Nie mogę napisać, aby emocje opadły do zera, bo przecież trzęsienie ziemi rozpoczęło się w piątek, a przez weekend trudno ocenić, jakie są w rzeczywistości straty. ALE – już dzisiaj można wyciągnąć kilka wniosków, które w jasny sposób – czarno na białym wyłuszczają, jakie trudności mogą spaść – lub już spadają – na Polskę z powodu Brexitu. Decyzja jednego narodu, a szkody ogromne dla wszystkich.
PROBLEMY WALUTOWE
To jeden z pierwszych negatywnych skutków Brexitu. Odczuwamy go w Polsce przede wszystkim na dwa sposoby. Pierwszy dotyczy osób, które zaciągnęły kredyty we frankach szwajcarskich, bowiem inwestorzy wyprzedając jedne papiery wartościowe i waluty, kupują inne, a Szwajcaria i jej waluta, to jedne z najpewniejszych lokat kapitału. A skoro rośnie do niej zaufanie i atrakcyjność, toteż zaczyna rosnąć cena waluty, w której lokują pieniądze inwestorzy.
Drugi dotyczy naszej waluty, czyli złotego, od którego owi inwestorzy uciekają. Dzieje się tak przez:
– ostatnie obniżki ratingu Polski na arenie międzynarodowej,
– zbyt rozbuchaną politykę socjalną rządu Prawa i Sprawiedliwości,
– zaognianie z innymi państwami relacji na arenie międzynarodowej.
NAPIĘCIA GOSPODARCZE
Ale to nie tylko dlatego. Innym czynnikiem jest fakt, że nasza gospodarka jest w dużej mierze związana z gospodarką Wielkiej Brytanii. To trzeci kraj – zaraz po Niemcach i Czechach – do którego najwięcej eksportujemy rocznie towarów, a to oznacza, że gdyby nagle w łeb strzeliła np. polityka celna (której obecnie nie ma dzięki Unii, a która z powodu Brexitu jest bardzo realna), to gwałtownie wzrosną koszty kupowanych przez Brytyjczyków od Polaków towarów. Poza tym będą oni szukać miejsc, w których mogą nabywać te same dobra, ale po niższych kosztach. A to i tak nie koniec, bo przecież również i Czesi są mocno związani z gospodarką Brytyjczyków, co oznacza, że jest to tak naprawdę zespół naczyń połączonych.
W uproszczeniu wygląda to tak: Wielka Brytania występuje z Unii, z powodu zawirowań walutowo-celnych rosną koszta eksportu, tracą na tym Polacy oraz Czesi eksportujący do UK oraz Polacy i Czesi handlujący między sobą, bowiem największy gracz nie bierze już tyle ani od Polaków ani od Czechów. Ergo – Czesi oraz Brytyjczycy biorą mniej z Polski. Sądzę, że dzisiaj mało kto myśli w ten sposób mówiąc lub pisząc o Brexitcie.
Mimo wszystko to zaledwie jedna strona medalu. Druga – dużo gorsza, to plany polskiego rządu związane z polityką socjalną. Programy typu 500+, pomoc frankowiczom, zapowiedź budowy mieszkań socjalnych oraz – widmo powrotu do kraju setek tysięcy z 850 tys. Polaków pracujących na Wyspach, którzy nie mają uregulowanej sytuacji prawnej – to jeden z nocnych koszmarów Prawa i Sprawiedliwości, którego świadomi są też inwestorzy uciekający ze swoim kapitałem z naszego kraju.
Bo PiS może i psioczy na Unię i medialnie kręci kampanię eurosceptyczną, ale tak naprawdę – o ironio! – w dużej mierze opiera swoją obecną rozdawniczą politykę na wpływach unijnych. Plan wicepremiera Morawieckiego, który opiewa na ponad bilion zł zakładał, że połowa z tej kwoty przypłynie do nas z unijnej kasy. Jeśli więc zabraknie UK w UE, to odpadnie brytyjski wkład finansowy lokowany we wspólnej skarbonce, z której nie dostaniemy jakichś 2,5 mld EUR. A to oznacza, że cały ten plan pali właśnie na panewce!
ANIMOZJE POLITYCZNE
Po trzecie obecny polski rząd miał trwać w nieformalnej koalicji z Wielką Brytanią. Jako, że jest on eurosceptyczny, pasowało mu stanowisko Brytyjczyków. Niemniej – nie zakładał, że mimo wszystko dojdzie do wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej, a co za tym idzie – że utraci brytyjskie wsparcie, którego sojusznikiem był premier Cameron. Teraz zostajemy tak naprawdę sami w dość osłabionych stosunkach z Niemcami, niezbyt gorliwych z Francuzami (a przecież to dwa najwięcej wpłacające do unijnej kasy państwa. Wielka Brytania była na trzecim miejscu pod tym względem) oraz lodowatych z Rosją, której rozpad Unii jest na rękę.
Poza tym – pomimo, że skutecznie prowadziliśmy na przestrzeni ostatnich lat dojrzałą politykę z Niemcami, ci wielokrotnie już pokazali nam, że potrafią dogadywać się z Rosją za naszymi plecami. A to również rodzi pytanie o jakość przyszłych relacji, w których będziemy musieli szukać nowego lub właściwie nowych sojuszników – bo tak dużego, jak Wielka Brytania już nie ma. A to nie taka prosta sprawa!