SŁOWEM WSTĘPU
Samsung AtivBook 9 Lite to ultrabook, który mnie przede wszystkim zaskoczył. Pozytywnie zaskoczył. Szukacie niedrogiego sprzętu, który ma mocne serce, wydajny dysk, efektywną baterię, jest cichy i się nie przegrzewa? Powinniście postawić właśnie na to urządzenie. I od razu zaznaczam – ten wpis nie jest sponsorowany! Po prostu – jeśli śledzicie mojego drugiego bloga MojChromebook.pl, to doskonale wiecie, że komputery z Windowsem raczej omijam szerszym łukiem. Ale dzięki ultrabookowi Samsunga – paradoksalnie – zbliżyłem się o spory krok do platformy Microsoftu. No i jestem bliski zdrady marki ;) Do tej pory, od wielu, wielu lat byłem wierny pod względem notebooków tylko jednej firmie i był nią Asus. Dzisiaj, gdybym miał wybierać sprzęt z Windowsem, to właśnie to urządzenie byłoby moim mocnym numerem jeden. Przyjrzyjmy się mu z bliska.
Na co dzień pracuję z Chromebookiem oraz kilkoma Asusami z Windowsem 7. Z okienkami oznaczonymi cyfrą 8 miałem do czynienia jeszcze długo przed ich oficjalną premierą i instalowałem w zachwycie kolejne wersje beta, ale ostatecznie na przesiadkę się nie zdecydowałem. Mam bowiem prehistorycznego, konwertowalnego – kolejnego Asusa T101MT – który posiada ekran dotykowy. Wrażenia z pracy na tym sprzęcie z jeszcze deweloperską wersji „ósemki” upewniły mnie wówczas w jednym – system ten jest idealnie napisany pod obsługę palcem. I zasadniczo na tym etapie zakończyłem aktywną zabawę z Windowsem 8. Dzisiaj żałuję, że nie miałem do czynienia z tą platforma już po premierze, bo spora transformacja przeszła mi koło nosa. Wróćmy jednak do samego Samsunga AtivBook 9 Lite.
HARDWARE
Testując ultrabooka od Samsunga, nie tyle były dla mnie istotne „bebechy”, co fakt, jak na nich będzie się sprawował Windows. Byłem przekonany, że ósma wersja okienek nie wniesie zasadniczo niczego nowego pod względem wydajności, zwłaszcza że sporo waży. Aż tu spotkała mnie OGROMNA niespodzianka. Po pierwsze ultrabook pracuje na autorskim procesorze Samsunga Quad-core 1,4 GHz. To dość odważne posunięcie ze strony Koreańczyków, ale nie musimy się obawiać o jego wydajność. Żeby było szybko, wcale nie potrzeba Intela czy AMD. Ponadto urządzenie wsparte jest 4 GB pamięci operacyjnej RAM, wewnątrz jest stosowana w notebookach karta graficzna AMD Radeon HD 8250, a na dane dostajemy dysk SSD 128 GB lecz rzeczywista pojemność jest dużo mniejsza, bowiem ok. 30 GB zajmuje obraz systemu Recovery, a ok. 40 GB zainstalowany Windows. Zatem do użytku mamy mniej więcej 55-60 GB. Podaję taki rozstrzał, gdyż mam już trochę swoich plików na dysku, ale nie aż tak dużo, by nie zauważyć, że system i dedykowane aplikacje od Samsunga, zajmują sporo cennej przestrzeni. Ale skoro jest to ultrabook, to z założenia nie będziemy na nim grać. Ma służyć do pracy administracyjno-biurowej, zwłaszcza jeśli wymagamy wydajności, a sami często jesteśmy w ruchu.
WYGLĄD
To, co się ładnie nazywa, niekoniecznie tak wygląda. Otóż otrzymałem od Samsunga do testów wersję w kolorze mineralnej czerni. Widać, że Koreańczykom zależało, aby podnieść standard wizualny urządzenia, ale nie powinniście mieć złudzeń – to nie jest aluminium, ale matowy plastik, który w tej opcji kolorystycznej wygląda, jakby był… no właśnie, nasuwa mi się skojarzenie, z dość zmęczonym materiałem. I z jednej strony, kiedy już mu się przyjrzymy, to zaczyna się podobać, ale z drugiej – nie powala na kolana wyglądem. Ponadto jest solidnie wyważony, ekran można maksymalnie otworzyć, tak że da się do położyć na blacie. Jest to bardzo duża zaleta, której często brakuje w mobilnych notebookach, na których z definicji pracuje się na kolanach lub na zewnątrz, kiedy mamy do czynienia z różnymi warunkami świetlnymi i niejednokrotnie zmuszeni jesteśmy patrzeć na obraz pod wieloma kątami. Tutaj tego problemu nie ma, za co wielki plus ode mnie dla Samsunga.
Przy wstrząsach natomiast ekran może trochę drgać, ale nie ma mowy, żeby opadał. Trzyma się solidnie i sztywno na zawiasach, a te pracują bardzo lekko, płynnie i stabilnie. Po bokach rozmieszczono porty. Szkoda, że są tylko dwa USB (w tym jeden w standardzie 3.0 i z możliwością ładowania peryferyjnych urządzeń), ale oprócz tego jest również czytnik kart pamięci SD oraz port HDMI i opcja adaptera VGA. Ważne są parametry ekranu, a w tym przypadku mamy do czynienia z antyrefleksyjną, matową 13,3-calową matrycą HD LED w rozdzielczości 1366×768 pikseli, która idealnie nadaje się do pracy na zewnątrz. Mogłyby być nieco lepsze kąty widzenia, kiedy opuszczamy do tyłu pokrywę, ale najgorzej też nie jest. Poza tym matryca jest bardzo jasna, więc nawet w jasny dzień nie miałem kłopotów z odbiorem wyświetlanych treści.
FUNKCJONALNOŚĆ
Ultrabook Samsunga jest bardzo lekki, waży zaledwie 1,44 kg i przyjemnie się z nim podróżuje. Niemniej, mój Chromebook (również Samsunga) jest lżejszy, bo jego waga to 1,1 kg, zatem mimo wszystko różnicę odczuwałem. Jednak tak, jak mam kilka zastrzeżeń do wykonania urządzenia z Chrome OS, tak ATIVBook 9 Lite jest zupełnie inaczej spozycjonowany, a przez to dość solidnie dopracowany. Na wielki plus – poza mobilnością – zasługuje wyspowa klawiatura, na której pisze się wręcz perfekcyjnie. Nie mam – mimo przyzwyczajeń do asusowych rozwiązań – najmniejszych problemów z bezwzrokowym przelewaniem myśli na ekran. Jest to tak wygodne, że niewątpliwie będę za nią tęsknił ;) Ale żeby nie było tyle lukru, przyznaję że brakuje mi jednej, zasadniczej funkcji przy klawiaturze – podświetlenia. Nie ma go też Chromebook, ani żaden z moich Asusów, ale dzisiaj decydując się na kolejnego notebooka, podświetlenie będzie warunkiem koniecznym. W moim zawodzie inaczej się nie da. Z palcami na klawiaturze tylko się nie śpi.
Jeśli jesteśmy przy funkcjonalności, zasadniczym minusem jest umiejscowienie slotu na karty SD. OK. – nie korzystam z niego superczęsto, ale po pierwsze – schowany jest mocno pod obudową – i niestety po włożeniu karty, ta minimalnie z niego wystaje. Nie jest to dobre rozwiązanie, bo wyklucza swobodne przemieszczanie się z ultrabookiem. Kartę można łatwo zgubić, gdyż wyłącznie się ją wciska, a żeby to zrobić trzeba za każdym razem podnosić komputer i szukać palcami klapki, która zakrywa czytnik. Widziałbym tutaj ewidentnie mechanizm ze sprężyną, który w całości „połyka” kartę, dzięki czemu nic nie odstaje, i oddaje ją dopiero po dociśnięciu, kiedy ta odskakuje.
Zasadniczo wygląd po podniesieniu pokrywy z ekranem jest dość ascetyczny. Poza przyciskiem włączania i klawiaturą są jeszcze cztery kontrolki sygnalizujące, że komputer pracuje (lub nie), trwa i na jakim etapie jest ładowanie baterii, czy włączenie CapsLock-a. Ponad ekranem znajduje się kontrolka sygnalizująca uruchomienie kamery i właściwie nie mamy tutaj niczego zbędnego. Poniżej klawiatury jest wygodna płytka dotykowa, która niestety pracuje dość głośno przy nacisku, zatem wieczorami niesie denerwujące stukanie.
GŁOŚNOŚĆ I TEMPERATURA
Pomimo, że AtivBook 9 Lite jest bardzo cichy, to aż zanadto rozpieścił mnie Chromebook, który posiada konstrukcję tabletu, więc pracuje całkowicie bezgłośnie, nie ma bowiem ani jednego wentylatora. Niemniej testowanego ultrabooka od Samsunga w normalnych warunkach pracy, przy biurku lub w jakimś pomieszczeniu biurowo-konferencyjnym, w ogóle nie słychać. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest cisza, zwłaszcza że na co dzień mam do czynienia z dość głośnymi maszynami. Dlatego jest to jego kolejna zaleta, przy czym w zupełnej wieczornej lub wczesnorannej ciszy, mały szum jest słyszalny, ale to nie jest nic uporczywego.
Druga – niezwykle ważna zaleta – ten ultrabook się nie przegrzewa. Oczywiście, ciepło przy wentylatorze, który umieszczony jest z tyłu obudowy, jest wyczuwalne, ale nie jest to nic specjalnego, co mogłoby w wyraźny, dyskomfortowy sposób utrudniać życie. Zatem praca na kolanach odbywa się bezpiecznie i bez oparzeń, czy nieprzyjemnych ogrzań ciała.
WYDAJNOŚĆ
Nie zauważyłem problemów z wydajnością, z tym że nie grałem w żadne gry, co nie wynika z lenistwa, ale po prostu z braku czasu. Jednak, jak już pisałem wyżej, do tego celu ten sprzęt przeznaczony nie jest. Ale już do pracy blogera pasuje idealnie. Nie tylko do niej zresztą, bowiem spokojnie da się na nim oglądać filmy wideo w jakości Full HD 1080p lecz wprawne oko zauważy, że minimalnie, raz na jakiś czas niektóre z nich się przycinają, jednak nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy jest to kłopotliwe, bowiem nie wszędzie rzucało mi się to w oczy, więc sprawa jest dość otwarta. Wg moich założeń, dla świętego spokoju zawsze można przełączyć się do trybu 720p i też będzie w porządku.
Natomiast świetnie spisują się na nim aplikacje biurowe. Skorzystałem z okazji, by rzucić okiem na testowy Office 365, który chodzi rewelacyjnie, ale nie ma się czemu dziwić, w końcu to soft zoptymalizowany pod Windowsa. Zresztą sam system jest tak samowystarczalny, że nie odczuwałem wielkiej potrzeby doinstalowywania zbyt wielu aplikacji. W codziennej pracy z przeglądarką, kilkom kontami pocztowymi, nastoma otwartymi zakładkami w Chrome, kopiowaniem dużych plików ze zdjęciami, wyświetlaniem ich itp. AtivBook 9 Lite radził sobie bardzo dobrze. To samo tyczy się podłączanych peryferiów. Nie ważne, czy był to pendrive, myszka bezprzewodowa, karta SD, testowany przeze mnie w tym samym czasie phablet Sony Xperia Z Ultra, czy w końcu mój Galaxy Nexus – wszystko w mig instalowało się w systemie, a ja byłem tylko proszony o podjęcie decyzji, jak chcę przejrzeć np. pliki, a praca systemu od Microsoftu sprawiała mi przyjemne niespodzianki.
Ważnym punktem, który muszę niechętnie ;) opisać jest szybkość uruchamiania się ultrabooka Samsunga. A mam z czym porównywać, bowiem Chromebook włącza się od zera dosłownie w ciągu kilkunastu sekund z zalogowaniem. I tu niespodzianka. To, co tak chwaliłem w lekkim systemie Chrome OS okazało się równie sprawne w Windowsie, który z zimnego startu włączał się dosłownie o tą jedną sekundę szybciej niż Chromebook! Nawet po doinstalowaniu aplikacji, wrzuceniu zdjęć, filmów itp. radził sobie lepiej niż mój uwielbiany pod niebiosa sprzęt od Google.
BATERIA
Szybkość, cicha praca, wydajność, mała waga – to wszystko jest nic nie warte, jeśli nasz sprzęt nie potrafi porządnie gospodarować energią. Powiem tak – mając 15 proc. energii, mogę działać jeszcze ok. 50 min. W praktyce na baterii AtivBook 9 Lite pociągnie ok. 5-6h przy umiarkowanej pracy, w czasie której obejrzycie kilka filmików na YouTube czy przesłuchacie kilku utworów muzycznych. Zrozumiałe jest, że im większa aktywność, tym spadek mocy jest większy. Niemniej bateria jest niewątpliwie mocną stroną tego sprzętu.
PODSUMOWANIE
Ultrabook Samsung AtivBook 9 Lite jest bardzo dobrym sprzętem za nie najgorsze pieniądze, bowiem kosztuje 2799 zł brutto. Nie jest może to zbyt mało, jak na sprzęt tej klasy, ale też nie jest specjalnie dużo. Jego najważniejszymi zaletami są: mała waga, wydajność, dobry czas pracy na baterii, świetnie zoptymalizowany soft z systemem, rewelacyjna klawiatura, cicha praca wentylatora i fakt, że się nie przegrzewa.
Do minusów zaliczyłbym brak podświetlanej klawiatury, kiepskie dojście od portu na karty SD, kąty widzenia mogłyby być lepsze, zwłaszcza kiedy odchylamy pokrywę, brak wyposażenia w dodatkowy port USB (są tylko dwa), niezastosowanie ciekawszego materiału, dzięki któremu AtivBook 9 Lite wyglądałby bardziej elegancko, przy czym nie oznacza to, że wygląda źle lecz brakuje mi w tej barwie czegoś bardziej dynamicznego, bo ultrabooki kojarzą mi się właśnie z szybkością, mobilnością i wydajnością.
Źródło: Szczegółowa specyfikacja