SŁOWEM WSTĘPU
Kilka miesięcy temu napisałem tekst o prowokacyjnym tytule: To w końcu, który smartfon ma najlepszy aparat?, który jest od tygodni w czołówce najlepiej czytających się wpisów na blogu. Nie było wówczas moją ambicją porównywanie z lupą w dłoni, który aparat faktycznie rządzi, ale odnosiłem się do rankingu zaprezentowanego przez serwis DxOMark, który wyrósł na eksperckie źródło informacji na temat mobilnych sensorów fotograficznych.
Ale widząc, jak wpis ten się dobrze czyta, trudno mi nie podjąć rękawicy po raz drugi. Bo rankingi rankingami, niech sobie zagraniczne serwisy typują kogo i co chcą. Dla mnie liczy się polski odbiorca (czytaj: TY), który faktycznie chciałby, żeby ktoś mu czarno na białym wyłuszczył, w którym z głównych/czołowych smartfonów, rzeczywiście wykonano najlepszą fotograficzną robotę. Stąd ten wpis – postaram się podołać temu zadaniu.
WUJEK DOBRA RADA
Zacznę nietypowo, ale od bardzo ważnej rzeczy. Otóż szukając odpowiedzi na pytanie: Który smartfon ma najlepszy aparat? – pierwszą i zupełnie naturalną rzeczą, jest sięgnięcie do różnego rodzaju testów, porównań i rankingów. Porównania, jak najbardziej bardzo dobrze oddają, jak dany aparat sprawuje się na tle innych. Często dopiero po skonfrontowaniu poszczególnych zdjęć – widać różnice, które nie zawsze da się uchwycić słowem. Gdy jeszcze taki test jest wykonany rzetelnie, można dostrzec wiele różnic między poszczególnymi smartfonami.
Często jednak te różnice dla laika są wręcz niewidoczne, bowiem poziom najlepszych smartfonów pod kątem fotograficznym jest mocno zbliżony. Doświadczony fotograf szybko wychwyci niuanse i od ręki wskaże wady i zalety poszczególnych zdjęć. W grę wchodzi wiele czynników, ja akurat zwracam uwagę na:
- oddanie kolorów,
- ewentualne prześwietlenia,
- szczegółowość.
Może to zbyt prozaiczna sugestia, ale poszukaj i popytaj wśród znajomych, kto dysponuje jakim smartfonem. Następnie spotkaj się z tą osobą, wykonaj kilka zdjęć i wypytaj o niuanse. Przy okazji przeklikaj aplikację fotograficzną. No i dodatkowo – zweryfikuj, czy cały smartfon odpowiada Twoim potrzebom.
Następnie poproś znajomego/znajomą, aby wysłał/-a Ci wykonane przez Ciebie fotki. Warto sprawdzić, jak zdjęcie wygląda po – chociażby – wielokrotnym powiększeniu na dużym monitorze. Być może przy zwykłym oglądaniu fotek nie widać pewnych degradujących szczegółów, ale przy wywoływaniu ujęcia, takie z pozoru niewidoczne rzeczy, na czymś co chcemy włożyć do albumu widoczne już będą.
Osobiście unikałbym porad sprzedawców z różnych elektromarketów, czy pomniejszych sprzedawców. Pomimo szczerych chęci, mogą realizować politykę sklepu, który ma złogi jakiegoś sprzętu na magazynie i za wszelką cenę chce się go pozbyć. Poza tym rzadko takie osoby są kompetentne i mają wiedzę.
Jednym z najlepszych – moim zdaniem – rankingów jakie możesz spotkać w Internecie jest wspomniany DxOMark. Strona, która nie tylko sprawdza urządzenia mobilne, ale także prawdziwe aparaty. Generalnie opinie na temat testów i zajętych przez sprzęt pozycji są bardzo podzielone. Jedni opierają się właśnie na tych danych, drudzy uważają, że w żadnym wypadku nie jest to rzetelne, a nawet obiektywne. Ja jestem gdzieś po środku. Zaglądam tam, sprawdzam, ale niektóre wyniki biorę na dystans. Jest ze mną trochę, jak z niewiernym Tomaszem – jak nie zobaczę – nie uwierzę. Bardziej kompletuję dane, łączę informacje z różnych źródeł w jedną i wówczas podejmuję decyzję lub wyrabiam sobie opinię.
PARAMETRY
Innymi słowy hardware. Składa się na niego wiele czynników, które złożone dopiero w całość dają ogólny obraz danego aparatu. Jak jednak pokazuje praktyka – sam hardware również nie wystarczy, potrzebny jest do tego odpowiedni soft, tak więc nawet najlepsze parametry nie gwarantują świetnej jakości i pracy aparatu. Jest jednak kilka wyznaczników, które pozwalają nabrać dość solidnego wyobrażenia o tym, z czym mamy do czynienia.
PRZYSŁONA
Zasada jest bardzo prosta. Im jaśniejsza przysłona tym lepiej (oznaczenie f/2.0, f/1,9, f/2.2 itp.). Wtedy do aparatu wpada więcej światła, a to oznacza chociażby to, że o wiele lepiej wychodzą fotki w trudnym dla aparatu środowisku, jakim jest na przykład noc lub knajpiane, przyciemnione oświetlenie. Warunki nocne od zawsze są dużym wyzwaniem w mobilnej fotografii, podobnie jak sztuczne światło. Jak zweryfikować, która przysłona jest jaśniejsza? Im mniejsza wartość f tym lepiej. Oto, jak przykładowo wygląda to w wybranych modelach:
- Google Pixel XL – f/2.0
- Huawei P9 – f/2.2
- Lenovo Moto Z – f/1.8
- HTC 10 – f/1.8
- LG G5 – f.1.8
- Sony Xperia XZ – f/2.0
- Microsoft Lumia 950 XL – f/1.9
- iPhone 7 – f/1.8
- Samsung Galaxy S7 Edge – f/1.7
Oczywiście to tylko wybrane przykłady z najwyższej półki. Widać jednak tutaj tendencję, którą producenci stosują coraz częściej, a więc jasność poniżej f/2.0. Przyjąć możemy więc, że f/2.0 to granica, od której – w mojej opinii – powinno zacząć się nasze weryfikowanie aparatu.
Co ciekawe, jak widzisz – taki Huawei P9, czy niewymieniony tutaj Huawei Mate 9, mają dość ciemne przysłony, w porównaniu z innymi, a mimo to każdy z nich radzi sobie całkiem nieźle w warunkach nocnych – szczególnie Huawei P9, którego sprawdzałem osobiście (TUTAJ recenzja). Trochę to może komplikować sprawę, choć ogólna zasada „im jaśniej tym lepiej” jest istotna i nadrzędna i jej bym się trzymał.
ROZDZIELCZOŚĆ
Powszechnie cały czas panuje przekonanie, że im większa tym lepiej, że zdjęcia są lepszej jakości. Wojna na megapiksele jednak już dawno minęła i warto to sobie uzmysłowić, bowiem jestem przekonany, że osoby które nie siedzą na co dzień w nowych technologiach, nie zdają sobie z tego sprawy. A już na pewno duża większość z nich. Dlatego raz na zawsze należy zapamiętać, że rozdzielczość nie jest wyznacznikiem ostatecznej jakości zdjęć!
Jakiś czas temu wrażenie robiła matryca 13-megapikselowa, później producenci przenieśli się na 16Mpix. Niektórzy – jak Sony, od zawsze stosowali 20Mpx czy 23Mpix aparaty. Na przeciwległym biegunie był na przykład iPhone, który bardzo długo posiadał rozdzielczość 8 Mpix. Teraz jednak się to w głównej mierze wyrównało i najbardziej popularną rozdzielczością wśród flagowców jest 12 Mpix, choć oczywiście zdarzają się wyjątki. Sony wciąż trzyma się twardo swojego standardu, LG zdaje się również wyłamywać – przynajmniej dotychczas. Oczywiście wśród niższej półki, panuje większa dowolność, ale coraz częściej, szczególnie w średnim segmencie, smartfony otrzymują naprawdę solidne aparaty, które mogą być porównywalne z flagowcami z ubiegłych lat.
Choć rozdzielczość nie jest pierwszorzędnym kryterium określającym dobry aparat, to warto jednak zwrócić na nią uwagę. Wartości takie, jak 5Mpx czy 8Mpx to już w zasadzie rzadkość, chyba że w telefonach z najniższej półki. Częściej znajdziesz je na froncie, do selfie. Natomiast w czołówce wygląda to następująco:
- Google Pixel XL – 12,3Mpx
- Huawei P9 – 12Mpx i 12Mpx (podwójny aparat)
- Lenovo Moto Z Force – 21Mpx
- HTC 10 – 12Mpx (podwójny aparat)
- LG G5 – 16Mpx i 8Mpx
- Sony Xperia XZ – 23Mpx
- Microsoft Lumia 950 XL – 20Mpx
- iPhone 7 Plus – 12Mpx i 12Mpx
- Samsung Galaxy S7 Edge -12Mpx
No dobra, ale o co chodzi właściwie z tą rozdzielczością? Otóż im większa rozdzielczość tym na danej powierzchni będziemy mieli więcej pikseli. A im jest ich więcej, tym wielkość pojedynczego piksela się zmniejsza. To z kolei prowadzi do tego, że na pojedynczy piksel wpada mało światła. Szczegółowość obrazu jest więc większa, ale jakościowo może być gorzej, z uwagi na małą powierzchnię zbierającą światło. Nie oznacza to, że aparaty mające mniejszą rozdzielczość mają większe piksele przez co są lepsze. Tak oczywiście nie jest. Dlaczego? Bo dochodzi tutaj kolejny czynnik, czyli wielkość matrycy…
WIELKOŚĆ MATRYCY
Wielkość matrycy jest wyrażona w ułamku, ze względu na swój mały rozmiar w smartonach. Im jednak większa powierzchnia matrycy – tym lepiej, a dopiero w połączeniu z rozdzielczością możemy określić, czy aparat jako całość może dać dobrej jakości zdjęcia.
- Google Pixel XL – 1/2.3″, 1.55µm
- Huawei P9 – 1/2.9″, 1.25 µm
- Lenovo Moto Z Force – 1/2.4″ i 1.12μm
- HTC 10 – 1/2.3” sensor size, 1.55µm
- LG G5 – 1/2.6″ i 1.12 μm; 1/3.2″ i 1.12μm
- Sony Xperia XZ – 1/2.3″ i 1.1 μm
- Microsoft Lumia 950 XL – 1/2.4″ i 1.12µm
- iPhone 7 – 1/3″ i 1/3.6″
- Samsung Galaxy S7 Edge – 1/2.5″ 1.4µm
Zobacz, jak to wygląda na powyższym przykładzie – widać, jak prezentują się rozmiarami matryce (pierwsza wartość) w poszczególnych smarfonach w stosunku do wielkości pojedynczego piksela (druga wartość podana w mikronach). Jeśli bowiem matryca jest większa, a rozdzielczość mniejsza – tym większy będzie pojedynczy piksel. Co to oznacza – już wiadomo. Oczywiście, jak ze wszystkim i tutaj musi być zachowany rozsądek, gdyż rozdzielczość np. 2Mpix zupełnie się nie sprawdzi.
Na koniec zaznaczę, że nie jest ważna poszczególna wartość, a stosunek wielkości matrycy, do wielkości pojedynczego piksela. Dopiero odpowiednie połączenie daje pożądane rezultaty, ale to i tak jeszcze nie wszystko, bowiem na ogólną pracę aparatu wpływa jeszcze parę innych rzeczy.
SONY, SAMSUNG, OMNI VISION CZY ZEISS – KTO ROBI LEPSZE SENSORY?
Tutaj sprawa jest w zasadzie bardzo prosta. Jeśli chodzi o produkcję sensorów, króluje jedna firma – Sony. Bez dwóch zdań Japończycy dostarczają najlepsze podzespoły i większość producentów w swoich telefonach wykorzystuje matryce Sony. Od Apple, poprzez Samsunga, LG, Xiaomi, Lenovo, aż na samym Sony kończąc. Wyboru przez to praktycznie nie ma żadnego, aczkolwiek poszczególne smartfony posiadają różne modele matryc. Są jednak takie, gdzie jest sensor taki sam, a mimo to producenci zapewniają nas o tym, że sam aparat jest o wiele lepszy. Fizycznie nie ma możliwości by był lepszy, ale być może został poprawiony software’owo, a to już jest zwykłym chwytem marketingowym.
Sony wiedzie prym, ale jest wyjątek od reguły, ponieważ coraz śmielej poczyna sobie Samsung ze swoimi matrycami Isocell. Te – oprócz tego, że pojawiają się gł. w urządzeniach swego twórcy – znajdują zastosowanie w innych telefonach, firm takich jak ZUK, Lenovo czy Xiaomi. Ciekawym przykładem jest na przykład Samsung Galaxy S6 i S7. Niektóre modele zostały wyposażone w matryce Japończyków, a inne w autorskie sensory południowokoreańskiego producenta. Akurat w przypadku serii Galaxy S spotkałem się z większością przypadków, gdzie Isocell był górą, ale różnice według mnie są naprawdę niewielkie, dlatego trudno jednoznacznie określić, które z matryc są lepsze, szczególnie w segmencie premium, gdzie na pomyłki nie ma właściwie miejsca.
Nie można również zapomnieć o Lumiach, w których od lat króluje Zeiss. Do dzisiaj w sieci możesz znaleźć zachwyty nad poszczególnymi modelami z Lumią 1020 na czele, choć dla mnie te zachwyty nad starymi już modelami są przesadzone. Nie zmienia to faktu, że trzeba oddać Nokii, a później Microsoftowi, że pod kątem fotografii mobilnej zawsze liczyli się wśród najlepszych.
Omni Vision (OV) to kolejny, ale rzadziej spotykany gracz. Jego matryce są chociażby w najnowszej odsłonie Moto Z Play XT1635-02. Osobiście nie czuję się do OV jeszcze przekonany.
OGNISKOWA
Coś, na co nieszczególnie zwracamy uwagę podczas sprawdzania aparatu w smartfonie. Tak naprawdę dopiero później, przy bezpośrednim porównaniu zdjęć z różnych telefonów dostrzegamy różnice. I choć wydawałoby się, że nie są drastyczne, to efekt zauważalny jest gołym okiem. Pokazuje on, który smartfon obejmuje większy obszar swoim obiektywem.
- Google Pixel XL – 28mm
- Huawei P9 – 27mm
- Lenovo Moto Z Force – ?
- HTC 10 – 26mm
- LG G5 – 29mm i 12mm
- Sony Xperia XZ – 24mm
- Microsoft Lumia 950 XL – 26mm
- iPhone 7 – 28mm i 56mm
- Samsung Galaxy S7 Edge – 26mm
Panuje tutaj następująca zasada – im mniejsza liczba tym więcej zmieści się w kadrze. I choć wydaje się, że te milimetry w wartościach nie dają dużej różnicy, to nic bardziej mylnego. Wystarczyło, że porównałem Xperię XZ z Galaxy S7 Edge. Od razu było widać, który aparat ma mniejszą ogniskową.
W ostateczności, gdy nie uda Ci się złapać wszystkiego, możesz zmienić na przykład proporcje zdjęcia z 4:3 na 16:9, wykonać panoramę, albo zdjęcie sferyczne. W zależności od możliwości, czasu i obiektu, który fotografujesz. Zasadniczo jednak, jeśli lubisz szerokie, przestrzenne kadry, to ten parametr będzie miał dla Ciebie znaczenie.
AUTOFOCUS (OSTRZENIE) I STABILIZACJA OBRAZU
Bardzo istotny punkt, liczący się tak samo, jak sprawne i szybkie uruchamianie aparatu (o którym za chwilę). To w zasadzie kolejny etap, bowiem co z tego, że smartfon szybko zgłosi gotowość do zrobienia zdjęcia, skoro będziesz mieć trudność przy złapaniu ostrości? O ile przy fotografiach krajobrazów, czy też obiektów oddalonych od nas – praktycznie żaden ze znaczących flagowców czy produktów ze średniej półki nie ma z nimi problemów, to schody mogą zacząć się przy zdjęciach makro.
Każdy z aparatów ma inną tolerancję również na minimalną odległość z jakiej możemy zrobić taką fotkę, i w zależności od producenta, efekt ten będzie większy lub mniejszy. Tutaj już w grę wchodzą możliwości trybu manualnego, jak i samej aplikacji. Niemniej najczęściej maksymalna najmniejsza odległość od obiektu wynosi 10-12cm. Jeśli dobrze poszperać w Sieci, to można wyłowić metryczki produktowe poszczególnych sensorów, gdzie jest to opisane.
Nie można w tym wszystkim zapominać o arcyważnym punkcie, czyli Optycznej Stabilizacji Obrazu, czyli w skrócie OIS (od Optical Image Stabilization). Innymi słowy, jest to rozwiązanie, które niweluje drżenie dłoni mające wpływ na wykonywane zdjęcie. Dzięki takiej stabilizacji niemal w każdych warunkach wykonach ostre i nierozmyte zdjęcie. Jest to standard, który na stałe zadomowił się w czołowych smartfonach i szturmem zaczyna zdobywać średni segment sprzętowy. Absolutny must have idealnego fotograficznego telefonu!
SZYBKOŚĆ URUCHAMIANIA
Punkt, na który mimo wszystko nie zwracamy uwagi. Wydaje się bowiem to mało istotnym szczegółem, który rzadko kiedy brany jest pod uwagę przy zakupie aparatu. A to jest moim zdaniem błąd. Są bowiem chwile, w których chcemy uwiecznić coś szybko, bo zwyczajnie więcej taka okazja może się nie powtórzyć. Smartfon jako urządzenie, które mamy pod ręką służy właśnie (i kto wie, czy nie przede wszystkim) do tego, by móc swobodnie uwieczniać najróżniejsze chwile naszego życia. Skończyły się czasy, gdy nosiło się ze sobą regularnie aparat. Komu by się zresztą chciało non-stop dźwigać ciężką lustrzankę? Staliśmy się bardzo wygodni i skoro mamy telefon z dobrym aparatem, to po co mielibyśmy taszczyć mniej wygodną cyfrówkę?
Szybkość włączania aparatu jest też w dużej mierze zależna od ogólnej wydajności smartfonu. Liczy się więc tutaj jakość oprogramowania nakładki systemowej, a także samej aplikacji fotograficznej. Musi być też odpowiednia ilość pamięci operacyjnej i szybki procesor. W tym przypadku w grę wchodzą gł. drogie smartfony, ale jeśli szukamy zamiennika dla klasycznego aparatu, to zakładam, że nie oszczędzamy za wiele na smartfonowym wydatku.
ZAPISYWANIE ZDJĘĆ
I tu znów. Im szybciej tym lepiej, choć muszę przyznać, że z tym zadaniem jest naprawdę bardzo dobrze właściwie u każdego producenta. W zasadzie przy zwykłych zdjęciach, robionych w trybie automatycznym, każdy smartfon poradzi sobie bez problemów. Te pojawią się przy kadrach nocnych, albo na przykład przy stosowaniu efektów lub trybu HDR. Warto o tym pamiętać, kiedy chcesz robić smartfonową sesję wieczorem, bo wówczas bez statywu się nie obejdzie.
Dlaczego szybkość zapisu jest jeszcze ważna? Nie zawsze da się uchwycić daną rzecz jednym strzałem i zrobienie kilkunastu fotek w serii za jednym razem bardzo się przydaje. A im szybciej będą się one zapisywać w pamięci smartfona, czy na karcie pamięci – tym większa szansa na idealne zamrożenie ruchu i uchwycenie tego, na czym nam zależy.
Na szybkość zapisywania fotografii wpływ ma oczywiście wybór pamięci. Zazwyczaj sprawniej się to odbywa, gdy zdjęcia lądują bezpośrednio na smartfonie, ale gdy masz dostatecznie szybką kartę pamięci instalowaną w slocie microSD – również nie powinno być problemu. Najlepiej sprawują się karty Class 10 – są trochę droższe, ale nie warto na nich oszczędzać.
APLIKACJA FOTOGRAFICZNA
Możesz mieć w smartfonie najlepszy sensor, najjaśniejszą przysłonę, błyskawicznie włączającą się kamerę, ostry i szybki jak brzytwa fokus, ale nic Ci po tym, jak spina to wszystko źle napisana aplikacja. To soft jest odpowiedzialny za optymalizację i współpracę wszystkich elementów, dzięki którym aparat jako całość jest świetny. Albo katastrofalny…
Oprócz tego aplikacja musi być intuicyjna, pozwalająca na szybki i łatwy dostęp do poszczególnych opcji. Pod tym kątem producenci mają naprawdę najróżniejsze pomysły i trzeba przyznać, że praktycznie każdy podąża swoją ścieżką. Do wszystkiego można się przyzwyczaić, a w ostateczności zawsze możesz skorzystać z aplikacji zewnętrznego developera, co czasami pozwala na fotografowanie w lepszej jakości niż oferuje to natywna apka.
Napisanie dobrej aplikacji obsługującej aparat nie jest jednak taką prostą sprawą i doskonale wie o tym chociażby Sony. Od dłuższego czasu mam zastrzeżenia do propozycji Japończyków i póki co, w moim przekonaniu, ich aplikacja nie została znacząco poprawiona. A przynajmniej nie na tyle, by współzawodniczyć z Apple, Samsungiem, HTC, Huawei, LG czy nawet Xiaomi. Czyli właściwie z wszystkimi znaczącymi graczami. To niesamowity paradoks, że pomimo najlepszych matryc, Sony nie potrafi w 100 procentach wykorzystać ich potencjału. Liczę jednak, że to się w końcu zmieni. W końcu kiedyś musi!
Po czym jednak poznać, że dana aplikacja jest dobra? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Każdy ma inne preferencje i swoje przyzwyczajenia. Na pewno warto zwrócić uwagę na szybkość działania i wygodę. Na przykład, jak możemy sprawnie przełączyć się pomiędzy aparatami (w smartfonach Lenovo wystarczy np. dwukrotny ruch nadgarstkiem). Efektywną apkę poznasz też po tym, jak:
- przebiega włączenie trybu HDR (wymaga więcej interakcji niż jedno tapnięcie? – To już problem),
- czy funkcja zmiany rozdzielczości jest zawsze pod palcem,
- czy jeśli nie jest, to możesz wyciągnąć do niej skrót,
- jak dostać się do trybu manualnego oraz, jak wygląda jego obsługa,
- czy apka jest odpowiednio zoptymalizowana, a więc czy przełączanie się pomiędzy poszczególnymi trybami jest płynne, szybkie i efektywne.
Takich pytań jest wiele i na nie musisz odpowiedzieć sobie sam/-a, toteż wspomniana na początku rada, by jednak spotkać się z kimś, kto już ma lepszy jakościowo smartfon i może takie rzeczy pokazać, znowu znajduje tutaj swoje zastosowanie. Z czego najczęściej korzystasz, z jakich funkcji i co będzie dla Ciebie będzie istotne? Najlepiej weryfikować to na żywo, niejako na bieżąco.
TRYB MANUALNY I FORMAT ZAPISU
Pisanie o trybie manulanym jest stosunkowo trudna, bowiem tutaj również wszystko zależy od tego, w jaki sposób wykorzystujesz aparat w smartfonie? Jeśli tak jak ja – zabierasz ze sobą czasami statyw, lubisz pokombinować i pobawić się ustawieniami, to tryb manualny jest dla Ciebie istotną sprawą. Dla osób, które chcą by wszystkie decyzje za nich podejmował aparat – tryb manualny będzie tylko zbędnym dodatkiem, z którym… i tak warto się zapoznać ;).
Obecnie każdy z producentów w swoich smartfonach – szczególnie flagowcach – posiada taki tryb i choć ich założenie ma być takie samo, to mimo wszystko różnią się one od siebie. Jest to bowiem miejsce, w którym będziesz mógł/mogła w pełni wykorzystać potencjał aparatu, choć ograniczeniem często jest sama aplikacja.
Prosty przykład: czas naświetlania. LG w swoim modelu G5 daje możliwość ustawienia 30 sekund, Samsungi 10 sekund, Huawei P9 daje osobne tryby, w których możesz uwiecznić np. ruch gwiazd lub malować światłem, a Sony pozwoli Ci tylko na jednosekundowy czas naświetlania. Różnice są więc kolosalne. Fotografowanie nocnego nieba przy pomocy P9 było fantastyczne i bardzo brakuje mi tych funkcji w innych smartfonach!
Przy trybie manualnym zwróć również uwagę na sposób ustawiania poszczególnych parametrów. Czy suwaki, bądź pierścienie są wygodne, czy jesteś w stanie precyzyjnie i w miarę szybko ustawić konkretną wartość. W przypadku Samsungów na przykład nie zawsze idealnie to funkcjonuje, za to w Lumiach, LG G5 czy V10 działa to perfekcyjnie. Oczywiście wpływ ma na to wyłącznie rozpisanie samej aplikacji.
Jeśli jesteś zainteresowany robieniem zdjęć wykorzystując manualne ustawienia, koniecznie zwróć uwagę na to, czy dany smartfon zapisuje je w bezstratnym pliku RAW. Przy dalszej obróbce z pewnością to docenisz, RAW daje nieporównywalnie większe możliwości w późniejszej pracy na zdjęciu niż zwykły JPG.
ZDJĘCIA NOCNE
W czasach, gdy każdy flagowiec, a także większość innych smartfonów robi przyzwoitej jakości zdjęcia, producenci szukają ficzerów, dzięki którym wybiją się ponad resztę stawki. Polem do popisu są niewątpliwie nocne warunki i takie, w których brakuje naturalnego światła. I o ile zdjęć w nocy może nie wykonuje się tak dużo, to fotki z imprez, czy z domowych przyjęć rodzinnych nie należą już do rzadkości i warto, by aparat robił dobre ujęcia.
W takim środowisku ważnych jest wiele elementów, o których wspominałem wcześniej. Aparat musi:
- sprawnie łapać ostrość, bo czasami trudno namówić dziecko, by ponownie zdmuchnęło świeczki na torcie,
- mieć jasną przysłonę, bo w knajpianym klimacie światła, jak na lekarstwo,
- duże piksele, by wpadało do nich więcej światła,
- optyczną stabilizację obrazu (OIS).
Górna półka smartfonów – patrząc obiektywnie – jest bardzo blisko siebie i naprawdę ciężko jest wyróżnić ostatecznego i jednoznacznego zwycięzcę. Do niedawna prym wiódł Samsung Galaxy S7 Edge, ale wciąż wychodzą nowe urządzenia, które próbują go zdeklasować.
DODATKI/MOŻLIWOŚCI/CECHY CHARAKTERYSTYCZNE
Czyli elementy, z których nie każdy korzysta, a są i robią niezłą robotę. A jeśli korzysta to również niekoniecznie mogą się one praktycznie przydać. Mogą to być:
- Efekty AR w aparatach Sony wyświetlające krasnale i dinozaury w otaczającej nas rzeczywistości,
- Samsung na przykład pozwala wykonać wirtualne zdjęcie, ruchomą panoramę, czy umożliwia stworzenie kolażu z krótkich filmów,
- LG swoje ostatnie flagowce wyposażył w bardzo fajną opcję Pop-out Picture, która łączy dwa zdjęcia zrobione z wykorzystaniem dwóch tylnych obiektywów,
- Huawei – tak jak wspominałem – nie tylko daje namiastkę prawdziwego aparatu swoimi manualnymi możliwościami, ale także oferuje fenomenalny tryb monochromatyczny.
Te wszystkie dodatki często są ściśle powiązane z hardware – Huawei czy LG. Poza tym są one charakterystyczne tylko dla tych konkretnie modeli i nie znajdziesz ich u konkurencji, a nawet w innych modelach tej samej firmy. Tym samym największe fotograficzne możliwości dają oczywiście smartfony z półki premium. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Z hardware’owego punktu widzenia można zauważyć dwie tendencję. Jedna, coraz bardziej popularna i moim zdaniem stanie się ona standardem – dwa obiektywy. Już pierwsze próby nieśmiało podejmował HTC w modelu One M8, później HTC porzuciło ten pomysł, ale inni producenci coraz częściej zaczęli korzystać z tego rozwiązania. Co najlepsze z punktu widzenia konsumenta, każdy z nich ma praktycznie inny pomysł na wykorzystanie drugiego obiektywu.
- LG postawiło na szerokokątny obiektyw,
- Apple w iPhonie 7 Plus poszło w drugą stronę i drugi obiektyw ma mniejszy kąt widzenia,
- Huawei zdecydował, że każdy z obiektywów choć taki sam, odpowiada za inną rzecz. Jeden obiektyw zbiera informacje o kolorach, drugi zaś wykonuje fotografię czarno-białą i odpowiada za wychwytywanie szczegółów. W połączeniu daje nam to jedno zdjęcie.
Drugi trend – choć będący jeszcze w powijakach – to modułowość. Tutaj prekursorem jest LG G5, którego pomysł na moduł do aparatu nie do końca okazał się tym, czego można było po nim oczekiwać. Znacznie lepiej rozwiązał to Lenovo w serii Moto Z z magnetycznie nakładanym modułem Hasselblad. W tym przypadku wierzę, że pomysł się przyjmie i w przyszłości będziemy mieli więcej takich rozwiązań. Póki co problemem jest wysoka cena (Lenovo), albo kiepska jakość i brak istotnych zmian w samym aparacie (LG).
WIDEO
Aparat to nie tylko zdjęcia, ale także filmy. Coraz częściej wykorzystujemy ruchomy obrazek do uwiecznienia najróżniejszych chwil, dlatego i tutaj koniecznie trzeba zajrzeć, co też oferuje nam dany model. Główny prym wiedzie rozdzielczość, w jakiej możesz nagrywać. Pośród flagowców obowiązkiem jest 2K (QHD), a nawet 4K (UHD). Niestety przy tak dużych rozdzielczościach pojawiają się pewne ograniczenia.
Upewnij się w jakiej rozdzielczości – na przykład – możesz liczyć na pełne wsparcie stabilizacji obrazu? Często bowiem nie można z niej w ogóle skorzystać przy wyższych niż FullHD.
Kolejna rzecz to ilość klatek na sekundę. W tej chwili w 60fps możesz kręcić filmy w FHD. Obraz wtedy jest znacznie płynniejszy i bardziej rzeczywisty niż w 30fps. Ja na przykład przy rejestrowaniu filmów wykorzystuję najczęściej tę właśnie wartość.
Dlaczego tak ważna jest właśnie wysoka rozdzielczość? Odpowiedź przyjdzie sama, gdy będziesz chciał/-a pochwalić się swoim talentem przed innymi i zademonstrujesz film na przykład na telewizorze. Wówczas większa ilość cali szybko zweryfikuje ile tak naprawdę wart jest materiał, który nagrałeś/-aś i kamera, która to wszystko uwieczniła.
Nie zawsze jednak da się kręcić w 4K, nawet jeśli smartfon obsługuje taką rozdzielczość. Chociażby telefony Sony potrafią się wówczas tak nagrzewać, że aplikacja wyłącza nagrywanie. Inne urządzenia dopuszczają filmowanie z taką szczegółowością czasie kilku minut. Właściwie żaden nie wspiera wówczas optycznej stabilizacji obrazu. No i pliki UHD zajmują tyle miejsca, że jeśli nie posiadasz urządzenia ze slotem na szybką kartę pamięci, to zapomnij o całej zabawie. W tych okolicznościach i biorac pod uwagę, jak to obecnie wygląda uważam, że do filmów jednak lepiej wybrać klasyczną kamerę lub aparat cyfrowy.
PODSUMOWANIE
Pomimo tak długiego tekstu jestem świadom, że można byłoby tutaj dyskutować i dyskutować. Jak widzisz bardzo wiele czynników wpływa na jakość zdjęć, ale także na komfort ich wykonywania. Możliwości, jakie daje Ci aparat w smartfonie są już przeogromne, ale nim ulokujesz w konkretnym modelu kilka tysięcy złotych dokładnie przeanalizuj to, o czym napisałem powyżej. Sądzę, że znajdziesz swoją odpowiedź.
Mam oczywiście świadomość, że mój tekst nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, który aparat jest najlepszy w smartfonie? Z bardzo prostej przyczyny. Odpowiedź bowiem na nie jest ruchoma i niejednoznaczna. W danej chwili może to być Samsung, czy LG, a wraz z nowymi premierami podium może się zmienić i prym będzie wiódł inny z producentów. Istotą w wyborze najlepszego smartfona z najlepszym aparatem są Twoje wymagania i potrzeby, a te znasz tylko Ty. Skąd to wiem?
Bo nie każdy/-a będzie stać pod gołym niebem i fotografować gwiazdy. Ktoś inny nawet nie rzuci okiem na tryb manualny, wystarczy mu bowiem automat. Jeszcze komuś potrzeba szerokiego obiektywu, bo sporo chodzi po górach i kocha piękne panoramy. A ktoś jest po prostu fanem selfie i społecznościówek, więc nawet niedoróbki aparatu zniweluje za niego dedykowana aplikacja do obróbki fotek.
Coś pominąłem? Popełniłem rażący błąd? Masz swoje uwagi? Zapraszam do komentarzy! :) Co mogę poprawię, krytykę zniosę dzielnie :).