrzeń, którą można wygodnie chwycić, nie naciskając czegoś przypadkiem. Tak jest po prostu dobrze. Dwa elementy jakie jeszcze tu znajdziemy to logo Asusa oraz kamerka przednia.
[showads ad=rek1]
Gdy odwrócimy tablet, pierwsze, co przykuje nasz wzrok, będzie spore logo Asusa na środku, a po chwili, zwrócimy uwagę na ciekawie zagospodarowane przyciski. Przyznam, że trzeba się nieco przyzwyczaić do tego rozwiązania, bowiem zazwyczaj włącznik czy regulacja głośności są ulokowane na krawędzi, a tu proszę, niespodzianka – na pleckach. Na szczęście, to rozłożenie nie wymaga żmudnej nauki, bowiem zrobiono to intuicyjnie, a same przyciski są doskonale wyczuwalne pod palcem, więc nie ma problemu, by trafić w ten nas interesujący. Również poziom nacisku jest w sam raz – ani nie “gonią” pod najlżejszym muśnięciem, ani nie musimy się z nimi siłować.
Na samym początku możemy też pomylić włącznik. Jakim cudem? W większości wypadków, jest on umieszczony pod lub nad regulacją głośności, w tej samej linii. W przypadku hybrydy Asusa, po prawej stronie, pod ową głośnością, znajduje się przycisk Windows, który albo przeniesie nas do ekranu Start, albo uruchomi ostatnią aplikację. Przyznam, że jakoś niespecjalnie z tego korzystałem i po systemie poruszałem się za pomocą klasycznych technik.
Sam włącznik umiejscowiono również z tyłu, tyle że w górnym prawym rogu. W pierwszej chwili, wziąłem Asusa T200TA bardziej za laptop niż tablet i dziwiłem się przez chwilę, dlaczego przyciśnięcie włącznika nie skutkuje uruchomieniem. Potem przypomniałem sobie – hej, przecież to tablet i po chwilowym przytrzymaniu, ruszyło. Jak z kopyta dodam, ale o tym później. Szybko też doceniłem taki sposób, bowiem krótkie wciśnięcie pokazuje, ile nam zostało baterii. Niby szczegół, ale bardzo przydatny.
Na pleckach znajdziecie jeszcze, oczko aparatu głównego, konkretniej jest ono na górze, pośrodku, głośniki stereo po obu bokach oraz wskaźnik naładowania baterii. Jego sygnalizacja opiera się na dwóch kolorach: biały – stan powyżej 95%, pomarańczowy – poniżej 95%, podczas ładowania. Jeśli tablet nie jest podłączony do zasilania, dioda nie świeci się i tu z pomocą przychodzi wcześniej wspomniana funkcja włącznika.
Jeżeli chodzi o samą fakturę tyłu obudowy, będzie to sprawa zależąca stricte od gustu. Do mnie ona nie przemawia, ale już piszę dlaczego. Myślę, że każdy, lub przynajmniej większość osób ma jakieś własne, prywatne wrażenia, po których przechodzą go nieprzyjemne ciarki. Dla jednych będzie odgłos drapania po szkolnej tablicy, dla innych pisk wydobywający się podczas ostrzenia noża. Na mnie w podobny sposób oddziałuje… przejechanie palcem w poprzek pocztówki 3D. Wiecie, takich, co to pod różnymi kątami patrzenia jest nieco inny obrazek. Ich powierzchnia jest tak specyficznie chropowata, że no po prostu nie jestem w stanie tego zdzierżyć.
I gdy pierwszy raz chwyciłem tę hybrydę od Asusa, pomyślałem sobie – będzie ciężko. Udało mi się to przezwyciężyć i w pewnym stopniu zaakceptować, ale wciąż dotyk sprawiał mi dyskomfort. Dla sprawiedliwości dodam jednak, że inne osoby, które miały okazje potrzymać ten tablet, takich odczuć nie uświadczyły i wręcz bardzo im się te plecki podobały. Ale skoro nie ma czegoś takiego jak obiektywna recenzja, musiałem o tym wspomnieć. Natomiast niewykluczone, że Wam to absolutnie nie będzie przeszkadzać.
Abstrahując od moich prywatnych dziwactw, muszę przyznać, że całość jest niezwykle solidna. To duży tablet, więc wypadało użyć wytrzymałych materiałów i tak też się stało. Jasne, cierpi na tym waga urządzenia, ale coś za coś. Gdybym miał się na siłę do czegoś doczepić to fakt, że po przyciśnięciu palcem, tył obudowy wgniata się nieco w stronę ekranu, ale to naprawdę szczegół, w zupełności nie przeszkadzający w codziennej pracy.
Przechodząc do krawędzi, nie ma sensu pisać o innych niż lewej, gdyż to jedynie tam umieszczono resztę gniazdek. W dodatku, całkiem elegancko – od najmniejszego do największego wejścia. I tak mamy tu gniazdko zasilające, następnie combo jack, do którego podepniemy zarówno słuchawki, jak i mikrofon. Potem robi się bardziej “płasko”: port microHDMI, port microUSB, a szereg wieńczy slot na kartę microSD. Niektórym pewnie może przeszkadzać umiejscowienie wszystkiego po jednej stronie, ja nie miałem z tym żadnych problemów. Jeszcze tylko wspomnę o dolnej krawędzi, która w głównej mierzy służy do połączenia z bazą dokującą, a w wersji z LTE – posiada wejście na kartę microSIM.
W standardowej recenzji w tym miejscu zakończyłbym kwestię wyglądu, ale nie bez kozery ta hybryda nazwana została Transformerem. Dzięki doczepianej klawiaturze zmienimy tablet w mały, przenośny laptop i przyznam szczerze, że właśnie w takiej konfiguracji korzystałem z niego najczęściej.
Obudowa wykonana jest z solidnego plastiku, przypominającego nieco szczotkowane aluminium, z metalowymi wstawkami. Tutaj pierwszy plus – nie ma mowy o wrażeniu taniości, a przez zastosowanie tego materiału, udało się utrzymać względnie niską wagę. Całość jest spasowana wymiarami do tabletu i muszę dodać, że spasowana całkiem nieźle. Nic nie odstaje, nie ma żadnych zbędnych elementów, a zestaw wygląda świetnie połączony ze sobą.
Patrząc od góry, główną część zajmują oczywiście klawisze, o których szerzej później. W górnej części znajduje się zawias wykonany ze stali nierdzewnej, a na nim zaczepy oraz złącze dokowania. Nieco poniżej jest przycisk, którym uwolnimy tablet od klawiatury. Ma stosowny opór, więc na początku trzeba przyzwyczaić się do nieco mocniejszego przyciśnięcia, ale dzięki niemu urządzenie nam nie wypadnie przy byle ruchu. Na samym dole znajduje się całkiem spory i wygodny touchpad. Na szczęście umiejscowiono go niemalże pośrodku, a nie np. bardziej z lewej, jak u niektórych producentów. Dla mnie to ważne, bo nieraz już zdarzało mi się wewnętrzną częścią dłoni przejechać po gładziku i niechcący zamknąć program albo usunąć część pisanego tekstu. No takie już mam łapy, nic nie poradzę.
Na lewej krawędzi umiejscowiono gniazdko LAN oraz złącze USB 3.0, z kolei z prawej, dla wygody, również USB, tyle że 2.0. Idealnie nadaje się np. na podpięcie myszki. Od spodu zobaczyć można wnękę dysku twardego, który w każdej chwili można wymienić oraz gumowe nóżki, spełniające swoje zadanie, choć w przypadku trzymania na kolanach, a z tego korzystałem najczęściej, nie były aż tak potrzebne.
W klawiaturze zabrakło osobnego panelu numerycznego po prawej stronie, ale z racji wymiarów, ciężko byłoby go gdzieś upchnąć, a ucierpiałaby na tym na pewno ogólna wielkość klawiszy. A skoro już przy nich jesteśmy, muszę przyznać, że jak dla mnie były idealne. Wystające na odpowiednią wysokość, dokładnie – 1,9 mm, stawiają idealny opór – nie wciskają się przypadkowo i są dobrze wyczuwalne. Przyznam, że na tej klawiaturze moja prędkość pisania stanowczo się zwiększyła i przy bezwzrokowym wprowadzaniu kolejnych znaków, nowe frazy pojawiały się niemal błyskawicznie. Zdecydowanie – jedna z fajniejszych klawiatur, z jakimi miałem do czynienia, porównując zarówno rozwiązania zewnętrzne, laptopowe oraz te doczepiane do tabletów.
Szkoda tylko, że po włożeniu tabletu do zawiasu, możliwości odchylenia ekranu były tak małe – nieco ponad 90 stopni, do czego musiałem się przyzwyczaić, ale i tak koniec końców, trochę przeszkadzało. Na szczęście zastosowano prosty zabieg – po maksymalnym odchyleniu, całość nieco się podnosi, a więc stukamy w klawisze pod (co prawda niewielkim, ale zawsze), kątem i bardzo przypadło mi to do gustu. Wprost nie znoszę biurkowych klawiatur, które nie posiadają regulacji podwyższenia (albo mają ułamane nóżki, ale to już inna sprawa). Gdybym miał się jeszcze na siłę do czegoś przyczepić – tablet w zawiasie nie stoi sztywno. To znaczy, sam z siebie się nie rusza, ale wystarczy delikatna ingerencja zewnętrzna i już w niewielkim zakresie kołysze się. Ale to już tak naprawdę drobnostka, bo na co dzień w ogóle to nie przeszkadza.
Uff, dobrnęliśmy do końca aspektu wizualnego, ale muszę przyznać, że zarówno sam design, jak i wykonanie, zasługiwały na poświęcenie im tyle miejsca, tym bardziej, że mamy tu do czynienia z duetem, który najlepiej pracuje właśnie w parze.
EKRAN
W kwestii wyświetlacza mam mieszane odczucia. Zacznijmy jednak od faktów. Ekran ma przekątną 11,6 cala o rozdzielczości HD, matrycę IPS oraz stosunek rozmiaru 16:9. Jeśli zatem naszego transformera potraktujemy jako tablet, okazuje się, że to całkiem sporo. Moim ulubionym rozmiarem jest 8 cali, więc ciężko było mi się przerzucić na takiego kolosa, ale w końcu udało się przyzwyczaić. Z kolei jeśli pomyślimy o nim jako o laptopie, to może się okazać, że wielkość ekranu jest dla nas niewystarczająca. W związku z dosyć dużą rozdzielczością, elementy interfejsu są dosyć małe, więc jeśli naszą hybrydę położymy na kolanach, z pewnym wysiłkiem będziemy się wpatrywać w maciupkie ikony. Przynajmniej osoby, które tak jak ja, noszą okulary.
Z drugiej strony, obawiałem się też o stosunek rozdzielczości do przekątnej ekranu, ale muszę przyznać, że nie zauważyłem jakiejś pikselozy, braku ostrości itp. Oczywiście, chciałoby się chociażby Full HD (choć wtedy główny pulpit zmniejszyłby się jeszcze bardziej), ale to, co otrzymałem, w zupełności mi wystarczyło.
Stopień podświetlenia również jest ok, choć jedynie w zamkniętych pomieszczeniach przy sztucznym oświetleniu. Gdy już wyjdziemy z nim na zewnątrz, możemy mieć pewne problemy z dostrzeżeniem elementów na ekranie. Dodatkowo, powierzchnia jest błyszcząca i doskonale odbija wszelkie promienie, dzięki czemu jak najbardziej może posłużyć do przeglądania się w nim. A tak na serio, kiedy słońce pada bezpośrednio na wyświetlacz – przepadliśmy. Niby jesteśmy w stanie pracować, ale z komfortem nie ma to zbyt wiele wspólnego.
W momencie gdy sprzęt już włączymy, a treści są bardzo ciemne, jak np. na początku, gdy widoczne jest logo Asusa na czarnym tle, wyraźnie widać punkty podświetlenia ekranu. Niestety na zdjęciach nie udało się tego uchwycić, więc musicie uwierzyć na słowo, że w kilku miejscach, głównie w rogach, widoczne są białe, świecące punkty. Tak naprawdę specjalnie to nie przeszkadza, tym bardziej, że prawie w ogóle podczas codziennego użytku nie mamy z tym do czynienia, ale wspomnieć wypadało.
WYDAJNOŚĆ
Asus T200TA nie jest tabletem do gier i to musimy sobie jasno zaznaczyć. Jego przeznaczeniem jest wielofunkcyjne urządzenie multimedialne, a więc przeglądanie stron internetowych, odtwarzanie filmów, czynności, nazwijmy to, biurowe, a więc pisanie maili, różnorakich dokumentów itp. W tym aspekcie sprawdza się wyśmienicie. Sprawdziłem też opinie na innych portalach i pojawił się zarzut przycinania podczas otwierania kolejnych stron w przeglądarce Chrome. Ja osobiście tego nie zauważyłem, natomiast faktycznie, ogólnie zdarzają się krótkie “zwiechy”, ale to dosłownie sekunda, max trzy i można jechać dalej.
Za wydajność odpowiada procesor Intel Bay Trail-T Quad Core Z3775 o częstotliwości 1.46 GHz, zintegrowana karta graficzna Intel HD Graphics oraz 2 GB RAMu. Ta ostatnia wartość jest tutaj wąskim gardłem i szkoda, że nie zdecydowano się na więcej. Tym bardziej, że z Windowsem 8.1 na pokładzie, rośnie chęć na odpalanie desktopowych aplikacji.
Skoro w codziennym użytkowaniu Transformer sprawuje się nieźle, to jak jest w grach? O ile w tabletowych produkcjach jak Asphalt czy Zen Pinball radzi sobie wyśmienicie i niczego mu nie brakuje, tak już zbyt wielu tytułów windowsowych niestety nie odpalicie z powodu właśnie pamięci RAM oraz zintegrowanej karty graficznej. No chyba, że lubujecie się w klasykach sprzed kilku lat, lub niezbyt zasobożernych, nowych produkcjach. Mój Hearthstone działał wyśmienicie :)
Cieszy natomiast fakt, że sprzęt uruchamia się bardzo szybko. Od momentu włączenia do pojawienia się pulpitu upływa ok. 10 sekund, co jest niezłym czasem nie tylko w kategorii laptopów, ale nie ma się też czego wstydzić, stając w szranki z tabletowymi kuzynami. Całkowite wyłączenie jest jeszcze szybsze i trwa dosłownie trzy sekundy. Zdecydowany plus.
SYSTEM, APLIKACJE I MULTIMEDIA
Jak wspomniałem wcześniej, Asus T200TA pracuje na systemie operacyjnym Windows 8.1 Pro, który zna prawdopodobnie większość z Was, dlatego specjalnie o nim samym nie będę się rozpisywał. Ktokolwiek widział okienka i kafelki – ten wie, z czym można mieć do czynienia.
A właśnie – kafelki. Znienawidzone zapewne przez niejedną osobę, tak bardzo, że Microsoft przywrócił w późniejszej wersji standardowy pulpit. Muszę przyznać, że ja również jestem zwolennikiem klasycznego rozwiązania, z menu start w lewym dolnym rogu ekranu, ale w tym wypadku zrozumiałem, że kafelki mogą mieć sens, pod warunkiem, że ekran jest dotykowy. Sam się zdziwiłem, jak intuicyjnie śmigałem między kolejnymi aplikacjami, dotykając konkretnych kwadracików.
A skoro już przy dotyku jesteśmy, zapewne część z Was zastanawia się, jak wygląda użytkowanie Windowsa, przeglądanie stron itp. bez pomocy touchpada i klawiatury. Tak szczerze to średnio, ale paradoksalnie – bardzo przyjemnie. Skąd taka rozbieżność? Po pierwsze – ze względu na rozdzielczość ekranu, ikony są stosunkowo małe, więc trzeba odpowiednio trafić palcem. Po drugie – nie każda strona internetowa jest do tego sterowania dobrze przystosowana i np. gdy po standardowym najechaniu myszką pojawia się rozwijane menu robi się kiepsko. A gdy przytrzymamy palec dłużej – pojawiają się opcje przeglądarki, więc nijak nie jesteśmy w stanie tam wejść, co może być irytujące gdy tablet wypniemy z bazy dokującej.
Natomiast, mimo to, często poruszałem się po wszystkich funkcjach na zmianę touchpadem i dotykiem. Nie jestem w stanie stwierdzić dlaczego tak, gdyż było to losowe i zależne od mojego widzimisię. Złapałem się nawet na tym, że już po oddaniu sprzętu do testów, gdy przesiadłem się na swojego domowego laptopa, pierwsze co chciałem zrobić, to tapnąć palcem w ikonę na ekranie i dopiero po chwili się zorientowałem, że przecież mój złom takiej funkcji nie ma. Spodobała mi się też możliwość wysunięcia swipem z prawej krawędzi panelu z szybkimi ustawieniami.
Jak reszta Asusowych modeli, również ten posiada opcję sterowania gestami i zawsze włączam większość z nich, bo dzięki temu touchpad zyskuje dodatkową funkcjonalność. Najczęściej korzystałem m.in. z możliwości przewijania stron, poprzez położenie dwóch palców i przesunięcie w górę lub w dół. Często panele mają do tego wydzieloną część po prawej stronie, ja jednak preferuję właśnie to rozwiązanie. Pojawiać się może przy tym mały problem – czasem laptop zinterpretuje nasze działanie jako powiększenie/pomniejszenie obrazu, co z czasem zaczęło mnie wkurzać, więc po prostu wyłączyłem ten gest.
Przy trzech palcach również jest ciekawie i niesamowicie wygodnie. Jednym ruchem w dół zminimalizujemy wszystkie programy i pokaże się pulpit, z kolei przeciągnięcie nimi do góry przywoła widok aktualnie uruchomionych aplikacji. Tak jak wspomniałem – bardzo wygodny sposób sterowania.
Po przełączeniu się na kafelki uzyskujemy dostęp zarówno do programów desktopowych jak i tych tabletowych, ze sklepem na czele. Jak wspomniałem wcześniej, dzięki kafelkom przyjemnie poruszamy się między nimi, choć widok wszystkich, pogrupowanych alfabetycznie, chyba nigdy nie przypadnie mi do gustu. Przydaje się tu możliwość wyszukania konkretnego, pod warunkiem oczywiście, że znamy nazwę.
Tablet nadaje się również do konsumpcji wszelkich treści czytanych, z e-bookami na czele. Bez problemu pomieści dwie strony naraz, choć do komfortowej rozrywki intelektualnej przyda się oczywiście stosowne powiększenie. Również mój ulubiony agregator newsów, Flipboard, wyglądał na Transformerze po prostu świetnie i czytelnie.
Kuleje niestety warstwa audio. Głośniki umiejscowione są z tyłu obudowu, w centralnej części lewej i prawej strony, przez co trzymając tablet poziomo, w obu rękach, skutecznie tłumimy sobie dźwięk. Nie spodziewajcie się też dużej jego jakości, bo podobnie jak w wielu rozwiązaniach laptopowych, tutaj dominują wysokie tony, a basu, choćby najmniejszego, nie uświadczycie, choć na plus trzeba zaliczyć dużą głośność. Problem mija, gdy podepniemy słuchawki i tu jest naprawdę bardzo dobrze, dzięki niezłemu gniazdku jack.
Jeżeli chodzi o oprogramowanie dźwiękowe, tutaj również ubogo. W opcjach podstawowych mamy jedynie regulację głośności mikrofonu i poziomu głównego, a w zaawansowanych możemy przywrócić domyślne wartości oraz przenieść się na stronę właściwości dźwięku Windows. Żadnego equalizera, efektów przestrzennych, nic. A szkoda, bo dałoby się wycisnąć coś więcej, jeśli nie z głośników, to chociaż ze słuchawek.
APARAT
Jak zwykle w recenzjach tabletów, tak i tutaj stwierdzę, że nie jestem zwolennikiem wykonywania nimi zdjęć. Tym bardziej (tak wiem, że kolejny raz o tym wspominam), że akurat ten jest stosunkowo ciężki, a przez to stosunkowo niewygodnie cyka się nim fotki. Nie pomagają w tym same kamerki. Z tyłu umieszczono tyle megapikseli, ile w smartfonach często montuje się z przodu, czyli 5 Mpix. Na froncie dostajemy jedynie 2 Mpix, więc nadaje się raczej do wideorozmów.
Muszę też zaznaczyć, że preinstalowane oprogramowanie aparatu nie pozwala na zbyt wiele. Nie ma tu korekty barw, wyboru ISO, można jedynie zrobić zdjęcie lub nagrać film. Zaskoczyłem się, gdyż nie mogłem nawet przełączyć się między kamerami. Sytuację znacząco poprawiło ściągnięcie aplikacji Asus Camera, która poszerza możliwości i dodaje brakujące opcje, choć szału też nie ma. Ale nie oszukujmy się – robienie zdjęć nie jest głównym przeznaczeniem tego tabletu.
No dobra, a jak wyglądają efekty radosnych spustów migawki? Nie tak źle jak przypuszczałem, choć na części fotografii widać, że trochę tych megapikseli brakuje. Panorama również nie powala, zarówno pod względem rozdzielczości, jak i szerokości. Aplikacja Asusa pozwalała również na osiągnięcie absurdalnie wysokiego zoomu cyfrowego. Ciężko mi stwierdzić jaka to była wartość, gdyż nie pojawiała się żadna informacja o jego wartości, ale naprawdę sporo. Jak to wyszło, możecie zobaczyć poniżej. Mój komentarz będzie zbędny. Tablet nie posiada lampy LED, więc o zdjęciach nocnych możecie zapomnieć.
W poczet zalet muszę natomiast zaliczyć zainstalowane oprogramowanie do obróbki zdjęć i video, czyli odpowiednio Photo i Power Director. Nie posiadają co prawda wielu rozbudowanych opcji, ale świetnie nadadzą się na początek przygody z modyfikowaniem zdjęć i filmów, po ich wykonaniu. W przypadku video możemy chociażby importować pliki, umieścić je w konkretnym porządku, zapisać na dysku w konkretnej rozdzielczości czy podzielić się na Facebooku. Jeśli chodzi o zdjęcia, tu pobawimy się różnymi efektami, dokonamy korekty kolorystycznej, czy dodamy ramkę. Choć muszę zaznaczyć, że te aplikacje są dostępne również na innych urządzeniach, w Sklepie Microsoftu.
BATERIA I TEMPERATURA
Według zapewnień producenta, bateria wytrzyma nawet 10,5 godziny na jednym ładowaniu. Da się to osiągnąć, niemniej przy zmniejszonej jasności ekranu. W związku z tym, że ja lubię duże podświetlenie i zawsze testuję na maksymalnej wartości, musiałem zadowolić się krótszym czasem, ale i tak stało to na całkiem niezłym poziomie. Hybryda wytrzymywała mi spokojnie jeden dzień, z okazyjnymi przerwami. Non stop włączone WiFi, jasność na full, trochę grania w aplikacje desktopowe, trochę w w tabletowe, przeglądanie stron internetowych, YouTube, praca z tekstem – tak wyglądał mój typowy dzień użytkowania, na którym wycisnąłem spokojnie ok. 6 godzin z włączonym wyświetlaczem.
Jeżeli chodzi o opcje zarządzania energią, tutaj wielkiej filozofii nie ma. Dostępne są standardowe, windowsowe plany zasilania: wysoka wydajność, zrównoważony oraz oszczędzanie energii. No i można sobie przyciemnić ekran. I to w zasadzie wszystko. Ja do testów używałem głównie planu wysokiej wydajności.
Transformer ma tendencje do nagrzewania się pod dużym obciążeniem, co jednak nie było jakąś specjalną przeszkodą. Po części dlatego, że jeśli używamy go w połączeniu z klawiaturą, w sposób laptopowy, to tak naprawdę tabletu nie dotykamy. A nawet jeśli korzystamy z niego bez klawiatury, to i tak choć czuć ciepło, nie jest ono w żaden sposób dyskomfortem
PODSUMOWANIE
Jak mogliście się przekonać w niniejszej recenzji, Asus T200TA ma swoje grzechy i jest hybrydą niejednoznaczną. A mimo tych kilku wad, uważam że to urządzenie bardzo fajnie wykonane i choć przez pierwszy tydzień nie mogłem się do niego przyzwyczaić, tak już potem nie chciałem go oddawać. Spędziłem z nim bardzo przyjemnie czas i doceniłem jego wielowymiarowość. Jako mały laptop idealnie nadaje się też do wyłożenia się z nim w łóżku i w tej kategorii, mogę powiedzieć o nim, że jest lekki.
Chciałoby się z kolei większej ilości pamięci RAM, tym bardziej jeśli mamy ochotę pograć w tytuły windowsowe, ale jeśli wystarczą nam produkcje przeznaczone dla urządzeń mobilnych, wówczas w zupełności wystarcza. Komu mógłbym polecić tę hybrydę? Przede wszystkim osobom, które lubią większe wyświetlacze oraz szukają wielofunkcyjnego sprzętu. Jest to rozsądna alternatywa również dla mniejszych laptopów, jeżeli chce się korzystać z mniej wymagających programów. Ja na pewno będę go miło wspominał.
****