Tak… bez bicia przyznaje się, że popełniłem duży błąd. Nie zawsze niestety mamy wpływ na pewne rzeczy, podjęte decyzje niekoniecznie muszą być trafione. W moim przypadku – dzisiaj – wiem, że nie wykazałem się do końca jasnością umysłu. ;) I nawet jeśli na horyzoncie mam upatrzone inne urządzenie, to wiem, że warto żałować. I żałuję.
Wiecie co jest przyczyną tego wpisu? Odpowiedź jest krótka – LG Nexus 5! Ktoś może teraz parsknął śmiechem, komuś może brwi uniosły się na czole w geście zdziwienia, ale ja wiem swoje. Smartfon, który ma ponad rok, co w świecie technologii jest już czasem znacznym, zaskoczył mnie dopiero teraz.
OK, umówmy się co do jednego. Wiedziałem z czym mam do czynienia. Nie od dziś znam specyfikację techniczną, nie raz miałem go w ręce, ale dopiero teraz korzystam z niego na co dzień. I jestem zachwycony, bo z miejsca otrzymuję to czego chcę. Wydajność, szybkość, bezproblemową pracę. Piszę to dzisiaj, prawie rok po tym jak Michał Brożyński pisał o nim „szybki jak pantera” w swojej recenzji. I dodam od siebie – cholera – miał rację!
Oczywiście wtedy Nexus 5 działał na innej wersji Androida. Dzisiaj Lollipop sprawuje się równie dobrze, choć nie mam bezpośredniego porównania. Michał twierdzi, że „lizak” działa świetnie, aczkolwiek trochę gorzej niż KitKat. Ciężko mi się do tego odnieść, ale na moim Nexusie 4 różnica również była, ale nie na tyle, bym tęsknił za „batonikiem”. Różnicę za to czuję między N4 a N5 na Lollipopie. Dopiero tutaj wszystkie animacje, przejścia, działają tak jak powinny. Gładko i niezwykle przyjemnie.
Działanie to jedna sprawa. Inną jest też budowa i wzornictwo. Nexus 5 jest trochę większy niż N4, krawędzie są mniej zaokrąglone, bardziej ostre, ale to akurat bardzo mi się podoba. Jest też trochę większy ekran, który idealnie sprawuje się przy okazji codziennych zadań. Mam do niego ochronne, gumowe etui, ale nie korzystam z niego, bo krzywdziłbym tylko tego smartfona, nie ciesząc się bezpośrednio jego designem. Cholera, spodobał mi się na nowo ten telefon.
Na czym polegał błąd? Na tym, że nie zdecydowałem się sprzedawać mojego Nexusa 4, który nawiasem mówiąc umarł :(, rozbił się o chodnik i tak jego wierność została brutalnie przerwana… chlip chlip… (chwila ciszy ku czci jego pamięci).
Wracając… nie zdecydowałem się na wymianę, bo wydawało mi się, że nie ma zbyt wielu różnic między jednym i drugim Nexusem, a już na pewno nie tak znacznych, dla których miałbym rezygnować z Nexusa 4. Dzisiaj wiem, że podjąłbym inną decyzję. Ale cóż… nie można mieć wszystkiego, czasu też nie da się cofnąć, a wkrótce i tak zawita w mojej kieszeni inny gość, ale to już historia na inny wpis… ;)