Pojawiły się nowe doniesienia na temat nachodzącego flagowca Samsunga – Galaxy S5. Tym razem wraca plotka o dwóch modelach, które miałyby pojawić się na rynku, a ja mam ochotę zapytać, dlaczego nie miałby się pojawić w aż 5 nowych odsłonach? Wcześniejsze plotki dotyczyły materiałów. Smartfon z aluminium miałaby trafić na rozwinięte rynki, a plastikowa wersja na rozwijające się. Dzisiaj kiedy czytałem nowe przecieki, zdałem sobie sprawę, że zupełnie nie znamy Koreańskiej firmy, chociaż o niej tyle wiemy.
Tym razem za sprawą benchmarka, który trafił na dwa typy urządzeń, znowu odżywają informacje o dwóch SGS5 sygnowanych: SM-G900R4 i SM-G900H. Pierwszy zdradza wysokiej jakości hardware z 3 GB pamięci operacyjnej oraz 4-rdzeniowym Snapdragonem taktowanym zegarem 2,5 GHz. Ponadto słuchawka ma mieć 16 MPx aparat oraz 32 GB miejsca na dane. W drugim rozwiązaniu otrzymamy 8-rdzeniowego Exynosa 5422 Octa-Core 1,5 GHz z grafiką Mali-T628, 2 GB pamięci RAM oraz ekran 1080p.
Informacje te zdradzają, że Samsung mimo szumnych zapowiedzi z jesieni zeszłego roku, jednak nie pokaże 64-bitowego procesora w Galaxy S5. Ale dla mnie to żadna tragedia. Co więcej – jak wspomniałem wyżej – myślę że edycji nowego smartfona będzie znacznie więcej. I wcale nie jestem obdarzony darem jasnowidzenia. Wystarczy popatrzeć na portfolio Koreańczyków.
Po premierze Samsunga Galaxy S4 szybko pojawiły się jego kolejne wersje. Jaki byłem głupi wtedy, uważając, że osłabiają siłę marki, bo ta zaczyna się rozdrabniać. To nie prawda. W redakcji 90sekund.pl testowaliśmy już wszystkie urządzenia z serii S4. Dwie recenzje są w drodze i na dniach pojawią się na blogu (SGS4 Zoom i SGS4 Mini), pozostałe dwie znajdziecie TUTAJ (Samsung Galaxy S4) i TUTAJ (Samsung Galaxy S4 Active). Ze statystyk widzę, że wśród testowanych przez nas urządzeń największą popularnością cieszy się właśnie ten drugi model, przygotowany z myślą o aktywnych użytkownikach. Bije wprost rekordy poczytności.
Ze swojej strony mogę powiedzieć tyle, że każdy z tych Samsungów jest całkowicie inny. Wszystkie z inną specyfikacją, innymi parametrami wyświetlania obrazu, inną wydajnością, innymi wersjami Androida i każdy z nich to zupełnie inna klasa urządzeń, zaczynając od reprezentatywnego flagowca (SGS4), poprzez muskularnego twardziela (AGS4 Active), idąc do fotograficznego mocarza (SGS4 Zoom), a kończąc na najmniejszym z całej rodziny, który zadowoli wszystkich z małymi dłońmi lub lubiących jednak mniejsze ekrany w smartfonach (SGS4 Mini).
Dlatego mam ogromną nadzieję, że Samsung Galaxy S5 pojawi się w co najmniej 4 propozycjach. Piątą mógłby być rzeczywiście w uboższej wersji na mniej wymagające rynki, ale przyznam, że nie mogę się doczekać nie tyle samego SGS5, co właśnie kolejnego modelu Active. Przecież ten smartfon rzucił mnie całkowicie na kolana. Mógłby samodzielnie tworzyć swoją, niezależną linię urządzeń, jak serie S czy Note. A kiedy pomyślę, o następcy Zooma? Ludzie, przecież to fotograficzny potwór, który aż się prosi o swoją kontynuację, w której uda się poprawić wszystko to, z czym był kłopot w obecnej edycji.
Pewnie Samsung nie pokaże całej linii od razu, żeby wzmocnić efekt premiery nowego flagowca, ale tak czy inaczej, to na te kolejne edycje czekam z wypiekami na twarzy, bo pokazują one, jak wielowymiarowy jest świat urządzeń mobilnych, ich właścicieli i tego, jak bardzo można rozwijać konkretne pomysły.
Źródło, foto: t3