329 euro z VAT – tyle będzie kosztować pierwszy na świecie, oficjalny tablet z Chrome OS na pokładzie. Jego producentem jest Acer i właśnie ogłasza debiut tego urządzenia. Nie da się ukryć, że wygląda to jak rzucenie przez Google w kooperatywie z Acerem czegoś, co będzie przypominało całemu światu – patrzącemu dziś w stronę Apple i wyczekiwanej od niego oferty sprzętu edukacyjnego – że najpopularniejsza w Stanach Zjednoczonych platforma, która szturmem w ostatnich latach zdobyła szkoły, należy teraz do wyszukiwarkowego giganta. No, ale czy TEN tablet, jest tego niezbitym dowodem?
Acer Chromebook Tab 10 (D651N) to urządzenie, które może pochwalić się wyświetlaczem IPS o przekątnej 9,7 cala i rozdzielczością QXGA 2048x1536px. Tak – proporcje są żywcem zdjęte z iPada, więc teza zawarta w pierwszy akapicie, zdaje się potwierdzona także i w tym aspekcie. Na froncie tablet posiada 2Mpx kamerkę, a na pleckach 5Mpx. Acer Chromebook Tab 10 napędzany jest bliżej nieznanym mi czterordzeniowym procesorem OP1, są 4GB RAM, 32GB na pliki, Bluetooth 4.1, WiFi 802.11ac, jack 3.5mm do słuchawek lub mikrofonu zewnętrznego oraz… niespodzianka – zadokowany na pleckach tabletu – stylus Wacoma z systemem analizy nacisku oparty o EMR, czyli Electro-Magnetic Resonance, a więc rezonansu elektromagnetycznego, który lokalizuje punkt dotyku ekranu przez rysik oraz jego kąt i siłę nacisku na podstawie analizy sygnałów z kilku czujników rozlokowanych na powierzchni wyświetlacza. Całość waży 550g i na jednym ładowaniu ma pracować do 9h.
To jednak, co jest tutaj najciekawszą nowinką to platforma Chrome OS, jako bazowa, zarządzająca całym urządzeniem. Dodatkowo obsługująca aplikacje z Androida, więc dająca niejako dwa urządzenia w jednym. Nie ukrywam, że sam jestem ciekaw, jak system zaprojektowany pod warunki typowo notebookowe, sprawdza się w stricte tabletowych okolicznościach działania? Mam z Chrome OS cały czas do czynienia na moim Chromebooku, i przyznam szczerze… nie widzę tego w różowych barwach… Jeszcze apki androidowe – OK, rzeczywiście bez dotykowego ekranu w typowym Chromebooku obsługuje się średnio wygodnie, więc widać tutaj konkretną przeszkodę w czerpaniu pełnej satysfakcji z tak zarządzanego sprzętu. No, ale tablet to już coś innego. Wnioskuję więc, że… będzie na odwrót… Z systemu Chrome OS nawigacyjnie będzie korzystać się na przeciętnym poziomie, za to z apkami ze Sklepu Play – równie miodnie, jak na sprzęcie z Androidem.
Nie będę ściemniał. Jestem sceptycznie do tej opcji nastawiony. W sensie – jak wspomniałem wyżej – mam Chromebooka, kolejny już model, znam Chrome OS od podszewki w różnych wariantach tego systemu z Canary Channel włącznie, więc nie tylko potrafię sobie wyobrazić, co wiem z autopsji, jak ta platforma sprawuje się w codziennych zadaniach oraz, jak wypada tutaj praca z aplikacjami z Androida. Acer oczywiście konkretnie komunikuje w swojej informacji prasowej, że docelowymi odbiorcami sprzętu są/mają być szkoły, czyli tzw. segment edukacyjny, określany w USA symbolem K-12. Dodatkowo producent obiecuje w Chromebook Tabie 10 wsparcie dla Google Expeditions AR, ale przecież cała amerykańska edukacja nie opiera się na tego typu rozwiązaniu, aby było czemu kibicować…
Dla mnie najważniejsze pytanie jest takie – czy rzeczywiście da się z takim sprzętem pracować? I to niezależnie od tego, czy jest to praca domowa, praca zawodowa, praca nauczyciela, czy po prostu nauka. Bo, jeśli Apple pokaże dzisiaj edukacyjne iPady i MacBooki, to przecież będą to rozwiązania oparte o znane nam już systemowo projekty iOS-a, czy MacOS-a. A w przypadku Google’a i Acera mam jakieś takie nieodparte przeczucie, że dostaniemy twór eksperymentalny w postaci Chromebook Taba 10. Ni to tablet z prawdziwego zdarzenia – ni to funkcjonalny Chromebook…