Zaprezentowane dziś Samsungi Galaxy S8 i Galaxy S8+ (Plus) to smartfony, które mogą pochwalić się fantastycznym wzornictwem. Najbardziej zachwyca mnie w nich pomysłowość Samsunga. Pierwszym krokiem w nowym kierunku była przecież seria Galaxy S6, z modelem Edge na czele. Zaraz po niej południowokoreański gigant wspiął się na wyżyny wzorniczego piękna poprawiając i ulepszając nową linię projektową w Galaxy S7/S7 Edge. Niemal doskonałym zwieńczeniem świeżej myśli designerskiej był Note7, ale póki co czekamy na jego powrót. W którym kierunku poszedł więc Samsung w Galaxy S8 i S8+?
Oczywiście już raz wytyczoną przy SGS6 ścieżką. Pomysłowość projektantów przerosła moje oczekiwania. Okazało się bowiem, że można ograć ten krój raz jeszcze i to – w dosłownie – świeżym ujęciu. Zdaję sobie sprawę, że jestem jednym z niewielu, którzy mieli okazję kilka dni temu trzymać w dłoniach obydwa Galaxy S8. Przy indywidualnym zetknięciu pojawia się to wszystko, czego nie oddają rendery, czy też materiały prasowe.
SGS8 i SGS8+ są wykonane wyśmienicie. Samsung postawił na wytrzymałe i odporne na korozję oraz czynniki zewnętrzne aluminium AL 6013, a przód i tył obłożył szkłem Corning Gorilla Glass 5. Wyjątkiem jest szkiełko aparatu, które jest również wytworzone przez firmę Corning, ale występuje tu w wersji z numerem 3. Przedstawiciele firmy Samsung tłumaczyli mi, że lepiej absorbuje światło, co ma wpływ na jakość zdjęć, i był to też powód, który wpłynął na decyzję inżynierów, aby nie stawiać na szkło szafirowe.
Najbardziej interesujące są tutaj krawędzie. Zarówno z przodu, jak i z tyłu – wzdłuż krótszych i dłuższych boków – załamane są na tyle nieinwazyjnie, że poszerzają perspektywę odbioru obrazu, dodają obłości mieszcząc się komfortowo w dłoni, a przy okazji zostały na tyle wzmocnione (spełniając warunki standardu 6R), aby byle uderzenie nie doprowadziło do uszkodzenia szkła. Zresztą firma Corning dokładnie opisując swoje produkty ochronne wspomina w specyfikacji, że Gorilla Glass 5 jest w stanie wytrzymać upadek z wysokości około 1,6 metra. Oczywiście Samsung tym się nie chwali, ponadto w SGS8 i SGS8+ szkło jest zakrzywione, więc ma to na pewno wpływ na przewodzenie naprężeń, ale nie sądzę, aby trzeba było przesadnie bać się o drobne – z niewielkich wysokości – upadki.
Przód S8 i S8+ to czysta, niemal niczym nie zmącona powierzchnia. Jest to zasługą pokrycia jej ekranem, który w tym wypadku zajmuje aż 83,9 proc. powierzchni! Gołym okiem widać, ile to daje niesamowitej przestrzeni roboczej. I ma to jeszcze jedno znaczenie. Kiedy w Barcelonie trzymałem w dłoni LG G6, wydawał mi się ten smartfon trochę mały. Wyświetlacz też robi tam przecież świetną robotę, ale Galaxy S8 i S8+ są bardziej konkretne w trzymaniu i korzystaniu z dostępnej przestrzeni roboczej. Oczywiście na fali hiperentuzjazmu nie chcę tutaj obrazić fanów LG, bo jestem pewien, że wszelkie opinie zweryfikuje finalny ogląd sprzętu w czasie testów, ale konkretna tafla i odpowiednia waga SGS8 i S8+ to cechy trudne do zignorowania.
Dwóch rzeczy nie ma na froncie: loga Samsunga oraz… przycisku Ekranu Domowego, czyli Home. Logotyp jest teraz na pleckach, co uważam za doskonałą decyzję, którą wymusiła decyzja o zalaniu całego przodu wyświetlaczem. Żeby zmieściły się jeszcze aparat, głośnik rozmów i czujniki, trzeba było z czegoś zrezygnować. Nie wyobrażam sobie upchniętego gdzieś tam logo. Poza tym – front jest tak charakterystyczny przez zakrzywienia i swoją wyjątkową linię wzorniczą, że nie pomylisz SGS8 i SGS8+ z żadnym innym smartfonem! Klasa!
Co do Home, to zostało to rozwiązane przyciskami ekranowymi. W pewnym sensie wielkość ekranu – zarówno w mniejszym, jak i większym modelu – jest tylko na papierze, bo pasek na przyciski ekranowe to powierzchnia wydzielona dla nawigacji. Oczywiście chowa się on w poszczególnych apkach, ale nie ma już tak, jak do tej pory, że jak było 5,1 cala, to było równe 5.1 cala czystej powierzchni roboczej, bo przyciski nawigacyjne znajdowały się pod wyświetlaczem. Do obecnego rozwiązania jestem tak przyzwyczajony, tak więc oddycham z ulgą, że i Samsung wreszcie zdecydował się na taki krok.
OK, a co się dzieje na plecach? Hmm… Nabieram wody w usta. No dobrze, bez przesady. Nie jest tak dramatycznie, jak mogłoby się wydawać i szat darł nie będę jakoś specjalnie z tego powodu, ale… tył mi się w ogóle nie podoba. W stosunku do pełnej, obłej, monolitycznej, głębokiej, ultra minimalistycznej przestrzeni frontu, plecki wypadają, jak kawał ciężką ręką struganego drewna. Są kanciaste, dzieje się na nich za wiele, przerzucono tam skaner linii papilarnych i jako całość prezentuje się to – jak dla mnie – nadzwyczaj pretensjonalnie. I wiem z czego to wynika.
Po prostu front milczy, a plecy krzyczą. Czym? Logotypem, skanerem linii papilarnych, aparatem, diodą doświetlającą, czujnikami. Jak sobie z tym poradzić? Samsung mógł – idąc tropem minimalizmu – przenieść chociażby aparat i flash do lewego, górnego narożnika. Czujnik linii papilarnych zostawiłbym na froncie, projektując to podobnie, jak zrobił to Apple – przecież Samsung też umieścił czujnik pod szkłem rozpoznający nacisk, a nawet można systemowo regulować, jak mocno musisz go docisnąć, aby wykrył interakcję. Z czujników tętna i mierzenia poziomu tlenu we krwi bym po prostu zrezygnował, zachęcając klientów do przesiadki na smartwatcha z serii Gear. Takie ficzery są tam i flagowiec ich dzisiaj nie potrzebuje.
Możesz się ze mną nie zgadzać, ale rozważ, czy moje pretensje do plecków nie są uzasadnione? Nie uważam ich za paskudne, ale nie pasują mi wizualnie do całości. Zbyt duży minimalizm gryzie od frontu, aby na tyle zostawiać taki bałagan. Tym bardziej, że przecież całe środowisko jest równie minimalistycznie napisane, a do tego w tonie ciągniętym dizajnersko od linii frontowej urządzenia. W zestawieniu z tyłem wygląda to przeciętnie.
Mały Samsung Galaxy S8 ma grubość 8mm, a większy – Galaxy S8+ – 8,1mm. Takie parametry, w połączeniu z kapitalnie zagiętym szkłem sprawiają, że jest miejsce po bokach na chłodną ramkę, która buduje kapitalny dystans pomiędzy dłonią, tyłem, a frontem. Nie zwróciłbym na to uwagi, gdybym od razu nie poczuł się, jak zrośnięty z urządzeniem przy chwyceniu Samsunga Galaxy S8! Myślałem, że moim typem nr jeden będzie S8+, ale nic bardziej mylnego (chociaż oczywiście leży tak samo dobrze w dłoni)! Gdybym więc rozważał zakup, to dzisiaj wyłącznie wchodzi u mnie w grę opcja z przekątną 5.8 cala.
Po ilości napisanego wyżej materiały widzę, że trochę się rozpędziłem ;), czas więc na kurtynę. Sądzę, że nie jestem sam w swoich wrażeniach, aczkolwiek nie wiem, czy nie jedyny tak szczegółowo podszedłem do tej materii. Nie przeczę – podobają mi się nowe Galaxy S8 i S8+, ale męczą mnie trochę te plecki. Reszta jest na prawdę wzorowa!