Wystarczy jeden sensowny komentarz, aby na tym blogu wyjść na przeciw oczekiwaniom Czytelników. Nie zawsze i nie w każdej kwestii się to udaje, ale są takie punkty, nad którymi daje się popracować niemal od ręki. I ten tekst jest pokłosiem kilku wypowiedzi, które jasno dały mi do zrozumienia – nie znaleźliśmy w Twoim opasłym tekście tego, czego się spodziewaliśmy. Jak wiecie wkładam sporo serca w materiały, które przygotowuję i publikuję na 90sekund.pl. Teksty – a szczególnie recenzje – są długie, konkretne, myślę że dość wiarygodne i rzetelne, no i jak na moje oko – wyczerpujące. Potknięcia też się zdarzają, ale zasadniczo nie jest ich wiele. Dlatego komentarze punktujące, czego brakuje w tekście o dopiero co przetestowanym Gearze Sport, zbiły mnie z tropu… Dodatkowo – poproszenie Samsunga o ponowny test Geara Sport było dla mnie pewnym wyzwaniem – nie byłem pewien, jak szybko dostanę oraz na jak długo ponownie tego smartwatcha? W końcu nie ja jeden testuję elektronikę w Polsce. Ale się udało!
Z góry przepraszam za dłuższy niż zapowiadany czas oczekiwania na ten materiał. Kurczę, miał być góra tydzień, dwa – a tu się dobry miesiąc zrobił. No, ale po drodze było tyle wydarzeń, historii i okoliczności w moim życiu rodzinno-zawodowym, że musiałbym książkę napisać, aby streścić, ile rzeczy non-stop stawało mi na przeszkodzie, aby w końcu zaliczyć trening basenowy i raz jeszcze przyjrzeć się łączności GPS w Samsungu Gearze Sport (bo to te dwie kwestie gł. zostały poddane niezadowoleniu pod recenzją smartwatcha). Dave, Kamilu Konieczny, Marcinie Michoniu – to gł. za sprawą Waszych komentarzy powstaje ten tekst oraz wideo do niego. Mam nadzieję, że tym razem sprostałem zadaniu, aczkolwiek już teraz widzę, że niektórych wątków wyczerpać nie byłem w stanie.
ŁĄCZNOŚĆ GPS W SAMSUNGU GEAR SPORT
OK, zacznijmy od łączności satelitarnej. Samsung Gear Sport może pracować w trzech trybach związanych z lokalizacją. Odpowiednia sekcja jest w Ustawieniach zegarka. I tam jest podział na trzy opcje:
- lokalizacja poprzez łączność GPS + sieci bezprzewodowe,
- lokalizacja poprzez sieci bezprzewodowe,
- lokalizacja wyłącznie poprzez łączność GPS.
I to właśnie w tym ostatnim trybie sprawdzałem Geara Sport. UWAGA – z rozłączonym na ten czas smartfonem, bowiem zegarek, kiedy jest połączony z jakimś telefonem (w celu oszczędności ogniwa), korzysta z lokalizacji ze smartfonu. Gdybym wybrał jedną z dwóch pierwszych opcji, zegarek Samsunga wspomagałby się również w lokalizowaniu technologiami z innych aplikacji oraz z map HERE, o czym informuje, kiedy wybiera się jeden z pierwszych dwóch wariantów.
No dobrze, ale co mi wyszło przy opcji nr trzy? Że Gear Sport pięknie – z cały czas włączonym GPS-em – działa od mniej więcej półtorej do dwóch dób, a więc tyle ile trzymał mi w czasie zwykłego użytkowania, kiedy opisałem to w regularnej recenzji, bo i wówczas GPS miałem cały czas aktywny, ale myślałem że wymaga to doprecyzowania po pytaniu Dave’a, bo jednak w regularnym teście watch sparowany był cały czas ze smartfonem.
Co więcej – aktywne połączenie widoczne jest po zsunięciu na ekranie głównym zegarka menu z podstawowymi skrótami. W tym samym miejscu, przy symbolu łączności GPS, cały czas jest aktywna kropka sugerująca, że łączność jest nawiązana (kiedy GPS jest wyłączony, kropka znika). W zależności więc, jak intensywnie korzystałem z Geara Sport, tak też działanie z non-stop włączonym GPS-em oscylowało w granicach 48h. Nie trzeba się domyślać, że superaktywnie nie był smartwatch w takich okolicznościach przeze mnie eksploatowany, bo bez łączności ze smartfonem, czy sieciami WiFi za wiele nie da się na nim zrobić. Mimo wszystko w tym czasie np. jeździłem rowerem lub biegałem, ale też spędzałem czas w biurze, w budynku.
Oczywiście jako tako – kiedy jest się w zabudowanym pomieszczeniu – GPS działać nie może. No chyba, że zbiera sygnał odbity, ale i tu byłbym ostrożny. Jak na moje oko, Gear Sport używa pasywnej łączności z satelitami, gdy nie jest wymagana precyzyjna dokładność lokalizacyjna, która przechodzi w tryb aktywny, gdy np. rozpocznie się trening biegowy na otwartej przestrzeni. I tak – sprawdziłem, czy w sklepie Galaxy Apps nie ma jakiejś apki do dokładnego, czasowego pomiaru działania GPS-u, swoją drogą nie ma też zbyt wielu apek dedykowanych temu typowi łączności. Z darmowych wyłapałem dwie pozycje, które wydawały mi się pomocne, ale wymagały połączenia z telefonem do swojego działania, więc od razu odpadały z oczywistych powodów.
Osobna sprawa, że nie byłem w stanie przebywać na świeżym powietrzu przez dobę, z włączonym np. treningiem biegowym, aby te 20 godzin rzeczywiście prześledzić, więc pod tak intensywnym kątem nie mogłem sprawdzić Geara Sport. Nie wiem, czy jest ktokolwiek w stanie to zrobić? No chyba, że jakiś ostry maratończyk, który bierze udział w jakichś weekendowych zawodach. Ale dla zdecydowanej większości osób aktywnych sportowo – nie będzie to konieczne. Niestety nie jestem więc w stanie udzielić jeszcze precyzyjniejszej informacji na temat tego GPS-u, ale też nie ukrywam, że mam poczucie wykonanego zadania. Na tyle, na ile byłem w stanie zweryfikować to w swojej codzienności – zweryfikowałem.
AKTYWNOŚĆ BASENOWA I PŁYWANIE Z SAMSUNG GEAR SPORT
OK, jeśli idzie o pływanie, nie ukrywam że to dla mnie zupełnie nowy grunt. Całkowicie niezbadany i tak naprawdę było to moje pierwsze podejście do tej aktywności z czymś, co w ogóle monitoruje moje pływanie, a że testowałem w tym czasie Fitbit Ionic (TU recenzja), to zegarek ten niejako załapał się razem z Gearem Sport na sprawdzenie swoich możliwości w basenie. Z góry natomiast przepraszam, że nie wszystkich usatysfakcjonuję swoimi spostrzeżeniami, bo jednak każdy sport wymaga wejścia z nim w głębszą interakcję, bo kilkoma treningami ciężko wypracować sobie konkretne zdanie na temat jakiegoś rozwiązania, zwłaszcza jeśli ćwiczy się z nim pierwszy raz. A tak się właśnie czuję tutaj – jak zupełny nowicjusz, którym – nie ukrywam – jeśli o monitorowanie pływania – jestem.
Plus jest taki, że bardzo mnie to doświadczenie nakręciło pozytywnie na aktywności basenowe, więc z ochotą będę do nich wracał. Nie mam tyle czasu, aby robić to regularnie. Basen odwiedzam wielokrotnie w ciągu roku, ale nigdy typowo treningowo. Tym razem, w przypadku Samsunga Gear Sport było inaczej. No i od razu pod górkę, bo na drugim nadgarstku zapięty był Fitbit Ionic, więc mogłem od razu porównywać efekty działania jednego, jak i drugiego zegarka i zestawiać je ze sobą.
Na pewno Gear Sport ma lepiej zaprojektowaną sekcję z prezentowaniem zbieranych w czasie pływania danych. Pomyślano w nim o najdrobniejszych szczegółach, czyli od razu po włączeniu treningu pływackiego, czy to w aplikacji Speedo On, czy w dedykowanej na zegarek Samsung Health – automatycznie włącza się ochrona wyświetlacza, a więc ekran się dezaktywuje i nie można obsługiwać go dotykiem. W Ionic działa to inaczej – panel się wyłącza natychmiast po zanurzeniu zegarka w wodzie. Można go pod nią ręcznie aktywować, ale sam z siebie nie włącza się w czasie pływania. W Samsungu jednak działa to trochę lepiej, bo jednak można podświetlić ekran w dowolnej chwili np. poruszając tarczą lub dotykając jednego z przycisków fizycznych.
Ale Samsung przyłożył się do wielu innych szczegółów. Po apce w stylu Speedo On spodziewałem się, że może być dostępne automatyczne przewijanie aktualnie zbieranych danych z pływania. Ale po zegarkowym Samsung Health już nie. A tu miła niespodzianka, producent przyłożył się i do tego punktu, więc co chwilę dane również same się rolują, a interfejs jest na tyle wyrazisty i czytelny, że nie sprawia żadnych problemów z ich odczytem i jednak jest to dość ważna funkcjonalność, której notorycznie brakuje mi np. przy treningach rowerowych. Nie do końca działało podświetlenie ekranu, kiedy się wynurzałem i gestem przekręcanego nadgarstka próbowałem sprawdzić aktualne dane, no ale przy treningu, w czasie którego intensywnie macha się rękami, trudno oczekiwać, by zegarek się nie pogubił.
Oczywiście Gear Sport potrafi świetnie zliczać poszczególne, przepłynięte baseny. Tak, jak i w smartwatchu Fitbit Ionic, tak też i tutaj – trzeba wcześniej określić na jak długim basenie będziemy pływać – 25m czy 50m. Za pierwszym razem zdarzyło mi się, że Gear Sport jednego basenu nie policzył, ale możliwe że to dlatego, że zanim wskoczyłem do wody, chwilę jeszcze kręciłem się przed wejściem do basenu sprawdzając, jak wygląda interfejs tego treningu, aczkolwiek zdarzyło się to przy aplikacji Speedo On. W Samsung Health na Geara Sport ani razu nie doszło do pominięcia jakiejkolwiek długości. Podkreślam jednak – było to tylko raz i dokładnie przy pierwszym treningu, a monitorowanie pływania włączyłem zanim wszedłem do wody kilkadziesiąt sekund wcześniej. Zrzucam więc ten błąd na swoje, niedoświadczone barki nowicjusza.
Jak na dobry zegarek pływacki – Gear Sport rozpoznaje style pływania, ale rejestruje na koniec ten, który był używany, jako ostatni, na ostatnim odcinku przed zakończeniem treningu. Oczywiście wszystkie są przez smartwatcha zapisywane i później można je przejrzeć w aplikacji na Samsung Health na smartfonie, gdzie jest podział na konkretne strefy czasowe, ile trwało pływanie danym stylem. U mnie zegarek rejestrował styl klasyczny, czyli potocznie „żabkę”, którą faktycznie pływam.
Zegarek Samsunga w czasie treningu basenowego na bieżąco monitoruje też aktualny puls (w statystykach widoczny jest średni i maksymalny) oraz zlicza parametr SWOLF, który mierzy wydajność pływania (nazwa pochodzi od połączenia dwóch angielskich słów: swimming i golf), a także średni SWOLF oraz najlepszy SWOLF. Im niższy wynik – tym lepiej. U mnie póki co nie wygląda to jakoś imponująco ;). Jest nad czym pracować ;). W każdym razie Samsung Gear liczy dodatkowo pociągnięcia rękoma i pokazuje ich sumę, mierzy przepłynięty dystans w kilometrach, średnie i maksymalne tempo, ilość całkowitych długości basenowych oraz oczywiście czas treningu i spalone kalorie, przy okazji pokazując jak energiczny mamy za sobą trening. W tym celu posługuje się danymi bazowymi dla ćwiczeń aerobowych, dostarczonymi m.in. przez American College of Sports Medicine. Opis jest w języku polskim, więc każda osoba może się do tych danych na swój sposób ustosunkować.
PODSUMOWANIE
Nie ukrywam, że wyszła mi z ponownego testu Geara Sport niezła lekcja. O ile w przypadku GPS-u aż tak wiele się nie dowiedziałem, poza tym, że usystematyzowałem to w powyższym opisie, tak już o treningu pływackim całkiem sporo do mnie dotarło. Wiadomo – gdybym machnął ręką na Wasze komentarze (mam na myśli konkretnie Czytelników: Dave’a, Kamila Koniecznego, Marcina Michonia), to na pewno moja recenzja byłaby uboższa o dobre półtora tysiąca słów. Teraz link do tego materiału dołączę do swojego tekstu i kto będzie chciał – znajdzie to, czego szuka w jeszcze bardziej opisowej formie. Zdaję sobie sprawę ze swoich ograniczeń. Wiem, że nie jest to materiał idealny. Sam widzę, że musiałbym sporo jeszcze w kwestii pływania się dowiedzieć oraz kilka konkretnych rozwiązań, które koncentrują się tylko na tej aktywności sprawdzić w akcji. Czuję się zachęcony, aby wejść w to bardziej, aniżeli tylko okazyjnie.
Ale najważniejsze wnioski płyną tutaj szczególnie dla tych z Was, którzy/-re chcecie kupić Geara Sport lub szukacie dla siebie smartwatcha typowo pływackiego i nie wiecie co wybrać. Jak na moje oko – zegarek Samsunga, jest kapitalnym przykładem na to, że jednak producent ten mocno się stara, aby jego multisportowe smartwatche były rzeczywiście dopracowane i po każdym treningu przynosiły komplet informacji na temat tego, jak nasze ciało się sprawuje w czasie wysiłku. Jako, że miałem równocześnie w tym samym czasie na drugim nadgarstku Fitbit Ionic, na bieżąco mogłem monitorować, czy to co pokazuje Gear Sport, jest tożsame z tym, co widzę na Ionicu i vice versa. Tak – wszystko się zgadza, z małą przewagą pod kątem funkcjonalnym na rzecz zegarka Samsunga, ale produktu Fitbit to w żadnym stopniu nie przekreśla.
Cieszę się, jeśli komuś ten materiał mógł się przydać. Dziękuję za aktywność w komentarzach. Dziękuję za uwagi, dzięki którym 90sekund.pl staje się lepszym blogiem technologicznym.