Sprawnie zarysowana fabuła, wartka akcja, czy w końcu dobra gra aktorska, to cechy niezbędne dla każdego chcącego zdobyć uznanie filmu. Pytanie jednak co odróżnia filmy po prostu dobre od wybitnych dzieł kina? Z całą pewnością jest mnóstwo różnych czynników zaczynając od doskonałości w każdym z wymienionych wyżej aspektów aż po jakąś czasem nie tak łatwo uchwytną wartość dodaną, przesłanie, które zostaje z widownią i sprawia, że do niektórych filmów wracamy przez lata. Nie ma oczywiście jednego przepisu na sukces a większość znanych twórców poza chwilami triumfów miewała też filmy zdecydowanie słabsze. Mam nadzieję, że w przypadku nowej produkcji Ridleya Scotta będziemy mogli powiedzieć o kolejnym triumfie.
“System – Child 44”(bo to właśnie o nim mowa) zabiera nas w czasy stalinowskiego ZSRR, a dokładnie w rok 1952. Były bohater wielkiej wojny, a obecnie funkcjonariusz NKWD Leo Demidov (w tej roli Tom Hardy) stara się odkryć tajemnice zagadkowej śmierci synka swojego przyjaciela. Gdy okazuje się, że śmierć chłopca nie była przypadkiem Leo zaczyna łączyć ze sobą coraz więcej podobnych wydarzeń dotyczących dzieci i stara się odnaleźć winnego w czym nie pomaga mu aparat policyjny oraz totalitarna doktryna ZSRR.
Scenariusz filmu napisany przez nominowanego do Oscara Richard Pricea powstał na podstawie bestsellerowej książki Toma Roba Smitha “Child 44”. Reżyserią natomiast zajął się Szwed Daniel Espinosa. Połączenie odnoszącej sukcesy historii z doświadczonym scenarzystą i świeżym podejściem reżysera brzmi obiecująco. Równie dobrze wygląda obsada filmu, w którym poza Tomem Hardym zagrają jeszcze między innymi Gary Oldman, Noomi Rapace, Vincent Cassel, czy Charles Dance (znany z roli Tywina Lannistera w Grze o Tron).
W materiałach jakie miałem okazje jak do tej pory zobaczyć najbardziej rzuca się w oczy ciekawy sposób prezentacji świata. ZSRR początku lat pięćdziesiątych twórcy chcą pokazać jako mroczne i tajemnicze miejsce. Po kilkukrotnym obejrzeniu zapowiedzi muszę przyznać, że film wygląda naprawdę dobrze. Sam trailer jest raczej standardową hollywoodzką reklamówką z charakterystyczną muzyką, opisami i szybkimi cięciami, jednak gra kolorów, ujęcia i pejzaże zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zastanawia mnie co prawda ciężki rosyjski akcent jakim bohaterowie zakrzywiają swoją angielszczyznę. Wiem, że nie jest to w zasadzie nowy mechanizm, jednak z oceną efektywności tego zabiegu poczekam do czasu zapoznania się z całością filmu.
Wygląda na to, że za ekranizacją “Child 44” stoją wszystkie możliwe atuty i jeżeli twórcą uda się poza emocjami i pasjonującą akcją zbudować jakiś inteligentny przekaz czy puentę za co zresztą trzymam kciuki, to może się okazać, że będziemy mieli w tym przypadku do czynienia z kinem nawet więcej niż dobrym.