To ostatnia faza. Za dwa dni, w jednej z trzech lokalizacji: Nowym Jorku, Cambridge oraz Los Angeles – będzie można kupić inteligentną, naładowaną elektroniką smart-kurtkę, która od 2014 roku powstawała w ramach projektu Jacquard by Google. Pierwszy tego typu ciuch to pochodzący z serii ubrań Levi’s Commuter – popularna Trucker Jacket. Jako, że Google nie ukrywał nigdy pracy nad tym rozwiązaniem, przypomnę na poniższym wideo, na co gigant chciał, żebyśmy ostrzyli sobie zęby:
Nieźle, prawda – chociaż…? No właśnie, tak po prawdzie, to kiedy dziś na ten materiał patrzę to wiem, że zarazem nie dla mnie i nie dla takiego użycia jest ta kurtka. Właściwie, jak się dobrze zastanowić, to będzie ona mocno dublowała typowe aktywności zastosowane w inteligentnych zegarkach. I to jest moim zdaniem największy problem. Przecież nonsensem jest korzystanie z takiej kurtki tylko na rowerze. No bo na narty w Alpach jej nie założysz, prawda? Tak – jestem dziś bardziej krytyczny, ale też od 2014 roku trochę czasu minęło. To wideo jest wprawdzie z maja 2016 roku, ale mam nadzieję, że popracowano nad tym, co można by w niej udoskonalić, zmienić, poprawić – tak żeby nie tylko fani jeansów mogli po nią sięgnąć.
Zdecydowanie nie ma to być produkt masowy, na co wskazuje już ograniczona na dzień dobry dostępność do tylko kilku sklepów w poszczególnych miastach USA. Jak na rozmach Google i samego, globalnego Levisa – jakoś słabo to wygląda… Właściwie to nie wygląda. Taka premiera, jak nie premiera. Przypomnieli sobie wreszcie, że od trzech lat nad czymś takim, w jakiejś zapyziałej piwnicy pracują, i teraz to upowszechnią wąskiej grupie osób? Abstrahuję już od ceny, bo tą poznamy zapewne za dwa dni, ale mam poczucie, że ten projekt, to jakiś fuck-up. Na zasadzie, że albo jakieś partactwo, albo idea dla idei, czyli jednak partactwo, bo w dzisiejszych czasach nikt za takie rzeczy dla idei się nie bierze.
I przyznam, że trochę tego konceptu nie rozumiem. No chyba, że faktycznie 27 września okaże się, że to jakiś przełom (w co bez kozery wątpię). Natomiast budzi moje wątpliwości przede wszystkim fakt, że jak już, to smart-ubrania powinny w pierwszej kolejności znaleźć się wśród koncepcji dla sportowców – biegaczy, rowerzystów, pływaków etc. Oczywiście na tym polu Google pewnie nie uzyska tego, co chce uzyskać, a mianowicie opinii innowatora, który wchodzi w produkty noszone użytku codziennego, czyli ciuchy, rzeczy, ubrania i robi z nich prawdziwe, z krwi i kości – apparel technology. Sportowych skarpetek, koszulek i innych majtek jest już trochę. Bardziej tworzą je startupy – takie, jak TEN (Hexoskin). Wyszukiwarkowy gigant z Mountain View widziałby się na wybiegu, obok metki modnej, dobrze kojarzącej się, tradycyjnej, przy marce o globalnym oplocie.
Zobaczymy. Ani nie jestem dziś na TAK ani też na NIE. Patrzę na to za to z potrzebnym dystansem. Nie chcę się tym emocjonować, bo to po prostu bez sensu. Wolę poczekać na więcej konkretów, chociaż wygląda na to, że wszystko mamy już na talerzu. I paradoksalnie chyba to martwi mnie najbardziej… Bo nie jest tutaj kluczowy emejzing, tylko żeby to było praktyczne, powstało w konkretnym celu, wpływało realnie na jakość i komfort życia, aktywności etc. Bo jeśli ma to zawisnąć obok innych kurtek, jako superfajna ciekawostka to hmm… niech sobie wisi. Gadżetu nie chcę. Gadżetu nie potrzebuję.