Postanowiłem ostatnio wrócić do wersji developerskiej systemu Chrome OS. Przez dłuższy czas korzystałem z niej na wcześniejszym Chromebooku Samsunga XE303C12 (recenzja w TYM miejscu), ale po jednej z aktualizacji straciłem całkowicie możliwość używania klawiatury w języku polskim. Kiedy już przesiadłem się na obecnego Asusa C200 (TUTAJ recenzja) okazało się, że aktualna kilka miesięcy temu developerska edycja nie radzi sobie z modułem WiFi. Ostatecznie wylądowałem na becie, aż w końcu na stabilnej. Kilka dni temu wróciłem jednak znowu na developerską i nie chciałbym już wracać do tej regularnej edycji!
A wszystko z powodu kilku zmian związanych z wyglądem systemu. Nie są one spektakularne, ale znaczące. Zresztą wersje z kanału developerskiego zawsze są kilka kroków przed stabilnymi dystrybucjami Chrome OS, dzięki temu możecie zobaczyć, jakie nowości mogą nadejść (ale nie muszą), bo jest to wciąż propozycja rozwojowa, podlegająca ciągłym zmianom, a aktualizacje przychodzą niemal bez przerwy.
Każdy kij ma i w tym przypadku dwa końce. W związku z tym nie wszystko musi działać sprawnie i wygodnie, ale ostatnie zmiany – szczególnie te wizualne sprawiają, że mam jeszcze większy apetyt na pracę z Chrome OS na swoim Chromebooku! :).
O tym, że wersja developerska systemu otrzymała już w niektórych miejscach interfejs znany z najnowszego Androida 5.0 Lollipop czytałem już jakiś czas temu, więc nie odkrywam teraz tutaj żadnej Ameryki. Niemniej po przesiadce czuję się, jak bym miał przed nosem odświeżonego Chromebooka ;). OK – może trochę przesadzam, ale Material Design robi mojemu oku dobrze!
Zaskakujące, że nikt nie wpadł na to wcześniej! W moim odczuciu – po raz pierwszy w życiu – mam wreszcie wrażenie, że Chrome OS wygląda adekwatnie do tego, co potrafi zaoferować. Dzięki oszczędnemu interfejsowi, ładnym matowo-pastelowym kolorom, prostym kreskom, a także fajnym graficznym smaczkom, całość prezentuje się nad wyraz przyjaźnie i zachęcająco.
Piszę o tym też dlatego, że czego by o Chrome OS nie powiedzieć, to już wmawianie komukolwiek, że to piękny system byłoby zdecydowanie za grubą wręcz przesadą. Najbardziej uderzające w nim było zawsze to, że całość była dość jałowa w odbiorze, prosta i ascetyczna, ale w takim kiepskim znaczeniu. Oczywiście nie ma rewolucji, ale poddanie przeglądarki Plików tym zmianom okazało się rewelacyjnym rozwiązaniem.
Co podoba mi się wyjątkowo bardzo, to funkcja podejrzenia ukrytych plików (jeśli chodzi o funkcjonalność) oraz widoczność miniatur nawet w przypadku widoku listy. Do tej pory – w stabilnej wersji Chrome OS bardzo mi tego brakowało. Jeśli macie np. dużo zdjęć, to sprawne przejrzenie ich w celu wyszukania właściwego, możliwe było tylko przy widoku siatki, a to akurat miało zawsze istotny wpływ na wydajność sprzętu przy doładowywaniu miniatur.
Oczywiście te w przypadku listy nie są wielkie, ale można z konturów tego, co na nich widać rozeznać, czy materiał, którego szukacie jest tym, który właśnie kliknęliście. Poza tym wybrane pliki – np. do kopiowania – zaznaczone są niebieskim kołem z dziobkiem. Czytelnie i bardzo wygodnie. Myślę, że szczególnie poprawę odczują wszyscy Ci z Was, którzy nie macie zachwycających matryc w swoich Chromebookach, bo teraz dzięki zastosowanej kolorystyce jest wyraźniej i czytelniej. Mam też wrażenie, że jest inna czcionka, którą również lepiej widać.
Oprócz tego zamiast menu Aplikacji jest w wersji developerskiej Chrome OS lupka, po wybraniu której pojawi się osobny ekran z aktualnym Doodle, polem wyszukiwania oraz najczęściej używanymi apkami z opcją wyboru zakładki ze wszystkimi, które są zainstalowane. Z tego miejsca jest też dostępne wyszukiwanie głosowe. Co ciekawe Chromebook przejrzy nie tylko dodane aplikacje, ale też Internet oraz wewnętrzną pamięć w pogoni za poszukiwaną przez nas frazą.
Poza kilkoma jeszcze detalami większych zmian w warstwie wyglądu specjalnie nie widać, ale jest to zdecydowanie najlepszy z możliwych kroków! Chrome OS jest o wiele bardziej przyjazny i sympatyczniejszy teraz! I o to również chodzi :).