Przede wszystkim muszę przyznać, że bardzo mi się podoba trend jaki ma miejsce ostatnimi czasy wśród smartwatchy. Mam na myśli wzornictwo, które czerpie z tradycyjnych zegarków pełnymi garściami. W końcu te nowoczesne urządzenia zaczynają mieć swoją tożsamość, wyróżniając się nie tylko funkcjami – te nawiasem mówiąc są praktycznie wszędzie takie same – ale przede wszystkim wyglądem. I właśnie tutaj mój wstęp gładko przechodzi do głównego bohatera tego wpisu – Vector Watch.
Jest to dość nietypowy smartwatch z kilku względów. Przede wszystkim jest świetnie zaprojektowany i choć tak jak pisałem wcześniej, bardziej tradycyjne wzornictwo jest spotykane coraz częściej, to muszę oddać, że postarano się tutaj naprawdę bardzo mocno. Warto zwrócić uwagę, że wprowadzono na rynek dwa modele. Różnią się one tylko wyglądem – oczywiście ceną również – reszta jest dokładnie taka sama. Nie ukrywam, że bardziej do gustu trafia do mnie okrągła tarcza, tak więc nic więcej nie muszę dodawać, wiadomo który zegarek podoba mi się bardziej.
Obydwa modele, są nie tylko wodoodporne, ale także mają monochromatyczny wyświetlacz, który nie jest dotykowy. I jest to również ciekawe rozwiązanie, ponieważ zegarki będziemy obsługiwać poprzez trzy boczne przyciski. Oczywiście do dyspozycji otrzymujemy różne paski, tak by każdy mógł dostosować swój egzemplarz pod własne, estetyczne potrzeby. Muszę przyznać, że zarówno jeden, jak i drugi Vector Watch są bardzo ładne i w praktycznie każdej konfiguracji prezentują się świetnie.
Jeśli chodzi o możliwości, to te prezentują się standardowo. Oba zegarki będą liczyć nasze kroki, ilość spalonych karolii, czy przebyty dystans. Użytkownik otrzyma informację o SMS-ie, czy mailu, dodatkowo zegarek przypomni o ważnym wydarzeniu zaznaczonym w naszym elektronicznym kalendarzu. Całością będziemy zarządzać przy pomocy dedykowanej aplikacji na smartfona.
Coś co bardzo mi się podoba, to sposób powiadomienia użytkownika o np. wiadomośc i elektronicznej. Gdy tylko otrzymamy nową, to na wyświetlaczu pojawi się okrąg oplatający ekran. Bardzo proste, dyskretne, a zarazem genialne. Świetny pomysł! W ogóle ciekaw jestem jaki to OS, na którym działa Vector? Skoro zarządza się nim trzema przyciskami, musi być bardzo prosty w obsłudze, a zarazem intuicyjny. Na zdjęciach promocyjnych wygląda dość prymitywnie wręcz i nie przypomina zbytnio tego co widzieliśmy wcześniej u konkurencji.
No dobrze, ale to wszystko i tak chowa się za jednym elementem, który – jeśli wierzyć zapewnieniom producenta – rozstawia konkurencję po kątach. Bateria. Ta ma starczyć – UWAGA – na 30 dni! Cóż mogę powiedzieć, z ust od razu wyrywa mi się tylko jedno słowo – WOW! Od razu też przychodzi refleksja, że tyle właśnie powinny trzymać wszystkie produkowane smartwatche. Cieszyłbym się, gdyby każdy wytrzymywał chociaż tydzień, a tu mamy cały miesiąc! Z pewnością wpływ ma na to zastosowanie innego niż u reszty świata wyświetlacza, który tam jest jednym z głównych winowajców pożerania baterii.
Cena? Vector Luna – model z okrągłą tarczą to koszt 349 dolarów. Drugi, o nazwie Meridan to 199 dolarów. Jak na to, że w zasadzie obydwa smartwatche różnią się głównie wyglądem, to przepaść jest dość spora, ale mimo wszystko cena w jednym i drugim przypadku do przełknięcia. Firma Vector zapowiada również możliwość instalacji dodatkowych aplikacji, co z pewnością rozwinie funkcjonalność obydwu zegarków. I jeszcze jedna bardzo pozytywna informacja. Vectory będą działać pod Androidem, iOS oraz Windowsem Phone. Ktoś zainteresowany? Zamówienia można składać już na stronie producenta.
Źródło, foto: vectorwatch, cnet