Jestem zbulwersowany i zdegustowany. Poziom utrzymywania jakiegokolwiek standardu w świecie technologicznych oficjalnych premier zaczyna w tej chwili przypominać jedną wielką kpinę. I dzieje się tak za sprawą telefonu Pixel 3XL, który nie tylko pokazuje, jak bardzo król jest nagi, ale też – że nawet gdyby chciał, to nie ma się w co ubrać.
Google Pixel 3XL ma zadebiutować oficjalnie jutro, czyli we wtorek 9 października. Ale nie ma sensu na tę premierę czekać, sokoro i tak wszelkie możliwe przecieki zrobiły na temat tego sprzętu wszystko, co zrobić miały – wywoływały mniej lub bardziej podbijające temat zainteresowanie, no a teraz doszło do tego jeszcze to… czyli wypożyczono nowy smartfon Google jeszcze przed jego premierą…
Szczęśliwym wypożyczającym smartfon Pixel 3XL został redaktor serwisu technologicznego Engadget – Richard Lai.
Zrobił szybki przegląd, który jest już od wczoraj w Sieci i zdradza właściwie już wszystko to, czego moglibyśmy oczekiwać po nowym telefonie od wyszukiwarkowego giganta. Wiem, że tekst, który teraz piszę, a Ty czytasz jest w jakiejś mierze bez sensu. Bo przecieki zawsze będą i będą one za każdym razem symulowały zainteresowanie danym rozwiązanie. Natomiast robi się bardzo, ale to bardzo niesmacznie, kiedy telefon sprzedaje jakiś dostawca.
W sumie lubię ten teatr. Czekanie na duży event, wyglądanie jego daty, lokalizacji, a w końcu samego sprzętu, o którym mniej lub więcej już wiemy i z tych domysłów składamy w głowie coś naprawdę WIELKIEGO.
Nie ma produktu, który tym plotkom by nie ulegał. Najcieplej zawsze przyjmowałem wszelkiej maści króciutkie teasery, które anonsowały zawsze – najczęściej ze sporą pompą – że oto nadchodzi gamechanger, który oczywiście… nigdy (lub prawie nigdy) nim nie był.
Osobiście – w mojej opinii – najważniejszą serią smartfonów, które realnie coś w tym skostniałym technologicznym świecie coś robią są Note’y od Samsunga. I chyba takim największym przełomem był dla mnie Galaxy Note8. Bo Note’y to najbardziej kompletne mobilne urządzenia komputerowe, jakie kiedykolwiek widział rynek.
Natomiast Pixel 3XL takim smartfonme nie będzie. Nawet uwierzyłem kilka lat temu Google, że Pixele mają być takimi prawdziwymi pogromcami iPhone’ów. Patrząc po Pixelu 2XL taka opinia jest nawet zasadna!
Ale dziś, kiedy widzę ordynarny notch w nowym Pixelu 3XL, wszelką nadzieję porzuciłem. Myślę, że to zaprezentowanie światu nowego telefonu Google przed czasem – dokładnie pokazuje, że ten model mógłby równie dobrze nie istnieć. Że tak naprawdę nikogo ten smartfon nie obchodzi, bo w rzeczywistości niczego, ale to absolutnie niczego nie zmienia, do niczego nie prowadzi, w żaden sposób nie redefiniuje pocięcia nowoczesnych technologii mobilnych.
Za to najchętniej powiedziałbym wszystkim – „Eeee tam Pixel 3XL, patrzcie na Note’y 8 i 9, to są smartfony przyszłościowe i przełomowe!”
To nawet dość zabawne, bo Note’a9 przyjąłem bardzo chłodno, kiedy na prezentacji okazało się, że Samsung jakby z braku laku, zaczyna nagle forsować ten telefon, jako produkt gamingowy… A największa innowacja w rysiku S Pen związana z łącznością Bluetooth zostaje sprowadzona do możliwości strzelenia selfiaka. Dzisiaj, kiedy dość przytomnie mogłem z Note’m9 w testach spędzić trochę czasu wiem już, że moje rozgoryczenie bardziej celowało w nieumiejętne prezentowanie zawartych w nim nowości, ale bezdyskusyjnie nie widzę dla niego konkurenta. I co najważniejsze – to nie jest nudny smartfon. Tylko prawdziwa, kompletna(!), wydajna, suprwysposażona w funkcjonalności maszyna do pracy. Nie, nie do grania. I nie, nie do selfiaków. Chociaż po godzinach, kiedy rzucisz marynarkę na fotel i do tego świetnie się nada.
No i teraz weź takiego Pixela 3XL… Przed premierą każdy może sobie wyrobić o nim zdanie, bo ta cała premiera to też taki pokaz już dla samego pokazu.
Na pewno TheVerge i pewnie kilka innych wiodących serwisów tech zza Oceanu – pokażą gotowe recenzje tego produktu zaraz po zakończeniu eventu Google. Na pewno mają go już od kilku tygodni od samego producenta, więc wyskok Engadget w Hongkongu na pewno sprawił, że niektóre redakcje z przyjemnej podniety, że są pierwsi czuje teraz w ustach smak lekkiej goryczy. Możliwe też, że musi zredefiniować swój pogląd na jeszcze ciepłego Pixela 3XL.
Z mojej perspektywy – wielkiego i nieodżałowanego fana Nexusów oraz gorącego zwolennika Pixela 2XL (TU recenzja pisana) – ten numer z wypożyczonym przez sklep smartfonem Pixel 3XL jeszcze przed premierą, jest już zbyt grubym nadużyciem.
Oczywiście mając taką okazję, jak Engadget – bez dwóch zdań też bym nie czekał. I spijał śmietankę rosnącej popularności. Może chwilowej, a może stałej wznoszącej. Na pewno jednak by się działo. Każdy czeka na swoje 5 minut, a kto je miał, chce wycisnąć jeszcze dodatkową minutę lub dwie, więc rozumiem ruch Engadget, który i tak pozostawia sobie dozę rezerwy, czy oby to nie jakaś podróbka, aczkolwiek wszystko zgadza się aż za bardzo…
Natomiast bardziej chodzi mi o zasadę, że takie „numery” całkowicie pozbawiają potrawę smaku. I ten materiał pokazał mi, jak bardzo jałowy, jest Pixel 3XL.
Największe rozczarowanie, to najohydniejszy notch, jaki świat widział. Ostatnio odwiedziłem jeden ze sklepów ze sprzętem Apple i – słowo honoru – no nie mogłem (pomimo mocnej, własnej prowadzonej na sobie samym reedukacji przekonującej mnie, że Jabłko zrobiło to pierwsze i kontynuuje tę linię), czułem ogromny odrzut od tego sprzętu. Jeszcze, kiedy można notcha wyłączyć, to pół biedy. Ale podskórnie drążyła mnie myśl, że gdybym miał kupić iPhone’a, to szukałbym modelu klasycznego. Ale ten notch w iPhone to jeszcze jakoś – umówmy się – wygląda. Natomiast ten w Pixelu 3XL?
Dla mnie najbardziej niepojęte jest to, że Google mając w rękach tak dobry zespół od HTC odpowiedzialny za tworzenie smartfonów – no nie potrafi wyjść poza jakiś koszmarny paradygmat kopiowaniny i bezideowości.
Może się mylę, nie chcę ferować radykalnych osądów, bo jednak lubię z danym sprzętem trochę pobyć, aby móc go zdefiniować. Natomiast ta sytuacja z tym wypożyczonym Pixelem 3XL wydaje mi się wręcz tragicznie kuriozalna. Bo pokazuje, że ta bezideowość Google, mogłaby być dowolnym innym telefonem, tylko że z innym logo. Czym bowiem różni się ten cały Pixel 3XL od tej całej chińszczyzny walącej drzwiami i oknami?
Naprawdę, już te krytykowane nawet przez Apple’owców iPhone’y Xs i Xs Max są jakieś. OnePlus, jest jakiś. Galaxy S9/S9+ czy Note’y 8/9 są jakieś. Ale Pixel? W tym nowym wydaniu? Ech…
****
Grafika ilustrująca wpis to Google Pixel 2XL