Szczerze pisząc – nie pamiętam, kto zaczął. Zdaje się, że jeden z wielkich w stylu Google (przy prezentacji Allo i Google Home) lub Amazonu (przy anonsowaniu Echo). Jeden z tych graczy dość szumnie opowiedział, że oto jego rozwiązanie bazuje Sztucznej Inteligencji. Tej samej, o której Stephen Hawking powiedział, że pierwszy dzień jej stworzenia, będzie ostatnim dniem ludzkości. W każdym razie rewelacje tech gigantów lotem błyskawicy podłapali wszyscy trzeźwo myślący marketingowcy. Ale czas spojrzeć prawdzie w oczy. Żadna Sztuczna Inteligencja nie istnieje. Nie ma jej i długo jej jeszcze nie będzie. Bez wątpienia i paradoksalnie – rok 2017., będzie rokiem Sztucznej Inteligencji. Tej fałszywej, nieprawdziwej i – napiszę przekornie – najsztuczniejszej na świecie, którą najchętniej nazwałbym Manekinową Inteligencją… lub po prostu Smart-Inteligencją.
Tak w ogóle to chciałem ten wpis opublikować pierwszego stycznia, jako swoją zapowiedź tego, co nas czeka w nadchodzącym roku. Ale, jako że miałem bardzo rodzinną końcówkę grudnia i takiż początek nowego roku, toteż uciekło mi to trochę. W końcu zebrałem się w sobie, żeby się z tym zmierzyć. Chociaż, czy faktycznie muszę używać tak szumnych słów? Bo z czym tu się siłować? Z ciągiem kodu? No chyba tak, bo z czym innym?
Kiedy o tym myślę, to wyobrażam sobie Sztuczną Inteligencję, jako taki typ programu, który nie będzie wcale ode mnie lepszy, mądrzejszy, skuteczniejszy. Ale taki, który będzie:
- potrafił samodzielnie podejmować decyzje skrajne;
- tworzyć dobre utwory literackie;
- rozumiał mowę naturalną, w tym kontekst i znaczenie samych słów, a nie tylko dobierał je na podstawie algorytmu dopasowanego do mojego zapytania;
- empatyczny, aby mógł ze mną się cieszyć i smucić.
W innym przypadku mamy do czynienia wyłącznie z udanym marketingowym slangiem. Bo mamy uwierzyć, że oto maszyna pomoże załatwić nam tysiąc spraw. I w istocie – pomoże, a nawet już pomaga, jednak działa to zupełnie inaczej. To my MUSIMY podejmować działanie, a nie maszyna – ona robi to wyłącznie na podstawie określonej bazy danych. W ten sposób może nam dostarczać kontekstowe dane – co już się dzieje (vide Google Now) – ale nie potrafi ich analizować wg naszych potrzeb. Niemniej – niebezpiecznie blisko jest definicji Sztucznej Inteligencji do tego, z czym mamy do czynienia już dzisiaj, więc łatwo o pomyłkę oraz marketingowy bełkot:
(…) dziedzina nauki zajmująca się badaniem mechanizmów ludzkiej inteligencji (psychol.) oraz modelowaniem i konstruowaniem systemów, które są w stanie wspomagać lub zastępować inteligentne działania człowieka. W nurcie teoretycznym SI łączy zagadnienia z różnych dziedzin. W kierunku doświadczalnym stanowi dział informatyki, w którym docelowo tworzy się programy komputerowe symulujące inteligentne zachowania człowieka. Do tych zachowań należy postrzeganie, rozpoznawanie, uczenie się, operowanie symbolami, posługiwanie się językiem, rozwiązywanie problemów, twórczość i in. (…).
Powyższy cytat pochodzi z Encyklopedii PWN i całą definicję znajdziesz W TYM MIEJSCU. Mi wystarczy powyższy fragment. Bo współcześnie raczej dochodzi do symulacji, aniżeli autentycznych działań wynikających z aktywności Sztucznej Inteligencji. Prostym przykładem jest chociażby udana próba nauczenia Tay’a – botu Microsoftu – rasizmu. Wystarczyła jedna dobra, aby przechytrzyć cały ten misternie utkany koncept i pokazać, jak jest ułomny. Oczywiście nie chciałbym, aby finalnie taki program mógł sterować jakąś śmiercionośną bronią i selekcjonować, kto ma prawo do życia, a komu można je odebrać z powodu koloru skóry, ale takie ryzyko w istnienie prawdziwej Artificial Intelligence trzeba wkalkulować.
To, z czym mamy dziś do czynienia w różnych smart-rozwiązaniach to tak naprawdę bardzo poręczne asystentki (tudzież: asystenci) głosowe, które potrafią na podstawie analizy naszych danych, generować określone odpowiedzi na zadawane pytania. I przede wszystkim jest tak, że to JA muszę ZADAĆ pytanie, aby interakcja miała sens. I co najistotniejsze – w żadnym stopniu nie traktuję asystenta, jak człowieka, kogoś z kim mogę pogadać, wyżalić się, czy poradzić.
Mogę za to wykorzystywać go w sposób kreatywny. Prosić o jakieś sugestie i wchodzić z nimi w określone interakcje. Dziś jednak polega to głównie na tym, że to ja MUSZĘ naginać się do poziomu aplikacji, która po prawidłowym sformułowaniu zapytania udzieli mi odpowiedzi. W innym przypadku, nie otrzymam jej wcale. Rozumienie języka jest więc tutaj kluczowe, ale sam nie mam zielonego pojęcia, jak ten problem ugryźć, aby kod nauczyć tego trudnego zadania.
Natomiast wiem jedno – asystenci i asystentki głosowe rewelacyjnie pomagają w upraszczaniu wielu codziennych spraw. Komunikacja głosowa jest szybsza, ale wciąż zdana na liczne przeciwności – wystarczy, że jest wietrznie i zapomnij o podyktowaniu SMS-a. No chyba, że będziesz się nadzierać na całe gardło (ja tak miałem wczoraj w czasie śnieżycy, która złapała mnie w mieście).
Wiem też, że jeśli prawdziwa Sztuczna Inteligencja zacznie żyć, to będzie to prawdziwy przełom, który zrewolucjonizuje wszystkie nasze pojęcia o tym, czym ona może być. Bo wówczas stanie się autonomiczna, myśląca i twórcza. I w ewoluowaniu nic jej nie powstrzyma. No chyba, że ktoś wyciągnie wtyczkę.
Zdjęcie tytułowe pobrane z darmowego serwisu stockowego bossfight.co