Niewyspany, ale szczęśliwy – tak generalnie mógłbym określić w tym momencie moje samopoczucie po obejrzeniu wczorajszej/dzisiejszej nocy gali wręczenia Oscarów. Ceremonia jak zwykle obfitowała w niespodzianki i wzruszenia – przyznam też, że przyjemnie podziwia mi się zwykle przy tej okazji blichtr i przepych Hollywood. Najważniejsze, jednak są tutaj same nagrody i powiem, że w tym roku jestem generalnie miło zaskoczony wyborami akademii (chociaż nie wszystkie poszły do końca po mojej myśli).
Pojedynek pomiędzy Grand Budapest Hotel, a Birdmanem Akademia rozstrzygnęła na korzyść tego drugiego, przy czym obydwa filmy dostały po cztery Oscary, więc generalnie można powiedzieć, że starano się wydać salomonowy wyrok. Osobiście wolałbym, aby to Grand Budapest dostał statuetkę za najlepszy film, ponieważ nagrodzenie go jedynie w kategoriach technicznych (scenografia, charakteryzacja, kostiumy), jest jednak moim zdaniem nie do końca sprawiedliwe. Z drugiej strony chętnie zobaczyłbym nagrody w rękach aktorów grających w Birdmanie, ponieważ Michael Keaton i Edward Norton stworzyli tu niesamowity klimat i zbudowali charakter filmu.
Nie sposób też nie wspomnieć o naszym krajowym sukcesie :). Ida Pawła Pawlikowskiego, jak już pewnie wszyscy wiemy – otrzymała nagrodę za najlepszy film nieanglojęzyczny i powiem, że gdy to usłyszałem, to mimo tego, że wiadomo było od dawna, że mamy realne szanse na zwycięstwo, to jednak emocje podniosły mnie lekko z fotela :). Gratulacje jakie na pewno dzisiaj ze wszystkich stron spływają w do twórców filmu są jak najbardziej uzasadnione i ja też się do nich dołączam. Na osobną pochwałę zasługuje samo wystąpienie Pawła Pawlikowskiego, który nie ukrywał szczęścia i okrasił swoje podziękowania humorem i fajnymi emocjami, za co dostał od zebranej na sali widowni, naprawdę szczerą owację. Moją uwagę przykuła też – jak zawsze perfekcyjna – Nikole Kidman wręczająca naszemu reżyserowi statuetkę ;).
Patrząc z perspektywy na filmowy świat 2014 roku jestem pod dużym wrażeniem. Mieliśmy możliwość podziwiać wiele doskonałych obrazów, z których część na pewno przejdzie do klasyki (co tak naprawdę nie zdarza się co roku). Wydaje mi się też, że ogólnie 87. ceremonia wręczenia Oscarów całkiem trafnie ten miniony rok podsumowała, co w przypadku kilku poprzednich edycji, nie było do końca takie oczywiste.