Minęły 24 godziny od konferencji Samsunga i z pewnością zdążyłem już ochłonąć. Dlatego też postaram się kilka słów na spokojnie na ten temat napisać. W ogóle zacznę od tego, że czuję zawód. Pomijam już kwestię tego, że wszystko wiadome było od jakiegoś czasu, ale konferencja Samsunga była wg mnie niemrawa i cholernie nudna. Z pewnością w ubiegłym roku prezentacja odbyła się z większym przytupem niż teraz.
Co zatem mogę napisać o nowym Note 5? Zakładając teoretycznie, że zobaczyłbym go dzisiaj po raz pierwszy, to moją pierwszą reakcją byłaby skwaszona mina. „Przerośnięty Galaxy S6” – i w zasadzie nie jest to dalekie od prawdy, bo w gruncie rzeczy pomijając gabaryty obydwa telefony są do siebie łudząco podobne. Inspiracje S6 widać na każdym kroku i wygląda to trochę tak, jakby wydłużono i rozszerzono mniejszy model. Na to wszystko dodano rysik i gotowe. Takie są pierwsze wrażenia. Z drugiej strony nowy wygląd Note 5 będzie jego przekleństwem, a zarazem dużym atutem. Pierwsza rzecz to podobieństwo do SGS6, o czym wspomniałem. Druga – to naprawdę wzornictwo, które stoi na najwyższym możliwym poziomie i każdy kto miał Galaxy S6 w ręce wie, o czym piszę.
Zawód czuję, ponieważ śmiesznie mało czasu poświęcono rysikowi S-Pen. Znów odwołam się do ubiegłorocznej konferencji, gdzie prezentacja funkcjonalności tego elektronicznego piórka była jedną z głównych części programu. Wczoraj praktycznie nie zobaczyłem nic. Poza nowym menu Air Command, nie zaprezentowano praktycznie żadnej nowości, która mogłaby sprawić, że poczuję się zachęcony do przesiadki, którą gorąco planowałem – przynajmniej na razie… Nie miałem Note’a 5 jeszcze w ręce więc nie przekreślam go, ale coś co jest tak charakterystyczne dla tej serii, zostało zwyczajnie potraktowane po macoszemu.
Pytanie, które sobie zadaję już od jakiegoś czasy, to – Gdzie jest Note Edge? Dlaczego Samsung nie zdecydował się na wypuszczenie kolejnej edycji tego świetnego smartfona? Pierwszy model był naprawdę innowacyjny, kapitalny i pomimo wad stanowi naprawdę ciekawą propozycję. Gdyby nie cena i to, że bateria w nim trzyma mimo wszystko krócej niż w zwykłym Note 4, to pewnie dzisiaj w mojej kieszeni miałbym właśnie Note’a Edge. Naprawdę liczyłem na kontynuacje tego projektu, a w zamian dostajemy S6 Edge Plus, który choć z pewnością będzie świetny, jest dla mnie trochę nijaki. Nawet nie wiem jak go określić?
[showads ad=rek3]
Z jednej strony to większa wersja SGS6 Edge, a drugiej to właśnie trochę taki Note Edge bez rysika i z dodatkowymi zagiętymi ekranami z nijakimi możliwościami. A gdyby go jeszcze wyposażyć w stylus i wyprostować krzywizny to były to jak nic – Note 5. Hybryda, której brakuje charakteru – przynajmniej dla mnie. Dlatego też brakiem kolejnej wersji Note Edge zawiedziony jestem chyba najbardziej, bo niewykluczone, że przy zmianie to właśnie na taką opcję bym się zdecydował.
[showads ad=rek1]
Smutne dla mnie jest jeszcze to, że ewidentnie Samsung bardziej faworyzuje S6 Edge Plus (a przynajmniej na naszym rynku), przez co mam wrażenie, że Note 5 schodzi w cień. Niby jest ważny, niby jest kolejnym flagowcem Koreańczyków, a jednak jego mocną pozycję osłabia trochę większa wersja S6. Może się mylę, ale już choćby niepewna premiera Note 5 w naszym regionie, o której huczy od wczoraj sieć, świadczy o tym, że coś tu jest nie tak.
[showads ad=rek2]
Tak jestem bardzo zawiedziony… W moją wierność serii właśnie wbito drzazgę nieinnowacyjności i regresu :(.
Foto: samsung