O rany, w co drugim wpisie śliniłem się w ostatnich tygodniach na HP Chromebooka 13. Zachwycony jego wzornictwem oraz silnymi bebechami, byłem przekonany, że jeśli nie Pixel 2, to już na pewno ten model będzie w zasięgu moich możliwości finansowych, tym bardziej, że jest on też w opcjach dużo tańszych niż flagowiec od Google. Brak dotyku byłby dla mnie dzisiaj największym i najbardziej dyskusyjnym punktem, gdyby nie to, co zobaczyłem oglądając recenzję tego Chromebooka w serwisie Engadget…
Nie ukrywam zawodu oraz sporego zirytowania… Bo jednak HP Chromebook 13 trochę kosztuje, ale w życiu bym nie pomyślał, że posiada taką minę, na którą tak łatwo się wpakować! Po pierwsze, po drugie i po trzecie – to, co dzieje się z ramką i klapą w tym modelu woła o pomstę do nieba (od 54 sekundy)!
Kurczę, cały czar prysł… :/. Rozumiem, że producent postawił na naprawdę cienką konstrukcję, rewelacyjny dizajn i kapitalny hardware, ale jak to możliwe, że przeoczył tak istotny punkt, którym jest tak fatalnie wypadająca trwałość materiału!? No nie wyobrażam sobie, aby wyłożyć na taki sprzęt 500USD, 800USD, czy 1000USD! Inna sprawa, że wyniki pracy na jednym ładowaniu baterii też tutaj nie zachwycają… więc… cóż, jednak przychodzi mi obejść się smakiem… :/.