Bardzo interesujące wieści dotyczące Samsunga docierają do nas ze świata technologicznego. Pierwszym sygnałem, że coś dzieje się nie tak było cięcie kosztów marketingowych na obecny rok, potem spowolnienie dynamiki sprzedaży smartfonów giganta. Właściwie po drugich słabszych wynikach firma zdecydowała się na zmniejszenie portfolio urządzeń mobilnych, a przy okazji w oficjalnym komunikacie nie próbowała maskować tego pudrem, tylko przyznała, że coś jest na rzeczy. Teraz za sprawą The Wall Street Journal dowiadujemy się, że najnowszy flagowiec (jego recenzja TUTAJ), czyli Galaxy S5 sprzedaje się aż o 40 proc. gorzej niż jego poprzednik! Sensacja? Na to wygląda. Ale mimo wszystko, Samsung wychodzi z opresji z twarzą.
Jak groźne może być ignorowanie sygnałów z rynku przekonują się Sony i HTC – żeby wskazać na tych najbardziej transparentnych – obydwie firmy mają dziś sporo kłopotów, aczkolwiek chyba lepiej idzie HTC. Korporacja się restrukturyzuje, oszczędności i wynik dodatki (niewielki, bo niewielki – ale zawsze) osiągnęła dzięki redukcji kosztów i sporym cięciom, szuka też dla siebie nowej niszy, więc wypuszcza peryskop fotograficzny HTC RE oraz coraz mocniej stawia na fotografię konsumencką, czego dowodem jest chociażby debiut takich urządzeń, jak HTC Desire EYE.
Sony ma gorzej. Dużo gorzej. Zaczęło się od sprzedaży działu notebooków Vaio i deklaracji, że legenda skupi się na rynku mobilnym, ale kolejne spadki doprowadziły do – o ile pamięć mnie nie myli – dwukrotnej już redukcji założeń sprzedażowych na ten rok. Efekt? W portfolio Sony posiada genialne smartfony, zaawansowane technologicznie na najwyższym poziomie i… wciąż nie zarabia. Na to wszystko nakłada się też coraz mniejsza wyrazistość. Firma założyła sobie półroczne tempo odświeżania smartfonów premium i pomimo, że słuchawki te robią niezłe wrażenie, to straciły na świeżości. Na domiar złego, pojawiają się plotki o kolejnych flagowych Xperiach już w styczniu, czyli zaledwie 3-4 miesiące po premierze obecnych…
Samsung też czuje pismo nosem… Jest gigantem, którego każdy chce podgryźć. Takim gigantem, że to on de facto dyktuje warunki wśród producentów smartfonów z Androidem. I jest tak gł. na Zachodzie. Bo południowokoreański moloch zaczyna tracić na rzecz LG, który nagle dzięki udanej serii smartfonów G2 i G3 wyrósł na wartego uwagi producenta oraz z powodu azjatyckiej inwazji Xiaomi i innych pochodnych dostawców smartfonów. Co ciekawe, kiedyś zarzucano Samsungowi, że kopiuje produkty Apple, ale opakowuje je w błyszczący plastik. Dzisiaj wystarczy wybrać się na jakiekolwiek targi technologiczne i odwiedzić stoiska chińskich noname-owych konkurentów, by przekonać się, że kopiować można nawet tego gracza, chociaż w swoim portfolio ma chyba najwięcej telefonów ze wszystkich.
Ale Samsung podejmuje konkretne działania, które mają przynajmniej ograniczyć koszty. Nie wiem, czy wynikiem obecnej sytuacji jest zupełnie nowe podejście do pojawiających się na rynku smartfonów, ale urządzenia takie, jak Galaxy Alpha (nasza recenzja TUTAJ), Galaxy Note 4 (w TYM miejscu recenzja), czy pokazane niedawno średniopółkowce z serii A – to już produkty, w których Samsung objawia się jako nie tylko świetny innowator, ale i projektant. Dostajemy świetnie wykonane, z odświeżonym wyglądem, złożone z dobrych materiałów, gdzie wreszcie pojawia się stalowa, stylowa ramka – smartfony. Możliwe, że będziecie ze mną polemizować, ale nakładka systemowa na Androida TouchWiz całkowicie została przebudowana doskonale czując obowiązujące, flat designerskie standardy, a atakujące zewsząd funkcje smart skrzętnie poukrywano, akcentując wybrane funkcje.
W efekcie co testowany smartfon lub tablet Samsunga, to w mojej redakcji sypią się ochy i achy. Jest nie tylko konkurencyjnie i na sensownym poziomie cenowym (chociaż nie wszędzie), ale wreszcie po prostu solidnie i fajnie. Chce się z tych urządzeń korzystać. Wady znikają, a pojawia się zupełnie inna klasa sprzętu, którą naprawdę warto kupić. I zaczyna mi się to po prostu podobać. Co więc czeka nas dalej?
Mam nadzieję, że wysyp świetnych urządzeń. Cenowa presja Xiaomi z pewnością również zmotywuje Samsunga do bardziej przyziemnie kwotowo dostępnych produktów, ale to też może pchnąć go do redukcji kosztów, ograniczenia sprzedaży poszczególnych modeli do sprofilowanych regionów lub… wytworzenia nowej marki! Huawei wchodzi u nas z Honorem 6, Nokia licencjonuje Foxconnowi swoją nazwę, a Samsung mógłby stworzyć równie tanią i atrakcyjną alternatywę w Azji dla Xiaomi właśnie.
Źródło: technobuffalo