Google udostępnił właśnie najnowszą wersję swojego ostatniego, jeszcze tegorocznego, systemu Android, czyli Marshmallow, ale z numeracją 6.0.1. Ponoć wyczekiwany to update (tak czytam tu i ówdzie w sieci), ale chyba nie przeze mnie. Po pierwsze nie ekscytuje mnie paczka nowych ikon Emoji, które mają razem z nim trafić na pokład świeżego systemu (komiczne w ogóle, że coś takiego może być przedmiotem aktualizacji systemu operacyjnego!), a po drugie – dość intensywnie korzystam od najwcześniejszych wersji tego OS-a, kiedy jeszcze można go było spotkać w wersji developerskiej pod literką M, i w finalnej odsłonie nie doprowadził mnie do łez, ani nie sprawił, że moja Motorola Nexus 6 przestała działać. Jedyne, co mnie cieszy przy tej paczce, to przede wszystkim załatanie większych i mniejszych błędów oraz ogólne wzmocnienie systemu.
[showads ad=rek3]
I pewnie byłbym już na etapie pobierania i instalowania nowego softu, gdyby nie jeden istotny szczegół… Tak się składa, że mam małą karuzelę w ostatnim czasie i skaczę z telefonu na telefon, od wersji Gingerbread 2.3 począwszy – aż do ostatniej odsłony systemu Google. Pozwoliło mi to mocno docenić, jak wiele zmieniło się w stosunku do wersji poprzednich w świecie Androida i zarazem uświadomiło, jak katastrofalne ma to skutki dla całej platformy z powodu fatalnej fragmentacji. Przeskoki te spowodowane są awarią mojego N6 – wysiadł mi aparat, smartfona odesłałem do serwisu i teraz na niego czekam. Tak samo, jak Ty i każdy inny Kowalski. Nie walę drzwiami i oknami, że szefuję dużemu blogowi technologicznemu i macie mi tutaj na rzęsach stanąć, ale cierpliwie czekam, aż główna kamerka zostanie wymieniona na nową. Swoją drogą już długo, zważywszy, że dziś 7 grudnia, a o ile mnie pamięć nie myli urządzenie trafiło do serwisu 20 listopada…
[showads ad=rek3]
Może nie wspominałbym o tym tak bardzo, ale coraz mocniej mnie to denerwuje. Te przesiadki, to jedno, ale mam też doświadczenia z innym awaryjnym Nexusem – pierwszym N7 od Asusa. Kiedy ten był przeze mnie odsyłany do serwisu, naprawa wraz z powrotem do mnie trwała 6 dni! Po drodze byłem informowany, co się dzieje z moją paczką, gdzie ją przeładowują, kto otwiera i ile pyłków kurzu znalazł wewnątrz serwisant. Słowem – WZORCOWO. To więc, co robi Motorola ze swoim serwisem, aż boli. Prawie zero kontaktu (poza jednym uprzejmym mailem, że czekają na sprowadzenie części), niemniej dobrze, że sam w ogóle chwyciłem za telefon i dopytałem, co i jak, bo długo trwała głucha cisza, a miła pani poinformowała mnie, że inny klient czekał miesiąc… Ponoć ten tydzień ma zakończyć moje niecierpliwe oczekiwania. I wówczas mam nadzieję, że przywitam Marshmallowa 6.0.1…
PS.
kto odważny niech klika – TUTAJ mój szczegółowy i bardzo drobiazgowy poradnik, jak zainstalować Marshmallowa na przykładzie wersji developerskiej.
Źródło: talkandroid