Zaledwie kilka dni temu Google oficjalnie wypuścił lżejszą wersję swojego regularnego systemu Android i nazwał go Go Edition. Został on tak przygotowany, aby obsługiwać urządzenie dysponujące pamięcią operacyjną od 512 MB do 1 GB RAM. Wiąże się to oczywiście z usunięciem większości ficzerów i rozwiązań, ale taka platforma jest zdecydowanie lżejsza i efektywniejsza pod kątem słabszych smartfonów – przede wszystkim z półki budżetowej. Teraz specjalnie pod to środowisko – jak donosi serwis Android Authority – Qualcomm wypuści swój nowy chip. Ale ten amerykański producent nie jest wyjątkiem, bo również Mediatek zwęszył interes i już zapowiedział udostępnienie konkretnych układów, które będą efektywnie obsługiwać Androida Go na zdefiniowanych rynkach Bliskiego Wschodu i Afryki, Ameryki Łacińskiej i Azji Południowo-Wschodniej. Obydwie firmy ściśle współpracują z Google, co tylko podkreśla, że warto postawić na nie w przypadku nowej platformy operacyjnej.
Oczywiście według mnie powstanie takich procesorów nie jest obligatoryjne, ponieważ to oprogramowanie tworzy się pod możliwości dostępnego hardware. Łatwiej też zmodyfikować software aniżeli wymienić procesor w smartfonie, co właściwie jest (biorąc pod uwagę półkę budżetową) absurdalnym pomysłem. Byłbym wielce zdziwiony, gdyby okazało się, że współczesne procesory, które napędzają smartfony, tablety i inteligentne zegarki nie były w stanie obsłużyć efektywnie smartfonów z budżetowej półki, którym zadedykowano Androida Go. Co najwyżej można byłoby się martwić, że jakiś potencjał z tych układów nie został wykorzystany. No, ale wiadomo, że przecież nikt nie będzie instalował w smartfonach za przysłowiową złotówkę procesorów dedykowanych flagowym urządzeniom.
Sądzę, że przede wszystkim chodzi o brand. Qualcomm zasłużył się dla rozwoju szybkich mobilnych układów obliczeniowych. Do tego stopnia, że zdystansował nawet Intela, który ostatecznie w pewnym momencie pożegnał się z tą działką. Dzisiaj przy takim zróżnicowaniu i nasyceniu rynku do głosu dochodzi wiele pomniejszych podmiotów tworzących chipy. Więcej nawet – są takie firmy, jak Samsung czy Huawei, które postawiły na własne procesory przy topowych smartfonach i ze swoimi Exynosami oraz Kirinami są całkowicie niezależne od Amerykanów oraz ich azjatyckich pobratymców. Niemniej w tej chwili trudno szukać Exynosów oraz Kirinów gdzieś indziej, niż tylko w telefonach Samsunga lub Huawei. Układy Mediatek są za to dostępne właściwie w portfolio niemal każdej firmy, która dostarcza multimedialne produkty mobilne na rynek.
Zapewne będzie się to wszystko klarować i zmieniać przez najbliższe miesiące, bo o perspektywie lat nie ma co myśleć. Niemniej przyzwyczajenie ludzi do tego, że smartfony nawet z budżetowym układem Qualcomma lub Mediatek to solidnie pracujące słuchawki, będzie owocowało w przyszłości wyborem (mniej lub bardziej świadomym) nastawionym na smartfona z tymi jednostkami. A, że Android Go dedykowany jest klientom na rynkach rozwijających się, to istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że jeśli marka dobrego brandu dobrze za korzeni się w świadomości tych ludzi, to w przyszłości również produkty filmowane w ten sposób znajdą się na celowniku potencjalnych zakupów.
Na dobrą sprawę – ze swojej bardziej eksperckiej perspektywy – nie widzę powstawaniu procesorów dedykowanych pod środowisko Androida Go większego sensu. Poza tym sprzedażowym (oczywiście) dla Mediatek i Qualcomma. Zauważ proszę, że również powstały procesory z myślą o platformie Android Wear i inteligentnych zegarkach. Pierwsze smartwatche napędzane były Snapdragonami 400, które równolegle można było znaleźć w tańszych smartfonach. Testowałem zegarki działające i na Snapie 400 i na Snapdragonie Wear 2100, i nie zauważyłem absolutnie żadnych różnic pod kątem wydajności, czy też oszczędności energii. Nie pojawiły się też jakoś wyjątkowo lepsze aplikacje pod te układy. Funkcjonalność inteligentnych zegarków również została na podobnym poziomie.
Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, widzę w kontekście nowych doniesień, że i tutaj zwęszył Qualcomm dla siebie kawałek tortu, który miał ochotę chapnąć, ale niestety – rynek wearables rodzi się w bólach. Natomiast przy Androidzie Go sprawa wygląda inaczej. To co nie wyszło z Androidem One ma szansę chwycić właśnie z nową platformą! Poprzednia koncepcja zakładała dostarczanie efektywnych budżetowych smartfonów na rynki rozwijające się (chyba po prostu na fali popularności serii Moto G i E). Ale Android tam zainstalowany wciąż był tym samym systemem, który można było znaleźć w dużo mocniejszych urządzeniach. O ile można było liczyć na aktualizację poprawek bezpieczeństwa, tak przeskok na kolejne wersje systemu był już niemal niemożliwy.
Ale w tym przypadku – z Androidem Go – jest inaczej. Google obiecuje, że równolegle będzie rozwijał z każdą nową wersją Androida także tego w wydaniu Go Edition. Jeśli producenci nie namieszają ze swoimi nakładkami systemowymi – budżetowe smartfony mogą okazać się naprawdę atrakcyjnymi produktami za grosze, które będą kwalifikowały się do otrzymania kolejnych edycji rozwijanego oprogramowania bazowego. I na tym zyskają na pewno klienci tzw. zetafonów. Ale nie tylko oni. Sądzę, że obecność Androida Go Edition to ukłon także w stronę producentów półprzewodników.
W tej chwili jest tak, że nawet budżetowe smartfony dostają wyposażenie jakim jeszcze do niedawna mogły pochwalić się mocne średnio półkowe pozycje. Zaoferowanie platformy, która nie będzie potrzebowała takich zasobów do wydajnej pracy sprawi, że znowu na rynku zaczną pojawiać się urządzenia masowo posiadające uboższy hardware. Jeśli to rzeczywiście chwyci, to w pewnym sensie uda się zastopować irracjonalny wyścig na gigaherce na bardzo dużym obszarze rynków wschodzących. Wygląda więc na to, że na tym pomyśle Google, aby wypuścić chudszego Androida skorzystać może bardzo wiele firm obecnych w świecie nowych technologii. A to również może oznaczać, że im tym bardziej będzie zależało na utrzymaniu platformy przy życiu.