Motorola to jeden z czarnych koni, które moim zdaniem są w stanie jeszcze mocno potrząsnąć rynkiem smartfonów. Nie tylko dlatego, że firma ma świetną historię, bardzo bogatą tradycję tworzenia telefonów oraz ogromne portfolio. Jej pomysły są wciąż ciekawe i pachną świeżością, a po odkupieniu od Google może liczyć też na kapitał nowego właściciela. Ostatnia seria Moto X, Moto G oraz Moto E to koronny dowód na to, jak wykonać urządzenie, które nie zostaje wyposażone w najszybszy hardware, a pracować może kapitalnie. Zresztą swoje zdanie wyrobiłem sobie na ten temat po teście Moto G, a po przeczytanych recenzjach Moto X, mogę się tylko domyślać jak dobrze jest w rzeczywistości. Teraz jednak prawdopodobnie przyszedł czas na bardzo mocną pozycję w ofercie Motoroli…
Moto S to smartfon, który będzie wyposażony iście królewsko. Ekran o przekątnej 5,9 cala ma wyświetlać obraz w rozdzielczości 2K, czyli wynoszącej 1440×2560 pikseli. Wewnątrz ma się znaleźć Qualcomm Snapdragon 805 z grafiką Adreno 420, a do kolekcji dochodzą jeszcze 3 GB pamięci RAM. Głównym aparatem fotograficznym z matrycą 13-Mpx uwiecznicie większość wspomnień oraz frontowym 2,1-Mpx pstrykniecie trochę selfie. Moto S ma trafić też do sprzedaży w pierwszej kolejności dystrybuowana przez amerykańską sieć komórkową Verizion. Możliwe, że pojawi się też w Wielkiej Brytanii. Tak ma to wyglądać na ten moment, chociaż bardzo ciekawi mnie, czy phablet dostanie wsparcie i aktualizację do Androida L, bo i na tym polu Motorola lubi pozytywnie zaskakiwać.
Kiedy premiera? Wiele wskazuje na to, że w czasie wrześniowego eventu, przy okazji którego ma się pojawić oficjalnie smartwatch Moto 360. Jest więc bardzo interesująco, ale też… jeśli zostanie przyjęta podobna strategia do tej, jaką wdrożono przy okazji Moto X, to nie spodziewałbym się szybkiego debiutu na rynkach europejskich. Zresztą, z takim hardware zapewne producent zażąda adekwatnej sumy za swoje nowe dziecko. Nikłą więc widzę szansę na debiut Moto S w Polsce.
Ale mając w pamięci, że Motorola została przejęta przez chińskiego giganta Lenovo, który po raz pierwszy w historii, w ostatnim kwartale sprzedał więcej smartfonów niż komputerów, o czym pisał w ostatnich dniach Przemek Krawczyk, jestem w stanie uwierzyć w ten projekt oraz sprzedażowy rozmach na dużą skalę. Bo skoro zmienił się właściciel firmy, to i plany może mieć zupełnie inne. Lenovo to przecież jeden z liderów sprzedaży smartfonów w Azji, a zatem jego marsz na Zachód mógłby się zacząć właśnie od Motoroli, czyli przedsiębiorstwa z ugruntowaną pozycją na rynku, któremu nie szło w ostatnich latach, ale to nie oznacza, że nie dysponuje perspektywicznym potencjałem.
Poza tym o phablecie od tego producenta plotkowano już wcześniej, o czym pisałem TUTAJ. Wówczas jednak była mowa o nadchodzącym Nexusie, rzekomo od Motoroli. Dzisiaj jestem w stanie uwierzyć w dwa warianty – phablet Moto S oraz Nexusa 6 właśnie z charakterystycznym „M” w logo. Na jedno i drugie urządzenie czekam z dużym zainteresowaniem. Takie nasycanie rynku phabletami byłoby więc potwierdzeniem, że rzeczywiście zaczynamy potrzebować tak dużych urządzeń. Jako, że od jakiegoś czasu skłaniam się ku jakiemuś urządzeniu około 6-calowemu, nie wykluczam, że chętnie widziałbym Moto S, jako swój drugi telefon. Bajecznie, gdyby mógł pojawić się taki Nexus 6. Swoją drogą byłaby to niezła konkurencja dla takich phabletów, jak Nokie 1320, 1520 oraz LG G Flex czy Sony Xperia Z Ultra.
Źródło, foto: coolsmartphone