To może być przełom w technologii ubieralnej, która stanie się „ubieralna” jeszcze bardziej dosłownie. Wszystko przez kanadyjski startup Hexoskin, który wynalazł wspaniałe urządzenie, mające pomóc biegaczom. Mowa tu o… elektronicznym podkoszulku.
Ta część garderoby została wyposażona w sensory, dzięki którym w ciągu minuty może odbierać ponad 42 tysiące informacji na temat naszego ciała, a także podejmowanych przez nie działań. Oprócz śledzenia postępów treningowych strój będzie śledził też nasze dzienne aktywności, jak np. sen czy spoczynek (do tego stopnia, że będzie w stanie określić pozycje, w jakich śpimy).
Ilość informacji, które koszulka potrafi zebrać, jest naprawdę imponująca – jest zaopatrzona w czujniki, odpowiadające za serce, które zmierzą nasze EKG, zmiany w pracy serca, jego bicie w spoczynku, czas potrzebny nam do odpoczynku, a także podpowiada nam, jaki sposób treningu będzie dla nas optymalny.
Oprócz serca urządzenie skupi się też na innym, równie ważnym organie – płucach. Poinformuje nas o tempie oddechu, jego głębokości, a także zmierzy to, co dotychczas tradycyjne urządzenia treningowe – czyli ilość wykonanych kroków, spalonych kalorii, czy czasu, jaki przeznaczyliśmy na sen.
Wszystkie dane, jakie zbierze koszulka, będą przesyłane do urządzenia mobilnego. Nie wiemy, kiedy ten pomysł dotrze do nas, bo na razie dostępny jest tylko na rynku amerykańskim – tam za możliwość modnego i nowoczesnego ubrania się na trening będziemy musieli zapłacić prawie 400 dolarów. Koszulka jest wodoodporna, dzięki czemu nasze ćwiczenia mogą przebiegać bez ograniczeń.
Hexoskin nie jest jednak monopolistą, jeśli chodzi o modyfikowanie tej części stroju – pomysł jest bardzo podobny do tego, jaki chciała wprowadzić spółka Intel w maju bieżącego roku. W sierpniu z kolei pisał o takiej możliwości znany projektant Ralph Lauren.
To znakomity pomysł dla osób, które podczas uprawiania sportu rozpraszają gadżety takie, jak smartfony, opaski czy inteligentne zegarki – biegnąc w specjalnie zaprojektowanej koszulce możemy zapomnieć, że nasze wyniki są cały czas zbierane i analizowane i z pewnością zwiększy to naszą przyjemność z uprawianego sportu. O ile ktoś trenuje dla zabicia czasu lub nie ma presji na wyniki, takie rozwiązanie może okazać się bardzo pomocne.
Z drugiej strony jednak – świadomość, że posiadamy przy sobie urządzenie, które nas kontroluje i mierzy każdy oddech i krok, także może działać dopingująco. Mimo wszystko, sama zaliczam się jednak do pierwszej grupy, która uprawiając sport traci poczucie czasu i rzeczywistości i mimo podziwu, jaki wzbudził we mnie ten pomysł, nie zdecydowałabym się na zakup takiego gadżetu. Osoby, które mają silne poczucie własnego stylu i manifestują go ubiorem, także będą miały zastrzeżenia. W każdym razie – nie wyobrażam sobie maratonu biegaczy, zuniformizowanych takimi samymi, elektronicznymi koszulkami.