SŁOWEM WSTĘPU
Napiszę całą recenzję odręcznie – przeszło mi przez myśl, kiedy po raz pierwszy uruchomiłem Samsunga Galaxy Note 20 Ultra 5G. Brzmi trochę jak szaleństwo, tym bardziej, że charakter mojej pracy oraz codzienność, w której się obracam nie wymaga korzystania z ołówka, pióra czy długopisu.
To, co piszę wygląda strasznie, bo kiedy już biorę np. wspomniany długopis do ręki – czuję się wręcz uwsteczniony no i… zwyczajnie gryzmolę. Nie zmienia to jednak faktu, że nowy Note nieźle te bazgroły rozpoznaje, a co za tym idzie – niniejsze Słowo Wstępne piszę właśnie z pomocą S-Pen’a.
Już teraz mógłbym wystawić mu ocenę bardzo dobrą, ponieważ bezproblemowo smartfon Samsunga odczytuje moje pismo i w zasadzie poza drobnostkami nie muszę tutaj nic poprawiać. Trochę jednak sam proces pisania odręcznego trwa, dlatego ograniczę się tylko do Wstępu, resztę wklepię na klawiaturze, na której idzie mi znacznie szybciej.
No dobra, mamy to! Samsung Galaxy Note 20 Ultra 5G w moich rękach. Potężny, dumny, pewny siebie i bezczelny!
Pasuje tutaj znacznie więcej określeń i trudno było mi się zdecydować na mięsisty i konkretny tytuł, który jednym słowem – czy też frazą – zamykałby w klamrze nie tylko całą recenzję, ale także opisywał najlepiej ten smartfon. Ale ta bezczelność pasuje tutaj równie świetnie, ponieważ Note 20 Ultra wychodzi przed szereg, a pozostałe smartfony rozstępują się przed niczym Morze Czerwone. Wiem, wiem – czuć ode mnie hurraoptymizm. Niemniej – chociaż wiele krytycznych uwag dostał ten produkt chociażby za zastosowany na nasz region procesor, to jednak dla mnie jako całość prezentuje się nowy Note nadzwyczaj wybornie.
Z drugiej strony – zrobiłem mały research w Sieci i trudno znaleźć negatywne słowa pod adresem tego smartfona, jeśli już pominie się te totalnie eksperckie przyczepiające się przede wszystkim do układu obliczeniowego. Trudno się z tymi (pozytywnymi) opiniami nie zgodzić, ponieważ Note 20 Ultra to smartfon prawie idealny. Brakuje mu tak niewiele, że aż korci mnie by to napisać, że jest on wręcz doskonały, ALE… mogę tylko napisać (nie)doskonały, bo jest tu coś, co kładzie się sporym cieniem na tym modelu i nie – nie jest to procesor…
Kończąc Słowo Wstępne – muszę przyznać, że obudziły się moje sentymenty do tej serii rozbudzone przez Note’a 3, a potem rozpalone przez Note’a 4, którego nawet zakupiłem… Ech… – to były czasy… No nic – odkładam S-Pena, biorę do ręki laptopa i zabieram się za dalszą część recenzji!
WYDAJNOŚĆ I BATERIA W SAMSUNGU GALAXY NOTE 20 ULTRA 5G
Miejmy to za sobą i od razu przejdźmy do elementu, który zaburzył tą doskonałość, o której kilka linijek wyżej wspominałem… Bateria 4500 mAh to na ten smartfon za mało.
Trudno zganiać na kiepskie zarządzanie energią, gdy masz świadomość, że przed Tobą 6,9 cala ekranu. Wielkiego, potężnego i przepięknego ekranu, który wygląda fenomenalnie w każdych warunkach, zawsze prezentując obraz najwyższej klasy. Trzeba naprawdę korzystać z tego smartfona, by docenić jakość tego wyświetlacza.
Wielkość nie jest wcale wadą, a wręcz ogromnym atutem. No chyba, że mówimy o baterii. Dodaj do tego odświeżanie 120 Hz i wysoką rozdzielczość oraz oczywiście wspomnianą powierzchnię. Już sam ekran podejrzewam pochłania mnóstwo energii. Tak, tak – można zmniejszyć rozdzielczość, można przerzucić się na zwykłe 60 Hz, ale dlaczego miałbym to robić? W końcu po to to wszystko jest, by z tego korzystać, prawda?
A uwierz mi, różnica jest naprawdę widoczna. O ile przełączenie się z 60 Hz na 120 Hz na pierwszy rzut oka nie daje wrażenia kolosalnej różnicy, to wystarczy z tych 120 Hz po dobie użytkowania wrócić do 60 Hz, by natychmiast przeskoczyć ponownie na wyższe parametry. Przy takim wyświetlaczu korzystanie nadal z 60 Hz to technologiczny grzech. W tym miejscu warto zaznaczyć, że odświeżanie 120 Hz działa w rozdzielczości FHD+ (2316 x 1080 px), co jest mało satysfakcjonującym kompromisem. Sądzę jednak, że wyższej rozdzielczości nie dostrzeżesz, za to wyższe odświeżanie zdecydowanie odczujesz. Wybór dla mnie jest oczywisty.
Mając na uwadze baterię, skorzystałem z Bixby Routines, dzięki czemu mogłem wdrożyć plan zarządzania zasobami dla smartfona. I tak między godziną 01:00 a 06:00, Galaxy Note uruchamiał tryb oszczędzania energii.
W tych godzinach generalnie zawsze śpię, więc nie potrzebuję w pełni funkcjonalnego telefonu. Inny “plan” to “przed snem”, a więc automatyczne wyciszenie dzwonka, czy dźwięku powiadomień, uruchomienie filtra światła niebieskiego oraz trybu ciemnego. Możesz nawet ustawić wybraną muzykę, która idealnie będzie pasować do snu.
Planowanie ma jeszcze szerszy zakres. Smartfon automatycznie może przestawić się na tryb w pracy, domu czy samochodzie – wszystko zależy od naszej lokalizacji i tego, co aktualnie robimy. Bardzo przypadły mi te możliwości do gustu. Przy okazji mogłem zarządzić również energią, co dało oddech baterii, a mi większy spokój. Oczywiście jest szybkie ładowanie i to jak zawsze łagodzi kwaśną minę przy samym zużyciu akumulatora.
I tak, jeśli o mnie chodzi, z jednej strony widzę tę rysę związaną z baterią, a z drugiej potrafię racjonalnie zauważyć, że zapotrzebowanie na energię jest naprawdę spore w Galaxy Note 20 Ultra 5G, więc jakoś się z krótkimi przebiegami na jednym ładowaniu z czasem pogodziłem.
W ostatniej recenzji Huawei P40 Pro wspominałem, że pod kątem wydajnościowym w obrębie systemu nie odczułem większej różnicy. No więc tutaj było zupełnie inaczej. Czuć było powiew prędkości i mocy jaką oferuje Galaxy Note 20 Ultra 5G. Tutaj nie ma kompromisów, wszystko działa jak burza.
Posłużę się ulubionym cytatem Naczelnego – “rwie asfalt”. No i rwie! I to razem z podkładem ;). Ciężko to opisać i przyznam, że z recenzji na recenzję coraz trudniej oddać jest słowami działanie najmocniejszych smartfonów. Samsung Galaxy Note20 Ultra robi jednak różnicę. Czuć to pod palcem i rysikiem. Każda komenda, czy „zadana” czynność wykonywana jest w mgnieniu oka. To zdecydowanie smartfon dla najbardziej wymagających pod tym kątem użytkowników. Oczywiście mocno bym się zdziwił, gdyby okazało się, że jest inaczej.
Galaxy Note 20 Ultra to specyfikacyjny potwór. 12 GB pamięci RAM, 256 GB pamięci na pliki, ośmiordzeniowy Exynos 990… uff!
Co ciekawe – tak potężna dawka mocy nie powoduje, że smartfon się grzeje. I wspominam o tym, bo gdy dokonywałem pierwszej konfiguracji, poczułem pod palcami wyraźne ciepło na pleckach. Nie nastroiło mnie to w pierwszej chwili pozytywnie, ale był to pierwszy i ostatni raz. Później temperatury były w normie. Być może też nie doprowadziłem do sytuacji, w której Note20 Ultra musiał się rzeczywiście wysilić, by rozgrzać swoje podzespoły, ale nie mogę też napisać, aby te testy należały do leniwych. Co ciekawe, nawet przy włączonym DeX-ie nie odczułem podwyższonego ciepła.
Postawiłem przed chwilą kropkę w powyższym akapicie i zaczynam się zastanawiać, jak teraz wypada wiarygodność naszego bloga i tego, co tutaj robimy? Być może, cześć z Was już szykowała się do skomentowania kwestii wydajności Note’a 20 Ultra 5G i mojej opinii zupełnie nie przebierając w słowach… Dlaczego? Otóż wyjaśnię pokrótce dla niewtajemniczonych: Samsung tradycyjnie sprzedaje swoje flagowe smartfony z dwoma różnymi procesorami. W zależności od tego, na który rynek dany model trafia otrzymuje odpowiednio: Snapdragona (to USA) oraz Exynosa (Europa zwykle „skazana” jest na ten układ, a więc autorski chip Samsunga). Zwykle Snapdragony w wydajnościowym wyścigu wypadają lepiej. Ale w tym roku jest to dużo, dużo lepiej. Wiele osób to zbulwersowało.
Jest to bardzo drażliwy wątek, bo jednak w Stanach smartfony Galaxy Note 20 Ultra napędzane są Snapdragonem 865 Plus (flagowy chip), który solidnie „odstawia” Exynosa. Tym razem w Sieci zawrzało, gdy syntetyczne testy zaczęły pokazywać, że układy Amerykanów (Qualcomm produkujący procesory Snapdragon to amerykańska firma) zdecydowanie dominują nad ostatnim Exynosem, co w konsekwencji przynosi duże różnice wydajnościowe w tym samym produkcie. Skoro Exynos nie dość, że działa wolniej, to jeszcze się przegrzewa i oferuje krótszą pracę na baterii, to dlaczego w Europie również musimy płacić za wiodący smartfon Samsunga podobnie wysoką cenę, skoro wersja amerykańska jest po prostu dużo lepsza. A wielu po prostu twierdzi, że to wręcz inny smartfon, skoro różnice są tak wyraziste.
Jeżeli chodzi o mnie to przyznaję, że kiedy człowiek naczyta się tych wszystkich negatywów, poogląda filmiki pokazujące, jak te same apki na Snapie 865 startują w Note 20 Ultra szybciej niż w wariancie z Exynosem, to rzeczywiście pojawia się poczucie dużego rozczarowania. I to w sytuacji, w której nie miało się jeszcze samego telefonu w dłoni! Oczywiście rodzą się znaki zapytania, czy faktyczni warto zaufac tutaj marce? W końcu trzeba wyłożyć konkretną gotówkę za sprzęt, który pretenduje do tego, by stać się jednym z najlepszych na świecie, a tu taka sytuacja!
Osobiście nie przeglądam często ani nie analizuję cyferek w tego typu testach wydajnościowych, jak syntetyczne benchmarki. Stawiam na wrażenia w codziennym użyciu. Dodatkowo nie miałem możliwości, by sprawdzić Note20 Ultra, który pracowałby na Snapdragonie. Zapewne poczułbym różnicę i wówczas mógłbym o tym konkretnie napisać. Skupiam się zatem na tym, co mam w ręce. A tak się składa, że mój egzemplarz po prostu działa niewiarygodnie wspaniale! Mogę zatem położyć tutaj przed Wami swój autorytet i solennie zapewnić, że w testowanym przeze mnie Galaxy Note 20 Ultra 5G – poza faktycznie krótkimi czasami na baterii – nie uświadczyłem lagów, przycinek, spowolnień. A temperatura wyraźnie wzrosła tylko raz, o czym wspominam wyżej.
Dlatego dla mnie i tak wydajnościowo Galaxy Note 20 Ultra 5G to… POTĘGA! I tak, bez względu na to, jakie gromy są posyłane w kierunku tej słuchawki.
KLUCZOWE FUNKCJE W SAMSUNGU GALAXY NOTE 20 ULTRA 5G
Skoro mamy już za sobą najbardziej kontrowersyjne punkty, przejdźmy do samej śmietanki ;). Kluczowa funkcja Note’a 20 Ultra 5G jest oczywista. Rysik S-Pen.
Chyba nie do końca przeze mnie doceniany wcześniej. A przynajmniej nie w takim wymiarze, jak teraz. Zawsze Naczelny się tym piórkiem ekscytował, ja natomiast akceptowałem, że takie coś jest, ale specjalnie nie czułem potrzeby sięgania. Dziś widzę, że jest w S-Penie tyle możliwości, że postanowiłem rozpisać to na punkty.
Punkt pierwszy: Wygoda.
Zacznę od elementu, który jest z jednej strony tak oczywisty, że praktycznie pomijany przez wszystkich. Rysik bowiem bardzo ułatwia obsługę smartfona i sprawia, że jest ona niezmiernie wygodna. Praktycznie w każdej czynności. Po tych testach nie wyobrażam sobie przeglądania i scroll-owania strony internetowej bez rysika. Oglądanie zdjęć, precyzyjne kliknięcia oraz bezpieczny dostęp do niektórych funkcji. Już tłumaczę o co mi chodzi.
Galaxy Note20 Ultra to wielki smartfon – jakbym nie wspominał o tym tyle razy ;). Nie każdy obsługując go jedną ręką wyciągnie palec do np. prawego górnego rogu lub nie ściągnie górnej belki powiadomień. Sam mam z tym spory kłopot. Rysik rozwiązuje jednak ten problem. W jednej ręce bezpiecznie trzymasz smartfon, druga obsługuje S-Pena. Oczywiście możesz wszystko to robić palcem, albo zwyczajnie trzymać telefon oburącz, ale… obsługa rysikiem daje niesamowitą frajdę.
Punkt drugi: Funkcjonalność.
Wygoda automatycznie idzie z funkcjonalnością, ponieważ od razu masz w rękach zestaw przydatnych narzędzi. Tworzenie notatki, zaznaczenie fragmentu ekranu czyli Inteligentny Wybór, notatki na ekranie (także wyłączonym), aż po wiadomości odręczne, czy AR Doodle. Nie ze wszystkich często korzystałem, ale pisanie po ekranie to element, którego nie da się nie wykorzystywać w serii Note. Szybkie zapisanie numeru telefonu, stworzenie listy zakupów, ale i potrzebnych notatek, które błyskawicznie możesz przekonwertować na pismo komputerowe, czy wyeksportować je do Worda, a nawet pliku w wersji PDF. Działa to intuicyjnie, szybko i co ważne – precyzyjnie. Tak, jest to po prostu wspaniałe!
Punkt trzeci: Aparat.
Rysik to także gesty. Jest tego naprawdę sporo i już przy samej obsłudze aparatu stylus świetnie się sprawdza. Dłuższe przyciśnięcie – włączanie aparatu. Jeden klik – zrobienie zdjęcia. Dwa krótkie kliki i przełączasz się pomiędzy aparatami. Przy autoportretach taka funkcja jest zbawienna, bowiem utrzymać Note’a20 Ultra na wyciągniętej ręce i bez ryzyka zrobić sobie zdjęcie jest nie lada wyzwaniem. Sprawdza się także wtedy, gdy zależy Ci na zdjęciu z głównego aparatu – wystarczy bezpiecznie ustawić telefon i cyk! Fotka rodzinna zrobiona.
Punkt czwarty: Multimedia.
Często słucham muzyki przed snem i leżąc już w łóżku zdarza się, że trzeba trochę przyciszyć/podgłośnić dźwięk; czasami chciałoby się przełączyć pomiędzy utworami. Dzięki rysikowi S-Pen nie musiałem trzymać pod ręką telefonu. Galaxy Note spokojnie leżał sobie na stoliku, a ja tylko wykonywałem gesty niczym różdżką. I przyznam się, że początkowo sceptycznie podchodziłem do tego, ale ku mojemu zdziwieniu działało to naprawdę bardzo dobrze. Żadnego oślepiającego światła ekranu w oczy, jeden ruch i po sprawie. Cały czas korzystałem z tych możliwości i powrót do “normalnego” smartfona mocno pokazał mi, jak wiele oferuje Note z kapitalnie przysposobionym stylusem.
S-Pen to specyficzny dodatek. Jedyny w swoim rodzaju. Przede wszystkim przydatny wtedy, gdy znajdziesz w scenariuszach swojego codziennego użycia na niego przestrzeń i możliwości wykorzystania.
Dla zwykłego użytkownika S-Pen okaże się narzędziem bardzo ułatwiającym funkcjonowanie z smartfonem. Daje możliwości, które są praktyczne, i które działają bardzo dobrze. Dla bardziej wymagających S-Pen to furtka dla jeszcze większych korzyści, a nie zapominajmy, że Galaxy Note20 Ultra obsługuje również DeX. Zarówno po kablu, ale i bezprzewodowo. A to w połączeniu z możliwościami rysika daje pełen komplet narzędzi dla każdego fana i fanki ultramobilnych rozwiązań.
I tak dajmy na to, że w pracy musisz przedstawić jakieś dane/wyniki, albo na studiach masz egzamin, czy też przedstawiasz swoje nowe pomysły przełożonemu lub przełożonej. Uruchamiasz DeX, na ekranie telewizora wrzucasz prezentację, którą przewijasz za pomocą S-Pena, a jednocześnie na ekranie smartfona możesz posiłkować się dodatkowymi notatkami. Brzmi naprawdę fantastycznie. I tak samo działa!
Do tego warto pamiętać, że Samsung ściśle współpracuje z Microsoftem, tak więc pod ręką masz pełen pakiet potrzebnych narzędzi w postaci Worda, Excela czy PowerPointa. Smartfon Twoim komputerem? Nie ma sprawy. DeX uruchomiłem nawet na moim Macbooku i spokojnie mogłem pracować na plikach, które miałem ściśle tylko na smartfonie. Kto by pomyślał, że na sprzęcie Apple będzie działać coś takiego i swobodnie będzie można korzystać poniekąd z Androida ;).
DeX to także świetne narzędzie, które wykorzystywałem do pokazywania zdjęć na telewizorze.
I choć muszę przyznać, nie zawsze za pierwszym razem smartfon z moim TV (inny producent niż Samsung), potrafili się zobaczyć, to standardowo za około 2-3 razem udawało się znaleźć nić porozumienia. Wówczas wszystko działało bez zarzutu. I znów. Mogłem pokazywać zdjęcia przeskakując pomiędzy nimi za pomocą rysika, a jednocześnie odebrać telefon, odpisać na wiadomość na smartfonie etc. 6,9-calowy wyświetlacz możesz również zmienić w gładzik, wówczas czy to palcem czy rysikiem, możesz działać jak myszką. Pełna multifunkcjonalność.
Właśnie dlatego seria Galaxy Note jest moim zdaniem tak wspaniała. Daje użytkownikowi paletę narzędzi i możliwości. Często niedocenianych na przesyconym rynku. Wszyscy koncentrują się na opcjach fotograficznych, a Samsung tak dopieścił również dużo bardziej zaawansowane możliwości implementowane w sprzęt mobilny. Klasa!
Żeby skorzystać z tych wszystkich dobrodziejstw, jakie w sobie kryje Galaxy Note 20 Ultra, trzeba naprawdę się postarać i zmienić trochę swoich nawyków. Dzisiaj sam czuję, że tego wszystkiego w pełni nie wykorzystywałem, gdy miałem Galaxy Note’a 4. Fakt, że nie było wtedy DeX, S-Pen nie był tak funkcjonalny, nie pełnił funkcji kontrolera smartfonu. Dzisiaj dzięki Bluetooth jest to możliwe. Progres na przestrzeni lat jest wyraźny, choć niekoniecznie widoczny dla dla zwykłego zjadacza chleba.
Nie sądzę, by na przykład moi rodzice wykorzystali taki potencjał. Ale są użytkownicy, dla których smartfon to narzędzie pracy, gdzie szybkość, wydajność, dodatkowe możliwości są wielkim autem. Pamiętam, że wspominany już przeze mnie Note 4 był reklamowany m. in. jako narzędzie dla projektantów. Dzisiaj, z większym wyświetlaczem i jeszcze bardziej precyzyjnym S-Penem, tacy ludzie mogą znacznie lepiej wyeksponować swój potencjał. Samsung Galaxy Note20 Ultra w pełni pomaga to osiągnąć. Pod tym kątem to smartfon idealny. Najlepszy i spełniony.
APARATY I FUNKCJE FOTOGRAFICZNE W SAMSUNGU GALAXY NOTE20 ULTRA 5G
Powiem szczerze, że ostatnie lata Samsung nie sprawiał, że miałem gęsią skórkę na myśl o aparacie. Wszystko było niby w porządku, a jednak lepiej zawsze fotografowało mi się produktami konkurencji, na czele z Huawei. Nie mogłem się przekonać. Aż do teraz. Zanim przejdę do swoich odczuć, rzućmy okiem z czym mamy do czynienia:
- 108 Mpix, f/1.8 (standardowy obiektyw),
- 12 Mpix, f/2.2 120 stopni (szerokokątny),
- 12 Mpix, f/3.0 (tele).
Trzy potężne pod kątem fizycznym obiektywy, które mocno wystają ponad obudowę. Są tacy, którzy na to narzekają. Telefon wówczas położony na pleckach opiera się właśnie na tej wysepce. Też mi się to nie podoba, ale powiedzmy sobie wprost. Jeżeli zdecydowałbym się na zakup takiego smartfona, inwestycja w porządne etui to obowiązek. Samsung w swojej ofercie ma kilka propozycji, poza tym zawsze można coś znaleźć w Internecie. Etui rozwiązuje problem wystającej „mobilnej kuchenki”. Jest to jednak moje zdanie, zresztą mam bzika na punkcie dbania o sprzęty elektroniczne, tak więc niekoniecznie musisz się ze mną zgadzać. Ot chociażby Naczelnik nie znosi żadnych takich rozwiązań. Lubi czuć surowy sprzęt, z którym się nie szczypie. Ja wolę jednak zabezpieczyć odpowiednio taki produkt.
Recenzję aparatu w Galaxy Note20 Ultra 5G zacznę od aplikacji fotograficznej. W zasadzie nie musiałbym o niej wspominać, bo działa bardzo dobrze, jest intuicyjna, ale zmieniłbym tutaj jedną rzecz.
Domyślny zoom powinien być ustawiony na 2x, a nie 5x. Już wspominałem o tym kiedyś à propos innej recenzji. 5x to dużo za dużo. 2x albo 3x jest wystarczające, jak na standardowe i szybkie przybliżenie. W moim przypadku przynajmniej nie ma potrzeby, by od razu kadrować tak wąsko i blisko zarazem – dlatego zdecydowanie preferuje niższe wartości.
Oczywiście później można przybliżać obraz coraz bardziej, ale w przypadku Note20 Ultra x10 to górna granica. No dobrze – przy dobrych warunkach oświetleniowych x20 powiedzmy, choć z przymrużeniem oka. Wszystko inne co przybliżymy powyżej tej wartości nie wygląda już dobrze. Dla mnie powiększenie 50x jest totalnie bez sensu. Marketingowy chwyt. Zdjęcia wyglądają jak ulepione z plasteliny. Nie ma sensu nawet wstawiać do recenzji. No, ale jak wiadomo – nie tylko Samsung idzie w tę nutę, tak więc pozostaje mi uczulić i nie dać się złapać na ten hiper, ultra zoom. Wystarczy 5x. Serio.
Idąc w drugą stronę – obiektyw szerokokątny sprawuje się świetnie i obrazek w jego wykonaniu jest bardzo dobry. I najlepiej jeżeli zdjęcia będziesz robić jednak w ciągu dnia, w nocy już czuć wyraźnie spadek jakości obrazka, choć o dziwo nie zawsze. Co jednak bardzo mi się podoba, to właśnie to, że przeskakiwanie pomiędzy różnymi ogniskowymi w Samsungu Galaxy Note20 Ultra odbywa się płynnie, szybko i bez żadnych zacięć.
Jeżeli jesteśmy już przy zdjęciach w kiepskich warunkach oświetleniowych, to właśnie tutaj Note20 Ultra mnie bardzo mile zaskoczył.
Huawei/Honor i ich produkty z najwyższej półki (i nie tylko) z nocnymi warunkami radzą sobie fantastycznie. Samsung według mnie odstawał dotychczas, co zaczęło się na jego szczęście zmieniać, zatem jeśli zdecydujesz się na testowany model, to możesz w końcu poczuć, że masz w ręku fantastyczne narzędzie do fotografii także nocnej.
Co prawda, maksymalny czas, jaki udało mi się zarejestrować wyniósł całe… 2-3 sekundy naświetlania… A napomknę tylko, że mój leciwy Huawei P20 Pro potrafi robić zdjęcie w trybie nocnym przez 5-6. Szkoda, że nie można tego w trybie auto regulować w szybki, wygodny sposób np. jednym tapnięciem. Niemniej, w końcu poczułem z Galaxy Note20 Ultra 5G, że od początku do końca jestem spełniony fotograficznie i niczego nadzwyczajnie mi nie brakuje. Z małym kompromisami jestem w stanie się pogodzić (i nie są one wcale jakieś wielkie – serio), a na dywagacje na temat czasu naświetlania mogę sobie pozwolić, bo po prostu mam porównanie większe niż przeciętny odbiorca.
Fakt, nie ma tutaj niesamowitych dodatków, które od lat udostępnia wspomniany przeze mnie Huawei, ale da się bez tego żyć – choć przyznam, fotografie nocnego nieba z mojego P20 Pro wciąż wychodzą naprawdę świetnie i w mojej osobistej opinii lepiej niż z najnowszego Galaxy.
Ponadto Samsung daje standardowy zestaw opcji fotograficznych. Mamy więc w Note20 Ultra 5G Tryb Pro, Panoramę, Live Focus, Zwolnione Tempo, czy nawet Bardzo Zwolnione Tempo. Do tego jeszcze Hyperlapse i w zasadzie niczego więcej nie potrzeba.
Ucieszyłem się też, że każdy z tych trybów można umieścić w podstawowym menu, dzięki czemu te, z których korzystamy najczęściej – są zawsze pod ręką/palcem. Mała rzecz, a cieszy.
Świetnie działa w Galaxy Note20 Ultra 5G również Sztuczna Inteligencja (tutaj nazwana Optymalizatorem Scenerii), która praktycznie bezbłędnie rozpoznaje każdy kadr.
W zasadzie raz zdarzyło się, że zdjęcie dwóch rowerów zostało potraktowane jako samochód. No cóż…, w końcu w obiektywie widoczne były cztery kółka, a i rower to w końcu środek transportu ;). A już tak bardziej serio, to rzeczywiście muszę przyznać, że pod tym kątem Note20 Ultra świetnie rozpoznawał to, co „widział” oczami swoich kamer. Z drugiej strony nie czułem jednak, by wsparcie Optymalizatora było na tyle mocne, by poszczególne kadry diametralnie się od siebie różniły. Obrazek jest jednak bardzo ładny, cieszy oko i zachowuje świetną plastykę.
W tym miejscu muszę jeszcze wspomnieć o fantastycznym ostrzeniu poszczególnych ujęć. Odbywa się ono bardzo szybko, wręcz perfekcyjnie – i co dla mnie ważne – płynnie. Nie ma gwałtownych przeskoków, tylko stabilne i łagodne przejścia. Dodatkowo smartfon świetnie rozmazuje drugie tło, dzięki czemu zdjęcia wyglądają profesjonalnie i przez niewprawione oko, spokojnie mogłyby być pomylone ze zdjęciami z normalnego aparatu.
Dla kogoś kto uczy się fotografii i jednocześnie zależy mu/jej na ładnych kadrach, świetną opcją jest “Najlepsze Kadrowanie”. Innymi słowy smartfon podpowiada, jak powinieneś/-aś wykadrować daną scenerię, by zdjęcie było najlepsze jak to tylko możliwe. I muszę przyznać, że działa to rewelacyjnie. Oczywiście są sytuację, że sam wolałem ująć wg własnego uznania fotografowaną scenę, ale takie wskazówki są naprawdę cenne. No i dobitnie żyjemy już w czasach, w których zadaniem człowieka, jest nacisnąć jedynie spust wirtualnej migawki… Niebywałe, że są już takie rzeczy możliwe i działają na tak zaawansownanym poziomie.
Jednym zdaniem wspomnę również o opcji Jedno Ujęcie. Wyznaczamy czas od 5 do 15 sekund nagrywamy film, a smartfon Samsung Galaxy Note20 Ultra sam wybiera najlepsze kadry. Nie musisz zatem martwić się, że nie uchwycisz na zdjęciu odpowiedniej chwili. Istnieje duża szansa, że produkt Samsunga zrobi to za Ciebie. Przyznam, że początkowo podchodziłem do tego z dystansem, ale z czasem się przekonałem i parę razy nowy Note zaproponował mi ciekawe ujęcia.
Pod kątem wideo, Note 20 Ultra 5G daje również sporo możliwości.
Podobnie jednak, jak przy zdjęciach, gdzie masz możliwość zoomu 50x, tak filmowanie w 8K uważam za ciekawostkę, z której mało kto skorzysta. Jeżeli jednak już, to chyba tylko wyłącznie z opcją użycia statywu dla ustabilizowania ujęć. Drgania ręki są tu bardziej widoczne niż w niższych rozdzielczościach, poza tym wolę filmowanie w 60 klatkach, a przy rozdzielczościach UHD i FHD jest to oczywiście możliwe.
Moim skromnym zdaniem akurat ten model telefonu nie wydaje mi się idealnym do filmowania na bardziej zaawansowanym poziomie chociażby przez gabaryty. Mój gimbal już odpada w przedbiegach, jest zwyczajnie za mały, a Note20 Ultra za duży i za ciężki. Okolicznościowe filmowanie z ręki – jak najbardziej, szczególnie, że autofocus działa równie świetnie, jak przy zdjęciach.
Może Naczelny wyciągnąłby z tego więcej, bo zdecydowanie częściej filmuje, ale dla mnie wciąż priorytetem pozostają zdjęcia.
PODSUMOWANIE I OPINIA O SAMSUNGU GALAXY NOTE20 ULTRA 5G
W zasadzie moje podsumowanie zawarłem w każdym z akapitów po trochu. Samsung Galaxy Note20 Ultra 5G to smartfon z wachlarzem narzędzi, możliwości i spełnienia najwyższych wymagań każdego użytkownika. Czego nie zapragniesz pod kątem technologicznej zachcianki – Note Ci to zaoferuje.
Każdy i każda z Was, którzy wymagacie sporo od mobilnego sprzętu i zaplanujecie jego wykorzystanie do czegoś więcej niż gry, społecznościówki i newsy – będziecie w siódmym niebie. Bo Note20 Ultra 5G w zasadzie oferuje znacznie więcej niż typowy smartfon. Ot – chociażby dzięki funkcji DeX, telefon ten zamienia się w pełnoprawny komputer. Czy w takiej sytuacji potrzeba czegoś więcej do szczęścia? Tylko lepszej baterii, ale jak zawsze powtarzam, szybkie ładowanie rekompensuje w moim odczuciu ten mankament.
Nie jest to smartfon dla wszystkich. Nie każdy będzie potrzebować aż tyle. Inni potraktują pewne rzeczy jako ciekawostki, dlatego wydatek prawie 6 tysięcy złotych dla nich nie będzie miał sensu. I w zasadzie sama cena to coś, na co nie mogę patrzyć, bez względu na to, jakie mam prywatne preferencje sprzętowe. Osobiście brałbym go w ciemno i nie drgnęła by mi powieka, ale… rozsądek wygrywa, gdy spojrzeć na taki wydatek właśnie z punktu widzenia czysto ekonomicznego.
Zostawiając jednak finanse na boku – tak, to aktualnie mój wymarzony smartfon. Nie ma lepszego na rynku pod wieloma względami.
Zaczynając już od samej konstrukcji (bo nie znajdziesz bardziej ergonomicznej bryły przy ekranie 6,9 cala), która jest naprawdę doskonale pomyślana i wykonana. Jasne – to wciąż duży smartfon, wręcz ogromny, ale jest tak zaprojektowany, że korzystanie z niego daje mnóstwo przyjemności i na nastręcza problemów. Zwłaszcza, kiedy sięgniesz po rysik S-Pen.
Tutaj znowu – kryje się bogactwo funkcjonalności i możliwości. Stylus tak wiele ułatwia oraz rozwija pod kątem dodatkowych rozwiązań, że przekonanie się do niego to tylko kwestia czasu. Uważam również, że czego by nie mówili „w internetach” o wydajności, to jest ona na wspaniałym poziomie i przy moim trybie pracy nie miałem z nią absolutnie żadnych problemów. Łącznie z trzymającymi się w ryzach temperaturami.
W zasadzie w Samsungu Galaxy Note20 5G jest tak wiele wspaniałych punktów, a wszystko jest tutaj wielkie, ogromne i zachwycające, że trudno uwolnić się od fascynacji tym sprzętem. Jak już pewnie zauważyliście – udzieliła mi się bardzo… ;).
Wiele myślałem nad tym, jak będzie wyglądać codzienność z tak ogromnym ekranem, czy taka przestrzeń będzie mi rzeczywiście potrzebna? Czy rysik sprawdzi się w codzienności? Czy mój romans z produktami z nadgryzionym jabłkiem nie ostygł na tyle, bym znów ochoczo zapragnął zajrzeć, co tam sąsiad ma w ogródku? I w końcu czy ta nieszczęsna bateria i krótki czas działania pozwolą przymknąć oko na pewne wymuszone przez te dwa punkty kompromisy?
Odpowiedź na każde z tych pytań jest jedna i oczywista – TAK! Note20 Ultra 5G wart jest posiadania. Może nie za wszelką cenę, ale rekomendować spokojnie mogę.