HTC One M9 spotkał się w recenzji Krzysztofa Bojarczuka z bardzo dobrym przyjęciem. Nazwaliśmy go nawet najlepszym z niedocenionych. Bo chociaż nie różnił się zasadniczo wizualnie od modelu M8, był naprawdę świetną wzorniczą wariacją na temat flagowej rodziny One. Od kilku tygodni jest HTC 10, ale z dużym zaskoczeniem przyjąłem krążące od kilku dni wieści o debiucie One M9 Prime Camera Edition (PCE). I szczerze jestem zaskoczony, że HTC stać na taki, hmm… dziwny krok… (?).
Jestem o tyle skonfudowany, że M9 PCE nie różni się pod względem wyglądu właściwie niczym od klasycznego M9. Co więcej, producent upchnął pod maskę układ od MediaTek, czyli 64-bitowego Helio X10, zmniejszył pamięć RAM z trzech do dwóch GB, a także pamięć ROM z 32GB do 16GB i właściwie z grubsza to wszystko. No, poza jednym istotnym niuansem – dodał jeszcze inne matryce fotograficzne do aparatów z przodu i z tyłu, ale – sądzę (przynajmniej na pierwszy rzut oka), że nie korespondują do końca z nazwą smartfona rozszerzoną o Prime Camera Edition…
Oczywiście z tyłu jest bardzo udany 13-Mpx układ, z szafirowym szkiełkiem na obiektywie, autofocusem, optyczną stabilizacją obrazu (ponoć najbardziej zaawansowaną, bowiem wykrywa drżenia dłoni co 0,125 milisekundy), i jasną przysłoną f/2.0. Niestety – nakręcisz nim wideo wyłącznie w 1080p, tak samo zresztą, jak przednim aparatem, wykonanym w technologii HTC UltraPixel, również z przysłoną f/2.0, w którym niemal każdy piksel – jak zapewnia producent – rejestruje do 300 proc. więcej światła, a dzięki temu zrobienie udanego selfie w nawet kiepskim oświetleniu nie będzie problemem.
HTC One M9 Prime Camera Edition jest dostępny od symbolicznej złotówki w sieci Play, w abonamencie na poziomie 99zł. Ale czy jest to produkt, który wywoływałby powszechne ochy i achy? Niestety, ale trochę wygląda to, jak odgrzewany kotlet. Mam wyrzuty sumienia, że z takim dystansem go charakteryzuję, bowiem M9 PCE wykonany jest świetnie, również z metalu (tak, jak klasyczny M9), posiada system dźwiękowy BoomSound z Dolby Audio, wszelkie możliwe czujniki oraz wysokie standardy łączności z WiFi 802.11ac, NFC i Blootooth 4.1 na czele.
Ale też nie widzę w nim niczego rewolucyjnego. Nie do końca koresponduje mi ze strategią przyjętą z One A9, wciąż gubię się w jednoznacznej identyfikacji poszczególnych segmentów sprzętowych od tego producenta, a do tego HTC kontynuuje to dziwaczne, rozwleczone nazewnictwo. Nie twierdzę, że to zły smartfon, ale – być może dość to przesadzone wrażenie – trochę przypomina mi chińskie podejście do wypuszczania telefonów na rynek. Zapakujmy w ładną obudowę gorszy hardware i udawajmy, że jesteśmy premium. HTC wrzuca do środka znacznie więcej niż tylko pozory, ale jakoś tak nieznośnie mi się takie odczucia po głowie plączą, że to nie ma ani składu ani ładu w sobie…