Targi CES 2018 wprawdzie za kilka dni, ale LG już teraz anonsuje oficjalnymi kanałami mediowymi, czego możemy się w czasie imprezy po tej firmie spodziewać. Na pierwszy i główny ogień idą telewizory. Nie ukrywam, że domyślałem się, że ten rok będzie jeszcze bardziej pod znakiem AI niż poprzedni, ale też po tym, co przeczytałem w informacji prasowej na temat nowych telewizorów tej firmy dochodzę do wniosku, że rok, dwa lata temu, a nawet i trzy, cztery lata wcześniej – podobne funkcje też były dostępne, tyle że nie formułowano ich w kontekście nauczania maszynowego, a nazywano po prostu smart. Teraz – mam takie wrażenie – te same rzeczy nie są już po prostu smart/inteligentne, ale mają odznaczać się walorem Sztucznej Inteligencji. Czy tylko mi to pachnie dziś przerostem formy nad treścią?
OK – żeby oddać słuszność LG muszę na samym początku wspomnieć, że producent ten wspomaga nowe TV z wyświetlaczami OLED i SUPER UHD z panelami Nano Cell świeżym procesorem, który nazywa Alpha 9. Zostały one dodatkowo wsparte poprzez funkcję LG ThinQ, której zadaniem jest przetwarzanie mowy ludzkiej i nauka tego, jak się zachowujemy przed telewizorem lub w interakcji z nim. Za ten aspekt dogłębniej odpowiada technologia DeepThinQ. LG zapewnia, że wypowiedzenie do mikrofonu zlokalizowanego w pilocie np. frazy: “pokaż wszystkie filmy z udziałem tego aktora”, „znajdź ścieżkę dźwiękową tego filmu”, „wyłącz telewizor po zakończeniu tego programu” lub “pokaż filmy o określonej tematyce” – to otrzymamy wykaz wszystkich materiałów dotyczących zadanych kwestii/tematów. Ale to dopiero początek.
Bo to wszystko to tak naprawdę pierwszy krok w kierunku połączenia z telewizorem całego ekosystemu do zarządzania inteligentnymi rozwiązaniami stosowanymi w domu, jak klimatyzatory, sprzęt AGD, konsole do gier, czy soundbary. I teraz pojawia się zasadnicza dla mnie kwestia. Otóż – po co mam to wszystko robić w taki zawoalowany sposób? Przecież najbardziej spersonalizowanym urządzeniem osobistym jest smartfon! Kto by więc chciał dyskutować z… pilotem od telewizora? A właściwie wyłącznie używać go do wypowiadania komend? Ten etap – moim nieskromnym (tak – nieskromnym) zdaniem – mamy już za sobą. Tym bardziej, że LG czyni sporo wysiłków, aby przekonać nas, że jego smartfony to już prawdziwe centra zarządzania naszym całym życiem, w tym domostwem. Po co więc nagle przenosić siłę ciężkości na telewizor?
Możliwe też, że nie do końca jestem tutaj wiarygodnym źródłem analizy, bo sam od na pewno 15 lat (jeśli nie dłużej) telewizora nie posiadam. I naprawdę spotykam się z nim wyłącznie przy odwiedzaniu niektórych znajomych lub rodziny. Jeśli już ktoś ma telewizor, to też często wyłącznie po to, by streamować na nim filmy, więc i tutaj odpada klasyczne oglądanie i skakanie po kanałach. Ale sądzę, że jestem idealnym typem na odbiorcę nowoczesnego telewizora, który mógłby takowy kupić, powiesić na ścianie i koncentrować na nim uwagę w weekendy, kiedy – wzorem przyjaciół – oglądałby subskrybowane filmy z Sieci. No, ale i tu jest problem… Problem dla LG…
Moim bezapelacyjnym i pewnym zakupem technologicznym w roku 2018. będzie jakiś asystent głosowy. Najpewniej od Google. A jak wiemy – można owych asystentów łączyć z przeróżnymi urządzeniami domowymi. W tym z termostatami, klimatyzatorami i… telewizorami. Po co więc komuś odbiornik telewizyjny ze Sztuczną Inteligencją oraz pilotem do którego trzeba mówić i jeszcze w tym wszystkim łączenie TV w ekosystem smart-urządzeń domowych(?), skoro za kilkadziesiąt dolarów można mieć asystenta, który to wszystko obsłuży, również posiada zaawansowane funkcje AI i zna mnie jeszcze lepiej, bo od lat zostawiam mu do analizy swoje liczne dane w ramach konta Google.
Nie chcę być złośliwcem. Musiałbym zobaczyć to wszystko w praktyce. Ale póki co, nie wygląda to dla mnie na tyle atrakcyjnie, abym chciał koncentrować uwagę na podobnym zakupie. Widzę też na tym przykładzie, że technologie inteligentne w telewizorach na pewno w formie, w jakiej oferuje je na ten moment LG, nie są rozwojowe. Czy szkoda? Nie, niekoniecznie.