„Elegancki monolit”, „Smartfon najlepszy z najlepszych”, „Klasa sama w sobie”, „Plus, czy minus, to jedyne co widzę”, „Świetny flagowiec, ale tylko na czwórkę”. To tytuły naszych recenzji każdego modelu Xperii z serii Z, pomijając niektóre z nich i skupiając się tylko na flagowcach. Wygrzebałem je i ustawiłem w kolejności chronologicznej. I mam nieodparte wrażenie, że im dalej w las, tym nasze zachwyty były coraz mniej entuzjastyczne i zawsze pojawiało się jakieś „ale”. I to „ale” często pojawiało się już w samych tekstach.
PRZYPOMNIJ SOBIE NASZĄ RECENZJĘ SONY XPERIA Z1
Pamiętam moje pierwsze testy Xperii Z2. Wśród znajomych, którzy widzieli, że mam ten model panowało dziwne poruszenie. „Oooo to jest ten wodoodporny model”, „Ale tutaj jest świetny aparat” itp. I rzeczywiście, co potwierdzi również Michał Brożyński, który wcześniej testował Xperię Z1 – flagowce Sony wywoływały ogólne zaciekawienie, i gdy ktoś miał ten model mógł sobie niemalże dopisać dziesięć punktów do podwyższenia społecznego statusu. Nie był to poziom iPhone’a, ale smartfony Japończyków były traktowane z uznaniem. Takie przynajmniej wtedy odnosiłem wrażenie, a sam w tamtym czasie wręcz marzyłem o Xperii Z2.
PRZYPOMNIJ SOBIE NASZĄ RECENZJĘ SONY XPERIA Z2
Sony zaryzykował i postanowił wypuszczać na rynek kolejne modele co około pół roku. Było to z jednej strony ciekawe podejście, które charakteryzowało się tym, że japońska firma mogła szybciej reagować na zmiany i trendy w rynku. Ceny kolejnych modeli, zastąpionych przez nowości, dość zgrabnie spadały, co pozwalało zakupić starszy model, wciąż bardzo aktualny specyfikacyjnie. Z drugiej strony, osoby, które decydowały się na zakup najnowszej edycji smartfona, mogły czuć się lekko oszukane, bo dosłownie chwile później (cóż to jest 6 miesięcy w świecie technologii…?), pojawiał się zupełnie nowy model.
PRZYPOMNIJ SOBIE NASZĄ RECENZJĘ SONY XPERIA Z3
Niezależnie jednak od punktu widzenia, takie tempo wykończyło Sony. Uciekła innowacyjność, która później już w ogóle się nie pojawiła i próżno szukać jej do dziś. Uciekła również świeżość i pomysł na to, jak wyróżnić swój produkt, wśród coraz mocniejszej konkurencji. Sony co prawda nigdy orłem smartfonowej sprzedaży nie był, ale ostatnie wyniki brutalnie sprowadzają na ziemię, gorsze jest chyba tylko HTC, a to (z całym szacunkiem), żadna sztuka. Seria Z była dobrą, ale te wszystkie elementy, o których pisałem wyżej sprawiły, że stała się ona bardzo przewidywalna i w ciemno można było niemalże założyć, jak będzie prezentować się kolejna odsłona Xperii Z. Do tego dochodziły notoryczne problemy z przegrzewaniem, z czym Japończycy nie mogli sobie poradzić, w żadnej z wypuszczonych na rynek edycji.
PRZYPOMNIJ SOBIE NASZĄ RECENZJĘ SONY XPERIA Z3 Plus
A na dokładkę aparat… Mając najlepszy hardware na rynku, nie potrafili okiełznać swojego produktu. Kiepska aplikacja, która aktualizację otrzymała całkiem niedawno wraz z Xperią Z5. Pomijam fakt, że nadal nie jest to pełnia szczęścia i nie wszystkie modele otrzymały nowy soft, który i tak nie rozwiązuje wszystkich problemów. I chyba najbardziej za niedopilnowanie spraw z aparatem mam żal do Sony.
PRZYPOMNIJ SOBIE NASZĄ RECENZJĘ SONY XPERIA Z5
Pomijając wszystkie wady, znam osoby, które bardzo chwalą/chwaliły sobie te smartfony, choć i wśród entuzjastów słyszałem pomruki niezadowolenia. Dlatego też, bardzo dobrze się stało, że nie ujrzymy kolejnych edycji. Lekiem ma być seria X, która zadebiutowała na targach MWC 2016, tylko że nowe modele nic nie zmienią. Owszem jest małe odświeżenie wzornictwa, ale cała reszta znów praktycznie jest taka sama. A tutaj potrzeba prawdziwego trzęsienia ziemi, które sprawi, że Sony porzuci w końcu swój bufor bezpieczeństwa i pokaże światu, że nie boi się ryzykować w sięganiu po innowacje.
Klienci nie dadzą się nabrać na zmianę nazwy i delikatny makijaż. Przypudrowana Xperia X to dla większości nadal będzie seria Z i tylko nieliczni będą potrafili dostrzec różnice. Osobiście podobają mi się nowe modele, ale to nie zmienia faktu, że nie jest to żaden restart czy odrodzenie. To zwykła ściema, która nie przejdzie. Nie ma nic w nowym flagowcu – bo myślę, że można tak napisać – co sprawiłoby, że poczujesz chęć zakupu. Konkurencja nie jest daleko w tyle i nawet ten nieszczęsny aparat nie wyróżnia się wśród innych, a przecież Sony powinien pod tym względem pozamiatać wszystkich.
Ciekaw jestem, co czeka nową serię i nowe flagowce? To będzie trudna droga, a odbudowanie zainteresowania, które kiedyś było rozpalone przez takie modele, jak Xperia Z1 i Z2 – bo właśnie te smartfony moim zdaniem mogły realnie nawiązać jeszcze walkę o prym na rynku. W swoich czasach były bardzo atrakcyjne i budziły zainteresowanie. Dzisiaj tej atrakcyjności nie czuję, widzę tylko dobre urządzenia, które nie rozpalają wyobraźni i nie powodują, że śnią się po nocach.
Pytanie, czy Sony stać jeszcze na taki zryw, który sprawi że postawią wszystko na jedną kartę? Na dziś widząc to co firma zaprezentowała nam na targach w Barcelonie stwierdzam, że będzie z tym bardzo ciężko. Nadzieja jednak umiera ostatnia i fani marki, podobnie zresztą jak ja – liczą, że ktoś w końcu uderzy w stół.