Kosmiczne śmieci to wcale nie taki nieziemski problem. Przez kilkadziesiąt lat wysyłania różnych pojazdów w kosmos na różnych orbitach wokół Ziemi zebrało się około pół miliona fragmentów rakiet, satelitów kosmicznych i innych kawałków tego, co kiedyś poleciało poza naszą atmosferę. Zdecydowana większość z nich jest stale obserwowana przez NASA, by uniknąć orbitalnych kolizji z działającymi satelitami, Międzynarodową Stacją Kosmiczną oraz pojazdami załogowymi. Problem jest poważny. Kosmiczne śmieci latają z prędkościami ok. 25 tysięcy kilometrów na godzinę i nawet mały odłamek może poważnie uszkodzić lub zniszczyć ważne obiekty.
Pomysłów na pozbycie się śmieci z orbity okołoziemskiej było już kilkanaście. Wśród koncepcji były wielkie sieci łowiące odłamki, statki kosmiczne z elektromagnesami, działa laserowe i inne pomysły mniej lub bardziej zahaczające o science-fiction. Najnowszy pomysł zaproponowany przez Chińskich naukowców jest nieco inny. Ich statek kosmiczny ma zbierać kosmiczny złom, mielić go na zjonizowany proszek i wykorzystywać do napędu i manewrowania… by zebrać więcej kosmicznego złomu. Energii do pracy ma dostarczyć ogniwo słoneczne lub mały reaktor jądrowy. Wszystko brzmi całkiem ciekawie, ale jest kilka „ale”…
[showads ad=rek3]
Termin „kosmiczne śmieci” jest dość szeroki i obejmuje: stopnie startowe rakiet, pozostałości po misjach, niedziałające satelity, odłamki pokryć termicznych. Moc i ciąg silnika będzie różna w zależności od tego, co chiński satelita „zmieli”. W skrajnych przypadkach może się nawet zdarzyć, że takiemu pojazdowi zabraknie paliwa. Drugi problem można przyrównać do „zamieniania dużego problemu na bardzo dużo małych”. O ile nieaktywnego satelitę można śledzić i obliczyć jego tor lotu, tyle namierzanie kosmicznego proszku jest już niemożliwe. Ziarno piasku lecące z prędkością 25 tys. km/h może narobić wiele szkód w skafandrze kosmicznym lub powłoce załogowego pojazdu. Być może szczegółowy opis tego napędu określa, jak duże są cząstki które się z niego wydostają oraz opisuje, jak przestrzeń okołoziemska może się „oczyścić” sama z tak drobnych zanieczyszczeń.
Sam pomysł jest póki co w fazie koncepcji i ogólnego zamysłu. Jestem ciekaw, czy agencje kosmiczne lub prywatni potentaci lotów kosmicznych zdecydują się rozwijać ten pomysł dalej?
[showads ad=rek3]
Źródła: ign, arxiv; foto: emaze