Nie jestem usatysfakcjonowany rozwojem sytuacji przy okazji plotek na temat Galaxy S5 Prime/F, który okazał się ostatecznie podrasowaną wersją obecnego flagowca: Samsung Galaxy S5 LTE-Advanced Edition, dedykowaną wyłącznie na rynek południowokoreański. Teraz jednak do sieci trafiają kolejne przecieki, które wspominają o jeszcze innym smartfonie klasy premium od tego producenta, który miałby ujrzeć światło dzienne w ciągu najbliższych tygodni. Mowa o tajemniczym Samsungu Galaxy Alpha, który miałby być… no właśnie – czym?
Pierwszym możliwym terminem debiutu jest dla mnie przełom sierpnia i września, czyli czas około technologicznych targów w Berlinie, kiedy najpewniej zobaczymy Galaxy Note’a 4. Do tej pory byłem przekonany, że dwa smartfony klasy premium w ofercie Samsunga będą póki co oscylować pomiędzy serią Galaxy S, a Galaxy Note. Teraz jednak okazuje się, że dołączyć może jeszcze jeden członek rodziny. Jeśli dobrze się skoncentrować na wszystkich przeciekach, także tych mówiących o Galaxy F, to myślę że może nam się ułożyć jasna odpowiedź.
Samsung pobił rekord sprzedaży swojego flagowego urządzenia, ale pewne szczegóły odgrywają tutaj ważną rolę. Jednym z najciekawszych jest otwarcie dystrybucji na 125 krajów przy rynkowej premierze Galaxy S5. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Galaxy S4 został prześcignięty przez aktualnego następcę, ale kiedy to SGS4 święcił triumfy, to dostępny był na starcie na 110 rynkach. A to oznacza, że w materiałach marketingowych jest się czym chwalić, ale Samsung ma w rzeczywistości coraz większy orzech do zgryzienia.
Mimo, że SGS5 to kapitalny smartfon, o czym przekonacie się czytając moją recenzję, to mimo wszystko większą popularnością cieszy się niemal już roczny iPhone 5S, który w zestawieniu firmy analitycznej Counterpoint jest wciąż najlepiej sprzedającym się telefonem mobilnym świata. Samsung ma więc o czym myśleć. Oczywiście jego SGS5 jest tuż za iP5S, a na dalszych pozycjach tego zestawienia wciąż rządzi południowokoreański gigant, to jednak smartfon od Apple ma wciąż najlepsze marże i póki co tylko flagowcowi Samsunga udaje się dreptać mu po piętach.
Bezsprzecznie jednak iPhone 6 będzie kolejnym sprzedażowym hitem. Galaxy Note 4 z pewnością również nie pozostawi złudzeń, kto rządzi na rynku phabletów, ale jego popularność będzie zdecydowanie kierowana do mniejszego grona klientów, z uwagi na samą specyfikę sprzętu. Samsung potrzebuje więc kolejnego sprzętowego konia, który rzuci rękawicę Apple. Póki co to jedyny rozsądny argument, który przychodzi mi do głowy, kiedy czytam plotki o Galaxy Alpha (skojarzenie z samcem alfa chyba jest tutaj uzasadnione).
A ten miałby zostać wyposażony w ekran o przekątnej 4,7-cala, wyświetlający obraz w rozdzielczości 720p, posiadać metalowe wykończenia i 32 GB przestrzeni na pliki oraz pracować pod kontrolą 4-rdzeniowego Snapdragona 800 lub 8-rdzeniowego Exynosa 5 Octa. Tyle plotki. Czy taka specyfikacja jest wystarczająca, żeby konkurować z flagowcem Apple? Jeśli spojrzymy na dotychczasowy hardware montowany w urządzeniach giganta z Cupertino, to niewątpliwie taki model nie będzie się miał czego wstydzić.
Natomiast jak dla mnie, będzie to dobra konkurencja nie tyle dla iPhone’a, co np. dla Sony Xperii Z1 Compact. Poza tym myślę, że Samsung ma na głowie zupełnie inne problemy niż skupianie się na rywalizacji z Apple. Przecież pod nosem rośnie mu rozpędzony do granic czerwoności Xiaomi, który tylko w pierwszej połowie br. roku sprzedał ponad 26 mln smartfonów. Sprzęt chińskiego producenta nie tylko konkuruje rewelacyjną specyfikacją w atrakcyjnej cenie – rzućcie chociażby okien na najnowszego Mi-4 – ale również świetnie rozwiniętą nakładką na Androida MIUI (testowałem ją TUTAJ, TUTAJ oraz TUTAJ), wokół której udało mu się stworzyć prężnie działający ekosystem usług. A póki co, to właśnie na rynkach azjatyckich i rozwijających się Xiaomi radzi sobie najlepiej, czyli tam gdzie również rządki Samsung.
Źródło, foto: engadget