Kurz opadł po prezentacji Samsunga Galaxy S5, emocje rónież, za chwilę smartfon będzie dostępny w sklepach. Padną być może kolejne rekordy sprzedaży, miliony sztuk najnowszej wersji flagowca trafią do rąk spragnionych użytkowników. Gotówka popłynie szeroką rzeką w stronę kont Samsunga. A gdzie reszta producentów?
Scenariusz podobny do tego z przed roku? Hmm…, trochę przewidujące jak dla mnie. Trochę… nudne. Galaxy S5 wcale nie jest najlepszym telefonem. Nie była nim również poprzednia wersja. Mimo to sprzedaje się, jak ciepłe bułeczki. Owszem podejrzewam, że dynamika sprzedaży nie będzie aż tak szybka. Rynek jest nasycony dobrymi, szybkimi smartfonami. Tendencja wypuszczania odświeżonych wersji swoich flagowców co roku sprawiła, że idea zmiany telefonu co 2 lata (czyli wtedy kiedy kończy się umowa u operatora), zaczyna się delikatnie chwiać. Oczywiście, część użytkowników takich jak ja, zmienia telefon „co umowę” i podejrzewam, że jest ich zdecydowana większość. Coraz częściej jednak są tacy, którzy co roku wymieniają swojego smartfona wraz z jego odświeżoną wersją.
Tak częsta wymiana, z pewnością z punktu fana nowych technologii jest z pewnością ekscytującą sprawą. Można wtedy być na bieżąco z nowinkami, które prezentuje nam nasz ukochany producent (zakładając oczywiście, że jesteśmy wierni jednej firmie). Niektórzy, tak jak Sony, podnoszą poprzeczkę jeszcze wyżej. Japończycy wypuszczają poprawiony hardware średnio co pół roku, co jest zabójczym tempem. Zmiany są mniejsze, brak rewolucji, ale lifting i udoskonalenia są widoczne. Zmiana co 6 miesięcy? Eeee… ja chyba podziękuję. Wydawanie co pewien czas prawie 3 tys. zł – za co prawda świetny smartfon – to już jednak zdecydowana przesada, szczególnie patrząc przez pryzmat zarobków przeciętnego Kowalskiego. Inną kwestią są różnice pomiędzy poszczególnymi wersjami. Pytanie podstawowe jest takie: Czy zmiany pomiędzy poszczególnymi modelami są aż tak duże, by warto było za nie płacić niemałe pieniądze?
Wracając do wątku początkowego. Samsung wypuszcza SGS5, który u mnie osobiście nie wzbudza absolutnie żadnych emocji. Nie ma dla mnie tam nic co porwałoby mnie, tak bym zapragnął tego smartfona. Podejrzewam, że nie jestem jedyny, a mimo to i tak – zaryzykuję to stwierdzenie – sprzeda się on lepiej niż Xperia Z2, czy najnowsza odsłona flagowca HTC – ONE. Strasznie żałuję, że żaden z tych producentów, nie może nawiązać równorzędnej walki z Samsungiem. LG dopiero rośnie w siłę, wypuszczając G2, ale to jeszcze za mało żeby rywalizować z najlepszymi, choć zdecydowanie są na dobrej drodze. HTC to… – nie lubię tak pisać, ani myśleć – okręt, który podtopiony szuka lądu. Mam ogromną nadzieje, że nowy ONE, pokaże pazura i HTC wróci do gry. Życzę im tego z całego serca. Nieprzypadkowo zresztą aktualna jeszcze wersja flagowca, została najlepszym smartfonem roku.
W tej chwili Sony dla mnie ma to coś, czego pragnę najbardziej. I to Japończykom kibicuje w nawiązywaniu walki z Samsungiem, bo wg mnie to Sony właśnie jest w tej chwili na tyle silne, żeby pokazać kto tu rządzi, tym bardziej, że nie mają się czego wstydzić. Oczywiście nie mogę zapomnieć o Apple i ich iPhone’ach. Cóż… choć mam ogromny szacunek do tej firmy, to nigdy jakoś nie podniecałem się jej sztandarowym smartfonem, dlatego też może w tym tekście są bardziej na uboczu. Niemniej jednak nie wolno o o firmie z Cupertino zapominać, co prawda wydaje się, że jest krok w tył niż pędząca konkurencja, i nie oni dyktują teraz warunki, ale nie oznacza to, że nas niczym nie zaskoczą. Nie oznacza też, że kolejny iPhone sprzeda się słabo, bo na wyniki Apple narzekać nie może ;)
Walka trwa, producenci prześcigają się i walczą o potencjalnego użytkownika. Każda wersja flagowca to nowe nadzieje na dużą sprzedaż i glorię, ale największa część tortu póki co należy się Samsungowi.
Rozpocząłem od Samsunga Galaxy S5 i tym wątkiem skończę. Koreańczycy ciężko zapracowali sobie na swoją pozycję, nie ulega to wątpliwości. Przebili nawet magię samego Apple’a, który wydawał się niezwyciężony. To jednak pokazuje, że niczego nie można być pewnym. Wystarczy chwila nieuwagi, odpuszczenie jakiegoś segmentu rynku, jedna stracona szansa i można szybko potknąć się tak, jak stało się to np. z HTC, a szczególnie z Nokią. Kto by przypuszczał kilka lat temu, że Finowie w pewnym momencie będą walczyć o przetrwanie? „Krótka drzemka” i mogło skończyć się tragicznie. Życzę Samsungowi żeby tak się nie stało, ale z drugiej strony życzę innowacji i silnej konkurencji, z korzyścią dla nas – użytkowników.