Pewnie wielu z Was (i słusznie) kojarzyć się będzie początki kina z kaczym chodem, kwadratowym wąsikiem, melonikiem i bambusową laską. Sto lat temu świat dowiedział się o Charlie Chaplinie, gdy do kin wszedł film Włóczęga (The Tramp), 32-minutowe dzieło, w którym Chaplin ratuje wiejską dziewczynę (w tej roli Edna Purviance, zaangażowana do tej roli zupełnie przypadkiem – planowała przyszłość w zawodzie stenografistki, jednak na tyle wpadła w oko legendarnemu Włóczędze, że zagrała u jego boku w kilkudziesięciu produkcjach, stając się gwiazdą kina niemego) przed bandytami, co ma dla niego niezwykłe konsekwencje. Historia obfituje w intrygi i humor, a całość – gorąco polecam! – można obejrzeć tutaj:
Aktor pojawił się w kinie w 1915 roku i aż do końca kariery w roku 1967 zagrał w niemal 100 produkcjach. Rok 1915 to nie tylko debiut Chaplina, ale także filmu 3D! Każdy, kto myślał, że trójwymiarowe projekcje są domeną ostatnich dwóch, trzech dziesięcioleci i sztabu ekspertów od efektów specjalnych – jest w błędzie. Wystarczy przypomnieć odpustowe rozrywki w wieku XIX. Pierwsza projekcja filmu 3D była dziełem samouka w tej dziedzinie, Edwina Portera. Już na pierwszym pokazie – w czerwcu 1915 r. – w nowojorskim teatrze Astor, widzowie zostali wyposażeni w czerwono-zielone okulary (kto by pomyślał, że najsłynniejszy kinowy gadżet jest znany już od wieku?), i obserwowali krótkie scenki nakręcone m. in. przy wodospadzie Niagara. Pierwszym pełnometrażowym filmem 3D był The power of Love – Harry’ego Fairalla, nakręcony 7 lat po tym debiucie. Za to technologia 3D, chwilowo zapomniana, czekała na udoskonalenie przez kolejne trzy dekady i z pełną parą ruszyła dopiero w latach 50. XX w.
Jeśli jednak zastanawialiście się, skąd w ogóle powstał pomysł ewolucji fotografii w film, i jak wyglądało pierwsze urządzenie do rejestrowania „ruchomych obrazów”, będziecie przyjemnie zaskoczeni, bowiem stoi za tym Polak, wynalazca Kazimierz Prószyński! Sprzęt zwany pleografem, skonstruował już w roku 1894 i za jego pomocą uwiecznił sytuacje z codziennego życia, jak koncerty Filharmonii (przypominam, że to kino nieme!), zabawy na ślizgawkach, tańce, pracę pogotowia, kuriera czy ruch uliczny. Palmę pierwszeństwa przyznali mu sami bracia Lumiére, którzy na pomysł pierwszego kinematografu wpadli niespełna kilka miesięcy po Prószyńskim, niestety – to głównie oni stali się znani z tego wynalazku.
Kolejnym przełomem w roku 1915 jest pierwszy film, który zyskał miano kinowego hitu. Tytuł tego dzieła to Narodziny narodu Davida W. Griffitha, opowiadające o dziejach dwóch amerykańskich rodzin podczas wojny secesyjnej. Domyślni czytelnicy na podstawie samego tytułu zorientują się, że film może zawierać przekaz ideologiczny, a skojarzenia ze skrajnościami politycznymi też będą jak najbardziej na miejscu. Narodziny narodu, choć były nie do końca poprawne polityczne, zawierały pewne przekłamania i były niemożebnie długim filmem nawet we współczesnych realiach (trzy godziny z hakiem!), odznaczały się świetnym jak na tamte czasy warsztatem reżysera i ekipy montażowej, a także sporą frekwencją, powodowaną częstymi napomknieniami w prasie. Pierwszy megahit w dziejach kina mógł zarobić nawet 60 milionów dolarów, do czego przyczyniło się przedstawienie w tendencyjny, przejaskrawiony sposób ogółu czarnoskórych Amerykanów, samej wojny secesyjnej, początków Ku-Klux-Klanu i mit Amerykanina jako największego bohatera tej wojny.
Obecnie mamy wrażenie, iż kino rozwija się w zawrotnym tempie i trudno nam nadążyć za premierami i nowościami, skoro co tydzień na ekrany wchodzi kilka świeżych propozycji. Może warto więc przyjrzeć się temu, skąd wzięły swój początek, jak rozwijała się technika filmowa i co zapoczątkowało obecne tendencje czy gatunki filmowe? To z pewnością pomogłoby nam podziwiać współczesne filmy w nieco inny sposób i odbierać je z większą świadomością.
Źródło: wecpr