OK – przyznaję, że lekko spadłem z krzesła. Xiaomi pokazał polskie ceny jego dwóch najnowszych smartfonów. W przypadku Mi 9 zaczynają się one od 1899zł. Trudno nie piać z zachwytu. No, ale jeszcze ciekawiej robi się przy Redmi Note 7, który w wariancie 4GB RAM+64GB na pliki wyceniony został na… 899zł!
No i widać, że zarazem żarty się skończyły. Bo Redmi Note 7 działa na Snapdragonie 660, slot kart microSD rozszerza i tak dużą pamięć do 256GB, 6.3-calowy wyświetlacz z rozdzielczością FHD+ odwzorowujący kolory z palety NTSC w 84 proc. będzie przykuwał wzrok, tym bardziej, że pokryty szkłem 2.5D firmy Corning, w wersji Gorilla Glass 5.
Redmi Note 7 ma też gigantyczną baterię 4000mAh wspierającą technologię szybkiego ładowania Quick Charge 4, wyjście na jacka 3.5mm, port podczerwieni, USB typu C, Bluetooth 5.0, czytnik linii papilarnych na pleckach oraz dwa aparaty na tyle. Jeden wzbudza szczególną uwagę – 48Mpx + 5Mpx z technologią Super Pixel, detekcją fazową w autofocusie (PDAF) oraz AI wspomagającą wykonywanie zdjęć na podstawie rozpoznanych scen.
Tak – i ten smartfon kosztuje 899zł! Redmi Note 7 rozbija więc całkowicie bank! A przecież to nie jest jego najsłabsza wersja.
Model ten występuje też w opcji z 3GB RAM i 32GB na dane, ale jego dostępność zależy od rynku. Nie dziwi więc, że wersja mocniejsza – 4GB RAM / 64GB na pliki tak mocno rusza wyobraźnię, bo jednak wyposażony ten smartfon jest cholernie konkurencyjnie. I widać, że mocno uderza w chociażby zrecenzowanego ostatnio przeze mnie Huawei P smart 2019. Lepiej wypada cenowo (tańszy o 100pln), ma więcej pamięci operacyjnej od telefonu Huawei, również większą baterię i zdecydowanie ciekawsze aparaty. Redmi Note 7 nie ma za to NFC, więc na pewno widać tutaj mocny kompromis przy braku wykorzystania tego rozwiązania do płatności zbliżeniowych.
Na drugim brzegu Xiaomi stawia przed nami Mi 9.
Tutaj mamy iście królewskie wyposażenie, którego nie powstydziłby się żaden dwukrotnie droższy flagowiec. Snapdragon 855, 6GB RAM + 64GB na pliki lub 128GB, ekran 6.39 cala wykonany w technologii AMOLED, chroniony szkłem Corning Gorilla Glass 6, z NFC, BT 5.0, baterią 3300mAh, trzema aparatami 12Mpx+48Mpx+16Mpx, czytnikiem linii papilarnych w wyświetlaczu. I ta supermocna konstrukcja kosztuje na dzień dobry u nas 1899zł, co jest (znowu!) bardzo konkurencyjne również dla Huawei, ale chyba jednak najbardziej względem… bardzo mocnego wciąż w Polsce Samsunga, który wprawdzie oferuje coraz więcej atrakcyjnych telefonów w przedziale do około 2000 zł, ale tak mocnej pozycji, jak w tej chwili Xiaomi z modelem Mi 9 poniżej tej kwoty nie posiada (o dwuletnich flagowcach Galaxy tutaj nie myślę).
Taki Huawei na pewno stoi mocno ze swoimi Honorami, bo te również flagowo wyposażone nie muszą czuć się mocno zagrożone przez nowy telefon Xiaomi, ale klient dostaje tutaj wybór. Tyle, że pomiędzy dwoma Chińczykami.
Nie ukrywam wielkiego zdziwienia i zarazem entuzjazmu. Bo Xiaomi wprowadza do najniższych segmentów sprzętowych świetne technologie, szczególnie fotograficzne za po prostu śmieszne pieniądze. I w Polsce wciąż ten argument mocno przemawia do wyobraźni. Sam jestem zaskoczony tym, jak to po prostu tutaj teraz wygląda. W tej chwili dojechała do mnie Motorola Moto G7 do testów i już widzę, że przy zderzeniu z takim Redmi Note 7 może mieć spory orzech do zgryzienia.