Cześć! Mam na imię Henry. Jestem jeżem. Bardzo lubię się przytulać, niestety odstraszam wszystkich swoimi kolcami. Może Ty zechcesz spędzić ze mną moje urodziny? Obiecuję, nie będę kłuć.
[showads ad=rek3]
Tak w dużym skrócie wygląda fabuła nowej, krótkometrażowej animacji, ze studia Oculus Story Studio. Teoretycznie – nic wielkiego, ale tak naprawdę, to duży krok dla rozwoju wirtualnej rzeczywistości. Dlaczego? Jest to bodaj pierwsza i w dodatku udana, próba stworzenia autentycznej, sztucznej inteligencji, włożonej w ciało sympatycznego jeża. Samego filmu Henry niestety nie widziałem, ale już sam teaser uświadomił mi, czego brakowało w wirtualnej rzeczywistości – emocji.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Jasne, że emocje podczas wypraw do sztucznych światów są i to zazwyczaj duże, ale związane raczej z samym faktem, że coś istnieje dookoła nas, lub przemieszcza się zaraz obok naszej głowy. Ale w trakcie swoich podróży, nie trafiłem nigdy na aplikację, która posiadałaby charakterystycznego bohatera, z którym mógłbym się utożsamić, lub poczuć jakieś emocje w stosunku do niego. Zazwyczaj, to albo osoba w headsecie jest głównym bohaterem, albo takowego nie ma wcale.
Henry stanowczo zmienia doświadczenie uczestniczenia w samym centrum wydarzeń. Jeż, który lubi się przytulać, ale, z powodu kolców, bez wzajemności, stał się dla twórców punktem wyjściowym do budowania więzi między nim, a widzem w headsecie. Zresztą wystarczy rzut oka na screeny – nawet nie widząc filmu w trzech wymiarach, już odczuwam sympatię do świetnie animowanego zwierzątka i współczuję mu, widząc jego samotność.
Sam reżyser, Ramiro Lopez Dau, maczał palce w mniej lub bardziej udanych animacjach Pixara – Uniwersytet Potworny, Auta 2 czy Merida Waleczna. Wygląda na to, że teraz udało mu się stworzyć prawdziwą, choć krótkometrażową, perełkę. W celu utożsamienia się z głównym bohaterem, zastosowano prosty, acz skuteczny zabieg – w kilku momentach, postać patrzy nam prosto w oczy i muszę powiedzieć, że świetnie buduje to więź i zacieśnia relacje. Tak o Henrym wyraża się Lopez:
Empatia dla postaci jest dla nas jednym z najistotniejszych obszarów eksploracji w wirtualnej rzeczywistości. W przypadku Henry’ego, chcieliśmy stworzyć postać, która stworzy specjalną więź z odbiorcą. Kiedy pierwszy raz ujrzałem go w wirtualnej rzeczywistości, kiedy odwrócił się i spojrzał na mnie, to było niesamowite. Wiedziałem wtedy, że jesteśmy na początku czegoś specjalnego. Postaci w wirtualnej rzeczywistości mogą być prawdziwie żywe, a Henry jest pierwszym przykładem tej magii.
[showads ad=rek2]
Zdecydowanie – magia to dobre słowo. Abstrahując od headsetów, już sama animacja wygląda jak powrót Pixara do najlepszych lat i choć nie przepadam za obecnie masowo powstającymi potworkami w 3D, Henry obudził we mnie dzieciaka i sprawił, że chcę przytulić tego sympatycznego jeża. Nawet jeśli widziałem tylko teaser.