Huawei nie wymieniamy jednym tchem obok marek takich, jak Samsung, Apple czy Sony. Niesłusznie jednak, bo ten producent poza tym, że znajduje się w czołówce sprzedaży smartfonów, to również potrafi mile zaskoczyć sensowną konfiguracją w rozsądnej cenie. U nas cieszy się też dość dużą popularnością, dzięki temu, że można spotkać te smartfony u operatorów za symboliczną złotówkę i szczerze pisząc, nierzadko takie oferty są lepsze od droższych odpowiedników.
Przeczytaj koniecznie:
– recenzję Huawei Honor 6 – smartfona, który obronił swój honor!
Tym razem, Huawei, jeśli wierzyć plotkom, również stanie na wysokości zadania i zaprezentuje ciekawe urządzenie. Zanim jednak przejdę do szczegółów, spójrzcie proszę na poniższy teaser/trailer:
Nie wiem, jak Wy, ale ja jestem mocno zaintrygowany. To bodaj pierwsza zajawka jakiegokolwiek smartfona, która urzekła mnie wykonaniem, tajemniczością i co tu dużo pisać, zręczną realizacją. Widzimy w niej zakapturzoną postać, która “kradnie” światło ze wszystkich źródeł je dających, a więc flesze aparatów paparazzi, sygnalizacja świetlna czy nawet zwyczajne iskry. Wszystko to materializuje się na końcu w rękach owej osobistości, tworząc przedmiot, który nie jest co prawda pokazany, ale można się domyślić, że chodzi o nadchodzącą premierę Ascend P8, bo tak zapewne będzie się nazywał nowy smartfon Huawei.
Co oznacza hasło “wonder of light” wieńczące cały filmik? Wydaje mi się, że chodzi o aparat, który zrobi świetne zdjęcia przy słabym oświetleniu (czyżby uderzenie w LG G4?). Metaforycznie, być może też ta słuchawka ma błyszczeć w portfolio chińskiego producenta. Jakkolwiek by nie było, dowiemy się tego już niebawem – 15 kwietnia odbędzie się oficjalna konferencja, również za pośrednictwem streamu online. Przewidywana cena smartfona to ok. 490 dol.
Prezentuje się również całkiem nieźle i wygląda na to, że Huawei podąża za trendami, wobec czego obudowa ma być wykonana z metalu, a plecki – ceramiczne. Taka kombinacja tworzyw bardzo mi się podoba, choć trzeba mieć na uwadze, że właśnie ze względu na tył, Ascend P8 do najlżejszych może nie należeć. Ciekawią mnie również czerwone elementy i zastanawiam się, czy to tylko odbicie światła czy faktycznie będziemy mieli do czynienia ze wstawkami w tym kolorze. Przyznam szczerze – bardzo bym chciał. Obecnie wieje nudą pod tym względem i jedynie Lumie oraz nadchodzący G4 prezentują coś ciekawego w kolorystyce urządzeń. Marzy mi się, by ktoś znów postawił na kombinację czerń + czerwień, która świetnie sprawdziła się w słuchawce sprzed ery inteligentnych telefonów, czyli Nokii 5310 XpressMusic, którą do dziś uważam za jedno z ładniejszych urządzeń minionej epoki.
Wracając do tematu i czasów współczesnych, wspomnijmy o specyfikacji. Podejrzewa się, że ekran będzie nieco zakrzywiony oraz niemalże pewne jest, że jego rozdzielczość to 1080p, co przy wielkości panelu 5,2 cala daje nam świetne 424 punkty na cal, więc możemy się spodziewać brzytwy. Najwięcej spekulacji budzi kwestia procesora. Wg pogłosek, Ascend P8 napędzać ma Huawei Kirin 930, wykonany w technologii 16nm. Jest to o tyle wątpliwe, że prace nad nim przewiduje się w późniejszej części tego roku.
Na chwilę obecną, to właściwie wszystko co wiadomo o tym smartfonie. Chociaż “wiadomo” to nieco za mocne słowa, bowiem opieramy się tylko na przeciekach. Biorąc jednak pod uwagę, że często się sprawdzają oraz, że te konkretne są w miarę rozsądne, nie podając specyfikacji z kosmosu, może być w nich sporo prawdy. W kwestii cena/jakość trzeba odpowiedzieć sobie samemu, czy się opłaca. Nie licząc żadnych dodatkowych podatków, po dziesiejszym kursie dolara, cena miałaby wynieść ok. 1800 zł, więc zapewne przynajmniej te 2 kawałki z hakiem trzeba będzie wyłożyć. Nie ma jednak co gdybać, zaczekajmy do konferencji po konkrety, a w międzyczasie, nie wahajcie się napisać w komentarzach, co sądzicie o planowanym dziecku Huawei?
Źródło, foto: digitaltrends, huawei