Jako świeżo upieczony użytkownik smartfona spod znaku koreańskiego producenta, jedną z wielu rzeczy, na którą się cieszyłem, była właśnie aplikacja S Health. Już przy okazji testów innych modeli Samsunga za każdym razem z wielkim zainteresowaniem śledziłem moją aktywność. Gdy jeszcze do dyspozycji mamy któreś z urządzeń z serii Gear, to już w ogóle miód-malina. I choć smartwatche i smartopaski świetnie uzupełniają się ze smartfonem oraz S Health to da się bez nich przeżyć, aczkolwiek to nie to samo.
Samsung nie tylko odświeżył swoją aplikację, ale także udostępnił ją w sklepie Google Play. To ostatnie wprowadziło trochę zamieszania, ponieważ pojawiły się informacje o tym, że mogą ją zainstalować również inni użytkownicy smartfonów. Przypomnę dotychczas tylko posiadacze Samsungów mogli cieszyć się z S Health. Póki co przepytałem swoich znajomych i żaden z nich nie mógł zainstalować tej aplikacji, tak więc radość trochę przedwczesna. Nie oznacza to jednak, że to się nie zmieni i chociażby pojawienie się w Sklepie Google jest dobrą przesłanką do tego, by wkrótce każdy mógł zobaczyć jak wygląda fitnessowa propozycja Samsunga.
Ostatecznie myślę, że to byłby dobry krok, ponieważ na rynku jest wiele interesujących pozycji, chociażby Lifelog od Sony, który co prawda nie do końca mnie przekonuje, jednak muszę przyznać, że to solidna aplikacja, z której korzystałem jakiś czas, nawet nie mając pod ręką smartfona japońskiego producenta. Jeśli chodzi o S Health, to jest ona dla mnie bardziej czytelniejsza i ciekawsza pod kątem statystyk. Szczególnie teraz po aktualizacji, gdzie w porównaniu ze starszą wersją przeszła gruntowny remont.
Widać tutaj przede wszystkim styl charakteryzowany na Lollipopa, jednocześnie podawane informacje i statystyki prezentowane są w bardziej oszczędnej formie. Dzięki temu wszystko jest bardziej przejrzyste i czytelne. Moim zdaniem łatwiej wygląda również obsługa menu. Podoba mi się ten styl jak i cała aplikacja. Lubię, gdy po dłuższym siedzeniu w jednym miejscu dostaję powiadomienie, które sugeruje mi, by w końcu się trochę ruszyć. System medali i nagród. To wszystko to małe szczegóły, które w gruncie rzeczy mobilizują. Wieczorem siadacie w fotelu, a tu okazuje się, że nie udało się Wam osiągnąć limitu kroków lub np. przez 60 min. zwyczajnie pospacerować. Spotkałem się z wieloma opiniami, że właśnie dzięki nie tylko S Health, ale i innym tego typu aplikacjom aktywność zainteresowanych osób zwiększyła się. Czasami wiele nie potrzeba, wystarczy podejść np. dwa przystanki zamiast jechać tramwajem, a z pewnością będziemy czuć się lepiej.
Oczywiście S Health nie tylko zajmuje się liczeniem naszych kroków. Mając odpowiedni smartfon zmierzymy swoje tętno, poziom tlenu we krwi, czy poziom stresu. I o ile do tych dwóch ostatnich podchodzę z lekkim dystansem, to jako aktywny biegacz, tętno jest akurat dla mnie bardzo ważne. Świetną funkcją jest również regulacja tego co jemy, poprzez dodawanie odpowiednich produktów oraz przeliczenia ich na kalorie. Tutaj jednak potrzeba dość skrupulatnego zapisywania i pilnowania tego, by wszystko rzetelnie wprowadzać. Mi niestety takiej dyscypliny trochę brakuje, ale postanowiłem zapisywać ilość wypitych kaw oraz wody. Jako, że uwielbiam tą pierwszą używkę, czasami mogę się zapomnieć i trochę przekroczyć dzienny limit, dlatego wolę mieć to pod kontrolą. Bardzo mi się ta funkcjonalność podoba i mam nadzieję, że przy okazji nowego cyklu „Biegaj z 90sekund”, który startuje na naszym blogu, będę Wam jeszcze opowiadał o wykorzystaniu m.in. S Health.
Tymczasem czekamy na możliwość instalacji S Heatlh na innych urządzeniach, a właścicieli Samsungów gorąco zachęcam, do sprawdzenia jej możliwości oraz… skrupulatności ;).
TUTAJ można pobrać S Health.