Jestem zaskoczony i trochę… nie nawet więcej niż trochę – jestem mocno zawiedziony dzisiejszą premierą konsumenckiego wydania Projektu Tango, który od teraz zyskał nowe logo i nazwę skróconą po prostu do Tango. Jak śpiewała Budka Suflera – do tanga potrzeba dwojga, zgodnych ciał i chętnych serc. A tutaj ewidentnie tej zgodności brakuje (chociaż chęci może i są…?), i boleję nad tym bardzo.
Właściwie przez całą konferencję nie pokazano niczego z tego, co tak komunikowano w związku z Tango przez ostatnie miesiące. Zabrakło więc przełomowej prezentacji, która pokazywałaby czym to w ogóle jest(?), i jak może zmienić świat. Przepraszam Lenovo, ale dla mnie to wyszło, jak jakiś napompowany balon, z którego dzisiaj uszło powietrze. Dlaczego?
Po pierwsze w czasie prezentacji aplikacji demonstracyjnych przy każdej z nich wyskakiwały błędy. Albo coś do końca nie grało, jak scena z domino, więc naprędce prezenter musiał improwizować skróconą wersję swojego pomysłu na demonstrację efektownych zdarzeń w rzeczywistości rozszerzonej…
Po drugie jednak – mimo wszystko oniemiałem, kiedy zobaczyłem dinozaury, wyrastające na scenie drzewa, trawę i jakieś dziadowskie skaczące zające. Co to ma być? Kopia z fotograficznych Efektów Sony AR? Jakiś jeden, wielki, totalny kicz!
Po trzecie – Lenovo – czy ktoś od Was odwiedza czasem Sklep Play? Jeśli nie, to informuję – takie rzeczy można pobrać od dawna i zainstalować w smartfonie za 600zł, na którego nie trzeba wydawać 499 dol. Przykro mi, ale Tango zapowiadane było zupełnie inaczej. Jestem strasznie rozczarowany!
Bo liczyłem, że zobaczę wizualizację, jak skanowane są pomieszczenia, aby osoba niewidoma lub niedowidząca mogła się w nich bez przeszkód poruszać! Bo byłem przekonany, że zobaczę autentycznie spontaniczny materiał z tego, jak ktoś wchodzi do sklepu i potrafi się poruszać w korytarzach marketowych półek poszukując jednej maleńkiej śrubki, albo że chociaż pokazany zostanie mi faktyczny potencjał całej platformy, która potrafi radzić sobie np. z innymi ruchomymi obiektami w środowisku, w którym jest urządzenie pracujące w trybie Tango (np. zatłoczone centrum handlowe).
Zobaczyłem za to kolesia, który przy kominku stawia drewnianą szafkę i sadzi idiotyczne drzewka świąteczne w czerwcu oraz wiesza skarpety na prezenty od Mikołaja! Co to ma być? Cyrk jakiś? Lunapark? Zainstalujcie sobie aplikację IKEA i zobaczycie, co potrafi Wasz smartfon bez jakiegoś wielce rozdmuchanego Tango! Kurczę, tak przełomowa technologia i w sumie nikogo sensownego z Google nie było? I co tam robił Brian Krzanich z Intela, który zagrał z CEO Lenovo w jakąś gierkę zabierając zbędny czas na ględzenie o pierdołach?
Nie, nie i jeszcze raz nie! Naprawdę się zawiodłem. Może i Tango ma zajebisty potencjał. Ale dzisiaj został on pokazany w wersji developerskiej – tak, bo to nawet nie beta w mojej opinii. Niestety, ale tak się tego robić nie powinno. I dopóki tego nie pojmiecie, dopóty Apple, Samsung i LG będą Wam sprzed nosa zwędzać najlepsze pomysły.
Moja ocena – dwója z minusem…