Kilka lat temu, kiedy studiowałem, „additive manufacturing” (profesjonalnie brzmiące określenie na druk 3D), ten był w powijakach i dopiero wychodził z laboratoriów. Teraz, niemal codziennie słyszymy doniesienia o nowym startupie robiącym drukarki, profesjonalnych firmach, także z Polski, wojujących na rynku profesjonalnych i domowych drukarek i fabrykatorów. Urządzenia te zagościły w biurach projektowych, prototypowniach, a teraz mogą znaleźć dla siebie miejsce również w… pokoju dziecka. I nie mam tu na myśli urządzeń takich, jak Zortrax M200 czy fabrykator ZMorph, tylko drukarkę zaprojektowaną jako coś do zabawy.
Mattel (tak, ci sami od lalek Barbie, umięśnionych action figures i resoraków) ThingMaker kosztuje 300 dol., pracuje z urządzeniami Android i iOS, nie wymaga komputera i drukuje w technologii FFF, do tego w wielu kolorach. Drukarka nie jest duża i powinna zmieścić się na biurku. Oprogramowanie pozwala na wybranie gotowych projektów, ich ewentualną modyfikację lub stworzenie własnych koncepcji. Spośród dostępnych, zdecydowana większość to elementy, które po wydrukowaniu składamy w ruszającą się figurkę. Dostawcą oprogramowania jest Autodesk, więc przypuszczam, że drukarka może być kompatybilna z programami, jak Inventor czy 3Ds Max.
Slicer – czyli oprogramowanie, które przerabia model z komputera na język zrozumiały dla drukarki jest bezobsługowy, cały proces przygotowania druku dzieje się w Chmurze. Producent nie chwali się, jaki materiał będzie wykorzystany do druku. Skoro głównym odbiorcą mają być dzieci, to musi to być coś odpornego na rzucenie o ścianę oraz inne ekstremalne testy, jakie pociechy potrafią przeprowadzić na swoich zabawkach. No i bezpieczne dla zdrowia.
Powoli nastają czasy, w których drukarka 3D w domu będzie tak powszechna, jak kiedyś stało się to z komputerami. Być może za kilka lat niezbędnym wyposażeniem ucznia szkoły podstawowej będzie drukarka 3D czy fabrykator. Jeżeli urządzenia takie, jak ThingMaker, czy mirkodrukarki takie, jak M3D mają pomóc kolejnym pokoleniom w nauce i rozwijaniu swoich umiejętności, to ja jestem maksymalnie ZA.
Źródła: technobuffalo, computerword, thingmaker